Jajo, które zrewolucjonizowało świat czyli Original BeautyBlender.
Cześć Kochane.
Do zakupu pewnych przedmiotów zupełnie tak jak do czerwonej szminki należy niejako dojrzeć - nie pomagają zachwyty, promocyjne ceny czy fakt, iż na produkcie pracują światowej sławy osoby - w środku następuje wewnętrzna blokada i tak krążymy w okół danej rzeczy długimi miesiącami. Tak właśnie było w moim przypadku i najsłynniejszego jaja na świecie - BeautyBlender wydawał mi się fanaberią, zbędnym (i dużym) wydatkiem i w ogóle jaki jest sens wydawania prawie 70 zł na kawałek gąbki, którą i tak trzeba wymienić za jakiś czas - nie lepiej wydać tę kwotę na fajny pędzel, który posłuży latami? Pytań było mnóstwo i tak jak dorosłam do tego by przestać gromadzić w swoim zbiorze marne repliki tak dorosłam do inwestowania w produkty najlepszej możliwej jakości.. i tak o to stałam się posiadaczką innowacyjnego, różowego jaja, którego przedstawiać nikomu nie muszę.
BeautyBlender vs. tańsze odpowiedniki.
Nie jest to moje pierwsze spotkanie z takim sposobem nakładania podkładu - przez lata byłam wierna gąbeczce Real Techniques, która choć nie była produkowana na wzór BeautyBlendera to jednak zapewniała dokładnie taki sam efekt jaki obiecuje nasz oryginał. Ogólnie rzecz biorąc... producenci szybko podłapali fenomen BB i praktycznie większość z nich w swojej ofercie ma coś podobnego - lepszego bądź gorszego, ale nadal pozostającego tylko repliką. Kobiety na całym świecie pokochały efekt jaki daje używanie gąbek stąd też fala różnej maści, kolorów i kształtów na rynku (szczególnie chińskim)... przyznam szczerze, że i ja zaczynałam od najtańszych zamienników i bardzo szybko się zniechęcałam bo dziś mam świadomość, że w żaden sposób nie umywa się to do BeautyBlendera. Nie neguję kupowania gąbek innych marek - dziś chcę Wam tylko uświadomić, że naprawdę istnieje przepaść pomiędzy tym co do tej pory używałam a oryginalnym jajem.
Nie można palcami?
BeautyBlender służy do nakładania podkładu, a jego celem jest zapewnienie maksymalnie wpracowanego produktu w skórę tak by zapewnić jednocześnie trwały i naturalny efekt... i tak naprawdę to wszystko. Niby niewiele... a tak naprawdę wszystko. Przechodziłam etap nakładania podkładu palcami, później odkryłam pędzel języczkowy, na końcu flat top i duo fiber, ale nigdy nie nakładało mi się podkładu tak szybko i tak efektownie jak za pomocą gąbki. To była jedna z większych rewolucji w moim makijażu - wraz z pierwszą dobrą gąbką odkryłam fenomen takiego sposobu i nigdy więcej nie wróciłam do pędzli do podkładu (ba! nie mam już ani jednego). A czym różni się BeautyBlender od moich zamienników? A no tym, że podkład wygląda dosłownie jak druga skóra, utrzymuje się o wiele dłużej, a o efekcie maski można zapomnieć raz na zawsze.
Po pierwsze jakość.
BeautyBlender wykonany jest z bardzo sprężystego materiału i podejrzewam, że to właśnie to jest główną przyczyną jego fantastycznej jakości. Nie zawiera w swoim składzie ani grama lateksu, który jak wiadomo ani nie jest do końca zdrowy ani tym bardziej nie zapewni naturalnego efektu. Dostępny jest w kilku wariantach kolorystycznych - ja postawiłam na klasyczne różowe jajo, które jako pierwsze pojawiło się na rynku (jest jeszcze wersja czarna, fioletowa i nude), które kosztuje 69 zł za sztukę (do kupienia TUTAJ). Teoretycznie nasze jajko powinnyśy wymieniać raz na pół roku, ale przy odpowiednim zachowaniu jego higieny i dozy delikatności posłuży znaaaaaacznie dłużej :) Należy pamiętać, że chcąc uzyskać najlepszy możliwy efekt - jajo należy zmoczyć przed każdym użyciem (odcisnąć wodę, ale uważać na paznokcie) po czym dokładnie umyć je czymś delikatnym po skończeniu makijażu (ja preferuję olejki myjące). Wtedy będziecie pewe, że BB posłuży Wam długie miesiące.
Kształt jaja również nie jest przypadkowy - górna, szpiczasta część idealnie sprawdza się do wpracowywania produktu w miejsca takie jak okolice oczu czy skrzydełka nosa, ale przyda się także do konturowania na mokro. Grubsza część czyli nasz spód jajka jest przeznaczony do tradycyjnego nakładania podkładu, ale też świetnie sprawdzi się do zacierania granic pomiędzy nakładanymi kosmetykami. Generlanie ogranicza Was tylko wyobraźnia - na upartego dałoby się wykonać nim cały makijaż twarzy (wiem, widziałam).
Czy warto?
Absolutnie warto. Teraz wiem, że nawet mój ulubieniec z Real Techniques wypada przy nim blado. Zjada zdecydowanie mniej podkładu i co najważniejsze nie zabiera mu krycia tak jak w przypadku RT czy tańszych, drogeryjnych odpowiedników. Podkład i korektor nakładam dosłownie w kilka sekund i osiagam tym samym bardzo naturalny, spójny z moją skórą efekt, który znacznie przedłużył się w czasie. Początkowo miałam wrażenie, że jest nieco twardszy od mojego ulubieńca, ale to kwestia lepszej jakości materiału i większej sprężystości. O moje jajeczko dbam jak tylko mogę - to plastikowe opakowanie, w którym przychodzi służy mu za domek, dzięki któremu ja ograniczam go od zanieczyszczeń z powietrza, a on mam nadzieję, że odwdzięczy mi się długą żywotnością. Jestem na ogromne TAK i cieszę się, że finalnie trafił w moje ręce - nie jest to tani gadżet, ale nie zamieniłabym mojego różowego jaja na żaden inny pędzel świata :) I Wam też polecam z całego serducha!
Dajcie znać czy Wy też używacie BeautyBlendera czy raczej wolicie inne sposoby nakładania podkładu.
Buziaki! :)
Mam i bardzo lubię:) z inspiracji miałam jajko z Ebelin, Sis ma Blend It i BB to miękka chmurka!
OdpowiedzUsuńMam to jajeczko...i mam kilka podróbek :D Jest między nimi różnica :D
OdpowiedzUsuńMi też oryginalne jajo przypadło do gustu:) Bez porównania do Ebelin:)
OdpowiedzUsuńOryginalnego jajeczka jeszcze nie miałam, ale póki co chętniej sięgam po pędzel z Hakuro :)
OdpowiedzUsuńNie używałam jeszcze gąbeczki do nakładania podkładu, ale na pewno się to u mnie zmieni ;) Kwestia czasu oczywiście i funduszy ;) Tak jak kiedyś nakładanie pędzlem produktów do twarzy było dla mnie zbędne, a teraz to oczywista oczywistość :)
OdpowiedzUsuńSis ma Blend... pierwsze słyszę!
OdpowiedzUsuńJest jest, nie ma porównania :)
OdpowiedzUsuńDo RT też się umywa :)
OdpowiedzUsuńA ja właśnie Hakuro zamieniłam na gąbeczki :)
OdpowiedzUsuńNo i jestem pewna, że tak samo będzie w przypadku jajeczka :)
OdpowiedzUsuńJa chyba nie dorosłam jeszcze do BB :)
OdpowiedzUsuńco prawda BB nie posiadam, ale mam gąbeczkę z Ebelin i RT, RT już niestety nadaje się do wyrzucenia, jednak nie wyobrażam sobie teraz nakładania podkładu inaczej niż gąbeczką :) Świetny efekt!
OdpowiedzUsuńZdaję sobie sprawę, że między oryginalnym BB a odpowiednikami jest przepaść, to widać nawet po fakturze na zdjęciach, ale ja póki co nie dojrzałam ;)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie miałam, też dojrzewałam, ale przy najbliższej okazji sobie sprawię :)
OdpowiedzUsuńNa pewno go kupię ale jak zacznę się codziennie malować, jednak prędzej czy później trzeba go wymienić i dla kogoś kto się maluje raz na tydzień to trochę za drogi interes :) Mimo to bardzo mnie ona kusi <3
OdpowiedzUsuńAle z drugiej strony wtedy już w ogóle starczy na mega długi czas :)
OdpowiedzUsuńA pewnie, że tak :) Naprawdę super sprawa, ważne, żeby o niego dbać i będzie cud miód :)
OdpowiedzUsuńna spokojnie - wszystko przyjdzie z czasem :) A moze po prostu nie potrzebujesz i tyle :)
OdpowiedzUsuńOj tak... ja pamiętam jak pierwszy raz użyłam gąbeczki to oniemiałam jaka to świetna sprawa :)
OdpowiedzUsuńRozumiem :)
OdpowiedzUsuńNo póki co nie potrzebuję, to prawda, bo przestawiłam się na podkład mineralny :) Ale może kiedyś :)
OdpowiedzUsuńTrzy razy TAK dla Beauty Blendera <3 Nie wyobrażam sobie bez niego codziennego makijażu.
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nie miałam tego jajeczka, myślę ze go nie potrzebuję. Sądzę jednak że jak wpadnie w moje ręce to zmienię zdanie
OdpowiedzUsuńale oczywiście nie mówię, że nie i nigdy. Pewnie jak mi ktoś sprezentuje, zakurzy się na półce z jakiś miesiąc to podejmę w końcu ta "dorosłą" decyzję ;P
OdpowiedzUsuńMiałam odpowiedniki, mam BB. Jest przepaść i BB wygrywa. Na drugim miejscu plasuje się RT :)
OdpowiedzUsuńJa już testowałam i palce, i pędzle, i zamienniki BB. Do oryginału się zbieram, wiem, że będzie różnica w jakości, ale jednak ta cena jeszcze mnie odstrasza.
OdpowiedzUsuńJa używam palców i gąbeczki Nicka K wymiennie, ale też się czaję na zakup oryginalnego bauty blendera.
OdpowiedzUsuńHahaha :D z tą dojrzałością to oczywiście tak z przymróżeniem oka :) Aczkolwiek ja też bym takim prezentem nie pogardziła :))
OdpowiedzUsuńTrzy razy tak dla Twojego komentarza! :)
OdpowiedzUsuńooo to ja myślałam dokładnie tak samo hahaha :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się w 100% :) RT jest naprawdę godnym zamiennikiem, aczkolwiek i tak mu nieco brakuje :)
OdpowiedzUsuńRozumiem Cię doskonale bo i u mnie to był główny powód tego, że tak długo zwlekałam.
OdpowiedzUsuńGąbeczka Nicka K? Ciekawe nigdy nie słyszałam :)
OdpowiedzUsuńjednak wolę wymianiać taki gąbki, nie wiadomo co tam w środku wyrośnie ;-)
OdpowiedzUsuńhttp://www.beglossy.pl/nicka_k_new_york-airbrush_fx_blendiung_sponge
OdpowiedzUsuńJa mam jajko w czarnej wersji :) Różowe chyba lepsze, bo na czarnym jednak po dłuższym czasie użytkowania widać bardziej plamy :) Nakładanie nim podkłady czy kremu bb daje świetne efekty i w zupełności mogę się zgodzić z Twoją opinią. Jajka używam jednak zamiennie z pędzlami, bo zwyczajnie mi go szkoda do codziennego użytku :D
OdpowiedzUsuńMyślę, że niedługo dojrzeję do swojego jajeczka :)
OdpowiedzUsuńJa bardzo lubię nakładać podkład jajeczkiem, ale oryginalnego Beauty Blendera nie miałam. Mimo wszystko szkoda mi trochę kasy (choć teraz i tak są dużo tańsze, pamiętam jak kosztowały około stówki).
OdpowiedzUsuńNigdy nie stosowałam tego typu gąbeczek, ale bardzo chciałabym spróbować. Podkład najlepiej nakłada mi się palcami ;)
OdpowiedzUsuńJa aktualnie używam gąbeczki z Gosh z której jestem bardzo zadowolona i nie mam zamiaru wracać do pędzla. Ta gąbka jest porównywana do BB, ja sama nie mogę tego zrobić bo jeszcze nigdy nie miałam " oryginału ", choć przypuszczam, że się na niego skuszę :D
OdpowiedzUsuńMiałam kiedyś chińskie / koreańskie jajo i zachwytu nie było, rozumiem inna tańsza marka inna jakość ale do mnie ono nie mówi - wydać tyle kasy na kawał gąbki? Eee nie ;D
OdpowiedzUsuńno jeszcze kurczę nie mam swojego :< jakoś mnie boli te 70 zł. chyba poproszę na urodziny albo święta - kogoś innego portfel ucierpi :D<3
OdpowiedzUsuńChyba się wreszcie skuszę, ja też mam zazwyczaj podobne postępowanie myślowe jak Ty, przy zakupie hitów kosmetycznych internetu. ;)
OdpowiedzUsuńprzyznam, że nie potrafię wyobrazić sobie makijażu bez gąbeczki, no chyba że wymyślą coś jeszcze lepszego :)
OdpowiedzUsuńJa odkąd pierwszy raz nałożyłam podkład gąbką pozostaje jej wierna :) nie ciągnie mnie jednak do BB bo jego tańsze zamienniki mi zdecydowanie wystarczają :)
OdpowiedzUsuńOdkąd użyłam oryginału zastanawiam się, jak mogłam wcześniej korzystać z innych metod ;))
OdpowiedzUsuńMam pytanie - jaka jest różnica między JOICO K-PAK Split and Mender a Dry Oil? Bo szukam właśnie czegoś do regeneracji końcówek i nie wiem, który specyfik byłby lepszy? Słyszałam, że ten pierwszy nada się także do modelowania? :-)
OdpowiedzUsuńWłaśnie ostatnio postanowiłam w końcu zainwestować w to jajeczko. Do tej pory używałam tego z Real Techniques również i bardzo je lubię, jednak no muszę przyznać bez bicia, że to jest lepsze :)
OdpowiedzUsuńbezdyskusyjnie najlepsza gąbka do makijażu na rynku. najbardziej lubię różową wersję :)
OdpowiedzUsuńJa kupiłam swoją w Penneys i jestemm usatysfkcjonowana :) Buziam :*
OdpowiedzUsuńOczywiście nie lubię efektu maski, ale nie wiem czy BB nie zabierze mi zbyt dużo z krycia podkładu, dlatego jak na razie nie zdecydowałam się na zakup... ale kusi oczywiście już od dawien dawna ;D
OdpowiedzUsuńZanim dostałam pierwszego Beauty Blender'a miałam możliwość przetestowania jajka Syos i Real Techniques. Na początku byłam zachwycona RT ze względu na kształt, miękkość, sprężystość i efekt, ale dopiero jak dostałam BB poczułam moc. W gruncie rzeczy nie wiem czym to jest spowodowane, bo oba te produkty są naprawdę podobne pod względem miękkości i pracy nimi, ale jednak Beauty Blender daje znacznie lepszy rezultat. Masz rację, pochłania mniej podkładu, ale to raczej niewielka różnica. W moim przypadku znać o sobie dała trwałość, bo różowe jajko wytrzymało u mnie prawie rok, podczas gdy RT zrobiło się twarde i nieprzyjemne po raptem paru użyciach. Po rozcięciu okazało się, że w środku był jakiś dziwny "bąbel powietrza", stąd problemy z czyszczeniem i używaniem. Może miałam wadliwy egzemplarz, może sposób czyszczenia. Nawet chciałam kupić następne pomarańczowe jajo, ale pojawił się u mnie Beauty Blender i dałam sobie spokój z zamiennikami.
OdpowiedzUsuńMam moje jajo z Sephory i służyło mi godnie i bez szwanku (uwaga - 11 miesięcy!!). Było/jeszcze jest genialne i zupełnie nie miałam problemów z jego przebarwieniami czy zmianą kształtu. Teraz skuszę się na oryginalny BB, choć kuszą mnie jeszcze gąbeczki Blend it i RT.. :>
OdpowiedzUsuńU siebie nie widzę sensu zabawy z "jajkiem" (próbowałam), bo używam lekkokryjących podkładów i wystarczy mi aplikacja palcami, by uzyskać naturalny efekt. Z trwałością makijażu też nie mam problemów, bo jestem posiadaczką cery suchej. Jajko kojarzy mi się jedynie z koniecznością wydłużenia czasu przeznaczanego na makijaż co rano i przymusem codziennego mycia gąbeczki - same straty, zero korzyści ;) Ale rozumiem, że przy ciężkich produktach beauty blender może okazać się wybawieniem :)
OdpowiedzUsuńJa bardzo lubię jajo RT i skoro to ma być jeszcze lepsze (a już kilkanaście osób, u których widziałam podobne recenzje tak pisało :PP) to kusi mnie niesamowicie. Bardzo lubię efekt, jaki dają takie jajka - nawet ciężkie podkłady wyglądają wtedy lekko i lepiej stapiają się ze skórą :)
OdpowiedzUsuńMi bardzo podoba się jego beżowa wersja - takiej nie widziałam u nikogo innego :D
Beauty Blender wiedzie prym w aplikacji moich podkładów już bardzo długo. Początkowo wierna byłam różowej wersji ale ok rok temu przekonałam się także do wersji czarnej. To jajko jest dla mnie najwygodnejszą formą nakładania makijażu. Nie miałam nigdy innych odpowiedników BB więc nie wiem czy jest jakaś różnica, ale nie mam też takiej potrzeby aby to sprawdzać ;)
OdpowiedzUsuń