Dlaczego czasami warto się odsunąć?

Eventy, spotkania, torby pełne prezentów. Fejm, fala i szacunek. Plotki, aferki, obgadywanie za plecami. Znikający obserwatorzy i smród ciągnący się przez długi czas z niewiadomych przyczyn. Szepczą, kontemplują, dochodzą prawdy -  a w środku tego wszystkiego jesteś TY i zastanawiasz się czy wkrótce nadejdzie koniec świata. Wszystko ma swoje dobre i złe strony - tak jak w życiu nic nie jest ani czarne, ani białe, ale nagminnie powtarzające się sytuację potrafią zmęczyć gorzej niż bieg w półmaratonie. Dlaczego czasami po prostu warto odpuścić i się odsunąć? Czy to wszystko naprawdę jest tego warte?



Im mniej wiesz - tym lepiej śpisz.


Natłok informacji potrafi zniszczyć psychikę, zmęczyć i odebrać chęć do robienia czegokolwiek - nie jest to mój wymysł, ale fakt podparty naukowymi badaniami i stwierdzenie tytułowe wcale nie bierze się znikąd. Przez bardzo długi czas byłam typem "krzykacza" - musiałam wszystko wiedzieć, wypowiedzieć się w każdej, nawet najmniej istotnej sprawie i ukierunkować swoją energię na rzeczy, które finalnie i tak wpływały na mnie negatywnie. Przez niepotrzebne dyskusje dawałam się ponieść emocjom, mówiłam zbyt dużo, oceniałam zbyt pochopnie i wyrobiłam sobie w okół siebie dość niefajną otoczkę - jakoby na własne życzenie. Oświecenie przyszło w momencie gdy zdałam sobie sprawę, że z równowagi potrafią mnie wyprowadzić rzeczy, na które nie mam wpływu - odmienne zdanie koleżanek na temat kooperacji, szacunku do innych czy sposobu wykonywania pewnych czynności związanych z blogiem. Musiałam w końcu dopuścić do siebie, że absolutnie nie mam wpływu na myśli innych -  a, że kraj mamy wolny i nie ma cenzury, czy warto zaprzątać sobie głowę i denerwować się z powodu czyiś poglądów czy innego zdania niż moje? Odsunęłam to od siebie - wypisałam się z dużej ilości grup lub wątków, które stanowią pokusę do wdawania się w dyskusję, nie dochodzę, nie analizuje i nie oceniam... i oddycham pełną piersią. 


Zacznij od siebie.


Kontakty w blogosferze są codziennością. Rozmawia się z wieloma osobami z niektórymi bliżej, z niektórymi z większym dystansem, ale na dobrą sprawę... pewności co do dobrych chęci drugiej strony nie masz nigdy. Na pewnym etapie prowadzenia bloga przekonałam się jak bolesne może stać się ślepe zaufanie. Od tamtej pory basta. Z perspektywy czasu zauważyłam, że im więcej jest CIEBIE - tym bardziej obraca się to przeciwko Tobie. W ciągu tych czterech lat zaglądano mi już do portfela, łóżka, prześwietlano mnie jako matkę, kobietę, potencjalnego reklamodawcę i oceniano także moje poglądy z bardzo odległego okresu. Nie twierdzę, że dziś jest inaczej, ale nie obchodzi mnie to. Filtruję przepływ informacji. Akceptuję otaczającą mnie rzeczywistość. Nikt nie jest idealny - a ten kto ślepo ocenia innych przez pryzmat swojego kabla od internetu powinien najpierw zacząć od siebie - wtedy okazałoby się jak bardzo utopieni jesteśmy w swoich wyidealizowanych światach

.

Wszystkie jesteśmy do dupy.


Nagle wszystkich wzięło na przemyślenia. Górnolotne idee. Marzenia o utopijnym świecie, w którym wszyscy wchodzą sobie w tyłki, a aureole nad głowami świecą w blasku sprawiedliwości. Pospolite ruszenie na temat tego kto jak, za ile, z kim, co by było gdyby. NIE BĘDZIE. Tylko po co nad tym ubolewać? Wylewać żal? Próbować naprawiać? Świat nigdy nie był sprawiedliwy - zawsze był gruby i chudy, ładny i brzydki, mądry i głupi - to naturalna kolej rzeczy. Przestałam się tym przejmować - przestałam analizować. Dopuszczam do siebie pewne fakty, czytam teksty na innych blogach i czasem nawet zdarzy mi się wypowiedzieć, ale... zamykam laptopa, dopijam kawę i za kilka minut o tym nie pamiętam. Nie wracam, nie rozpamiętuję - po raz kolejny daję sobie szansę na akceptację danej sytuacji. Do takiego stanu świadomości dochodziłam przez bardzo długi czas. Ale żyje się prościej, radośniej i zdecydowanie lżej na duchu.


Mamy zaszczyt zaprosić...


Stronię od wszelkiego rodzaju eventów. Właściwe w tym roku nie byłam na żadnym choć mogłam zaliczyć ich co najmniej kilka. Nie, że nie lubię, nie że mi się nie chce - straciłam na to ochotę. Jedno ze spotkań w jakich brałam udział w tamtym roku wyryło we mnie taką udrę, że robi mi się słabo na samą myśl. Profesjonalne przygotowanie, blichtr, splendor i kupa pieniędzy włożona w organizację wszystkiego od A do Z. A w środku stado sępów i harpii - ubranych od góry do dołu w przepiękne kreacje od projektantów, które odziewały jakby się mogło wydawać cudowne dusze. I w tych wszystkich wysokich szpilkach i wyuczonych manierach... mentalność ludzi, z którymi nie chciałabym mieć nic wspólnego. Pieniądze, kontrakty, kontakty ... krzywe spojrzenia, szepty, obgadywanie, ocenianie... czy tak właśnie mają wyglądać spotkania integracyjne? Czy tak właśnie zachowują się ludzie, których łączy jedna wspólna pasja? Dziękuję za zaproszenie - niestety w tym terminie jestem poza zasięgiem.

Dystans, dystans, dystans... to jeden z piękniejszych aspektów, do których dążyłam przez długi czas. Jak cudownie móc jest patrzeć na wszystko przez podświadomie wykreowaną szybkę - obserwować jak wiele ludzi z pozornym szczęściu traci pasję i energię na rzeczy ulotne... czy to nie jest smutne i budujące jednocześnie? Cieszę się, że jestem w takim punkcie. Teraz nie boli, nie ma na mnie wpływu, nie rujnuje - buduje.




Komentarze

  1. Ja nie dałam się namówić na żadne zorganizowane spotkanie. Omijam szerokim łukiem wszelkie imprezy blogerskie w blasku fleszy i z całą masą sponsorów. Nie mam absolutnie nic do zarzucenia osobom biorącym w nich udział - mnie to po prostu nie kręci.
    Może kiedyś zdecyduję się na spotkanie z ulubionymi dziewczynami, ale bez sponsorów, bez toreb prezentów i bez zobowiązań :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dobre podejście! Myślę tak samo i trzymam się z daleka od wszelkich blogowych afer, nie biorę w nich udziału. Czasem poczytam wpisy innych na te blogowe tematy, ale sama się nie udzielam. Na spotkania i konferencje też nie jeżdżę, nie potrzebne mi to. Robię swoje - raz jest lepiej, raz gorzej, ale całkowicie po mojemu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeśli chodzi o spotkania, to na pewno nie żałuję tych, w których wzięłam udział, bo dzięki nim poznałam bardzo fajne osoby, z którymi mam stały kontakt i spotykamy się prywatnie tak często, jak to możliwe :) Zresztą na dniach widzimy się ponownie w sprawdzonym gronie, co prawda tym razem bardziej oficjalnie, bo kilka zaprzyjaźnionych firm będzie obecnych, ale nie będzie walizek z prezentami :D Muszę jednak przyznać, że to, co się dzieje na tych wielkich spędach blogerskich coraz bardziej przyprawia mnie o refleksje... Nie żebym była bardzo doświadczona, bo uczestniczyłam tylko w Meet Beauty, na inne nawet się nie wybierałam, ale mam trochę przemyśleń na temat tego wszystkiego.

    OdpowiedzUsuń
  4. Najważniejsze to być w zgodzie z samym sobą i nic nie musieć. Trzeba mieć trochę zdrowego egoizmu i być ponad to.

    OdpowiedzUsuń
  5. O tak ja też jestem zdecydowanie za spotkaniami kameralnymi - w gronie zaufanych dziewczyn :) Takie relacje są bardzo ważne :) Na inne się absolutnie nie pcham :)

    OdpowiedzUsuń
  6. I o to właśnie chodzi - u każdego czasami jest źle czasami dobrze, ale to paradoksalnie jest w tym wszystkim najfajniejsze. Gdyby zawsze było idealnie szybko by nam się znudziło, czyż nie? :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja mam swoje dwie ukochane dziewczyny i to wystarcza mi w zupełności :) Choć z Tobą Anulka kawy bym się napiła :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak, zdecydowanie fajnie pielęgnować takie przyjacielskie blogerskie relacje :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czekaj czekaj 'dystans, dystans kur.wa albo wszyscy umrzemy' :) dobrze że ja się rzadko gdzieś udzielam :D i nigdzie mnie nie chcą pff na szczęście ;D

    OdpowiedzUsuń
  10. Właśnie do takiego podejścia trzeba dojrzeć. U Ciebie trwało to bardzo krótko, tymczasem inni jeszcze latami będą na granicy.

    Ja się staram. W większości się udaje, ale nie potrafię trzymać nerwów na wodzy tylko w jednym momencie - gdy komuś jawnie dzieje się krzywda. Wtedy skaczę niczym lwica i bronię własną piersią. Zranią, poboli, przestanie.

    Trzeba się zahartować życiem.

    OdpowiedzUsuń
  11. Do tego samego momentu dochodzę. Wrzucam na luz, to najkorzystniejsze dla psychiki :) Zaczynam robić porządki od podstaw. Jak mi to wyjdzie, nie wiem :) Nie mamy wpływu na wiele rzeczy, zresztą na nas też nie wszyscy mają wpływ ;))

    OdpowiedzUsuń
  12. 😘😘😘😘😘
    Ja też mam nadzieję, że kiedyś nam się kawa, albo inne piwo, ziści 😘
    Tak, lepiej mieć dwie zaufane i życzliwe osoby niż stado fałszywych....

    OdpowiedzUsuń
  13. Dla mnie najważniejsze to nie zapomnieć, że blog to pasja. Bo jak zacznie się o nim myśleć w kategorii biznesu, to szybko okazuje się, że przynosi on tylko więcej stresu niż satysfakcji. Internet ma tę przewagę nad prawdziwym życiem, że jak coś nas denerwuje, smuci, obrzydza - można się po prostu wylogować i wrócić do rzeczy radośniejszych. I świat się nie zawali, jeśli nie dorzucimy czegoś od siebie do gorącej dyskusji, nie nawrócimy kilku zagubionych duszyczek i nie uratujemy blogosfery przed "zepsuciem".

    OdpowiedzUsuń
  14. Tak a propos dużych zjazdów i tego, co wspomniałaś o sępach, trochę z przymrużeniem oka, a niestety trochę nie ;) http://www.pudelek.pl/artykul/114378/tak_wygladaly_kulisy_ogolnopolskiego_zjazdu_blogerow_ukradziono_dwa_nowe_telefony_uzywany_sprzet_kuchenny_alkohol_byl_wynoszony_kartonami/#

    Właśnie dlatego na te ogromne konferencje się nie wybieram, a i nad MB następnym razem poważnie się zastanowię ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Fantastyczny wpis. Ja również podchodzę do takich eventów z przymóżeniem oka. Kiedyś brałam udział w takich spotkaniach, jednak szybko się okazało, że to nie dla mnie! Tak jak piszesz wszędzie jest zazdrość, pieniądz i krzywe spojrzenia.

    OdpowiedzUsuń
  16. Bardzo madre spojrzenie na otaczajacy nas swiat. Powiem Ci w zaufaniu nie tylko w PL eventy takie sa ( a raczej uczestnicy) jestem swiezo po jednym takim wydarzeniu, gdzie zawiodlo..... ludzie zawiedli, my, uczestnicy :/

    OdpowiedzUsuń
  17. Bardzo mądry wpis i super, że się do tego odniosłaś! Och, jak ja żałuję, że czasem nie potrafię zapanować nad swoimi słowami - tzn. czasem niepotrzebnie się w ogóle udzielam i wypowiadam, choć lepiej byłoby przemilczeć. I wtedy ja wychodzę na tą złą, bo powiedziałam szczerze, co myślę... Ech! Szczerość nie popłaca, na powściągliwości lepiej się wychodzi ;) Stanowczo muszę nad sobą popracować. Ale to wcale
    nie jest takie łatwe. Natomiast jeżeli chodzi o spotkania i eventy... Może nie powinnam się wypowiadać, bo w sumie byłam na raptem 2 kameralnych spotkaniach bloggerek, nie byłam na żadnej większej konferencji - na See Bloggers chciałam w tym roku jechać, ale mnie nie przyjęli. Ale marzę o tym, by pojechać w przyszłym roku na Meet Beauty - po prostu dlatego, że mega chciałabym poznać osoby, które czytam, a duża część z nich tam jeździ. Niestety każdy mieszka w innej części Polski i po prostu nie ma szans na to, by spotkać się ot tak, na kawę z niektórymi osobami. Ale o sępach, lansie również słyszałam... I jak patrzę na niektórych, to wcale się nie dziwię, że stereotyp blogerki kosmetycznej jest taki, a nie inny.

    OdpowiedzUsuń
  18. Pięknie napisane. Wyrażanie własnych opinii to wspaniała cecha wolności słowa, myśli i wypowiedzi, jednak na różnych grupach, forach i blogach często sprowadza się do usilnego przekonywania, że to nasza racja jest najlepsza, najważniejsza, jedyna słuszna i ktoś kto ma inną opinię jest trollem i nic nie wartym człowiekiem, z którym w ogóle nie warto dyskutować. Spotkania blogerskie to już też nie to samo co przed laty, ostatnio się sporo naczytałam, a jeszcze więcej słyszałam, i o Meet Beauty i o See Bloggers i niestety czasami wstyd się przyznać, że ma się blog i jest się blogerem. Trudne i dziwne czasy nastały...

    OdpowiedzUsuń
  19. oj tak dystans i sztuka olewania to coś co warto do czasu do czasu zastosować. Człowiek zdrowszy jest jak mniej wie,

    OdpowiedzUsuń
  20. Bardzo mądrze. Dystans to klucz do tych wszystkich, niezdrowych sytuacji.

    OdpowiedzUsuń
  21. Sytuacje, o których piszesz są mi całkowicie obce. Tzn. wiem, że istnieją, ale nie biorę w nich udziału i zwyczajnie się w tym wszystko nie orientuję. Blog jest moim hobby, poza nim pracuję zawodowo, poświęcam czas na naukę i rodzinę. Nie mam ambicji, żeby stać się wielce popularną blogerką. Ale takie sytuacje zdarzają się nie tylko wśród blogerów. Miałam w swoim życiu wiele nieprzyjemnych sytuacji spowodowanych czyjąś złą wolą. I staję się dzięki nim silniejsza, za każdym razem czuję, że mój pancerz ochronny jest coraz mocniejszy. Unikam toksycznych ludzi. Nie silę się na uśmiechy. Po prostu się odcinam od tego. Taki instynkt samozachowawczy. Lub zdrowy egoizm ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Ja w ogóle nie siedzę w aferkach, mało gdzie jeżdżę, zeszłam na boczny tor i sobie nim jadę i jestem zadowolona :). Tak mi lepiej, nie ma co się pchać tam gdzie sie jakieś nieprzyjemne sytuacje tworzą, bo nawet bez winy będąc, można oberwać rykoszetem ;).

    OdpowiedzUsuń
  23. Ja nie mam czasu na afery, wchodzenie w tyłek i takie tam. Mam swoje życie poza blogiem, które wypełnia mój czas w 90%. Czasem mam wrażenie, że ludzie którzy nie mają nic poza blogiem napędzają te wszystkie chore jak dla mnie sytuacje i to staje się ich sensem życia. Nie tędy droga.

    OdpowiedzUsuń
  24. Mnie do tej pory nie spotkała ŻADNA niesympatyczna przygoda jeśli chodzi o świat blogowy i to wszystko co kręci się wokół niego. Natomiast jeśli rzeczywiści dzieje się jak piszesz to chętnie uświadomiłabym dziewczyny, że mogą stawać na rzęsach, dwoić się i troić, a nigdy nie będą drugą Maffashion, bo sukces odniosą nieliczni, a większość i tak będzie zabijać się o nic nie warte dary losu :D Im szybciej to się zrozumie tym lepiej :P

    OdpowiedzUsuń
  25. Przeczytałam od początku do końca. Bardzo dobry post. Jestem trochę jak ty bo także bardzo przesiewam informacje które są dookoła mnie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za Twój czas i komentarz - jeśli podoba Ci się tu na tyle, byś chciał wrócić - zapraszam do obserwowania i odwiedzenia mojej strony na facebooku.

W wolnej chwili na pewno odwiedzę Twój blog, nie musisz zostawiać osobnego linku :)

instagram @hushaaabye

Copyright © Hushaaabye