Moja podróż do Południowej Afryki | Esse Organic Clay Mask - Oczyszczająca i ściągająca pory maska z glinką kaolinową, alosem i rooibosem | Skuteczny sposób na rozszerzone pory?

Cześć Kochani.

Zabieram Was dzisiaj w podróż... wyjątkową bo w głąb afrykańskiej natury i wszystkich jej cudownie działających składników w otoczeniu gorącego słońca i klimatu - w podróż do Południowej części najbardziej egzotycznego i tajemniczego kontynentu gdzie wśród dobrodziejstw matki natury powstają wyjątkowe kosmetyki marki Esse Organic będące idealnym odzwierciedleniem tego co najlepsze i pozyskane prosto ze składników naturalnych. Przed Wami produkt całkowicie inny i równie wyjątkowy - naturalna maska do twarzy na bazie klinki kaolinowej, aloesu oraz rooibosa, której zadaniem jest dogłębne oczyszczenie i ściągnięcie porów - przeznaczonej więc do walki z odwiecznym wrogiem kobiecych cer. Czy jej wyjątkowe pochodzenie i skład idą w parze z działaniem ? Przekonajcie się same.


W swojej kosmetycznej przygodzie byłam już w zakątkach Azji, Toskanii, Skandynawii i Rosji - lubię eksperymenty i zawsze chętnie sięgam po kosmetyki nieznane, starając się wyszukiwać perły z najdalszych nawet zakątków świata. Nigdy jednak nie miałam produktów pochodzących z Afryki. Jak się okazuje był to ogromny błąd bowiem słyną one z naprawdę fantastycznych, pełnych naturalnych i wyszukanych składników na bazie ziół i nieznanych większości z nas roślin oraz jak się okazuje zupełnie odmiennych konsystencji, zapachów i działania. Swoją podróż do Afryki zaczęłam od produktów ekskluzywnej marki Esse Oraganic, której szeroki asortyment ukierunkowany jest głównie ku potrzebom skóry zanieczyszczonej i wymagającej nawilżenia. Wśród nich znajdziecie cały szereg kosmetyków przeznaczonych do walki z porami - gdzie ja znalazłam swój ideał, o którym dzisiaj Wam opowiem.

Umieszczona w szklanym ciężkim wykonanym z matowego szkła słoiczku maseczka ma pojemność 50 ml. Spójrzcie na opakowanie - jest wykonane naprawdę pięknie, gustownie i ma w sobie tę elegancję, którą naprawdę lubię. Wbrew pozorom patrząc na ten słoiczek ostatnią rzeczą jaka przyszłaby mi do głowy byłaby myśl, że pochodzi z Południowej Afryki niekojarzącej się raczej z ekskluzywnymi produktami. Kosmetyk otrzymujemy w kartonowym opakowaniu ze wszystkimi niezbędnymi informacjami oraz składem. Produkty marki Esse Organic możecie kupić u jedynego w Polsce ofcjalnego dystrybutora - w zaprzyjaźnionej z moim blogiem Ekodrogerii w cenie 119,90 zł. Faktem niezaprzeczalnym jest to, że są to produkty wysokopółkowe - ich ceny są wysokie, ale biorąc pod uwagę wydajność, doskonały skład i działanie jestem w stanie to zrozumieć.

Zatrzymajmy się na składzie, który odgrywa tu kluczową rolę. Spójrzcie same - cały szereg naturalnych składników. Żadnej chemii, żadnych wypełniaczy i sztucznych substancji. Bazą maseczki jest ekstrakt z rooibosa - będący naturalnym antyoksydantem bogatym w miedź i odpowiedzialnym za funkcje immunologiczną skóry. Kolejnymi ważnymi składnikami są tu glinki odpowiadające za oczyszczanie i ściąganie skóry także z toksyn i metali ciężkich. Znajdziecie w niej także łagodzący ekstrakt z aloesu, bogate w witaminę E masło shea, ekstrakt z rumianku, mięty i ylang ylang, które w połączeniu ze sobą dają przepiękny ziołowy i odświeżający zapach produktu. Przyznajcie same, że robi wrażenie, prawda? 

Maseczka ta ma wyjątkowo dziwną konsystencję, o której wspominałam Wam na początku posta. Jest bardzo gęsta, kremowa i wystarczy minimalna ilość by w całości pokryć twarz, ale kiedy zasycha na twarzy staje się pudrowa. Było to dla mnie ogromne zaskoczenie i nowość - nigdy nie miałam  do czynienia z takim produktem. Kiedy całkowicie się wchłonie zostawia na twarzy suche, jedwabne wykończenie zupełnie tak jakby ktoś nałożył Wam grubą warstwę pudru. Zmywa się dość ciężko - trzeba się napracować, ale efekt jaki zapewnia jest wart każdej niedogodności. Muszę tu wspomnieć także o bardzo intensywnym zapachu - wyczuwalnym jeszcze przed otworzeniem słoiczka. Jeżeli jesteście fankami naturalnych zapachów to będzie dla Was strzał w dziesiątkę - zioła, mięta i coś orientalnego połączone w jedną nutę stanowi naprawdę genialne połączenie.

Maseczkę nakładam po uprzednim oczyszczeniu skóry oraz peelingu - na około 10 min tak jak zaleca producent. Tak jak wspominałam zastyga na twarzy dając pudrowy, nieznany mi wcześniej efekt. Daje przy tym uczucie lekkiego napięcia i ściągnięcia skóry, ale wbrew pozorom bardzo przyjemnego. Wyraźnie czuć, że skóra w zetknięciu z tym produktem zaczyna pracować. Po zmyciu możemy cieszyć się idealnie matową, gładką, uspokojoną i ukojoną skórą, która wygląda tak jakby ktoś tchnął w nią nowe życie lub właśnie wyciągnął z niej całą szarość, zanieczyszczenie i zmęczenie. Zapytacie pewnie co z porami. Trudno byłoby wymagać spektakularnego efektu po jednym czy dwóch razach - Clay Mask wymaga od nas regularności stosowania tak by dać szansę składnikom aktywnym na docieranie do wszystkich partii skóry. Z czasem pory spłycają się i są mniej widoczne, choć nie znikają całkowicie. Myślę, że połączenie tej maseczki z pozostałymi produktami oczyszczającymi Esse Organic dałoby naprawdę świetny efekt. Ja na pewno mam ochotę na więcej :)

Dajcie znać co sądzicie o tym produkcie. Znacie markę Esse Organic? A może miałyście do czynienia z kosmetykami afrykańskimi? Dajcie znać koniecznie :)

Buziaki !

Komentarze

  1. pierwszy raz słyszę, ale muszę przyznać, że zaciekawił mnie ten słoiczek oraz jestem ciekawa zapachu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słoiczek sam w sobie piękny :) A zapach naprawdę urzekający ... choć dla zwolenników natury :)

      Usuń
  2. Cos dla mnie ja mam problemy z skora twarzy i czuje ze to by sie na mojej twarzy fajnie przyjelo. Musze keidys wyprobowac :)

    http://comocarmen.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ona ma za zadanie pozbawić ziemistości szarości i wyciągnąć ze skóry wszystko to co sprawia, że jest zanieczyszczona więc jak najbardziej polecam :)

      Usuń
  3. Nie znam, ale wygląda pięknie - bardzo fajna konsystencja :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Konsystencja całkowicie inna niż wszystkie znane mi dotychczas maseczki :)

      Usuń
  4. Fajna konsystencja i wogóle nie znam firmy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To było również moje pierwsze spotkanie z marką :)

      Usuń
  5. Bardzo ciekawa maseczka, z tego co piszesz jest na prawdę warta swojej ceny :) Ucieszyłabym się gdybym dostała taki produkt, ze względu na cenę jednak sama bym nie kupiła :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też dostałam go w prezencie więc jak najbardziej Cię rozumiem :)

      Usuń
  6. Maseczka ma bardzo ciekawą konsystencję i zaciekawiłaś mnie nią ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zupełnie inna niż wszystkie - nigdy nie spotkałam się z produktem zasychającym do konsystencji pudru :)

      Usuń
  7. Taka maska dla moich porów byłaby fajna :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam maseczki! Obecnie mam ochotę na maskę oczyszczającą z Sephory:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wypróbowałabym szczególnie dla mięty w zapachu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mięta, eukaliptus... nie potrafię tego jednoznacznie określić - ale i tak jest pięknie :)

      Usuń
  10. Ciekawi mnie to pudrowe wykończenie jak wchłania się :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Zaciekawiłaś mnie opisem. W dodatku super zdjęcia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Chciałam jakoś oddać charakter Afryki a możliwości ograniczone :)

      Usuń
  12. Nie słyszałam wcześniej o marce. Ładne opakowanie,zapach też mnie zaintrygował. Twoja pozytywna recenzja tym bardziej zachęca do kupna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie ta marka też była nowością, ale teraz mam ochotę na więcej i więcej :)

      Usuń
  13. Widzę ją po raz pierwszy, ale ciekawi mnie bardzo :)

    OdpowiedzUsuń
  14. widzę ją pierwszy raz ale bardzo mnie zaciekawiłaś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem bardzo ciekawa pozostałych produktów :)

      Usuń
  15. Ciekawa sprawa, chociaż droga bardzo, jak na maskę. Z tego co widzę, tylko ta maska ma cenę 119, są produkty droższe, są też tańsze (to tak by być poprawnym politycznie). Chętnie przed wydaniem takiej kwoty zobaczyłam bym skórę po jej dłuższym stosowaniu. Takie przed i po. Czy możliwe byłyby takie długotrwałe testy i zdjęcia?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo ciekawa propozycja :) Jest jeden problem - maseczka nie działa od razu i ciężko byłoby o efekt przed i po, a znowu takie rozwiązanie jakie proponujesz ( z długim terminem ) mogłoby być nieco przekłamane bo obecnie używam kilku produktów ( w tym kwasów ), które również mają duży wpływ na to jak wygląda moja skóra. Niemniej jednak dziękuję za propozycję, myślę, że zrobię tak jak mówisz przy okazji wprowadzania kolejnych kuracji na twarz :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za Twój czas i komentarz - jeśli podoba Ci się tu na tyle, byś chciał wrócić - zapraszam do obserwowania i odwiedzenia mojej strony na facebooku.

W wolnej chwili na pewno odwiedzę Twój blog, nie musisz zostawiać osobnego linku :)

instagram @hushaaabye

Copyright © Hushaaabye