Demakijaż koreańskim olejem - Holika Holika Soda Pore Cleansing BB Deep Cleansing Oil.
Cześć Kochane.
Produkt, który dziś Wam pokażę przyprawia mnie o zawrót głowy z dwóch powodów - swoją długą i zawiłą nazwą oraz tym jak bardzo zmienił moje podejście do demakijażu. Choć wdrażanie kolejnych kroków azjatyckiej pielęgnacji idzie mi co raz lepiej tak jedna kwestia nadal kulała i nigdy mnie do siebie nie przekonywała z racji tego, że mam skórę mieszaną w kierunku tłustej - zmywanie makijażu olejami. Wiem wiem wiem... na pewno powiecie mi, że odpowiednio dobrany olej krzywdy nie zrobi, że później i tak żel do mycia i nie należy się niczego obawiać. Ja jednak gdzieś w tym myśleniu zakorzeniłams się na tyle mocno, że ciężko było mnie przekonać do zmiany... no i się udało! Holika Holika Soda Pore Cleansing BB Deep Cleansing Oil (rany kto to wymyślił) totalnie mnie zaskoczył i sprawił, że pokochałam ten rodzaj demakijażu... i Bioderma leży w kącie!
Nie taki diabeł straszny...
Oczyszczanie twarzy olejami kojarzyło mi się z nieprzyjemnym, tłustym zabiegiem, po którym będę musiała męczyć się z ciepłą wodą, zmywać to wszystko niewiadomo ile i jeszcze później domywać resztki żelem. Nie mam w ciągu dnia zbyt wiele czasu dla siebie, więc takie zabiegi są kompletnie nie dla mnie. Kiedy jednak w moje ręce trafił olej Soda Pore (pozwólcie, że daruję sobie pełną nazwę) jakież było moje zaskoczenie! 2 pompki tego produktu rozprowadza się na twarzy błyskawicznie, a przy tym zmywa z taką łatwością (i to zimną wodą!), że nie mowy o przedłużaniu demakijażu. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że trwa to zdecydowanie szybciej niż oczyszczanie micelami... a przy tym jest o wiele skuteczniejsze. Rozpuszcza wszystko w kilka sekund i gdyby nie fakt, że to jednak olej to wcale nie byłoby potrzeby dodatkowego mycia buzi.
Butelka pełna szczęścia.
Próbowałam znaleźć informację ile mamy tutaj ml tego produktów... ale zabijcie mnie, nic takiego nie wyczytałam w żadnych źródłach, a i na butelce nie ma takiej adnotacji. Strzelam, że mamy tutaj 150 ml olejku o świeżym, cytrynowym zapachu, który mogłabym nazwać olejem szczęścia. Ma dość rzadką konsystencję, więc na pełen demakijaż takiego dość mocnego makijażu należy użyć dwóch pompek. Taki zabieg zmywania makijażu olejami można połączyć sobie z masażem, aczkolwiek ja nadal nie jestem przekonana do wcierania w buzię spływających resztek więc szybciutko rozpuszczam to co mam na buzi, zmywam i używam żelu... a finalnie otrzymuję buzię tak czystą i tak gładką, że kiedy po raz pierwszy obserwowałam jego działanie stwierdziłam "Gdzie byłeś całe moje życie?!" Poza tym trzeba przyznać, że ta butelka jest tak ładna i tak zgrabna, że chce się tego używać - a do zdjęć to już w ogóle model pierwsza klasa :)
Oliwa z oliwek i wysokozmineralizowana woda Harrogate.
Przyznam się szczerze, że po składzie spodziewałam się czegoś innego, a już na pewno mieszanki olejów - tymczasem znalazłam tu tylko oliwę z oliwek w towarzystwie dziwnych, nieznanych mi substancji oraz tajemniczą wodę Harrogate, która jak się okazuje odpowiada za szybsze gojenie raz i kojenie zaczerwienionej skóry. Oliwa z oliwek to składnik odpowiadający nie tylko za świetne rozpuszczanie makijażu, ale także za podniesienie poziomu nawilżenia, ujędrnienie skóry oraz przywrócenie jej elastyczności. Co dziwne...ten olej nie jest tłusty jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Zmywa się błyskawicznie i nie wymaga ciepłej wody co w ogóle było dla mnie ogromnym zaskoczeniem.
Miłość na krótko?
Czy ten olejek ma jakieś wady? Dla mnie dwie podstawowe... kończy się zdecydowanie zbyt szybko i jest drogi. Nie wiem czy wynika to z tego, że tak bardzo go lubię i po prostu nie chcę żeby się kończył czy on faktycznie znika w mgnieniu oka... Wykazałam się jednak lisim sprytem (jak na rudzielca przystało) i żeby przedłużyć sobie naszą miłość stosuję go tylko w przypadku mocniejszego makijażu... i choć tęsknie ogromnie to oszczędzam jak mogę głównie ze względu na jego cenę. Niestety nasz olej kosztuje 79,95 zł za butelkę (TUTAJ) co pewnie da się wytłumaczyć tym, że obok Hada Labo jest jednym z najbardziej znanych olejów koreańskich. Niemniej jednak nie znaczy to, że jest tani - bo nie jest i już. Traktuję go jak swojego małego Świętego Graala od zadań specjalnych i póki mam to się nie martwię, ale co będzie dalej to nie wiem.
Dajcie znać koniecznie czy używałyście tego typu olejków do demakijażu. Znacie produkty marki Holika Holika? Piszcie koniecznie bo jestem na początku naszej przygody :)
Buziaki :)
Rzeczywiście cena jest dość wysoka, ale jak wiadomo dżentelmeni nie rozmawiają o pieniądzach, więc dodam tylko, że z chęcią sprawdziłabym ten produkt, bo kosmetyki do makijażu zużywam bardzo intensywnie. Taka już jest natura prawdziwej pudernicy :D :D
OdpowiedzUsuńPierwszy raz widzę ten produkt, ale lubię wszelkie kosmetyki do demakijażu, szczególnie, że tego typu dobrze radzą sobie z kremami bb :)
OdpowiedzUsuńTak- pozostańmy dżentelmenami i nie komentujmy ceny :D
OdpowiedzUsuńOj takk... to trwa dosłownie kilka chwil :)
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie !
OdpowiedzUsuńOlejków do demakijażu używam i też jestem zaskoczona jak dobrze współgrają z moją mieszaną, skłonną do zanieczyszczeń skórą. Ten też mnie kusił, ale rzeczywiście jego cena jest wysoka. Na start wypróbuję Resibo, a kiedy będę z niego zadowolona sprawdzę i ten :)
OdpowiedzUsuńO tak - ja też mam taką cerę i też ze względu na nią tak długo opierałam się żeby spróbówać... a tu proszę :)
OdpowiedzUsuńNajgorsze, że skład jest niepewny :P
OdpowiedzUsuńNo ja tam wielu substancji nie znam... aczkolwiek krzywdy mi nie robią i z tego co czytam to nie są w żaden sposób szkodliwe dla mojej cery :)
OdpowiedzUsuńWidziałam kosmetyki tej firmy jednak nie miałam okazji testować, ja do demakijażu używałam kiedyś olejku kokosowego. :)
OdpowiedzUsuńNie zapchał Cię? Bo różne rzeczy już słyszałam...
OdpowiedzUsuńNie, jednak odstawiłam go na jakiś czas żeby tego nie zrobił i kiedyś do niego wrócę ponownie.
OdpowiedzUsuńJa ostatnio zaczęłam przygodę z demakijażem olejkiem - z Bandi. I też jestem w szoku jak skuteczny to sposób 😊 Z Holika Holika na razie używałam tylko BB, bale przypuszczam że za jakiś czas skuszę się na jakieś maseczki 😊
OdpowiedzUsuńJa mam jedną i muszę ją w końcu użyć :) Zobaczymy jak wypadnie w stosunku do Skin79 :)
OdpowiedzUsuńNo ja właśnie też używałam tych ze Skin79 i jestem ciekawa jak wypadnie porównanie 😃
OdpowiedzUsuńWydaje się bardzo fajny. :) Ja w tej chwili stosuję It's Skin Green Tea (olejek i żel) i jestem zauroczona.
OdpowiedzUsuńooooo mam na liście kosmetyki It's Skin... <3
OdpowiedzUsuńWidziałąm tego cudaka na stronie z azjatyckimi kosmetykami i powiem szczerze, że ciekawy produkt :)
OdpowiedzUsuńJa odkąd zaczęłam przygodę z ajatykami to w okół niego chodziłam :)
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie tym olejkiem. Ja właśnie mam w planach zakup olejku. Najpierw myślałam o takim z The Face Shop, a teraz właśnie o wspomnianym powyżej Hada Labo :)
OdpowiedzUsuńMam podobne odczucia co do mycia olejkiem ale co raz częściej skłaniam się do takiego mycia .Ale co z oczami,do tej pory wszystkie próby kończyły się długo trwającą mgłą.Możliwe,że coś żle robiłam .Czym? Już nie pamiętam
OdpowiedzUsuńSzkoda, że dosc drogi, bo naprawdę zachęciłaś mnie do zakupu. Choć moje podejście na temat zmywania makijazu olejkiem jest pesymistyczne to zastanawiam się, czy nie spróbować. Np. na początek olejkiem z Evree, który i tak już mam :)
OdpowiedzUsuńJa chwalę sobie olejek Resibo, tańszy i bardzo wydajny. Choć ten ma kuszące opakowanie:P
OdpowiedzUsuńNa szczęście okazał się hitem :D
OdpowiedzUsuńBrzmi rewelacyjnie :) W ogóle bardzo lubie ich produkty do demakijażu, w sensie Azjatów, booo one zawsze swietnie domywają nawet hardcorowy makijaż :) co do olejów hydrofilowych, uwielbiam te z Bochemii Urody, miałam okazję używać Take The Day Off z Clinique i wg mnie te naturalne olejki z BU są od niego dużo lepsze i tańsze :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam do czynienia z azjatyckimi kosmetykami...
OdpowiedzUsuńOk piękna koleżanko, wisisz mi 8 dych, bo mi je właściwie wyjęłaś z kieszeni tymi zachwytami! :D
OdpowiedzUsuńA tak serio to poszukam sobie w UK, bo to że kupię, to jest pewne!
Szkoda, że wpis nie pojawił się wcześniej, bo jak wybierałam sobie produkty do testów to się zastanawiałam nad tym produktem. Teraz żałuję, że jednak go nie wzięłam :(
OdpowiedzUsuńNigdy nie lubiłam olejków do mycia, ale ta fala zachwytów sprawia, ze zaczynam się zastanawiać czy nie zaryzykowac ;)
OdpowiedzUsuńNo Hada Labo to też klasyk :)
OdpowiedzUsuńJa akurat do oczu go nie używam bo mam zbyt wrażliwe...
OdpowiedzUsuńEvree ma olejek do demakijażu?
OdpowiedzUsuńA mnie kusi Resibio... jak żyć :D
OdpowiedzUsuńTake The Day Off miałam jeszcze wczoraj w koszyku... a teraz cieszę się, że go jednak nie wzięłam :)
OdpowiedzUsuńMysia Mysia... niedobrze!
OdpowiedzUsuńHahahaha :D Normalnie wystraszyłam się początkiem tego komentarza :D no wiesz co?! :D
OdpowiedzUsuńZabrzmi źle... ale dużo straciłaś :(
OdpowiedzUsuńTak tak takkkkk... musisz spróbować :)
OdpowiedzUsuńzdaję sobie z tego sprawę...
OdpowiedzUsuńJa już od jakiegoś czasu używam olejku do demakijażu i masażu twarzy zanim umyję twarz mydłem. Właściwie odkąd poznałam cudowny olejek od douces angevines :D
OdpowiedzUsuńO to chodziło! :D
OdpowiedzUsuńNazwę ma fajną ;D ale ja olejkowa nie jestem i nie będę :P
OdpowiedzUsuńCiężkie jest to życie kosmetykoholiczek :P
OdpowiedzUsuńCena spora, ale produkt warty uwagi :D
OdpowiedzUsuńWzdychałam do niego kiedyś na ebayu, gdy nie było jeszcze sklepów z koreańskimi kosmetykami w Polsce :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńwiedziałam, że będzie miał jakiś minus. Szkoda tej ceny...
OdpowiedzUsuń