Skuteczna, ale niebezpieczna ? Kuracja do włosów wypadających Biokap Anticaduta - Szampon i morderczy lotion, którym prawie poparzyłam twarz.
Cześć Kochane.
Jakieś dwa miesiące temu pisałam do Was z prośbą o poradę - od długiego czasu zmagałam się w wypadaniem włosów i choć moje wyniki były perfekcyjne problem po mimo stosowania wielu produktów nie ustawał. Zanim jednak tak hojnie obdarowałyście mnie swoimi sposobami do walki z wypadającymi włosami postanowiłam sięgnąć po produkty marki Biokap przeznaczonej stricte do rozwiązania tego problemu ( wybrałam szampon oraz lotion ) - a jako, że to marka apteczna, ciesząca się dobrymi opiniami o niemałych jednak cenach - zaufałam szczerze i... po pierwszym użyciu skończyłam z płaczem. Dlaczego? Przekonajcie się same w dalszej części posta.
Oba produkty do kupienia są w lepszych aptekach - cieszą się naprawdę dobrymi opiniami, mają składy bogate w substancje pochodzenia naturalnego i rekomendowane są przez Panie pracujące w aptece. Naprawdę z ręką na sercu sięgnęłam po nie bez obaw, a że testowałam już cały ogrom produktów przeciw wypadaniu włosów więc nie straszne mi były nowe doświadczenia. Szampon, który notabene okazał się naprawdę genialnym produktem, który używałam z przyjemnością kosztuje około 45 zł natomiast nieszczęsny lotion około 55 zł - co łącznie czyni kurację dość drogą, od której wymagałoby się skutecznego działania.
Umieszczony w plastikowej, ciemnej butelce szampon ma pojemność 200 ml. Różni się od tradycyjnych szamponów faktem, że pieni się troszeczkę gorzej, ale tylko z tego względu, że zawiera zamiennik SLS oraz szereg substancji naturalnych. Pachnie specyficznie bo mocno ziołowo i aptecznie, ale jest to ten rodzaj zapachu, które ja lubię. Szampon należy nałożyć na włosy, skórę głowy i pozostawić około 5 min by dać szansę składnikom aktywnym na działanie - w tym czasie przyjemnie łaskocze w skórę i daje efekt odświeżenia i orzeźwienia ( może się nawet zrobić przyjemnie chłodno ). Dla mnie rewelacja.
Skład tego szamponu jest fantastyczny - zawiera cały szereg dobroczynnych składników a dodatkowo zawiera zamiennik kontrowersyjnego SLS. Za proces hamowania wypadania włosów ma tu odpowiadać palma sabatowa, pestki dyni, chinowiec, winorośl winna, ekstrakt z pokrzywy, olejek z rozmarynu, drzewa herbacianego, krwawnika, mięty i chmielu. ( jak na szampon, to nieźle, prawda? ). Z oczyszczaniem włosów i skóry głowy radził sobie bardzo dobrze - włosy były delikatnie uniesione u nasady. Ogólnie jeżeli miałabym podsumować to uważam, że jest to jeden z lepszych szamponów jakie kiedykolwiek używałam i jest absolutnie wart swojej ceny. Uzupełnieniem dla szamponu miał być lotion stosowany początkowo co dwa dni - a w dalszej części kuracji co trzy, a nawet cztery...
Umieszczony w szklanej butelce z pipetką o pojemności 50 ml lotion ma wodnistą, bardzo płynną konsystencję o prawdziwie ziołowo-alkoholowym zapachu. Pech chciał, że mój synek zajął się jego kartonowym opakowaniem, ale poszukałam w sieci co dokładnie zawiera w swoim składzie i powiem Wam szczerze, że od szamponu różni się jedynie tym, że dodatkowo zawiera alkohol, glicerynę, ekstrakt z papryczki rocznej oraz chininę. Alkohol we wcierkach do włosów nie jest raczej niczym nowym, ponieważ jest swego rodzaju nośnikiem dla substancji aktywnych, ale dla osób z wrażliwą skórą już na tym etapie mogą zacząć się problemy... Lotion należy wmasować w skórę po umyciu szamponu - klasyka. Tak właśnie zrobiłam i wszystko byłoby dobrze, gdyby pierwszego dnia mała kropla nie spłynęła po mojej twarzy...
Dobry Boże - to co się stało doprowadziło mnie do paniki i płaczu w kilka sekund. W miejscu, w którym lotion zetknął się z moją twarzą powstały piekące plamy- gorące, swędzące i przeraźliwie czerwone! Wyglądałam jakby ktoś potraktował mnie batem. Szybko ratowałam się aloesem i wszystkim tym co miałam w domu do łagodzenia - na szczęście rano po plamach nie było śladu. Napisałam do producenta maila w tej sprawie i miła Pani zadzwoniła do mnie osobiście z przejęciem i wyjaśnieniami. Doszłyśmy wspólnie do wniosku, że moja skóra jest uwrażliwiona poprzez stosowanie kremów z kwasami... i tego twierdzenia się trzymałam, tylko, że po odstawieniu kremu i porzuceniu kwasów problem występował dokładnie w takim samym stopniu nasilenia. Każdy kontakt ze skórą twarzy ( szczególnie przy linii włosów ) kończył się tak samo. Co dziwne - skóra głowy nie reagowała w podobny sposób. Byłam uparta i zdesperowana - lotion zużyłam do końca ( borykając się z tymi reakcjami ) i mogę powiedzieć, że w połączeniu z szamponem naprawdę pomógł z problemem wypadania włosów - dziś cieszę się kilkoma włosami na szczotce i to od wielkiego dzwonu.
Nie wiem co spowodowało taką reakcję - podejrzewam, że ten ekstrakt z papryki. Kuracja jest skuteczna, ale powiem Wam, że nigdy nie najadłam się takiego strachu jak tego pierwszego nieszczęsnego wieczora... i właściwie to cieszę się, że mam to już za sobą.
Buziaki !
To niezle on dziala na skore twarzy. Firma przyslala ci jkies zadosc uczynienie w postaci innego kosmetyku?
OdpowiedzUsuńNie, bo wcale tego nie oczekiwałam :)
Usuńciekawe skąd u Ciebie taka reakcja po używaniu lotionu :/ ja używałam oprócz szamponu amupłek i też na bazie alkoholu, ale nic takiego się nie działo. Ale fakt faktem, produkt za taką cenę nawet sporadycznie - ale nie powinien podrażniać.
OdpowiedzUsuńJestem prawie pewna, że to wina tej papryczki...
UsuńTo się dopiero strachu najadłaś! Nie dobrze. Ale dobrze, że pomógł chociaż w wypadaniu włosów.
OdpowiedzUsuńWłaśnie... Chociaż i tak na przyszłość podziękuję.
UsuńOjej, nieźle Cię załatwił :( Ale miło, że ktoś się tym przejął i zadzwonił :)
OdpowiedzUsuńTo prawda - za to ogromny plus :)
UsuńLubię efekt chłodzenia więc szampon bym kupiła ale lotion już nie, sorry ale nie nie po takich Twoich przejściach
OdpowiedzUsuńSzampon to rewelacja i szczerze polecam w przypadku problemów :) no a lotion cóż... Przemilcze :)
UsuńEkstrakt z tej papryczki pewnie tak podziałał.
OdpowiedzUsuńJa też tak uważam. W przyszłości będę uważać na ten składnik.
UsuńJeju współczuję Ci, ja zapewne zareagowałabym bardzo podobnie...
OdpowiedzUsuńDziękuję :) też masz nadwrażliwość?
Usuńo kurcze :O masakra to, co opisałaś! ja bym chyba obstawiała tą paprykę faktycznie, ale dziwne, że na skórze głowy brak takiego efektu. dobrze, że pomogło. Szkoda, że z takimi przygodami :/
OdpowiedzUsuńNo takiej historii to już dawno nie przerabiałam :)
UsuńDobrze, że przynajmniej pomógł Ci w walce z wypadaniem włosów. :)
OdpowiedzUsuńNo tak tego nie można mu odjąć :)
UsuńSzampon sobie zapamiętam, szkoda że nie słyszałam o nim kiedy córce tak włosy wypadały ( podobnie jak u Ciebie - wyniki dobre a na głowie już bezwłose miejsca się robiły:/ ) .U nas pomogły tabletki. Jednak lotion mnie przeraził, raczej nie zaryzykuję z jego kupnem.
OdpowiedzUsuńO szamponie warto pamiętać bo jest zdecydowanie godny polecenia :) Ja właśnie nie chciałam brać żadnych tabletek... jakoś unikam tego rodzaju sposobów. Lotionu u córci zdecydowanie nie polecam próbować...
UsuńSam tytuł brzmiał groźnie, a po tym co przeczytałam to nieźle się wystraszyłam. Na szczęście historia z happy end'em :) dobrze, że po czerwonych plamach nie ma ani śladu. :*
OdpowiedzUsuńchętnie skusiłabym się na niego, ze względu na działanie, jednak nie wiem czy nie bałabym się go stosować.
Dokładnie :) Na ogromne szczęście dla mnie bo nie wiem co bym zrobiła gdyby było inaczej... Wiesz niepowiedziane, że wywoła taką reakcję u każdego, ale dobrze żeby inni wiedzieli :)
UsuńKurcze, też bym obstawiała papryczkę. Widocznie Twoja twarz jest na nią mocno wrażliwa. Też bym się najadła strachu na Twoim miejscu... Ale brawa za wytrwałość bo jednak efekt osiągnęłaś :) Ja bym pewnie od razu odstawiła lotion po takiej przygodzie...
OdpowiedzUsuńChciałam odstawić, ale włosy sypały się tak niemiłosiernie, że postanowiłam ryzykować dalej... na szczęście się udało :)
UsuńStraszna reakcja, aż dziwne że na skórę głowy już działał ok. Dobrze że chociaż zrobił to co powinien i zahamował wypadanie włosów ;)
OdpowiedzUsuńMnie też bardzo zdziwił fakt, że skóra głowy kompletnie nie reagowała, a tu taka niespodzianka...
UsuńNiestety, ale z kwasami być może miała rację... Jakieś 2-3 tyg. temu nałożyłam sobie nową maseczkę na twarz i leżakowałam w wannie. Nie wiem, ile w niej przeleżałam, ale buzia była po maseczce piękna i w ogóle ekstra. Dlatego tydzień później postanowiłam znowu nałożyć tę maseczkę i leżakować. Niestety po minucie od nałożenia skóra zaczęła mnie okropnie piec, natychmiast zmyłam maskę i cała twarz była "spieczona" jak burak. Gdyby nie fakt, że tę samą maskę stosowałam tydzień wcześniej, pewnie stwierdziłabym, że to bubel. Dopiero później doszłam do tego, że jakieś 3 dni wcześniej stosowałam kwasy na buzię, a potem zaaplikowałam drugi raz maskę i stąd ta buraczana twarz. Trzeciego podejścia do maski jeszcze nie robiłam, ale kilka dni później użyłam innego kremu do twarzy niż zwykle (ale stosowałam go np. w zeszłym roku) i... po chwili miałam na twarzy czerwone plamki. Nigdy wcześniej nie miało to miejsca. Dlatego po kwasach należy uważać - niby nic mi nie było, nic mnie nie bolało, a jednak w kontakcie z innymi produktami dzieją się cuda ;)
OdpowiedzUsuńOjej no to może faktycznie to wina uwrażliwienia kwasami ... Historia całkiem podobna do mojej. Teraz już wiemy żeby nie eksperymentować w trakcie kuracji :) Dobrze, że u Ciebie obyło się bez jakiś trwałych konsekwencji...
UsuńDokładnie, uczymy się na swoich własnych błędach ;)
UsuńWidzę po raz pierwszy :)
OdpowiedzUsuńMoże dlatego, że to produkty specjalistyczne :)
Usuńo nie fajnie z tym lotionem wyszło, ale pogratulować za to, że się zainteresowali i zadzwonili :)
OdpowiedzUsuńNo to jest fakt - za to ogromny szacunek dla marki :)
UsuńMuszę poszukać pełnego składu, ale z Twojego opisu wynika że zachowuje się tak jak maść końska, na skórze głowy nie ma nawet zaczerwienienia, w jakimkolwiek innym miejscu są bardzo duże, czerwone i piekące plamy ;)
OdpowiedzUsuńO nawet nie wiedziałam... dobrze, że o tym piszesz :)
UsuńNie znam tych kosmetyków, a aktualnie mam trochę problemów z wypadającymi włosami. Ale to co się stało u Ciebie po lotionie trochę mnie przeraża :)
OdpowiedzUsuńNo wcale się nie dziwie, bo historia dość przerażająca... a żebyś widziała mnie tamtego wieczora :(
UsuńNie znam tych kosmetyków, chociaż tyle dobrego że zahamował wypadanie włosów. Przy mojej skórze, mogło być całkiem podobnie.
OdpowiedzUsuńJeśli masz wyjątkowo wrażliwą lub też stosujesz kwasy to całkiem prawdopodobne...
UsuńJakby u mnie się coś takiego stało to raczej bym już nie powróciła do kuracji i szybko bym ją przerwała
OdpowiedzUsuńA ja jestem z tych odważnych :)
UsuńAż się boję z tego korzystać teraz bo mi zawsze wszystko kapie naokoło...
OdpowiedzUsuńHehehe nie martw się ja też jestem mało ogarnięta w tej kwestii :)
UsuńDobrze, że ostatecznie kuracja przyniosła pożądane efekty dla włosów, ale też bym się przestraszyła na Twoim miejscu. W końcu trudno nałożyć coś dokładnie na skórę głowy, żeby kosmetyk nie zetknął się ze skórą przy skroniach czy czole. Plus dla firmy, że do Ciebie zadzwonili, bo czasem takie maile pozostają po prostu bez odzewu. :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie... a tym bardziej, że to typowa woda, a wiadomo jak to jest z tymi pipetkami. Zgadza się - marka ma u mnie za to ogromny plus :)
UsuńHmmm ale przeżycia ;/
OdpowiedzUsuńOkropne - nie życzę nikomu :(
UsuńJejku, ale miałaś przygody! Bardzo możliwe, że Twoja skóra była uwrażliwiona, po odstawieniu kremów skóra jeszcze jakiś czas się regeneruje - moja jeszcze przez ok. półtorej miesiąca pod kuracji kwasami jest nadwrażliwa. Jeśli byłoby to uczulenie, na skórze głowy też powinno się objawić. Szczególnie, że reakcja była tak silna!
OdpowiedzUsuńNo właśnie... strasznie dużo w tym wszystkim rozbieżności ...
UsuńFaktycznie można się przerazic ale najbardziej ciekaw imnie czy lotion przyspiesza porost włosów :D
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia - przynajmniej ja nic takiego nie zauważyłam :)
Usuńojej, nieźle mnie nastraszyłaś! ja jestem taka niezdara, że pewnie niejedna kropla spadłaby na moją buzię..
OdpowiedzUsuńJa właśnie też pod tym kątem jestem niezdarą i wyszło jak wyszło niestety :(
UsuńOch Bidulka :( To żeś się namęczyła Kochana :( Ale na całe szczęście warto było. Ja jestem zwollenikiem szpanonów i produktów z serii Green Pharmacy lub Radical i jestem zadowolona z efektów, próbowałaś?
OdpowiedzUsuńRadical próbowałam dawno temu i faktycznie pomógł choć nie w takim stopniu jakbym tego oczekiwała więc chciałam spróbować czegoś innego ...
Usuńmatko kochana ja po takiej przygodzie na pewno bym już więcej nie sięgnęła po dany kosmetyk !
OdpowiedzUsuńAle ja byłam mocno zdesperowana, wierz mi :)
UsuńOjej na ten lotion bym się raczej nie skusiła, mimo tego że działa i przynosi niezły efekt
OdpowiedzUsuńNo ja już ponownie też się nie skuszę mimo wszystko :)
UsuńO ja, ale akcja, chyba w aptece widziałam farby tej marki :)
OdpowiedzUsuńTak mają farby - podobno mniej szkodliwe niż normalne, ale ja w tym temacie jestem dobrze przeszkolona więc w takie cuda nie wierzę :)
Usuńteż myślę, że to ta papryka... dobrze, że więcej krzywdy nie wyrządziła
OdpowiedzUsuńNawet nie chcę myśleć co mogłoby być gdyby dostało się to jakimś cudem w oko...
UsuńJejciu ale mnie nastraszyłaś ;( pierwsze co pomyślałam : " Czy te plamy i swędzenie też wystąpiło Ci na skórze głowy". Na szczęście nie!!!
OdpowiedzUsuńWłaśnie to w całej historii jest najbardziej zaskakujące...
UsuńMusiałaś być naprawdę zdesperowana, że zdecydowałaś się na zużycie całego produktu. Rozumiem Cię bo jeśli chodzi o moje włosy to zrobiłabym tak samo :*
OdpowiedzUsuńDziękuję :* Tak Kochana... włosy leciały w takim stopniu, że musiałam się przełamać.
Usuńto może być papryczka, albo chinina... chinina jest bardzo uczulająca.
OdpowiedzUsuńOj widzisz... nawet nie wiedziałam - dobrze, że o tym mówisz, dziękuję :)
UsuńMatko, chyba bym oszalała jakby mi produkt do włosów tak podrażnił skórę. Nie dałabym mu drugiej szansy w życiu, podziwiam Cię za to, że wykończyłaś produkt, brawo!
OdpowiedzUsuńHehehe order desperata przyznany :)
UsuńJa spodziewałam sie efektu WOW po tych produktach, ale nisttey farby tez sa do d*. Wbrew pozorom niszcza włosy. i nie wiem co gorsze smród tych ziół czy amoniaku :/
OdpowiedzUsuńA no właśnie ... Amoniak wbrew powszechnym opiniom nie jest tak zły jak jego zamiennik MEA :)
UsuńPrzykre doświadczenie i strach jak najbardziej uzasadniony, ale szczęście, że tylko na tym się skończyło.
OdpowiedzUsuńJa niestety nie mam dobrych doświadczeń z tą firmą - raz jeden, parę lat temu, użyłam farbę biokap i ...... zniwelowałam tym nierozsądnym działaniem kilka lat pielęgnacji włosów. Masakrę mi ta farba zrobiła :)
Moja mama kilkadziesiąt lat farbowała włosy aż nagle rok temu pojawiło się u niej ogromne uczulenie i od tej pory jedynie henna wchodzi w grę. Niestety uczulenia to znak naszych czasów, bo teraz podobno człowiek lepiej reaguje na plastik niż na naturę...
OdpowiedzUsuńPodziwiam że zdłoałaś przeprowadzić kurację pomimo takich skutków ubocznych. Też miałam problem po szamponie z papryczką, bardzo mi podrażniał skórę głowy, wywaliłam go.
OdpowiedzUsuńAłł.. jak mi by się coś takiego zdarzyło to chyba bym nie uzywała tego więcej :/
OdpowiedzUsuńcoś dla mnie - myślę, że na wypadanie by się sprawdziło, bo mam problem. Ale tego liotonu chyba bałabym się używać...
OdpowiedzUsuńJa miałam podobną reakcję po jednej ze słynnych maseczek w saszetkach babuszki Agafii. Przeraziłam się masakrycznie ale po około godzinie już zaczerwienienie zeszło. Mój mąż też ją wypróbował i miał taki sam efekt na twarzy.
OdpowiedzUsuńWięcej jej już nie użyłam choć gdyby był to produkt na głowę jak w Twoim przypadku to możliwe że zaparła bym się tak jak ty :P
Podziwiam, że używałaś dalej, bo ja po takim incydencie od razu wywaliłabym do kosza. Nawet bym się nie zastanawiała - twarz jest tylko jedna.
OdpowiedzUsuńDzisiaj żona zakupiła szampon i lotion,zobaczymy jaki będzie efekt
OdpowiedzUsuń