Najpiękniejsze róże od Lily Lolo | Clementine, Juicy Peach i Cherry Blossom - brzoskwiniowa miłość od pierwszego użycia.

Cześć Kochane.

Przygotowałam dzisiaj dla Was wyjątkowy wpis... wyjątkowy ze względu na trzy, przepiękne mineralne róże marki Lily Lolo, którą jak wiecie darzę ogromną sympatią i nie wyobrażam sobie codziennego makijażu bez ich kosmetyków. Przeglądając ofertę róży jakie oferuje marka można dostać prawdziwego zawrotu głowy - nie dość, że te cudaki są tak niesamowicie wydajne, że wystarczą na lata to paleta barw jest tak ogromna, że wybór jednego odcienia jest praktycznie niemożliwy. W swojej kolekcji mam już cztery - jeden z najbardziej kontrowersyjnych czyli odcień Doll Face oraz trzy utrzymane w mojej ulubionej tonacji brzoskwini, które dziś pokażę Wam w szczegółach. Poznajcie niesamowicie piękne Clementine, Juciy Peach oraz Cherry Blossom czyli róże, które rozkochują od pierwszego użycia. 

Kiedy wpadłam w sidła makijażu mineralnego moja kolekcja rozrosła się tak mocno, że dziś mam prawie trzydzieści pełnowymiarowych produktów i wcale nie mam zamiaru na tym poprzestać. Minerały kochają moją skórę i pozwalają raz na zawsze zapomnieć o ciężkich, drogeryjnych formułach... no a ja sama zostałam totalnie oczarowania ich właściwościami i tym, że dają bardzo naturalne wykończenie - drugiej skóry w dosłownym znaczeniu tego słowa. Róże mineralne Lily Lolo charakteryzuje nie tylko ogromna paleta odcieni do wyboru, ale także niesamowicie dobra pigmentacja no i oczywiście wydajność - kupując taki róż możecie być spokojne, że wystarczy Wam na minimum rok, więc ja bez wahania decyduję się na kolejne sztuki.

Wystarczy spojrzeć na grafikę marki by już móc się zakochać - z tego co zauważyłam w Waszych komentarzach i na mojej stronie na Facebooku to wiele z Was podziela moje zdanie w tej kwestii i tutaj zgadzamy się w 100% - obok opakowań Lily nie można przejść obojętnie. Róże zamknięte są w minimalistycznych opakowaniach o pojemności 3g i dostępne są w cenie 51,20 zł na stronie oficjalnego dystrybutora Costasy (wersja sypka) - natomiast niedawno marka wprowadziła także warianty prasowane, więc dla każdego coś miłego :)

Róże, które za chwilkę pokażę Wam w szczegółach tak jak wspominałam utrzymane są w tonacji brzoskwini czyli mają w sobie więcej pigmentu pomarańczowego aniżeli typowo różowego. Wszystkie trzy wersje mają mniej lub bardziej satynowe wykończenie co za chwilę zobaczycie same - niemniej jednak przepięknie zgrywają się one z ciepłymi cerami. Przepięknie ożywiają cerę i pozwalają zrezygnować z typowych rozświetlaczy. Róże Lily Lolo utrzymują się cały dzień i nie mają w sobie tej denerwującej cechy migrowania po całej twarzy co dla mnie jest niewątpliwym plusem.


Lily Lolo - Clementine.

Jest to najbardziej różowy wariant spośród całej trójki, a przy tym jest także najmocniej napigmentowany i wystarczy naprawdę odrobinka żeby osiągnąć widoczny, zadowalający efekt. Daje lekkie, nienachalne satynowe wykończenie i przepięknie współgra z cerami nieco ciemniejszymi z natury - będzie także idealnym wyborem na lato bowiem jego nieoczywisty kolor na pewno świetnie podkreśli opaleniznę. Szczerze mówiąc to właśnie klementynka skradła moje serce najbardziej - jest to kolor żywy, bardzo dziewczęcy i w połączeniu z bronzerem daje naprawdę piękne przejście kolorystyczne. 

Lily Lolo - Juicy Peach.

To z kolei najbardziej pomarańczowy róż z naszej trójki. Nie mylcie go jednak ze znienawidzonym ceglastym pigmentem, który nachalnie dodawany jest do kosmetyków kolorowych. To piękny, ciepły i naprawdę bezpieczny odcień, który naprawdę wspaniale wygląda na typowo żółtej cerze jaką posiadam. Jest nieco bardziej połyskujący niż Clementine i przy jego użyciu naprawdę można zrezygnować z rozświetlaczy. Podobnie jak klementynka Juicy Peach świetnie zgrywa się z bronzerami dając naturalny efekt na twarzy. Można go z powodzeniem używać także jako cień do powiek.

Lily Lolo - Cherry Blossom.

Najbezpieczniejszy i najdelikatniejszy róż idealny dla posiadaczek jasnych karnacji. To kolor jaśniutkiej brzoskwini z lekkim różowym pigmentem. Pięknie ożywia cerę i nadaje jej blasku przez fakt, że zawiera w sobie bardzo delikatne refleksy. Będzie wspaniały dla blondynek - nada cerze rześkości i podkreśli delikatność urody. Jest naprawdę śliczny co za chwilę same zobaczycie na zdjęciach. Spośród trzech kolorów jest to najbardziej neutralny odcień i ciężko zrobić sobie nim krzywdę bo dzięki niezbyt mocnej pigmentacji możemy śmiało stopniować efekt - od delikatnego muśnięcia po wyraźny kolor na policzkach. Można nim zastąpić typowy rozświetlacz i nakładać zarówno w kącik jak i na kości policzkowe.

Prawda, że wszystkie trzy bez wyjątku prezentują się pięknie? Jestem absolutną fanką kolorów jakie oferuje marka Lily Lolo - soczyste, żywe i całkowicie inne niż te dostępne w drogeriach.

Jestem bardzo ciekawa jak Wam się podobają i który z tych wariantów wybrałybyście dla siebie. Czekam na Wasze opinie.

Życzę Wam udanego weekendu ! :)

Komentarze

  1. Ale piękne, pierwszy pierwszy trzeci z foto na ręce najbardziej mi się podobają; )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A widzisz :) a u mnie na pierwszym miejscu klementynka :)

      Usuń
  2. Z różami Lily Lolo nie miałam jeszcze styczności, ale bardzo spodobał mi się odcień Cherry blossom - tak jak piszesz, wydaje się najbezpieczniejszy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie :) bardzo ciężko zrobić sobie nimi krzywdę :)

      Usuń
  3. Cherry blossom wygląda przepięknie ! Mój faworyt z całej trójki :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam Klementynkę, kocham szczerze <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Clementine wyglada ślicznie <3 Miałam z LL róż Candy Girl, też był piękny, ale ostatecznie posłałam go w świat, bo jednak na co dzień mi z sypańcami nie po drodze i rzadko po niego sięgałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie każdy lubi to prawda :) ale Lily ma też prasowańce w swojej ofercie :)

      Usuń
  6. Piękne choć ja nie używam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Podobają mi się te kolory. Takie delikatne ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda :) a efekt można sobie stopniować śmiało :)

      Usuń
  8. Jakie piękności! <3 Choć nie wiem czy nie zrobiłabym sobie krzywdy sypanym różem :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Clementine chyba najbardziej mi się podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudne! Cherry Blossom to chyba coś dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie polecam zakup bo to inwestycja na wieki :)

      Usuń
  11. Podoba mi się Clementine , po resztę raczej bym nie sięgnęła ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Cherry Blossom przepięknie wygląda, taki subtelniaczek :) Z LL mam odcień Ooh La La, też jest ładny, a biorąc pod uwagę jego wydajność, wystarczy mi chyba na wieki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo nie znam tego odcienia i idę sobie poszukać co to za cudo :)

      Usuń
  13. Faktycznie wszystkie 3 są przecudowne! Nie wiem dlaczego jeszcze żaden róż od lily lolo nie jest w mojej kolekcji, muszę to zmienić jak najszybciej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj nie Kochana to musisz koniecznie to zmienić! :)

      Usuń
  14. Piękne odcienie :) ja uwielbiam Candy Girl, a ostatnio w oko wpadł mi kolor Rosy Apple :3

    OdpowiedzUsuń
  15. jeśli chodzi o róże to wolę w kamieniu ;) jakoś wygodniej mi się je aplikuje ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ostatnio prawie jeden z nich prawie nie wylądował w moim koszyku :)) Muszę przemyśleć sprawę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie :) Sama zobaczysz, że są wyjątkowo piękne :)

      Usuń
    2. Clementine jednak skradła moje serce :)!

      Usuń
  17. Clementine podoba mi się najbardziej :)

    OdpowiedzUsuń
  18. nie mam żadnego różu LL, ale z ich oferty najbardziej podoba mi się odcień Oh La La :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie sprawdziłam... masz rację - jest przepiękny :)

      Usuń
  19. ooo rzeczywiście niezła "kolekcja" Ci się nazbierała :) Clementine wygląda ślicznie :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Śliczne kolorki, też lubie odcienie brzoskwiniowe ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Mam Juicy Peach i Cherry Blossom i bardzo je lubię. Dziś dokładnie oglądałam i analizowałam wszystkie róże i te, które masz należą do najładniejszych. :-)

    OdpowiedzUsuń
  22. Cherry Blossom ma świetny odcień ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Masz rację, są absolutnie przepiękne! I te opakowania <3

    OdpowiedzUsuń
  24. nie wiem, który bym wybrała :) wszystkie są ładne :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Aaaa! Zwariowałam!Nie wiem który podoba mi się najbardziej! Jak mogłaś!:D

    OdpowiedzUsuń
  26. W dzieciństwie mówili na mnie Klementynka... Więc chyba wiadomo, który do mnie najlepiej pasuje :D

    OdpowiedzUsuń
  27. Pięknie się prezentują. Ja używam mineralnych kosmetyków, ale z tej marki jeszcze nic nie miałam. Mi najbardziej przypadłby do gustu Doll Face, bo najlepiej się czuję w takich różowych różach, lepiej niż w brzoskwiniach, które na innych mi się bardzo podobają :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za Twój czas i komentarz - jeśli podoba Ci się tu na tyle, byś chciał wrócić - zapraszam do obserwowania i odwiedzenia mojej strony na facebooku.

W wolnej chwili na pewno odwiedzę Twój blog, nie musisz zostawiać osobnego linku :)

instagram @hushaaabye

Copyright © Hushaaabye