100% natury w budyniowej odsłonie.
Cześć Kochane.
Kiedy skończyłam swoją kurację produktami Santaverde wiedziałam, że następca nie będzie miał lekko. Stałam się ostatnio niesamowicie wymagająca pod względem pielęgnacji twarzy i nie ma mowy o jakichkolwiek przypadkach - poznałam swoją skórę na tyle dobrze by z pełną świadomością dobierać jej kosmetyki, ale jeśli chodzi o typowe, podstawowe odżywianie stawiam poprzeczkę niesamowicie wysoko. Na moje szczęście po rewelacyjnych kosmetykach Santaverde trafiłam do krainy marki Iossi - polskiego producenta kosmetyków w 100% naturalnych o bardzo wyważonych, nieprzesadzonych składach i zaczęłam swoją przygodę od pozornie zwykłego kremu nawilżającego, który zrobił na mnie wcale nie mniejsze wrażenie niż luksusowi poprzednicy. Pozwólcie więc, że dziś opowiem Wam o budyniowym kremie, który zamknięty w minimalistycznym opakowaniu cały sekret obnaża dopiero na skórze.
Polska siła natury!
O istnieniu marki Iossi dowiedziałam się od Hani, która obdarowała mnie dwoma produktami - serum oraz kremem, które skomponowane zostały w taki sposób by móc odpowiadać na potrzeby każdego rodzaju skóry (dzięki delikatnym składnikom nie zrobi krzywdy nawet największym wrażliwcom, a z kolei zawarte w kosmetykach ekstrakty pomogą ukoić zmiany skórom trądzikowym). Akurat mój podstawowy nawilżacz z Santaverde dobijał dna, więc od razu sięgnęłam po krem Iossi, który należy zużyć w ciągu 4 miesięcy od otwarcia, a to dlatego, że w składzie nie znajdziecie ani grama chemii i sztucznych wypełniaczy - produkty te tworzone są ręcznie i zachowują wszystkie cechy kosmetyków organicznych, a co najważniejsze tworzone są na terenie naszego kraju.
Budyniowa chmurka.
Gdyby jakiś produkt swoim wyglądem miał przekonać mnie do konsumpcji Iossi byłby w tym mistrzem. Po otworzeniu słoiczka (50 ml/94,90 zł do kupienia TUTAJ) oczom ukazuje się krem, który wcale nie wygląda jak na krem przystało, a na myśl przywodzi mi pyszny, waniliowy budyń! Lekko żółty, bardzo jedwabisty w dotyku, o średnio-gęstej konsystencji przypomina po prostu deser i koniec kropka. Nie jestem fanką jego zapachu - to kompozycja naturalnych olejków eterycznych z lawendy, palmarozy, cytryny, geranium, drzewa sandałowego i tymianku) co w połączeniu tworzy dość cierpką, ciężką nutę z wyraźną przewagą tymianku, którego nie cierpię, ale nie o zapach przecież rozgrywa się ta bitwa a o działanie, któremu absolutnie nie mogę nic zarzucić!
Oleje, masła, witaminy...
Bogactwo składników naturalnych jest przeogromne - skład robi na mnie wrażenie od samego początku do końca. Nie znajdziecie tu parabenów, silikonu, parafiny i innych tego typu dobrodziejstw, którymi napychane są kremy w ślicznych słoiczkach na półkach pobliskich drogerii. Krem Iossi bazuje na hydrolacie różanym, olejach z krokosza, jojoby, zarodków pszenicy, pachnotki,ogórecznika i awokado, a wszystko to w towarzystwie masła shea, witaminy E oraz C - krem nie zawiera sztucznych barwników, a za zapach odpowiadają wspomniane olejki eteryczne. Wszystko to tworzy mieszankę o właściwościach silnie nawilżających, odżywiających, uelastyczniających, wyrównujących koloryt i wzmacniających naczynia krwionośne (czy to aby nie za dużo jak na jeden krem?)
... i tak i nie. Krem używam zgodnie z zaleceniami producenta czyli każdego ranka, nie mam pojęcia czy stosowanie go dodatkowo na noc byłoby zbyt dużym obciążeniem dla skóry niemniej jednak trzymam się tego co mówią eksperci. Trzeba mu przyznać, że genialnie spisuje się w roli podstawowej pielęgnacji bo dzięki swojej jedwabistej konsystencji tworzy na buzi coś w rodzaju płaszczyka ochronnego - jest wyczuwalny, ale nie obciąża i nie powoduje przetłuszczania skóry, a co najważniejsze można stosować go bezpośrednio pod makijaż (minerały cudownie się na nim rozprowadzają). Ma fantastyczne działanie nawilżające i odżywcze - skóra robi się miękka, jest bardzo gładka i widać wyraźnie, że właśnie dostała porządny zastrzyk odżywienia. Nie przesadzałabym z wyrównywaniem kolorytu i uelastycznianiem - nie dostrzegam niczego takiego i w moim przypadku i to stwierdzenie jest trochę na wyrost, aczkolwiek to może być uzależnione od rodzaju Waszej cery więc wcale nie powiedziane, że i tu nie spełni swojej roli.
Cóż... trzeba przyznać, że Iossi zostawia po sobie naprawdę świetne wrażenie bo po prostu używa się go z wielką przyjemnością - najbardziej cenię sobie w nim oczywiście genialny skład i bezpieczeństwo, ponieważ obawiałam się trochę nazbyt mocnego obciążenia mojej skóry i finalnego zapchania tymczasem mogę cieszyć się idealnie nawilżoną i odżywioną skórą przez długie godziny - czy należy wymagać więcej od kremu do podstawowej pielęgnacji? Niebawem zabieram się za serum tej marki i powiem Wam szczerze, że jeszcze bardziej nie mogę doczekać się efektów :)
Znacie markę Iossi?
Buziaki
Bardzo mnie intryguje pielęgnacji Iossi! Ciągle gdzieś mi się pokazują w social mediach i aż nabrałam ochoty na przetestowanie całego asortymentu :)
OdpowiedzUsuńSpodobała mi się ta propozycja, krem zachwyca składem, i kusi moje łakome zmysły budyniową konsystencją, choć tymiankowy zapach rzeczywiście może nieco zniechęcić do codziennego stosowania...
OdpowiedzUsuńDziękuję za kolejny, świetnie napisany post i niecierpliwie czekam na wpis o serum ☺
Dużo dobrego o nim słyszałam, podobnie jak o serach tej marki. Jak tylko skończy się okres mojego postanowienia, to na pewno będę pamiętała żeby go wypróbować ;)
OdpowiedzUsuńMam od nich serum i jestem zachwycona, krem też chętnie sprawdzę jak uporam się z zapasami 😉
OdpowiedzUsuńMnie zapach na pewno by się spodobał. Po konsystencji spodziewałabym się czegoś słodszego.
OdpowiedzUsuńWciąż zbieram się za kupno produktów Iossi ale wciąż zalegają mi otwarte słoiczki. Kiedy już uporam się z nimi to na 100 % kupię serum rozświetlające na początek 😊
OdpowiedzUsuńKuszący!
OdpowiedzUsuńNigdy nie widzieliśmy kosmetyków tej marki... Fajny ten budyń :)
OdpowiedzUsuńPS Zapraszamy na gryzoniowy blog, gdzie ruszył konkurs - do wygrania są dwa etui na smartfon (dla zwycięzcy i jego przyjaciela)! :)
Nie miałam do czynienia z tą firmą.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy i pięknie się prezentuje :) jestem ciekawa serum :)
OdpowiedzUsuńPołączenie składników - bajka :) Ojjj chciało by się mieć ten kremik :D
OdpowiedzUsuńKapitalnie się prezentuje, chętnie bym wypróbowała.
OdpowiedzUsuńUwielbiam tak proste, naturalne składy jak i takie konsystencje :) Od kilku dni używam serum rozświetlające z tej marki.
OdpowiedzUsuńOjej rzeczywiście wygląda jak budyń <3 I skład też świetny :)
OdpowiedzUsuńNie znam tej firmy, ale skład ma ciekawy. Pewnie byśmy się polubili :)
OdpowiedzUsuńNaturalne zapachy mają to do siebie, że mi też często nie do końca się podobają. Ale jest w ich prostocie ta szczerość, która budzi zaufanie, więc bez problemu przymykam oko. A krem ciekawy, fajnie, że nasza marka. Dotąd nie wiedziałam o jej istnieniu :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam go ;)
OdpowiedzUsuńMarki nie znam ale kosmetyki naturalne uwielbiam, sprawdzają się u mnie rewelacyjnie a moja cera je kocha. Wpisałam już na listę ten produkt i w niedługim czasie chętnie go przetestuje. Krem ma cudowne opakowanie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Z tymi zapachami to rzeczywiście bywa różnie. Ja przykładowo nie przepadam za wszelkiego rodzaju bezzapachowymi produktami, które najczęściej są raczej nieperfumowane i bywa, że posiadają bardzo intensywny i nieprzyjemny aromat, który naprawdę utrudnia używanie. Naturalne kosmetyki też czasem pod tym względem potrafią być kłopotliwe, ale już znacznie bardziej znośnie :)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście wygląda jak budyń! :D Takich zapachów w kosmetykach też nie lubię, ale jeśli działanie produktu jest satysfakcjonujące to jestem w stanie to znieść ;) Marka Iossi ciekawi mnie przeogromnie, a najbardziej mam ochotę na ich peelingi :)
OdpowiedzUsuńTak to prawda ostatnio jest o niej głośno, ale właściwie to dobrze bo sama widzę, że ten rozgłos to wcale nie bez powodu :)
OdpowiedzUsuńBardzo proszę i polecam się na przyszłość :) o serum na pewno napiszę, ale póki co czeka, aż zużyję resztę produktów :)
OdpowiedzUsuńSerum celowo zostawiłam sobie na koniec... a teraz nie mogę doczekać się, aż po nie sięgnę :)
OdpowiedzUsuńA które serum masz? :)
OdpowiedzUsuńHeheh faktycznie konsystencja mogłaby sugerować jakąś śmietankę czy wanilię :)
OdpowiedzUsuńO właśnie to serum mam u siebie, ale podobnie jak TY muszę wykończyć najpierw to co aktualnie używam tym bardziej, że okres przydatności jest baaardzo krótki :)
OdpowiedzUsuńJeszcze troszeczkę poczeka, ale napiszę o nim na pewno :)
OdpowiedzUsuńPolecam Marzenko jak najbardziej! :)
OdpowiedzUsuńI jak Twoje pierwsze wrażenia? :)
OdpowiedzUsuńTakkk... prawdziwie waniliowy budyń :)
OdpowiedzUsuńDokładnie :) Zgadzam się z Tobą w 100% - jeżeli wiem, że zapach czy kolor danego produktu wynika z jego naturalnych składników to jestem w stanie przebaczyć wszystko :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Cię zachęciłam :)
OdpowiedzUsuńMnie zawsze te wszystkie bezzapachowe formuły zalatują gabinetem lekarskim... podejrzewam, że to zapach przechodzący z miejsca produkcji, albo samego opakowania...
OdpowiedzUsuńO peelingach słyszałam mnóstwo dobrego, a że mają niezwykle połączenia zapachowe sama chętnie bym po nie sięgnęła :)
OdpowiedzUsuńNie znałam tej marki :)
OdpowiedzUsuńTo się nazywa słabość do naturalnych kosmetyków :)
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze okazji testować produktów tej marki, ale przyznaję, że produkt bardzo mnie zaciekawił i z przyjemnością wypróbowałabym go na sobie :)
OdpowiedzUsuńJa znam jedynie ich serum, bardzo dobre:)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tej marce jeszcze, ale krem zapowiada się świetnie;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie.
Krem wygląda tak ładnie, że aż go szkoda. Ja go kupiłam na showroom.pl Fajna konsystencja i dobrze nawilżał moją skórę. :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten krem. Ostatnio zdarzyło mi się zdradzić go z kremu figowym Mokosh ale potulnie wróciłam do Naffi. Super nawilża, odżywia i rewelacyjnie współgra z podkładem mineralnym Pixie Amazon Gold. Ja używam go również jako kremu na noc :)
OdpowiedzUsuń