Kolorowy projekt denko - czerwiec 2016
Hej Kochane.
Nie wiem jak Wam, ale mnie strasznie ciężko uwierzyć, że mamy już lipiec - naprawdę nie wiem kiedy uciekają te miesiące, ale pewnie zanim się obejrzymy będzie po lecie. Niemniej jednak w trakcie upałów, które aktualnie panują ciężko jest mi pisać i skupić się na pracy, więc dziś zapraszam Was na lekki post podsumowujący miesięczne zużycia czyli znany wszystkim projekt denko. To upalne lenistwo ma także odzwierciedlenie w pielęgnacji - na tę chwilę panuje u mnie totalny minimalizm stąd też taka a nie inna ilość produktów... oczywiście tradycyjnie bez produktów kolorowych :) Ciekawe jak poszło mi w czerwcu? Zapraszam do czytania.
Zaczniemy sobie może od produktów niebieskich gdzie tylko dwa kosmetyki. Antyperspirant Dove w wersji Original (10zł) to klasyk w mojej pielęgnacji. Zazwyczaj wybieram albo te oferowane przez Dove lub przez Rexonę. Sprawdzają się naprawdę dobrze, robią to co mają robić i nie kosztują wiele więc zawsze sobie do nich wracam. Pomadka ochronna Bielenda (10zł) nie spełniła moich oczekiwań. Mimo bardzo fajnej, gęstej i otulającej konsystencji kompletnie nie nawilżała, ani tym bardziej nie odżywiała ust. Tutaj jestem na nie.
Kolejne produkty to te z kategorii zielonej i tutaj mamy ogromny bo aż 750ml żel pod prysznic Dove o zapachu ogórka i zielonej herbaty (20zł) Mimo, że żele Dove naprawdę uwielbiam i zawsze używam z wielką przyjemnością to nigdy więcej nie skuszę się na taką pojemność bo strasznie szybko się nudzi, a taką butlę używam grubo ponad kilka miesięcy. Ten wariant zapachowy należy do jednych z najsłabszych jeśli chodzi o Dove więc jeśli już postanowicie zaszaleć z taką pojemnością to polecam np. Piwonię i śmietankę. O aktywnym kremie sebo-regulującym marki Bielenda (40-50zł)pisałam (TUTAJ) więc jeśli jesteście ciekawe jak poradził sobie z moją mieszaną cerą to zapraszam do posta. Sytuacja ma się podobnie w przypadku kremu Lulu&Boo (162,20zł), który także doczekał się osobnego posta, do którego serdecznie Was zapraszam (TUTAJ) bo są to kosmetyki na najwyższym poziomie... i w pełni naturalne :)
Nieco bardziej kolorowe zestawienie otwiera okropnie oblepiające i do tego śmierdzące masło do ciała Cosmepick (15zł). Wierzcie mi, że koło truskawki to nawet nie leżało... bliżej mu do bazylii choć nieco podgnitej. Okropny produkt i tylko mnie utwierdził w fakcie, że Cosmepick to nic nie warte kosmetyki.Krem-żel pod oczy Skin79 Pink Energy (130zł) naprawdę bardzo lubiłam i żałuję, że się skończył. Więcej na jego temat możecie poczytać (TUTAJ). Znalezisko w beGlossy czyli maska regenerująco-odprężająca do stóp Shefoot (5zł) kompletnie mnie nie zachwyciła i nie polecam próbować bo zachowuje się jak zwykły krem do stóp. Szampon do włosów zniszczonych Dove z serii Regenerate Nourishment (25zł) był fantastyczny i już czekam na promocję by kupić go ponownie. Świetny, dociążąjący i wygładzający szampon na bazie silikonu, które moje włosy kochają. Uwielbiam tę serię i szczerze polecam wypróbowanie czegokolwiek.
I ostatnie zestawienie najbardziej udane i zawierajace same perełki. Duet Timotei z olejkiem arganowym (około 10zł/szt.) używałam z ogromną przyjemnością i jeśli mnie czytacie to wiecie, że jestem ogromną fanką produktów Timotei. Ten duet sprawdza się świetnie - włosy są nawilżone, lepiej się rozczesują i nabierają pięknego blasku. Jestem na ogromne TAK i wrócę do nich z pewnością (jak zawsze zresztą). Wellness&Beauty olejek do kąpieli w wersji sezamowej (12zł) ... WSPANIAŁY KOSMETYK. Myślałam, że to maleństwo wystarczy na dwa-trzy użycia tymczasem wystarczył mi na dziesięć kąpieli. Cudownie nawilża skórę i sprawia, że nie potrzebujemy po takiej kąpieli żadnych dodatkowych balsamów. Puder do kąpieli Orgqniuqe o zapachu guavy był częścią urodzinowego prezentu od Oli i rozkochał mnie w sobie ogromnie... wspaniały, rześki, a przy tym dziewczęcy zapach a do tego rewelacyjne nawilżenie... chcę więcej i więcej! :)
No i to byłoby na tyle. Nie ma tego dużo, ale w trakcie upałów naprawdę nie mam ochoty na używanie miliona produktów jednocześnie - to właściwie jedyny okres kiedy króluje minimalizm :) Dajcie znać czy znacie coś z moich produktów.
Buziaki i życzę Wam mnóstwa ochłody - widzimy się w poniedziałek :)
Uwielbiam kosmetyki Dove pod każdym względem, żele mają świetny zapach :)
OdpowiedzUsuńżele pod prysznic dove to jedne z moich ulubionych, choć moja mama stroni od tej marki ja często do nich wracam bo uważam że są delikatne i pięknie pachną ;)
OdpowiedzUsuńDove i Organique uwielbiam <3
OdpowiedzUsuńNie znam niczego. Żele Dove uwielbiam, ale tej wersji jeszcze nie miałam. Ostatnio kupiłam mój ulubiony, czyli piwonię i magnolię ♥ Uwielbiam! :)
OdpowiedzUsuńFajne zestawienie. Też mam tę pomadkę z Bielendy i w sumie chciałam ją otworzyć i zacząć używać, ale nie wiem czy po Twojej opinii zwyczajnie jej komuś nie oddam :P.
OdpowiedzUsuńNie miałam żadnego z tych produktów ;) Skusiłam się na wielki żel (750ml) Dove, ale w wersji pistacjowej - obawiam się, że szybko mi się znudzi zapach :P
OdpowiedzUsuńbardzo lubię produkty Dove :) Też zwykle szybko nudzi mi się duże opakowanie żelu, ale jak dostałam właśnie wspomniana piwonie i śmietankę od mojego faceta, to byłam zakochana aż do samego dna :)
OdpowiedzUsuńJa chyba każdy z żelów Dove uwielbiam. Według mnie każda wersja ma coś w sobie. Choć ostatnio upodobałam sobie ten z granatem chyba :>
OdpowiedzUsuńI ja też tak mam, duże opakowanie szybko mi się nudzi. Wolę kupować mniejsze mimo że to mniej ekonomiczne
OdpowiedzUsuńMam ten żel Dove w tej wersji ogórkowej, sama sobie taką wybrałam. Bardzo go lubię, to mój zapach. :)
OdpowiedzUsuńMnie też upały rozleniwily. Już nawet nie pamiętam, kiedy ostatni raz robiłam peeling twarzy. Znam ten szampon, bardzo przyjemny. Nawet odżywki po nim nie potrzebuję, żeby rozczesać włosy.
OdpowiedzUsuńMnie nowa praca tak pochłonęła, że na bloga brakuje czasu... Bardzo sobie cenie produkty do włosów Timotei.
OdpowiedzUsuńDziś skończył mi się żel z Dove i teraz wiem, że muszę pędzić po Piwonię i śmietankę:).
OdpowiedzUsuńNie przepadam za antyperspirantami Dove czy Rexona.
OdpowiedzUsuńFakt, zapach żelu Dove szybciej się znudzi niż niż zdołamy go zużyć. Ja ostatnio się wycwaniłam i ma dwie wersje zapachowe, pierwszą z nich zużyłam mniej więcej do połowy i zaczęłam używać drugą i później to powtórzyłam :D Ochh, a ostatnio widziałam to masło truskawka z bazylią w SuperPharm i napaliłam się na nie jak wiewiórka na orzeszki, a tu takie rozczarowanie... :/ Choć z drugiej strony dobrze, że dowiedziałam się o tym zapachu przed jego zakupem, a nie po fakcie ;)
OdpowiedzUsuńKurcze, jakiś pechowy mam dzień albo blogger coś nawala. Zdjęcia mi się nie wczytują, a tak lubię sobie pooglądać Twoje kolorowe zdjęcia :(
OdpowiedzUsuńJa pokaże po 3 mies bo mi się nie chce:D z Twoich znam głównie Bielendę i W&B:)
OdpowiedzUsuńświetnie ci poszło
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa nowej serii do włosów Dove :)
OdpowiedzUsuńJa akurat uwielbiam zapach ogórka i mam ochotę na ten żel Dove, ale masz rację, nie ma co szaleć z takimi pojemnościami :) a maska Shefoot mnie również nie zachwyciła, niestety :/
OdpowiedzUsuńŻele Dove bardzo Lubię a chyba teraz kupię antyperspirant :)
OdpowiedzUsuńLulu&Boo uwielbiam tą nazwę ♥
OdpowiedzUsuńZ Timotei super sprawdza mi się linia z awokado ;)
OdpowiedzUsuńJest tu kilka kosmetyków, których nie znam :) Śliczne zdjęcia jak zawsze :)
OdpowiedzUsuńNie stosowałam żadnego z tych produktów.
OdpowiedzUsuńŁadne denko :)
Szamponem Dove kusisz mnie bardzo, ale ja mam teraz tyle szamponów... Timotei u mnie też się dość dobrze spisują, choć akurat tej serii nie używałam. Żele Dove bardzo lubię, wersji z ogórkiem nie miałam. Ale jeśli chodzi o pojemność to pewnie przy takiej dużej to nawet najpiękniejszy zapach mógłby się znudzić :)
OdpowiedzUsuńPuder Organique kusi, bo dotychczas używałam wyłącznie kul do kąpieli.
OdpowiedzUsuńU mnie antyperspiranty z Rexony niestety się nie sprawdzają, chętnie jednak wypróbuję te z Dove. Obecnie używam Garnier Beauty Care. Koniecznie muszę wypróbować tej odzywki z Dove, skoro tak polecasz:)
OdpowiedzUsuńJa żeli Dove nie lubię, przesuszają mi skórę ;( Puder Organigue mnie ciekawi, bo ich kule do kąpieli bardzo miło wspominam! Będę musiała poniuchać ;)
OdpowiedzUsuńprzypomniałaś mi o pięknym zapachu tego żelu Dove, swojego czasu sięgałam po niego non stop, lubię jeszcze Palmolive oliwkowy, rewelacja :) czasem mam podobnie jak Ty, że szybko mi się nudzą zapachy, ale czasem przez kilka mcy mogę używać bez przerwy :))
OdpowiedzUsuńJest tego trochę :)
OdpowiedzUsuńMi te szampony z Timotei się kompletnie nie sprawdziły. Zawsze dostaję po nich mega łupieżu i bardzo mnie po nim swędzi skalp.
OdpowiedzUsuńMasło Cosmepick czeka na swoją kolej, ale aż się boję :) Zel Dove o takiej pojemności miałam właśnie Piwonię i śmietankę i ani trochę się nie znudził. Piękny był. A na serię do włosów Dove już się ślinię od jakiegoś czasu.
OdpowiedzUsuń