Nowości Golden Rose - na co warto zwrócić uwagę?
Golden Rose jest marką, do której mam ogromną słabość - nie zliczę ile produktów już miałam i ile z nich na stałe rozgościło się w mojej toaletce, ale jedno jest pewne - obok nowości nie jestem w stanie przejść obojętnie i nie raz już informacja o odświeżeniu zakładki Kosmetykomanii z asortymentem Golden Rose skutkowało tym, że zapominałam o swoich założeniach. Bilans na dzień dzisiejszy jest trochę przerażający, ale cóż zrobić - gdyby ktoś nie daj Boże kazał mi wybrać jedną jedyną markę makijażową w tej półce cenowej to bez wahania wskazałabym właśnie ją. Zmierzam jednak tym wszystkim do tego żeby pokazać Wam kolejną porcję nowości, którą wybrałam z asortymentu Kosmetykomanii, i które testowałam ostatnio bardzo namiętnie - cóż nam z tej przygody wyniknęło? A no to, że powinnam mieć oficjalny zakaz wchodzenia na stronę. I koniec kropka.
Golden Rose Long Wear Finishing Powder - 26,90 zł.
Cóż... zniknął z asortymentu w kilka chwil - na ten moment robi się z niego produkt widmo. Z czego to wynika? Zapewne z recenzji Red Lipstick Monster, która zachwyciła się jego właściwościami. Ten zamknięty w bardzo "mój" i minimalistyczny słoiczek puder na pierwszy rzut oka wygląda dość... zwyczajnie. Biały, bardzo miałki proszek o właściwościach transparentnych w pewnym momencie zaczął przypominać mi słynny Kryolan, który niegdyś używałam. Zadaniem tego pudru jest długotrwałe matowienie skóry, ale ja kupiłam go w innym choć troszeczkę zbliżonym celu - do bakingu, którego nauczyłam się z filmów wspomnianej Youtuberki. Jeżeli któraś z Was nie jest wtajemniczona w tę metodę utrwalenia to tylko powiem, że polega to mniej więcej na nałożeniu pokaźnej ilości pudru w problematyczne okolice (głównie pod oczy) na czas wykonywania reszty makijażu by później strzepnąć nadmiar puchatym pędzlem - to wszystko ma zapewnić nam efekt niesamowicie długotrwałego utrwalenia nałożonych wcześniej produktów, ale także wygładzenia i stworzenia na buzi efektu Photoshopa. I powiem Wam, że do tego celu sprawdza się absolutnie wspaniale - po strzepaniu nadmiaru mat utrzymuje się praktycznie do momentu zmycia makijażu, a korektor nałożony w okolice oczu przestał nareszcie wchodzić w zmarszczki. Jedyny problem i niedociągnięcie w jego przypadku to wielkie dziurki i pylenie - nie ma szans żeby zamknąć pudełko i otworzyć je bez uszczerbku w postaci chmurki pyłku.
Golden Rose Contour Crayon - 11,90 zł./szt.
O ile dobrze pamiętam to pierwszym producentem kredek do konturowania był Smashbox i szczerze powiedziawszy od zawsze miałam ochotę żeby je wypróbować - niestety ich cena jest bardzo wysoko więc nie spieszyło mi się do zakupu, aż tu nagle... bardzo podobne produkty pojawiły się w asortymencie Golden Rose. Trzeba przyznać, że taki sposób konturowania ma dwie ogromne zalety - jest znacznie szybszy i bardziej precyzyjny bo wyrysowanie właściwych linii zajmuje nie więcej niż 15 sekund - później tylko blendowanie i efekt finalny gotowy. Dostępne są trzy rodzaje kredek - numer 21, 22 i 23, które różnią się od siebie oczywiście stopniem przyciemnienia. Na początek zdecydowałam się na kolor 21 i 22 bo 23 wydaje mi się zbyt ciemna - troszkę szkoda, że kolorów jest tak mało bo zdecydowanie brakuje mi tutaj jeszcze kilku odcieni żółtego, ale kto wie - może i niebawem takie się pojawią. Muszę Wam powiedzieć, że odkąd je mam - zapomniałam o swoich innych paletach do konturowania na mokro. Są tak proste w użyciu, że pozwalają maksymalnie zaoszczędzić czas, blendują się wspaniale i co ciekawe utrzymują się bardzo długo, ale są piekielnie niewydajne - na szczęście ratuje je tutaj niska cena, aczkolwiek musicie wiedzieć, że przy codziennym makijażu taka kredka wystarczy na mniej więcej 1,5 miesiąca używania. Czy to dużo?
Golden Rose Color Corrector Crayon - 11,90 zł./szt.
I to dopiero ciekawostka! Nie dość, że korektory kamuflujące to jeszcze... kolorowe. Przyznam szczerze, że jak je zobaczyłam to chciałam spróbować dla czystego eksperymentu - mnóstwo dobrego naczytałam się o zakrywaniu problematycznych miejsc kolorowymi korektorami i nawet miałam jednego takiego gagatka na początku swojej przygody, ale jakoś nie przywiązałam się do niego na tyle mocno by używać regularnie. Tu po raz kolejny przekonuje mnie forma kredki - łatwo, szybko i przyjemnie... a te kolory są tak śliczne, że mogą też stanowić naprawdę świetną bazę pod cienie! W ich przypadku zdecydowałam się oczywiście na odcień żółty neutralizujący fioletowe tony, zielony do redukcji zaczerwienień i bardzo ciekawy odcień brzoskwiniowy, którego zadaniem jest zniwelowanie ciemnych plam. Trzeba na pewno wspomnieć o ich ciekawej konsystencji - z jednej strony jest kremowa, z drugiej zaś strony tworzy na skórze bardzo intensywny efekt, który trzeba przyklepać albo rozgrzanymi dłońmi, albo mokrą gąbeczką - w przeciwnym razie będzie dość ciężko się z nimi pracować. Ich pigment jest naprawdę na wysokim poziomie co zresztą za chwilę same zobaczycie, ale jednak do żółtej kredki przekonałam się najmocniej - da się nią nie tylko przykryć zasinienia, ale także pięknie wykonturować twarz (o ile macie ciepły odcień skóry jak ja). Tak jak wspomniałam wyżej - o ile jakiś kolor kupiony pod wpływem chwili okaże się w praktyce zbędny - można je śmiało wykorzystać jako baza pod cienie - spróbowałam i polecam.
Nowe odcienie Golden Rose Matte Lipstick Crayon - 11,90 zł.
Nie przesadzę jeśli powiem, że mam w swoim domu 3/4 palety barw tych kredek - są dla mnie absolutnie mistrzowskie i nie wyobrażam sobie nie mieć ich u siebie. Gdy tylko dany kolor zużywam w całości od razu lecę go odkupić (numerek 15 mam już po raz czwarty). Kocham w nich tak naprawdę wszystko - wyważone kolory, trwałość, efekt matu, który nie ściąga ust i przede wszystkim to, że dzięki niskiej cenie mogę sobie pozwolić na zakup kilku kolorów na raz. Tym razem nie stało się inaczej - do oferty włączyły się właśnie cztery nowe odcienie o numerkach 25,26,27 i 28, które utrzymane są w bardzo neutralnym, dziennym tonie czego bardzo brakowało w ofercie (jedyny kolor, który idealnie wpisywał się w gamę nude to właśnie wspomniana wyżej 15, o której pisałam już na blogu niejednokrotnie). Te cztery kolory spełniają moje oczekiwania w 100% - spójrzcie zresztą jakie są pięknie. Musicie koniecznie się w nie zaopatrzyć. Moim faworytem jest bardzo jaśniutki kolor 25, który jest lekko brzoskwiniowym, jasnym kolorem nude. Obok mamy kolor 26 - równie delikatną brzoskwinię w nieco ciemniejszym wydaniu, 27 - cieplutki odcień dziennego koralu i w końcu 28 - przygaszony, neutralny i bardzo dziewczęcy nudziak idealny do noszenia na co dzień bez względu na rodzaj makijażu. Bardzo się cieszę, że gama stale się powiększa i gdyby to samo stało się z płynnymi matami - ogłaszam bankructwo!
Od prawej 25,26,27,28.
Jestem bardzo ciekawa czy miałyście okazje już coś testować - dajcie koniecznie znać czy Wy też jesteście takim freakiem jeśli chodzi o markę Golden Rose.
Miłego poniedziałku dla Was wszystkich! :)))
Same perełki !!! Ten puder mnie bardzo interesuje :)
OdpowiedzUsuńPrzepiękne są te nowe kolorki Crayonów i ten puder także słyszałam o nim wiele pozytywnych opinii :)
OdpowiedzUsuńMój blog
golden rose coraz bardziej szaleje z nowościami :)
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie ten puder oraz kolorowe korektory :D
OdpowiedzUsuńNie będę ukrywać, też mam słabość do tej marki:)
OdpowiedzUsuńNo właśnie ja mam przeogromną! :D nie umiem sobie odmówić :)
OdpowiedzUsuńPuder polecam z całego serduszka! :)
OdpowiedzUsuńOjj tak, ale ja akurat się z tego mega cieszę :)
OdpowiedzUsuńCrayony same w sobie są cudne <3
OdpowiedzUsuńPolecam ogromnie spróbować do bakingu! :)
OdpowiedzUsuńNiedawno usłyszałam o tej metodzie i chyba któregoś dnia w końcu ją wypróbuję!!! A markę GR wręcz uwielbiam tak samo jako Inglot :) Nawet ostatnio udało mi się wygrać w pewnym konkursie makijażowym ( zresztą nie tylko w jednym ) a nagrodą były właśnie kosmetyki Golden Rose. Buźka *-*
OdpowiedzUsuńTroch mi nie po drodze do tej marki, ale puder z chęcią zobaczę.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Golden Rose i mam sporo ich kosmetyków w swojej kolekcji :) Pomadki Matte Crayon są rewelacyjnie, mój ulubieniec to numer 10 ♥. Nowe odcienie są świetne, najbardziej w oko wpadł mi 26 :) No i puder koniecznie muszę wypróować :)
OdpowiedzUsuńMam pomadkę Golden Rose, reszty nie znam. Ale technika nakładania pudru bardzo mnie zainteresowała. I jak mówisz efekt wspaniały. Przydałby M się taki photoshop😂
OdpowiedzUsuńUwielbiam Golden Rose :) Ciekawe te nowe odcienie pomadek w kredce, chociaż nie wiem czy aż nie za bardzo nude :)
OdpowiedzUsuńNie, i chyba nie chcę ;D
OdpowiedzUsuńHhaahahaha :D
OdpowiedzUsuńNo jeśli się nie lubi to faktycznie może niekoniecznie :)
OdpowiedzUsuńNo jest to coś innego, ale na pewno warto spróbować :)))
OdpowiedzUsuńMam 10 i jest naprawdę śliczna! :)
OdpowiedzUsuńA czemu? Zawiodłaś się na czymś?
OdpowiedzUsuńLubię GR, ale poza nowymi kolorami matowych pomadek nic mnie nie kusi :)
OdpowiedzUsuńNo i chcę ten puder!
OdpowiedzUsuńKilka razy zawiodłam się na produktach. Raz nawet składałam reklamację, której do dnia dzisiejszego nikt nie raczył rozpatrzyć.. Takie działania są tylko na niekorzyść marki :-/
OdpowiedzUsuńNiby Crayon i płynne pomadki mają tyle odcieni, a ja nie znalazłam jeszcze idealnego dla siebie :P Zółty korektor w kredce może przygarnę przy okazji :)
OdpowiedzUsuńz chęcią wyprobowałabym puder oraz kedkę do konturowania :) kolory pomadek wygladają super! na pewno się skuszę na któryś kiedy zawitam na stoisko GR :)
OdpowiedzUsuńkolorowe kredki podobają mi się najbardziej, zastanawiam się nad zieloną do ukrywania zaczerwienień ;)
OdpowiedzUsuńNie znalazłam ostatnio tych kolektorów w kredce
OdpowiedzUsuńMam te kredki do konturowani (trochę twarde), mam korektory beżowy (04) i żółty (53) i ten beżowy jest cudny! Z kolei żółty to u mnie kompletny niewypał. Do niczego się nie nadaje, jest widoczny na twarzy (chociaż mam oliwkową karnację) i leży bezużytecznie.
OdpowiedzUsuńNie spróbuję, to się nie dowiem 😂
OdpowiedzUsuńpomadki mi się podobają ;)
OdpowiedzUsuń