Lily Lolo Flawless Matte - Mineralny puder wykańczający - czyli o najlepszym pudrze jaki kiedykolwiek używałam.
Cześć Kochani.
Poszukiwania pudru idealnego w moim przypadku trwały naprawdę długo - zresztą niejednokrotnie pisałam Wam, że powoli tracę nadzieję na znalezienie takiego, który w końcu zapewni mi zdrowy, ładny mat bez efektu maski i nie spowoduje, że będę się świecić po trzech godzinach. Ostatnio pisałam Wam o rewelacyjnym pudrze Wibo - który naprawdę fajnie sprawdza się na co dzień, ale kiedy w moje ręce trafił puder mineralny Lily Lolo okazało się, że jednak można znaleźć coś lepszego i bardziej skutecznego w swoim działaniu. Kiedy okazało się, że jest to puder dwuskładnikowy - byłam naprawdę zaskoczona. Czy w moim przypadku po raz kolejny sprawdza się stara złota zasada : im mniej tym lepiej? Zapraszam do czytania.
To już trzeci kosmetyk marki Lily Lolo, który spisuje się u mnie rewelacyjnie. Z całej jednak trójki - puder mineralny zdecydowanie zasługuje na miano faworyta, bo dawno już nie trafiłam na kosmetyk tak skuteczny i efektywny w swoim działaniu. Przebrnęłam przez niezliczoną ilość pudrów - począwszy od profesjonalnych takich jak Kryolan ( który na mojej twarzy tworzy niesamowitą i okropną, płaską maskę ) po pudry w kamieniach i formie sypkiej, tanich i drogich, transparentnych czy kolorowych - i wszystko na nic. Moja twarz świeciła się maksymalnie po 4-5 godzinach - a nie o to przecież chodzi. Szczerze mówiąc kiedy zaczynałam testować puder Lily Lolo to nawet nie miałam nadziei, że cokolwiek się zmieni - a tymczasem... to było bardzo miłe rozczarowanie.
Prosta i elegancka szata graficzna tych produktów urzekła mnie od samego początku. W przypadku pudru mamy dokładnie taką samą sytuację - a że sam produkt również jest biały to opakowanie dodatkowo zyskuje na swojej klasie ( tak wiem, jestem nieco przeczulona na punkcie ogólnego wyglądu kosmetyków, ale nic z tym nie zrobię ). Puder ma pojemność 7 g co przy codziennym stosowaniu wystarczy na około pół roku. Możecie go kupić u jedynego w Polsce dystrybutora marki Lily Lolo sklepie Costasy w cenie 72,90 zł. Mój kosmetyk ma wykończenie Flawless Matte - czyli jego zadaniem jest absorbowanie sebum i zapewnienie długotrwałego matowego efektu. Sklep oferuje także dwie inne wersje : o wykończeniu Silk, które mają za zadanie zmniejszyć widoczność zmarszczek i rozproszyć światło.
Wspomniałam Wam, że jest to kosmetyk dwuskładnikowy. Otóż tak - jego skład to jedynie glinka porcelanowa i mika. Nic poza tym - żadnej zbędnej chemii, żadnych barwników i ulepszaczy. Być może to jest właśnie sekretem tego pudru ? Zastanawiam się poważnie nad tym czy moja skóra nie potrzebuje takich prostych kosmetyków - niejednokrotnie bywało już tak, że sprawdzają się one zdecydowanie lepiej niż np. produkty drogeryjne, dlatego chętniej sięgam po czyste glinki niż gotowe maseczki. Może faktycznie to prostota jest kluczem do sukcesu...
Tak jak widzicie - puder jest koloru białego, jednak po nałożeniu na twarz automatycznie dostosowuje się do naturalnego koloru podkładu - nie bieli, nie zmienia tonacji podkładu i na pewno nie tworzy niezdrowej maski ( tak jak było to przy pudrze Kryolan ). W swojej formule przypomina nieco mąkę ziemniaczaną, choć nie ma w sobie tej nieprzyjemnej szorstkości. Naprawdę łatwo się z nim pracuje, wystarczy odrobinę nałożyć na pędzel, lekko strzepać i można nakładać na twarz. Myślę, że raczej ciężko będzie zrobić sobie nim krzywdę - choć wiadomo, że z ilością trzeba uważać.
Dlaczego w tytule postu napisałam, że to najlepszy puder jakikolwiek używałam? A to dlatego, że wreszcie trafiłam na produkt, który zapewnia mi efektu matu na długie godziny - w moim przypadku nawet do 6-7 godzin. Oczywiście po upływie kilku godzin nie można mówić o idealnie zmatowionej cerze - ale na szczęście nie przypomina ona już kuli dyskotekowej. I to dla mnie kwestia najważniejsza. Wspomniałam też, że daje on zdrowy mat - mam na myśli efekt, który nie sprawia, że twarz przestaje mieć wyraz, jest płaska, a wszystkie elementy makijażu scalają się w jedną, wielką nijaką plamę. Nie - ten puder wykańcza makijaż, matuje, ale nadal pozostawia jego pierwotny charakter. Naprawdę cieszę się, że na niego trafiłam - myślę, że zagości u mnie na stałe. Wreszcie ! :)
Ten i inne produkty znajdziecie na oficjalnej stronie sklepu Costasy.
Buziaki !
Skład tego pudru jest zachwycający, ciągle szukam swego ideału i ten czeka w kolejce :)
OdpowiedzUsuńSiła tkwi w prostocie jak widać :)
UsuńO matko, chciałabym.
OdpowiedzUsuńAnia nie ma się co zastanawiać :)
UsuńSuper, że się sprawdził. Mam ochotę go przetestować.
OdpowiedzUsuńByłam szczerze zaskoczona - ale teraz już wiem, że będzie moim numerem 1 :)
UsuńŚwietny, jak wszystko chyba z LL <3
OdpowiedzUsuńWłaśnie ... zastanawiam się czy w ogóle LL ma jakieś kiepskie kosmetyki :)
UsuńUwielbiam kosmetyki LL, ich podkład, bronzer i róż to dla mnie pozycja obowiązkowa!
OdpowiedzUsuńOj tak. Ja również uwielbiam podkład i bronzer ... choć różu jeszcze nie miałam to mam ogromną ochotę go wypróbować :)
UsuńTeż go bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńWidziałam, że ma praktycznie same dobre opinie. Nic więc dziwnego :))
UsuńPotwierdzam, jest świetny :) Sama mam tłustą cerę i nakładam go jeszcze przed położeniem podkładu na buzie, wtedy glinka dodatkowo pielęgnuje skórę i buzia nie wydziela tyle sebum ;)
OdpowiedzUsuńOooo muszę w takim razie wypróbować Twój sposób !
UsuńBardzo zachęcająca recenzja, byłabym w stanie go kupić, tym bardziej, że lubię produkty naturalne.
OdpowiedzUsuńNo cena może nie należy do najniższych... ale w sumie to bardzo wydajny produkt.
UsuńGenialny skład, przejrzałam inne opinie i brzmią interesująco. Chyba będę musiała się za nim rozejrzeć.
OdpowiedzUsuńWłaśnie też przeglądałam inne opinie i widzę, że same pozytywy :)
Usuńnie znam żadnego produktu tej marki,
OdpowiedzUsuń]Zapraszam do siebie. .
Nie znam, ale opakowania Lily Lolo są takie słodkie :)
OdpowiedzUsuńOj tak - uwielbiam ich opakowania, są naprawdę piękne.
UsuńO, będę musiała go obczaić :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że warto :)
UsuńZnam jedynie z blogosfery..
OdpowiedzUsuńTeraz jest o LL bardzo głośno :)
UsuńMuszę go zakupic :)
OdpowiedzUsuńTo dobra decyzja :) Jestem przekonana.
UsuńCzyżby ideał? :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że w końcu strzał w 10 :)
UsuńJa aktualnie testuje PAESE ryżowy, ale ten jest bardzo zachęcający :)
OdpowiedzUsuńU mnie niestety się nie sprawdzają ryżowe ...:(
Usuńja używam pudru ryżowego i świetnie się u mnie sprawdza :)
OdpowiedzUsuńWidzisz Kochana - a u mnie ani ryżowy ani bambusowy nie zdaje egzaminu ...
Usuńdużo osób go chwali, ja należy do tych nie-pudrowych osób i używam tylko meteorytów :)
OdpowiedzUsuńAchhh ! Szczerzę zazdroszczę :)
UsuńNigdy nic nie miałam z LL :)po twojej recenzji mam chęci na ten puder :)
OdpowiedzUsuńNo i właśnie o to chodziło :)
UsuńDla mnie najlepszym pudrem jest ryżowy puder Paese ;) Z Lily Lolo mam podkład, jeden z moich ulubionych, ale ostatnio stwierdziłam, że niestety jest mało wydajny :(
OdpowiedzUsuńAkurat tego konkretnego nigdy nie używałam, choć widzę, że kolejna osoba go poleca :) mam Paese u siebie w mieście stacjonarnie więc na pewno się rozejrzę :)
UsuńBardzo ładne opakowanie
OdpowiedzUsuńBArdzo ładne zdjęcia *
OdpowiedzUsuńDziękuję dziękuję ! :)
Usuńa ja Kasia mineralna nadal z LL nic nie mam:(
OdpowiedzUsuńNo i właśnie to mnie Kochana zadziwia ! To punkt obowiązkowy :)
UsuńChciałabym wypróbować kosmetyki LL :)
OdpowiedzUsuńPolecam, są naprawdę bardzo dobre :)
UsuńRównież go mam, ale wstyd się przyznać - jeszcze nie używałam. A tak piękne opakowanie zasługuje na nienaganne fotki :)
OdpowiedzUsuńOjj to pora to koniecznie nadrobić!
UsuńSuper, że trafiłaś na idealny puder. Mnie się podobają ich pędzle. Wpisują się w moje poczucie estetyki, bo są bardzo eleganckie:)
OdpowiedzUsuńMam pędzel Super Kabuki - jest zdecydowanie najlepszym jakościowo pędzlem jaki posiadam. Jest drogi ale warty każdej złotówki :)
UsuńPrzyjemniaczek. Lubię firmę. Mam ich podkład i puder jedwabny. Oba produkty są znakomitej jakości. Pudru matującego nie miałam, ale chętnie bym go widziała w swojej kosmetyczce :)
OdpowiedzUsuńja poluję na róż z tej firmy :-) Niestety jakoś szkoda mi kasy na niego :-)
OdpowiedzUsuńW tym wypadku naprawdę, im prsostszy skład, tym lepszy kosmetyk.
OdpowiedzUsuńPokochałam kosmetyki Lili Lolo.
OdpowiedzUsuńHhihi ale się zgrałyśmy, bo u mnie Flawless Silk.
:*
O mineralnych kosmetykach można czytać prawie same pozytywy.. :)
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze żadnego produktu tej marki, ale zaczynam się coraz bardziej do nich przekonywać.
OdpowiedzUsuńZnam produkty tej firmy, są ok ;)
OdpowiedzUsuńWiele dobrego o nich słyszałam:) Jeśli chodzi o mat to ostatnio zachwycił mnie podkład Rimmel, Stay Matte. Latałam po całym mieście. Bałam się zerknąć do lustra po powrocie myśląc, że będę się świecić jak psu...;) Zerkam, a tam mat jaki był taki jest.
OdpowiedzUsuń