Vita Liberata Rich Face - nawilżający balsam brązujący do twarzy i szyi.
Hej Kochane.
Choć pierwsze promienie słońca nieśmiało zaczynają pieścić naszą skórę to jednak po jesieni i zimie ta nie z pewnością nie wygląda tak jakby tego oczekiwała kobieta - zazwyczaj jest ziemista, szara a koloryt pozostawia wiele do życzenia, a przecież każda z nas niezależnie od okazji chce by skóra wyglądała pięknie. Dlatego dziś pokaże Wam produkt, który oprócz działania pielęgnacyjnego łączy w sobie subtelne nadanie zdrowego, delikatnego odcienia opalenizny.
Vita Liberata szturmem podbija polski rynek kosmetyczny. Znana irlandzka marka z powodzeniem wprowadza do naszej oferty kosmetyki samoopalające bazujące na naturalnych, organicznych składnikach. Blogerki dosłownie zwariowały na punkcie tych produktów - na próżno szukać negatywnych opinii, a ja sama dałam się ponieść wszelkim zachwytom nad produktami. Całkiem niedawno opisywałam dla Was fantastyczną piankę samoopalającą ( KLIK ) tymczasem dziś w podobnym tonie opowiem Wam o produkcie przeznaczonym do twarzy i szyi.
Rich Face to połączenie balsamu pielęgnacyjnego z samoopalaczem - nie bójcie się jednak, produkt nie ma nic wspólnego z typowymi kosmetykami samoopalającymi - robiącymi plamy, mającymi pomarańczowe tanie tony z zapachem, którego nie można znieść przez cały okres użytkowania. Absolutnie nie ! Ten kosmetyk jest zupełnie wyjątkowy - już za chwilę dokładnie opowiem Wam dlaczego.
Opakowanie.
Produkt otrzymujemy w kartonowym opakowaniu z informacjami w języku angielskim, natomiast sam kosmetyk znajduje się w plastikowej, brązowej butelce z poręczną i wygodną pompką o pojemności 100 ml.
Cena.
119 zł / 100 ml - produkt dostępny jest na wyłączność w perfumeriach Sephora.
Konsystencja.
Kosmetyk jest bardzo lekki - przypomina delikatny, pielęgnacyjny krem dzięki czemu naprawdę łatwo aplikuje się go na twarz, bez obaw o plamy. Pachnie delikatnie - ale nie ma nic wspólnego z zapachem typowych samoopalaczy - jest to zapach naturalny, spowodowany zawartymi w składzie składnikami. Dzięki takiej konsystencji pojemność 100 ml wystarczy naprawdę na długo. Niewielka ilość wystarczy do całkowitego pokrycia twarzy, szyi i dekoltu.
Niech Was nie przerazi kolor. Natychmiast po zastosowaniu na twarz staje się bardzo subtelny i naturalny - na pewno nie spowoduje, że w minute staniecie się pomarańczowo-czekoladowymi potworkami.
Skład.
Jest absolutnie fantastyczny, bazujący na mnóstwie składników naturalnych i organicznych. Bazą produktu jest znana ze swoich właściwości pielęgnacyjnych woda aloesowa. Mamy tutaj także silnie nawilżające masło shea oraz masło murumuru. Oprócz tego możemy znaleźć także kwas hialuronowy, ekstrakt z malin, owoców liczci czy winogron.
Wszystko idealnie skomponowane ! Jestem ogromną fanką marki właśnie przez fakt idealnie dobranych składów - pozbawionych zbędnej chemii i ulepszaczy.
Działanie.
Zapewne na samym początku nasuwa Wam się pytanie odnośnie efektu jaki uzyskujemy stosując ten produkt. Zacznę od właściwości pielęgnacyjnych, które w przypadku tego produktu są naprawdę zauważalne - skóra jest nawilżona, gładka i miękka. Wyraźnie czuć pod palcami efekt jaki pozostawia - a to jeszcze bardziej wpływa na piękny efekt opalenizny jaki daje. Odpowiednio nawilżona skóra lepiej przyjmuje kosmetyk - a co za tym idzie daje po prostu ładniejszy efekt.
Kolor, który pozostawia na naszej twarzy automatycznie dostosowuje się do waszego naturalnego odcienia cery - nieważne czy posiadacie cerę w tonie ciepłym czy chłodnym. Kosmetyk dostosowuje się do naturalnie występującego w skórze pigmentu, dzięki czemu nie musicie obawiać się o nieodpowiedni efekt. Skóra jest jakby muśnięta słońcem - efekt jest naprawdę delikatny i subtelny , jestem pewna, że nikt gołym okiem nie stwierdzi, że to zasługa samoopalacza, a jedynie działania promieni słonecznych.
Dla mnie ogromną zaletą jest fakt, że nie muszę martwić się o problematyczne partie twarzy - brwi czy skrzydełka nosa. Produkt dociera wszędzie, nie ściera się, nie roluje i nie daje taniego efektu o jaki łatwo w przypadku takich produktów. Na twarzy utrzymuje się około 2-3 dni przy regularnym demakijażu i oczyszczaniu twarzy. Schodzi równomiernie i nie pozostawia plam - ewentualne resztki można śmiało domyć peelingiem.
Podobnie jak pozostałe blogerki - jestem zachwycona i śmiało mogę polecić ten produkt każdej z Was. Oferta marki ciągle się powiększa, zatem warto śledzić nowinki.
Buziaki !
nie cierpie zapachu samoopalacza :) bardzo mnie ciekawią te kosmetyki oj bardzo !
OdpowiedzUsuńW przyszłym tygodniu zostanie nadana paczka z Twoją wygraną :)
UsuńSzkoda, że nie pokazałaś efektu na zdjęciach :/
OdpowiedzUsuńJa mam balsam do ciała i twarzy tej marki :)
Mnóstwo zdjęć jest dostępnych na blogach - ja w kwestii swoich zdjęć na blogu ograniczam się do absolutnego minimum.
Usuńteż czekałam na zdjęcie na skórze, haha :)
OdpowiedzUsuńszkoda, że nie pokazałaś efektów na skórze
OdpowiedzUsuńBardzo lubię produkty Vita Liberata :)
OdpowiedzUsuńja do dodania naturalnej opalenizny używam pianki z Lirene i bardzo ją lubię ;)
OdpowiedzUsuńja mam produkty do ciała z tej serii ale jeszcze się nie doważyłam ich zastosować, po Twojej opinii na pewno zrobię to śmiało
OdpowiedzUsuńja nie używam takich wynalazków ;)
OdpowiedzUsuńBrzmi bardzo zachęcająco, chociaż ja jestem z tych co się boją tego typu wynalazków na twarzy.
OdpowiedzUsuńRecenzja w stu procentach zgodna z prawdą! Samoopalacz jest świetny, nie śmierdzi, łatwo się rozprowadza i daje naprawdę subtelny efekt. Polecam!
OdpowiedzUsuńMój już czeka, ale na lato! :D
OdpowiedzUsuńmiałam i baaaaaaardzo lubiłam:):)
OdpowiedzUsuń