Mój hit ! Organiczna bomba oczyszczająca | Lulu&Boo Organics - Oczyszczająca maseczka z wyciągiem z morszczynu dla skóry zanieczyszczonej.
Cześć Kochane.
Na początku stycznia postanowiłam sobie, że więcej nie zaufam tym wszystkim pseudoprofesjonalnym laboratoryjnym kosmetykom do twarzy i dam jej to co w moim uznaniu jest najlepsze - naturę. Po wpadce z kremami Chantarelle, który zrujnowały moją cerę postanowiłam, że tym razem poszukam czegoś na bazie naturalnych składników, bezpiecznych dla mnie i środowiska no i przede wszystkim sprawdzonych przez wiele osób. Koniec z eksperymentami na mojej twarzy - sama w sobie nie jest łatwa w pielęgnacji więc nigdy więcej nikt nie namówi mnie na produkty w ciemno. Lulu&Boo Organics to nowość na moim blogu - coś zupełnie innego, świeżego i na najwyższym poziomie. Poznajcie nowy wymiar naturalnej pielęgnacji i pierwszy z produktów, na który się zdecydowałam czyli mój (i nie tylko mój) hit oczyszczający - maseczkę z wyciągiem z morszczynu pęcherzykowatego dla cery tłustej, mieszanej i trądzikowej.
Lulu&Boo to producent kosmetyków organicznych bazujących na wyjątkowych składnikach, których na próżno szukać w większości kosmetykach. Ja sama posiadam trzy różne produkty tej marki i każdy z nich zawiera składniki, o których wcześniej nie miałam pojęcia. Co ważne większość pochodzi z upraw ekologicznych i jest certyfikowana Soil Associaton. Są stworzone dla osób ceniących sobie bezpieczeństwo, dbałość o środowisko naturalne, a także wegan. Mnie osobiście cała idea towarzysząca produkcji tych kosmetyków bardzo przekonała - postanowiłam zacząć od produktów do pielęgnacji twarzy z tego względu, że wiele z nich zdobywało międzynarodowe nagrody w dziedzinie kosmetyków organicznych.
Bohaterem dzisiejszego posta jest oczyszczająca maseczka przeznaczona do pielęgnacji cery zanieczyszczonej oraz z problemami rozszerzonych porów, trądzikiem czy podskórnych cyst - jest więc odpowiednia dla osób ze cerą mieszaną i tłustą. Głównym składnikiem aktywnym tej maseczki jest wyciąg z morszczynu pęcherzykowatego, który odpowiada za dotlenianie, tonizowanie i regenerację skóry. Bazę produktu stanowi znana ze swoich właściwości oczyszczających glinka zielona. W składzie możemy znaleźć łagodzący aloes, wyciąg z jabłek bogaty w kwasy AHA, olej konopny działający przeciwstarzeniowo, nawilżająco i zmiękczająco, olej jojoba znany z działania antybakteryjnego i przeciwgrzybiczego, olejek eteryczny z jałowca, który ściąga i odtruwa, olejek eteryczny z lawendy łagodzący i kojący skórę, antyseptyczny olejek May Chang, wyciąg z papai, który przywraca skórze równowagę i złuszcza martwy naskórek, wyciąg z propolisu będący najbardziej znanym naturalnym antybiotykiem, olejek z rozmarynu stymulujący procesy zachodzące w skórze oraz wyciąg z oczaru wirgijskiego czyli naturalny środek ściągający.
Robi wrażenie ?
Robi wrażenie ?
Zamknięta w szklanym, ciężkim opakowaniu maseczka dostępna jest u polskiego dystrybutora w sklepie Costasy (tam gdzie Lily Lolo) w cenie 132,20 zł/50 ml. Jak widzicie - maseczka do złudzenia przypomina błoto. Jeżeli kiedykolwiek stosowałyście glinki to jest to dokładnie taka sama konsystencja i struktura jak w przypadku rozrobionej z hydrolatem glinki z tą różnicą, że naszej maseczki nie należy zwilżać wodą. Sama w sobie jest średniogęsta - najlepiej nakładać ją pędzlem w niewielkiej ilości. Jako, że zastyga bardzo szybko nie musicie obawiać się o ruch. Pachnie bardzo dziwnie... ziemisto i ziołowo jednocześnie. Kto jednak miał do czynienia z kosmetykami naturalnymi nie będzie niczym zaskoczony.
Powiedziałabym, że z niej całkiem niezły brudas. Raczej nie polecałabym w niej witać kuriera czy chłopaka goniącego do domu z pracy :) Po nałożeniu na buzi zasycha bardzo szybko i wyraźnie ściąga skórę - jest to zdecydowanie wyczuwalne. Jej kolor zmienia się pod wpływem kontaktu z otoczeniem, więc należy mocno domykać słoiczek żeby nie tracić na jej właściwościach. Czemu jednak nazwałam ją swoim oczyszczającym hitem?
Cały sekret tego produktu obnaża się w momencie pierwszego spojrzenia w lustro po zmyciu. IDEALNY MAT - to pierwsze co rzuca się oczy. Skóra jest świetnie uspokojona, jednolita i właściwie to wygląda tak jakby ktoś przeciągnął ją mocno matującym pudrem. Oprócz tego jest bardzo napięta i dość mocno ściągnięta - prosi się zdecydowanie o krem nawilżający. Nie zapominajmy jednak, że takie jest jej zadanie - finalnie gdy zbliżycie skórę do lustra można wyraźnie zauważyć zmniejszenie widoczności porów, a takie produkty kocham najbardziej. Niestety trzeba z nią ostrożnie - kiedyś trzymałam ją zbyt długo i czułam się później mało komfortowo. Należy trzymać się zaleceń producenta i nie eksperymentować (oczar wirgijski był z pewnością winowajcą). Jeżeli Wasza skóra boryka się z problemami produkcji dużej ilości sebum, ma mocno widoczne pory lub częste wypryski - musicie ją spróbować, naprawdę. Używam produktu od stycznia - raz/dwa razy w tygodniu i same widzicie jakie jest jej zużycie. Czy warto - dla mnie absolutnie tak.
Dajcie znać czy słyszałyście o produktach marki Lulu&Boo - jeżeli tak to koniecznie napiszcie mi co stosowałyście i jakie były Wasze wrażenia.
Ps. Nie pokazujcie się nikomu .. no chyba, że tak :)
Buziaki :)
Powiedziałabym, że z niej całkiem niezły brudas. Raczej nie polecałabym w niej witać kuriera czy chłopaka goniącego do domu z pracy :) Po nałożeniu na buzi zasycha bardzo szybko i wyraźnie ściąga skórę - jest to zdecydowanie wyczuwalne. Jej kolor zmienia się pod wpływem kontaktu z otoczeniem, więc należy mocno domykać słoiczek żeby nie tracić na jej właściwościach. Czemu jednak nazwałam ją swoim oczyszczającym hitem?
Cały sekret tego produktu obnaża się w momencie pierwszego spojrzenia w lustro po zmyciu. IDEALNY MAT - to pierwsze co rzuca się oczy. Skóra jest świetnie uspokojona, jednolita i właściwie to wygląda tak jakby ktoś przeciągnął ją mocno matującym pudrem. Oprócz tego jest bardzo napięta i dość mocno ściągnięta - prosi się zdecydowanie o krem nawilżający. Nie zapominajmy jednak, że takie jest jej zadanie - finalnie gdy zbliżycie skórę do lustra można wyraźnie zauważyć zmniejszenie widoczności porów, a takie produkty kocham najbardziej. Niestety trzeba z nią ostrożnie - kiedyś trzymałam ją zbyt długo i czułam się później mało komfortowo. Należy trzymać się zaleceń producenta i nie eksperymentować (oczar wirgijski był z pewnością winowajcą). Jeżeli Wasza skóra boryka się z problemami produkcji dużej ilości sebum, ma mocno widoczne pory lub częste wypryski - musicie ją spróbować, naprawdę. Używam produktu od stycznia - raz/dwa razy w tygodniu i same widzicie jakie jest jej zużycie. Czy warto - dla mnie absolutnie tak.
Dajcie znać czy słyszałyście o produktach marki Lulu&Boo - jeżeli tak to koniecznie napiszcie mi co stosowałyście i jakie były Wasze wrażenia.
Ps. Nie pokazujcie się nikomu .. no chyba, że tak :)
Buziaki :)
Z chęcią bym wypróbowała, w sam raz dla mojej cery, aaale cena... póki co nie, może kiedyś, jak będzie mnie stać :D
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki :) !
UsuńCzytając właściwości maseczki, doszłam do wniosku, że byłaby idealna dla mojej cery, dlatego będę ją miała na uwadze :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę w takim razie :)
UsuńHaahhaha diabeł nie śpi :D
OdpowiedzUsuńCzyli coś dla mnie. A ona nie jest cos w deseń tej "najmodniejszej" glamglow?
Nie wiem Kochana bo ja za tymi najmodniejszymi to nie bardzo jestem :D Nie kręcą mnie takie cuda wianki :)
UsuńNiedawno skończyło mi się opakowanie tego produktu. U mnie sprawdził się genialnie, moja skóra była bardziej oczyszczona i w dodatku delikatna. Maska nie podrażniała mojej skóry. Ciekawią mnie jeszcze inne kosmetyki z tej firmy :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam !
No i to tylko potwierdza moje słowa :) Cieszę się, że Ci się sprawdziła :) Również pozdrawiam :)
UsuńCudeńko robi wrażenie :-)
OdpowiedzUsuńCudeńko - dobre określenie :)
UsuńNie znam tej marki i do niedawna w ogóle nie robiłam maseczek. Ale ostatnio przeprosiłam się z glinkami i majstruję nimi przy twarzy, więc baaaardzo ciekawi mnie ta firma. Zaraz popatrzę, co jeszcze oferują, choć przyznaję, że patrząc na zapasy, powinnam zużyć to, co już mam... :D
OdpowiedzUsuńBądź grzeczna ! :D nie rób jak ja hahaha :D
Usuńbrzmi fajnie, a zdjęcie ostatnie świetne :)
OdpowiedzUsuńzaczarowana-oczarowana.pl
Hahah dziękuję ! :)
Usuńsłyszałam już co nieco o tych kosmetykach, ale sama nigdy nie miałam. Aktualnie posiadam zbyt wiele maseczek w swoich pudełku, z czego większość jest właśnie tych oczyszczających, ale może kiedyś skusze się na nią, bo zmniejszenie widoczności porów bardzo mnie przekonuje :)
OdpowiedzUsuńJeżeli lubisz oczyszczacze to pamiętaj o niej po prostu na przyszłość :)
UsuńLubię takie działanie w maseczkach :)
OdpowiedzUsuńJa też - zdecydowanie :)
Usuńajjj kusi!
OdpowiedzUsuńPokusy są fajne... bo można na coś zrzucić :D
UsuńCoś dla mnie ;) uwielbiam takie maski:)
OdpowiedzUsuńto tak jak ja :) oczyszczacze to jest to :)
UsuńNie znam tego produktu, ale mi się podoba <3
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę :)
UsuńOstatnie zdjęcie rządzi! :) A marka mnie bardzo kusi, szczególnie, że te zużyte próbeczki okazały się fenomenalne :)
OdpowiedzUsuńMoże niedługo się uda :) trzymam kciuki :)
UsuńPo prostu WOW!
OdpowiedzUsuńChociaż z tego co opisujesz to właśnie w taki sposób działa u mnie czarna glinka. Musisz koniecznie jej spróbować i porównać efekty :D
Weź :D obnażasz moje wszystkie braki - dobra... czarne mydło wiem czym jest i używałam, ale czarna glinka ?! Gdzieś była całe moje życie ? :D
UsuńŚliczna Justynka zza krzaka :D
OdpowiedzUsuńMaseczka w moim guście, bo błotnista :)
A te Twoje zdjęcia...padłam i leżę ;)
Hahahahahahhahaha :D dzięki wiesz? :D
UsuńGdzieś obiło mi się o uszy coś o tej marce, ale niewiele. Może jednak warto się nią bliżej zainteresować ;)
OdpowiedzUsuńBalbinka swego czasu o nich pisała więc może tam? :)
UsuńAle ma nazwę fajną ;D z racji laewndy w składzie ( nawet jak jest tam 0,000000001 %) podziękuję ;D
OdpowiedzUsuńJa też średnio jestem za lawendą, ale jej tu nie czuć w żadnym stopniu :) samo błoto!
UsuńMaseczka idealna dla mojej skóry! Szkoda że cena taka kosmiczna :/
OdpowiedzUsuńTo prawda. Cena jest jej największą wadą. :(
Usuńczuję się oczarowana... ostatnim zdjęciem ;)
OdpowiedzUsuńHahha Kochana jesteś :))
UsuńNie znam marki, pierwszy raz spotykam się z nią u Ciebie
OdpowiedzUsuńNo to bardzo się cieszę, że mogłaś poznać coś nowego :)
UsuńHaha mój mąż już nie z takimi maseczkami na twarzy mnie widział :)
OdpowiedzUsuńPorządny z niego facet! :D mocno musi kochać :))
UsuńBardzo ciekawy produkt, jestem ciekawa czy przypadłby mi do gustu, ale podejrzewam, że tak bo jestem posiadaczką cery mieszanej :). Hm, tylko ten zapach... :D Świetne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńDziękuję :) no zapach jest dziwny... Taki mocno ale to mocno błotnisty :)
UsuńDziękuję :) no zapach jest dziwny... Taki mocno ale to mocno błotnisty :)
UsuńTo teraz będę co chwila zaglądać na stronę sklepu i czekać choćby na najmniejszą promocję :)
OdpowiedzUsuńHihi polecam ogromnie! :) mam jeszcze dwa smaczki tej marki :)
UsuńTa maseczka brzmi jak ideał dla mojej skóry. Ale nie ideał dla mojego portfela :(
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś uda mi się kupić jakieś droższe kosmetyki do twarzy, ale jak narazie to cienko to widzę :(
Muszę zapamiętać tą maseczkę na lepsze czasy :)
Zawsze możesz spróbować sobie od próbek :) wiesz Kochana lepiej sprawdzić najpierw tak zanim uda się kupić pełny wymiar :)
UsuńNie znam tej marki, po przeczytaniu recenzji myślę że warto ją spróbować i u mnie. Ma świetną wydajność :) Śliczne zdjęcie w masce ! Bardzo ładnie widać w nich twoje piękne oczka
OdpowiedzUsuńDziękuję Marzenko <3 takie tam wiesz... Głupoty po godzinach :)
UsuńProdukty na bazie alg rzadko ładnie pachną :DDDDD
OdpowiedzUsuńA skoro tak dobrze na Ciebie działają to możesz kupić je sobie w formie sypkiej i dodawać do innych maseczek celem wzmocnienia efektu :)
Ja najczęściej robię sobie mieszanki algowe z dodatkiem jakiejś delikatnej glinki, hydrolatu i paru kropelek oleju :) wychodzą z tego super maseczki do twarzy.
Ostatnie zdjęcie jest cudne :)))))
Kuszą mnie kosmetyki tej marki, a maseczka zapowiada się naprawdę obiecująco :)
OdpowiedzUsuńMaseczka jest rewelacyjna! Użyłam jej juz kilka razy, ale po pierwszy użyciu juz sie zakochałam. Produkt fenomenalny i wart każdej złotówki :)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie zaciekawiłaś! Efekty wydaja się być podobne do glinek, które uwielbiam ;) A co do ściągania skóry - może warto by ją zwilżać podczas trzymania na twarzy? ; )
OdpowiedzUsuńFajnie znaleść coś, co naprawdę działa na pory ;)
OdpowiedzUsuńMuszę koniecznie wypróbować kosmetyki Lulu&Boo, czytałam na ich temat kilka pozytywnych opinii.
OdpowiedzUsuńjeśli faktycznie zmniejszyła pory to ja ją muszę mieć! mam ogromny problem z tym ostatnio! :)
OdpowiedzUsuńNie znam tej marki. Chętnie bym wypróbowała inny kosmetyk z ich oferty.Ta maseczka jednak nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńCoś dla mnie, chętnie bym przetestowała i ten naturalny skład, ekstra
OdpowiedzUsuń