Kosmetyczni ulubieńcy ostatnich tygodni.
Zauważyłam, że dawno nie pojawił się u mnie post z serii ulubieńców więc postanowiłam, że czym prędzej nadrobię zaległości i dziś przychodzę do Was z porcją perełek, które mogę z całego serca polecić - przygotowałam kilka produktów pielęgnacyjnych, ale znajdzie się także coś z kolorówki, więc mam nadzieję, że znajdziecie także coś dla siebie. Jeśli macie ochotę to w komentarzach możecie się ze mną podzielić swoimi ostatnimi odkryciami - będzie mi bardzo miło. Tymczasem zapraszam Was na krótki przegląd po moich ulubionych kosmetykach z ostatniego okresu.
Jestem w trakcie wymiany swoich kosmetyków na te z dobrymi i przyjaznymi składami, a że właśnie skończyły się wszystkie moje żele postanowiłam poszukać także alternatywy w tej dziedzinie. Podczas moich ostatnich zakupów w Ekodrogerii do koszyka wpadła mi tajemniczo brzmiąca kąpiel różana do twarzy i ciała marki NIKEL, którą znam i uwielbiam już przeszło od dwóch lat. Po raz kolejny mój wybór okazał się znakomity - ta delikatna, myjąca emulsja sprawdza się na mojej buzi fantastycznie. Używam jej głównie rano, ponieważ nie współpracuje ona z moim FOREO jednak i tak uwielbiam ją pod każdym względem:od opakowania, przez konsystencję, śliczny, delikatny zapach i delikatne właściwości oczyszczające. Jest bardzo rzadka - praktycznie jak woda, ale w kontakcie ze skórą lekko się pieni i mimo, że róż w kosmetykach nie lubię tak ten delikatny, nienachalny aromat uwiódł mnie pod każdym względem. Jest to zdecydowanie najmniej drażniący produkt jaki w życiu miałam - nie reaguje z oczami kompletnie, a skórę pozostawia gładką i mięciutką.
Oba produkty są moim remedium w kwestii egzemy, z którą borykam się okresowo na dłoniach, a że wypowiedziałam wojnę dermatologom postanowiłam przeprosić się z Matką Naturą, której Santaverde jest wiernym powiernikiem. Aloesowy żel ratował mnie w chwili mocnego uszkodzenia skóry - ma przegenialny skład i wszystkie inne kosmetyki tego typu chowają się głęboko w kącie. Przynosi natychmiastową ulgę, niweluje pieczenie i swędzenie, w mig rozprawia się w suchymi skórkami, ale także stanowi świetną bazę dla olejowania skóry. Krem z serii Medium natomiast stosuję gdy skóra jest już zaleczona - służy mi do odżywiania i nawilżania, a tym samym do zapobiegania rozprzestrzeniania ognisk chorobowych. Tak naprawdę ten duet leczy mój problem zupełnie tak jak dermatologiczne maści ze sterydami - to jest właśnie siła, boskiego w swojej mocy aloesu. Mimo, że produkty Santaverde są drogie to z całą pewnością mogę powiedzieć, że są warte każdej złotówki.
O tym kosmetyku pisałam Wam dokładnie TUTAJ, więc nie będę powielać zbytnio tematu - mimo, że potwornie pyli i fruwa wszędzie to jest to jeden z lepszych pudrów jakie używałam - jest bardzo leciutki, świetnie się dopasowuje do każdego podkładu, nie bieli i trzyma makijaż w ryzach przez kilka godzin. To 25 gramowe opakowanie wystarczy mi chyba do końca życia :)
Vichy Dermablend Correctin 3D (85 zł)
Post niżej znajdziecie dokładniejsze informacje na jego temat, a ja tutaj dodam tylko tyle, że dawno już nie miałam tak długotrwałego i idealnie kryjącego kosmetyku! Efekt bardzo podobny do Catrice HD jednak z tą różnicą, że jest gęstszy i bardziej pudrowy. Nie jest to podkład bez wad, ale dla cer mieszanych i tłustych to pozycja obowiązkowa do wypróbowania.
I to już wszyscy moi ulubieńcy - dajcie mi koniecznie znać czy znalazłyście tu coś dla siebie. Pamiętajcie żeby podzielić się ze mną i innymi dziewczynami swoimi typami.
Tymczasem życzę Wam wspaniałej niedzieli i do napisania we wtorek :)
Buziaki!
NIKEL - Kąpiel różana do twarzy i ciała z różą damasceńską i olejem ze słodkich migdałów (49,90 zł)
Jestem w trakcie wymiany swoich kosmetyków na te z dobrymi i przyjaznymi składami, a że właśnie skończyły się wszystkie moje żele postanowiłam poszukać także alternatywy w tej dziedzinie. Podczas moich ostatnich zakupów w Ekodrogerii do koszyka wpadła mi tajemniczo brzmiąca kąpiel różana do twarzy i ciała marki NIKEL, którą znam i uwielbiam już przeszło od dwóch lat. Po raz kolejny mój wybór okazał się znakomity - ta delikatna, myjąca emulsja sprawdza się na mojej buzi fantastycznie. Używam jej głównie rano, ponieważ nie współpracuje ona z moim FOREO jednak i tak uwielbiam ją pod każdym względem:od opakowania, przez konsystencję, śliczny, delikatny zapach i delikatne właściwości oczyszczające. Jest bardzo rzadka - praktycznie jak woda, ale w kontakcie ze skórą lekko się pieni i mimo, że róż w kosmetykach nie lubię tak ten delikatny, nienachalny aromat uwiódł mnie pod każdym względem. Jest to zdecydowanie najmniej drażniący produkt jaki w życiu miałam - nie reaguje z oczami kompletnie, a skórę pozostawia gładką i mięciutką.
ORGANIQUE - Balsam do ciała z masłem shea o zapachu czarnej orchidei (34,90 zł)
Ten balsam znalazłam w pudełku beGLOSSY "Bliżej Natury". Już po pierwszym użyciu wiedziałam, że to totalny strzał w dziesiątkę. Mimo, że jego konsystencja jest dość kłopotliwa (bardzo, bardzo twarda i ciężka do rozprowadzenia) to zapach i właściwości nawilżające to prawdziwe mistrzostwo świata, aczkolwiek przyznam się szczerze, że chyba najbardziej w jego przypadku skupiam się na aromacie. Seria z czarną orchideą to nowość w ofercie Organique i póki co składa się tylko z trzech produktów, ale jestem pewna, że rozkocha w sobie niejedną z Was. Ten zapach... zniewala! Jest niesamowicie elegancki, głęboki i tajemniczy - pachnie prawdziwym luksusem, zabiegami SPA i wszystkim tym co można sobie wymarzyć w dziedzinie pielęgnacji. Musicie koniecznie ją powąchać jeśli będzie ku temu okazja.Santaverde - Aloe vera hydro repair gel (124 zł) i Aloe vera creme medium (130 zł)
Oba produkty są moim remedium w kwestii egzemy, z którą borykam się okresowo na dłoniach, a że wypowiedziałam wojnę dermatologom postanowiłam przeprosić się z Matką Naturą, której Santaverde jest wiernym powiernikiem. Aloesowy żel ratował mnie w chwili mocnego uszkodzenia skóry - ma przegenialny skład i wszystkie inne kosmetyki tego typu chowają się głęboko w kącie. Przynosi natychmiastową ulgę, niweluje pieczenie i swędzenie, w mig rozprawia się w suchymi skórkami, ale także stanowi świetną bazę dla olejowania skóry. Krem z serii Medium natomiast stosuję gdy skóra jest już zaleczona - służy mi do odżywiania i nawilżania, a tym samym do zapobiegania rozprzestrzeniania ognisk chorobowych. Tak naprawdę ten duet leczy mój problem zupełnie tak jak dermatologiczne maści ze sterydami - to jest właśnie siła, boskiego w swojej mocy aloesu. Mimo, że produkty Santaverde są drogie to z całą pewnością mogę powiedzieć, że są warte każdej złotówki.
Make-Up Atelier Paris - Puder transparentny (109 zł)
O tym kosmetyku pisałam Wam dokładnie TUTAJ, więc nie będę powielać zbytnio tematu - mimo, że potwornie pyli i fruwa wszędzie to jest to jeden z lepszych pudrów jakie używałam - jest bardzo leciutki, świetnie się dopasowuje do każdego podkładu, nie bieli i trzyma makijaż w ryzach przez kilka godzin. To 25 gramowe opakowanie wystarczy mi chyba do końca życia :)
Vichy Dermablend Correctin 3D (85 zł)
Post niżej znajdziecie dokładniejsze informacje na jego temat, a ja tutaj dodam tylko tyle, że dawno już nie miałam tak długotrwałego i idealnie kryjącego kosmetyku! Efekt bardzo podobny do Catrice HD jednak z tą różnicą, że jest gęstszy i bardziej pudrowy. Nie jest to podkład bez wad, ale dla cer mieszanych i tłustych to pozycja obowiązkowa do wypróbowania.
I to już wszyscy moi ulubieńcy - dajcie mi koniecznie znać czy znalazłyście tu coś dla siebie. Pamiętajcie żeby podzielić się ze mną i innymi dziewczynami swoimi typami.
Tymczasem życzę Wam wspaniałej niedzieli i do napisania we wtorek :)
Buziaki!
Ja też coś ostatnio zaniedbałam ulubieńców;) ten balsam Organique pachnie bosko:)
OdpowiedzUsuńkosmetyki godne uwagi ..
OdpowiedzUsuńNa kosmetyki nikel mam ochotę po paru próbkach, jakich używałam :) ale głównie na tonik i krem :) Jak już z nimi zaczną to i kąpiel można będzie dorzucić :D
OdpowiedzUsuńTakkkkk <3 całą serię bym chętnie przygarnęła :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie tak :)
OdpowiedzUsuńMiałam jeden z kremów w wersji profesjonalnej, ale bardzo polecam też ten pod oczy z masłem shea :) krem do mycia buzi też jest wspaniały... a zresztą to ja Nikla kocham całym sercem <3 :)
OdpowiedzUsuńKąpiel różana brzmi bardzo ciekawie, mogłabym się skusić na ten produkt. Moją uwagę przykuwa słowo "KUPKA" które widnieje na opakowaniu hehe...
OdpowiedzUsuńOj tak, to masło z Organique też mnie zdobyło :) Vichy dla mnie był zbyt różowy, ale rzeczywiście to dobry produkt. Santaverde nie znam, ale coraz bardziej kusi mnie ta marka. Szczególnie, że kocham aloes :)
OdpowiedzUsuńCiekawe kosmetyki :) Muszę zapoznać się bliżej z marką Nikel!
OdpowiedzUsuńMuszę w końcu poznać coś od Santaverde i Nikel! :-)
OdpowiedzUsuńNie miałam żadnego z Twoich ulubieńców, ale mam chęć na puder MAP :)
OdpowiedzUsuńNie znam żadnego z nich ;) Akurat żele pod prysznic i do kąpieli z kiepskimi składami mi krzywdy nie robią ;)
OdpowiedzUsuńNiczego nie dane mi było poznać osobiście. Organique chodzi za mną od dawna, ale jeszcze się nie złożyło na zakup. Z MAP mam ochotę na ten słynny podkład, o którym pisałaś, ale pudrem też bym nie pogardzila. Szkoda, ze ich produkty są dość drogie 😉
OdpowiedzUsuńnie znam nic ale na chwile obecna mnie nie kusi bo mam teraz nowosci tyle,ze az nie wiem za co sie zabrac :D spotkania blogerskie maja to do siebie :D
OdpowiedzUsuńMasełka Organique często u mnie goszczą - na ten wariant zapachowy pewnie też się zdecyduję ;)
OdpowiedzUsuńKosmetyki MAP są super:)
OdpowiedzUsuńPo raz kolejny to powiem ale Twoje zdjęcia są CUDOWNE :)
OdpowiedzUsuńNie znam osobiście, ale napomknąć że Masz cudowne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńświetne kosmetyki, o których jeszcze nie słyszałam :)
OdpowiedzUsuńpiękne zdjęcia świetnych kosmetyków ;)
OdpowiedzUsuńCzarna orchidea? Tego jeszcze w Organique nie wąchałam :-O Do nadrobienia!
OdpowiedzUsuńKosmetyków Santaverde jestem coraz bardziej ciekawa, tylko jeszcze cena chwilowo mnie powstrzymuje.
robisz piękne zdjęcia! <3
OdpowiedzUsuńśliczne zdjęcia
OdpowiedzUsuń