Rewolucyjna maskara L'Oreal False Lash Wings Sculpt.

Cześć Kochane.

Dzisiaj będę obnażać jedną ze swoich słabości - moje okrutnie liche i praktycznie niewidoczne rzęsy. Niestety jest to jedna z tych części na mojej buzi, której szczerze nie lubię i choćbym stosowała najlepsze na świecie odżywki to i tak jest bieda z nędzą. Same rozumiecie, że znalezienie dla mnie jakiegokolwiek tuszu do rzęs, który niejako wydobył by coś z tych kilku jasnych włosków na krzyż graniczy niemalże z cudem. Oprócz braku rzęs samych w sobie mam jeszcze jeden poważny problem - dosłownie wszystko co na nie nałożę po kilku godzinach strasznie się osypuje i tworzy efekt tzw. pandy. Generalnie jedna wielka porażka, a ja sama już zwątpiłam, że da się coś z tym zrobić... aż trafiłam na nową maskarę L'Oreal False Lash Wings Sculpt, która nieco przywróciła mi wiarę w makijaż oczu.


Rewolucyjny efekt Tightline.

W informacji zawartej przez prodcuenta możemy znaleźć stwierdzenie, że nasza nowa maskara to prawdziwa innowacja na ranku kosmetycznym. Wszystko to dzięki efektowi tihgtline, który ma zapewniać wypełnienie i zagęszczenie rzęs u ich nasady i dawać efekt delikatnej kreski. Dla mnie brziało to wszystko tak abstrakcyjnie, że nie mogłam sobie wyobrazić jak tusz do rzęs może spowodować taką trójwymiarowość. Wiem jednak, że maskary L'Oreal potrafią zaskakiwać i z przyjemnością przystąpiłam do testowania tej nowości na swoich wybiedzonych rzęsach tym bardziej, że w pudełku które znalazłam znajdowała się cała instrukcja jej obsługi. Tak tak... to nie jest zwyczajny tusz do rzęs - z False Lash Sculpt wszystko nabiera zupełnie innego znaczenia.

 

Kosmiczna szczoteczka.

Kiedy po raz pierwszy otworzyłam to pięknie zaprojektowane opakowanie i wyciągnęłam szczoteczkę żeby przejść do tradycyjnego malowania oczu... trochę zaniemówiłam. Przerabiałam już ilość tuszy idącą w dziesiątki, ale takiego rozwiązania jeszcze nie widziałam. Zupełnie inny niż wszystkie profil szczoteczki to tylko zalążek tego co oferuje ta maskara i przyzwyczaiłam się do tego, że im bardziej dziwaczne rozwiązanie tym lepszy efekt, ale co mnie tutaj zdziwiło najbardziej to jej zakończenie w formie takiej małej rynienki, na której skupia się dość duża ilość tuszu. Hmmm... pomyślałam, że to bez znaczenia. I bardzo się pomyliłam.

Nie do końca udany pierwszy raz.

No tak... może gdybym od początku przeczytała informacje zawarte w pudełku z maskarami to skończyłoby się pięknie... ale ja skończyłam z grudą tuszu na na oku i tak posklejanymi włoskami, że się śmiałam sama do siebie jak mocno okrojone są moje umiejętności makijażowe. Okazało się, że przyczyna nie tkwiła ani w moich rękach ani w tuszu - a w braku zapoznania się z informacjami. Tego tuszu używamy całkowicie inaczej niż wszystkich pozostałych - szczoteczkę należy przyłożyć jak najdalej przy linii rzęs i jednym płynnym ruchem przeciągnąć do ich końcówek. Wbrew pozorom to nie takie łatwe! Trzeba się nauczyć z nią pracować - dopiero wtedy można odkryć jego możliwości. 

Panda musi odejść.

Nawet nie wiecie jak się cieszę, że poznałam maskarę, która zapewnia mi komfort na cały dzień. Śmiało mogę powiedzieć, że False Lash Sculpt jest nie do zdarcia od rana do wieczora - utrzymuje się bez problemów, nie osypuje i nie odbija. Możecie ją kupić praktycznie w każdej drogerii, a jej sugerowana cena to około 70 zł/8,7 ml. Cena wysoka, ale za innowacje i niestandardowe rozwiązania trzeba niestety swoje zapłacić i chyba już nikogo nie zdziwi ten fakt. Zresztą... czy nie wygląda luksusowo? Uwielbiam to opakowanie - połączenie kolorów jest genialne i sprawia wrażenie naprawdę kosmicznie drogiej maskary.

Eyeliner do kosza?

Nie. :) Aż tak dobrze nie ma. Kiedy jednak nauczycie się pracować z tym tuszem to zauważycie, że rynienka z większą ilością tuszu, o której wspominałam ma za zadanie skupić się na tylniej części rzęs - powodując tym samym dość widoczne pogrubienie tej okolicy co pozwala złudnie mieć wrażenie wypełnienia. W praktyce oznacza to, że część przy rzęsach jest pogrubiona - część przednia wydłużona i rozdzielona. No nie wiem jak Wy, ale ja takich cudów to jeszcze nie widziałam.

A teraz czas na obnażenie faktów. Same widzicie - no chwalić się zdecydowanie nie ma czym, a mnie samej uchwycenie pierwotnego stanu rzęs zajęło tyle co robienie obiadu. W każdym razie... jak to mówią z pustego i Salomon nie naleje, ale moim zdaniem False Lash Sculpt wykonuje dobrą robotę. Zacznijmy od tego, że faktycznie wypełnia linię rzęs i to jest dość mocno zarysowane na zdjęciu po prawej - zarys kreski jest? Jest.  Jedyną wadą tego tuszu jest fakt, że nałożony na rzęsach bardzo mocno je usztywnia - i jeśli pomalujecie krzywo to pozostaną takie do końca dnia co też widać niejako na zdjęciu po prawej. W każdym razie mnie ten efekt naprawdę się podoba, a że mogę zapomnieć o poprawkach w ciągu dnia tym bardziej się cieszę, że na siebie trafiliśmy.

Znacie Sculpt? Co o nim sądzicie?

Buziaki :)

Komentarze

  1. Moim zdaniem rewelacji nie ma, jest porównywalny do innych, starszych produktów.. :) P.S Wspomniałam o Twoim blogu w najnowszym poście!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta mascara to prawdziwy fenomen wśród tuszy do rzęs, jednak cena..no tu już zaczynają się schody :/

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie znam ale podoba mi się z wyglądu. Nie wiem czy się skuszę. Cena wysoka a w sumie chyba by mnie aż tak nie zachwyciła.

    OdpowiedzUsuń
  4. Własnie to jest wkurzajace , ze tak szybko schnie.Ja wole miec jeszcze czas na korekte ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak wiesz bardzo go lubie:) nie no nie masz takich tragicznych, bardziej chyba kwestia, że zdjęcie mocno rozjaśnione i rzęsy wyglądają na siwe;) w moim przypadku właśnie tak jest, że im dziwniejsza szczoteczka tym lepszy efekt. Dlatego właśnie kupiłam ten tusz;) moich rzęs jakoś szczególnie nie usztywnia

    OdpowiedzUsuń
  6. Też mam problem z rzęsami. Nawet bym się nimi nie przejmowała ale kiedyś miałam je ładniejsze i dłuższe. No i najgorsze - mój narzeczony ma tak długie rzęsy, że każda kobieta mogłaby mu pozazdrościć. Nasz syn je po nim odziedziczył i jestem jedyna z krótkimi rzęsami :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja już dawno nie stosowałam tuszy, ze względu na przedłużane rzęsy, ale chyba nie polubiłabym się z tą wersją. Jakoś coś mi w nim nie leży :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Też mam ten problem z obsypywaniem! Uff, wreszcie coś nas nie dzieli ;))
    Trochę mnie martwi to usztywnianie, bo ja mam talent do krzywego malowania i potem ratuję to oddzielą szczoteczką ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Brzmi ciekawie. Ja też mam swoje liche rzęsy ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. jak dla mnie efekt jest bardzo ok :) nie znam tego produktu, aktualnie używam They're Real :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Fajna, piękne opakowanie chce ja sobie fundnac. Tylko przelewu nie widać, a tusz w promocji w Naturze 😂 ale kupię tak czy siak.

    OdpowiedzUsuń
  12. Kupuj kupuj :) jestem pewna, że Ci się spodoba :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ooo Benefit... Marzy mi się :)

    OdpowiedzUsuń
  14. No to piątka :D łączmy się w bólu :D

    OdpowiedzUsuń
  15. O! Zapisuję tę godzinę hahha :D ale ja lubię te nasza odmienność bo możemy sobie poszerzyć horyzonty :)

    OdpowiedzUsuń
  16. U mnie jest dokładnie tak samo! Moje dziecko ma piękne i gęste rzęsy po tacie... A ja no cóż..

    OdpowiedzUsuń
  17. Bo one są siwe :D serio serio - to jest ewenement naprawdę. Dlatego ich nie lubię. Na Twoich rzęsach ten tusz wygląda oblednie. Wrzuć tu link do swojego posta niech dziewczyny zobaczą ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. A no to niestety nie w tym przypadku :(

    OdpowiedzUsuń
  19. No tak... Bardzo wysoka cena. Bo to jednak bądź co bądź produkt drogeryjny :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Masz rację. Ja też uważam, że cena jest wysoka ;(

    OdpowiedzUsuń
  21. Ojej dziękuję :* już do Ciebie biegnę :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Haha, a byłam pewna, że to taki przerysowany efekt zdjęcia:D Moje z kolei są takie mysie - coś pomiędzy ciemnym, a średnim blondem, a zawsze marzyła mi się ciemna oprawa oczu:P Kiedyś zrobiłam hennę rzęs, ale efekt był na kilka dni i ogólnie bez szału:D

    Daję, ale nie wiem czy ktoś czyta komentarze hehe

    https://secretaddiction86.blogspot.com/2016/05/loreal-paris-false-lash-wings-sculpt.html

    OdpowiedzUsuń
  23. Świat Kosmetykoholiczki3 czerwca 2016 12:06

    Szczoteczka jest przedziwna, jednak ważne że się sprawdza. W dodatku super ze i linię przy nasadzie tworzy, jest to więc maskara dla mnie bo eyelinera używam z lenistwa lub braku czasu jedynie od święta, a tu jest 2w1 :D

    OdpowiedzUsuń
  24. Ta szczoteczka jest ciekawa, dużo czytałam, że trzeba nauczyć się nią pracować, tak jak piszesz - ważne, by przeczytać informacje :) nie wiem czy u mnie by się spisała, bo ja nie mam cierpliwości do takich innowacyjnych wynalazków :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Przynajmniej nasze dzieci nie będą miały takich problemów jak my :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Mi sklejał rzęsy i był dla nich zdecydowanie za ciężki:(

    OdpowiedzUsuń
  27. znam, używam :) Niestety skleja mi rzęsy (ale może musi upłynąć trochę czasu, żeby produkt nabrał "odpowieniej" gęstości i ich nie sklejał :) ) i odbija się na powiekach. To mnie najbardziej wkurza. Pięknie wydłuża i spojrzenie dzięki maskarze jest piękne. :) Mimo swoich wad, uwielbiam ją :D

    OdpowiedzUsuń
  28. Szczotkę ma mega dziwną, ale mam aż ochotę spróbować ;) Bardzo ciekawy jest, chociaż trochę wydaje mi się, że skleja mimo wszystko :( Ale może kiedyś się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Kosmetyczna Obsesja3 czerwca 2016 13:24

    Bardzo fajną ma szczoteczkę, lubię takie :).

    OdpowiedzUsuń
  30. Ja też lubię takie dziwactwa ;)

    OdpowiedzUsuń
  31. No skleja przy dużej ilości na pewno ;(

    OdpowiedzUsuń
  32. No nie da się ukryć, że ma wady - ja ją lubię za długotrwosc zdecydowanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  33. A może po prostu za dużo nakładałaś? :(

    OdpowiedzUsuń
  34. Oj Kochana :) szybko nabiera się wprawy :)

    OdpowiedzUsuń
  35. Ja to w ogóle eyelinera używam od wielkiego dzwonu :D...z lenistwa :D

    OdpowiedzUsuń
  36. Nie miałam jej jeszcze nigdy, ale kto wie, może kiedyś..
    Piękne zdjęcia :)

    OdpowiedzUsuń
  37. Niedawno zastanawiałam się nad kupnem, ale właśnie ta szczoteczka mnie odstraszyła od tej mascary, ale teraz w sumie czuje się skuszona - może w końcu ten tusz poradzi sobie z moimi rzęsami i nie skończę z pandą wokół oczu :)

    OdpowiedzUsuń
  38. Oj, no może i jasne masz rzęski, ale poza tym nie ma powodu do narzekań, bo bardzo ładne!
    Przyznam się po kryjomu (nikomu nie mów!), że ja też używam tuszu loreala. Tego fioletowego. I wielbię go :)
    Jak skończę tamten to może się skuszę na Twoją nowość, chociaż ja jestem taka makijażowa ciapa, że pewnie krzywdę sobie zrobię :D
    A najchętniej to bym sobie hennę na rzęsy walnęła, żeby ich nie malować :D tylko ja mam za mało rzęs, a tusz je jednak pogrubia.
    Robiłaś sobie hennę na rzęski?

    OdpowiedzUsuń
  39. Bardzo mi się podoba szczoteczka - takie dziwadło trochę. Efekt też jest świetny :)

    OdpowiedzUsuń
  40. Z tej serii falsw lash wings nie miałam jeszcze żadnego tuszu :)

    OdpowiedzUsuń
  41. Czas w obiektywie3 czerwca 2016 21:22

    Efekt wcale nie jest taki zły. Szkoda jednak że mocno usztywnia. Chętnie sięgnę po niego jak skończą się moje produkty :)

    OdpowiedzUsuń
  42. Nie znam tego tuszu, ale zaintrygował mnie kształt szczoteczki :)

    OdpowiedzUsuń
  43. Muszę go przetestować koniecznie :), musi świetnie działać z zalotką.

    OdpowiedzUsuń
  44. Nie znam tej maskary, ale generalnie tusze L'Oreal bardzo lubię, więc myślę, że byśmy się dogadały :)

    OdpowiedzUsuń
  45. bardzo lubię, podoba mi się efekt

    OdpowiedzUsuń
  46. u mnie ciężko o jakikolwiek efekt :D

    OdpowiedzUsuń
  47. A widzisz... ja wcześniej nie miałam ani jednej i myślę, że sporo mnie ominęło :)

    OdpowiedzUsuń
  48. A próbowałaś w praktyce? :)

    OdpowiedzUsuń
  49. Mnie się ona ogromnie podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  50. Oj tak.. usztywnia i to bardzo :)

    OdpowiedzUsuń
  51. Ja też nie - to moja pierwsza sztuka :)

    OdpowiedzUsuń
  52. Mi też :D ja lubię dziwactwa :)

    OdpowiedzUsuń
  53. Dokładnie - dziwak... ale bardzo fajny naprawdę :)

    OdpowiedzUsuń
  54. Anulka jak dawno Cię nie widziałam ! Mam nadzieję, że wszystko w porządku :)


    A Ty jako wielbicielka natury to powinnaś koniecznie spróbować tuszu Lily Lolo :) Kurcze zawsze się bałam henny... nie robiłam jej nigdy i nigdzie ani na rzęsach ani na brwiach... taki trochę tchórz ze mnie :D

    OdpowiedzUsuń
  55. Pandy tutaj na pewno nie będzie - ja jestem najlepszym przykładem bo mi się każdy tusz odbija... a tu niespodzianka :)

    OdpowiedzUsuń
  56. Dziękuję :) z Twoich ust to słyszeć to ogromna radość :)

    OdpowiedzUsuń
  57. Kochana... komentarze czyta więcej osób niż posty :D to udowodnione :D

    OdpowiedzUsuń
  58. Do Ciebie to mi jeszcze hohohoho :D

    OdpowiedzUsuń
  59. Ja właśnie też nigdy nie robiłam henny, ale ostatnio mam ochotę :) są takie ziołowe, prawie naturalne ;)
    No powinnam stosować naturalne tusze, wiem :DD wiele z naturalnych testowałam i niestety nie były tak dobre jak drogeryjne....

    Dzięki kochana *: mieliśmy duży problem, ale na razie jest poniekąd opanowany.

    OdpowiedzUsuń
  60. Z moich ust? Mi coś ogarnianie zdjęć ostatnio nie wychodzi... :)

    OdpowiedzUsuń
  61. Chociaż raz jestem w czymś 'lepsza' ;D

    OdpowiedzUsuń
  62. A to nie wiedziałam, ale wiem, że z czytaniem postów bywa marnie:D

    OdpowiedzUsuń
  63. Efekt jakoś do mnie nie przemówił :)

    OdpowiedzUsuń
  64. Przepięknie się prezentuje, ale moim zdaniem Twoje rzęsy naturalnie już są piękna a co dopiero po wytuszowaniu :) Prawdziwy sprawdzian ten tusz miałby na moich końskich - krótkich i w dół ;)

    OdpowiedzUsuń
  65. Ada Szczepańska6 czerwca 2016 21:30

    Rzeczywiście efekt tej kreski jest, super to wygląda:) a mówiąc o dziwnych szczoteczkach - próbowałaś Givenchy Phenomen'eyes ? ;)

    OdpowiedzUsuń
  66. Kornelia Rzeszotarska7 czerwca 2016 21:09

    Oj kochana myślę że jesteś zbyt krytyczna w stosunku do swoich rzęs....są bardzo ładne...co do tuszu to ma bardzo ciekawą szczoteczkę natomiast moim ulubionym tuszem jest They're real Benefit niezastąpiony pięknie wydłuża rzęsy

    OdpowiedzUsuń
  67. Mam tylko zwykłą wersję tego tuszu i pewnie niedługo zacznę jej używać. Efekt bardzo mi się podoba. W porównaniu do twoich moje rzęsy są liche, ciekawa jestem co ten tusz na moim oku wyczaruje :P

    OdpowiedzUsuń
  68. Tusz to podstawa. Nie znam osoby, która by nie miała w swoich kosmetykach. Jeśli chodzi o tusz, jestem skłonna zawsze wydać większą sumę, bo wiem, że to zakup idealny. Ta maskara mnie przekonuje. Rzęsy to "kropka nad i" jeśli chodzi o makijaż. Chętnie wypróbuję.

    OdpowiedzUsuń
  69. Ciekawi mnie ta szczoteczka, ale nie przepadam za takimi mega sztywnymi rzęsami. Zobaczymy co przeważy :P

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za Twój czas i komentarz - jeśli podoba Ci się tu na tyle, byś chciał wrócić - zapraszam do obserwowania i odwiedzenia mojej strony na facebooku.

W wolnej chwili na pewno odwiedzę Twój blog, nie musisz zostawiać osobnego linku :)

instagram @hushaaabye

Copyright © Hushaaabye