Klasyka gatunku - kultowe produkty The Balm | Bahama Mama i Mary-Lou Manizer.
Cześć Kochane.
The Balm - która z Was nie słyszała niechaj pierwsza rzuci pędzlem. Założę się, że nie ma wśród Was osoby, która nie kojarzyłaby marki chociażby ze względu na fikuśne, inne niż wszystkie i często znienawidzone opakowania w stylu Pin Up, które tak mocno zapadają w pamięć, że mimo tego, iż nie każdy posiada te kosmetyki w swoim kuferku to wie o czym mowa. The Balm to punkt obowiązkowy każdej kosmetycznej przygody - jedna z najbardziej rozpoznawalnych na świecie marek oferuje ogromny wachlarz produktów, które ogromnie zapadają w pamięć i co najważniejsze... idą w parze z jakością bowiem nie bez powodu cieszą się tak ogromną sławą nawet wśród najlepszych makijażystow. Dziś postanowiłam sięgnąć do klasyki The Balm i odsłonić przed Wami tajemnicę dwóch najbardziej znanych produktów - Mary-Lou Manizer oraz Bahama Mama, które skradły moje serce od pierwszego użycia.
Najpiękniejsza z sióstr.
Mary Lou Manizer to jedna z trzech siostrzyczek o właściwościach rozświetlajacych, które oferuje The Balm. Uważana za jeden z najpiękniejszych i najbardziej uniwersalnych rozświetlaczy podbiła rynek w mgnieniu swojego niebieskiego oka i rozkochała tym samym milionu użytkowniczek na świecie. Oskarżona o bycie zbyt popularną i zbyt śliczną nadal wiedzie prym na rynku kosmetycznym i jest jednym z najczęściej wybieranych rozświetlaczy. Cóż Mary - uległam i ja. Jesteś piękna w całej swej okazałości i choć do blondynek mam uraz tak skradasz moje serce i dyskwalifikujesz wszystkie rozświetlacze w kolekcji (a to zadanie bardzo trudne).
Brzoskwiniowe złoto.
Fikuśna puderniczka z lusterkiem kryje w sobie aż 8,5 grama tego cudownego i innego niż wszystkie kosmetyku rozświetlającego. Generalnie... zużycie go zajmie grube miesiące, więc jeśli już zdecydujecie się na jego zakup to gwarantuję Wam inwestycje na strasznie długi okres czasu. Kosmetyki The Balm nie są tanie, ale też nie należą do wysokopółkowych produktów, więc przy ich wydajności no i efektowi warto sobie przemyśleć czy aby nie zaoszczędzić kilka złotych więcej i nie zainwestować właśnie w nie tym bardziej, że zarówno ich pigmentacja jak i utrzymywanie na buzi jest na poziomie wręcz mistrzowskim. Jej cena to 75,90 zł ( KLIK ).
Mary-Lou - oskarżam Cię...
Cóż - kiedy po raz pierwszy otworzyłam pudełeczko wiedziałam, że to dokładnie ta tonacja, którą uwielbiam. Jestem posiadaczką dość mocno ciepłej cery, więc rozświetlacze o wykończeniu srebra czy różu nie do końca do mnie pasują. Mary jest idealna - cieplutka i będąca połączniem brzoskwinii i złota... co z moją naturalną żółcią prezentuje się fenomenalnie. Trzeba jeszcze zaznaczyć, że to rozświetlacz z gamy intensywnych - należy uważać na aplikację bo pigmentacja jest naprawdę duża i lekkie dotknięcie pędzlem już da nam śliczny i wyraźny efekt na buzi.
Najsłynniejsza mamuśka świata.
Kiedy mówimy o The Balm... nie sposób nie wspomnieć o najbardziej rozpoznawalnym i jednym z najbardziej uniwersalnych bronzerów. Bahama mama choć zamknięta w koszmarnym (jak dla mnie) opakowaniu to dopiero przykład klasyki idealnej - jestem pewna, że większość makijażystów ma ją w swoich zbiorach. Dlaczego? Przez wyjątkowy kolor, który tym razem będzie pasował każdemu - i ciepluchom i posiadaczom totalnie zimnych cer... ale co najważniejsze może służyć i do typowego konturowania i do brązowienia cery.
Pocałunek słońca.
Bahama Mama to naprawdę uniwersalny produkt. Ma świetną pudrową konsystencję, ale jest przy tym idealnie miękki dzięki czemu nakładanie go grubym, puchatym pędzlem trwa sekundy. Najbardziej lubię go używać do typowego ocieplania cery - do konturowania używam produktów na mokro, a Bahama jest dla mnie idealnym dopełnieniem osiagniętego efektu. Ten kolor jest bardzo nieoczywisty - z jednej strony zimny i bardzo neutralny, z drugiej zaś idealny do nadawania skórze ciepłego, letniego wyglądu. Powiedziałabym, że to taki prawdziwy kameleon (albo kameleonica). Bahama Mama jest nieco tańsza od Mary-Lou i kosztuje 66,90 zł za 7,08 g (KLIK).
Idealna trwałość.
Trzeba przyznać, że oba produkty zachwyciły mnie swoją trwałością - nałożone o poranku utrzymują się niezmiennie przez cały dzień i kompletnie nie tracą na swoim kolorze! To zdecydowanie największa ich zaleta i to właśnie to spowodowało, że dziś sięgam po The Balm z ogromną przyjemnością - moje ukochane do tej pory minerały straciły na swojej świetności i dzisiaj decydując się na klasyczny, dzienny makijaż sięgam po moje dwie, niezastąpione dziewczyny. Jestem zachwycona i żałuję, że tak długo przechodziłam obok nich obojętnie - potwierdzam wszelkie zachwyty nad The Balm i jestem pewna, że do mojej kolekcji wkroczy wiecej ich produktów - może Ci kuszący panowie... kto wie :)
A czy Wy posiadacie już swoje produkty The Balm? Dajcie mi koniecznie znać jak Wasze doświadczenia i co jeszcze powinnam spróbować :)
Życzę Wam wspaniałego tygodnia i widzimy się niebawem!
Mary miałam, aż w końcu mi się znudziła i dałam siostrze :)
OdpowiedzUsuńDla mnie oba to buble, które odsprzedałam. Ogólnie nie lubię kosmetyków tej marki :)
OdpowiedzUsuńMam oba :) Mary bardzo lubię i stosuję na co dzień, natomiast z Bahamą ostatnio nie możemy się dogadać... o ile na początku byłam z niej zachwycona to teraz przestaje mi pasować :D
OdpowiedzUsuńNo ma prawo się znudzić bo jest piekielnie wręcz wydajna :)
OdpowiedzUsuńOjej, aż tak?
OdpowiedzUsuńKinia Kinia :D jesteś niesamowita, wiesz? :D
OdpowiedzUsuńNo niestety :)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie mam żadnego, ale kuszą mnie bardzo :)
OdpowiedzUsuńMuszę w końcu przetestować coś z tej firmy bo od dawna mnie kusi. :)
OdpowiedzUsuńWiele dobrego się słyszy o tej marce, więc pewnie w końcu na cos się skuszę 😊
OdpowiedzUsuńNiestety nie używałam ich jeszcze, choć tyle się o nich słyszy, że aż mam ochotę je wypróbować :D Rozświetlacz ma kolor taki, jaki uwielbiam i pasuje mi najbardziej, bo też należę do tych bardziej ciepłych karnacji. Kolor brązera też raczej bardzo by mi odpowiadał, bo nie lubię typowo chłodnych odcieni, bo wyglądają na mnie brudno :/
OdpowiedzUsuńJuż od jakiegoś czasu się zastanawiam nad ich zakupem.. ale najpierw chce wykończyć to, co posiadam :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że w pozytywnym znaczeniu :D
OdpowiedzUsuńChce je mieć, a przynajmniej wypróbować, świetnie się prezentują
OdpowiedzUsuńMnie kompletnie nie zachwycają te produkty i nie rozumiem tego wielkiego bum na ich produkty :/
OdpowiedzUsuńCo za synchronizacja, akurat przygotowuję post o The Balm:) Co do bronzera mam mieszane odczucia, a Mary wielbię od lat:)
OdpowiedzUsuńMam rozświetlacz tej marki, ale jako że rzadko się maluję, jeszcze nie miałam okazji go użyć. Mam nadzieję, że i mnie oczaruje :)
OdpowiedzUsuńRozświetlaczy mam dość, nawet Mary Lou mnie nie kusi :P. Poza tym jakoś mam większą słabość do róży ;). Ale za to Bahama Mama prezentuje się genialnie!
OdpowiedzUsuńNie znam żadnego, ale mam róż i kilka pomadek w płynie i uwielbiam! :D
OdpowiedzUsuńOj mam na wishliście kilka chciejstw z the Balm, oj mam :D
OdpowiedzUsuńKolorki mają super, ale przyznam, że jakoś nigdy ta marka mnie nie kusiła - nie wiem czemu, może na rozświetlacz bym się dała skusić i to wszystko :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam obydwie panie :D Czego musisz spróbować? Koniecznie cieni :) Zakochasz się!
OdpowiedzUsuńMuszę sobie kiedyś zakupić ;)
OdpowiedzUsuńWidziałam u koleżanki na twarzy Mary i miała widoczne drobinki, więc wstrzymuję się póki co z jej zakupem, ale marzę o idealnej tafli. <3 Ale kolor tego rozświetlacza jest faktycznie piękny. :)
OdpowiedzUsuńPoznałyśmy się już jakiś czas temu, ale to Mamuśka króluje u mnie ponad Mary :) Natomiast spośród trzech siostrzyczek najbardziej kocham Betty-Lou, bo nie każdemu jest w niej dobrze a my się bardzo dobrze zgrałyśmy :)
OdpowiedzUsuńJa cienie lubię za kolory i wykonanie paletek, ale nienawidzę za to ich osypywanie :D
OdpowiedzUsuńMary-Lou kocham i uwielbiam <3
OdpowiedzUsuńMary Lou mieszka u mnie od dawna i jest najlepsza na świecie ;) co zaś do bahamy to marzy mi się bardzo ;)
OdpowiedzUsuńOstatnio kupiłam Mary.. i wow! Wygląda przepięknie, a w szczególności u osób z ciepłą karnacją to złotko wybija się na pierwszy plan ♥ Mamuśkę mam w planach kupić, ale na chwilę obecną dysponuję zbyt dużą ilością bronzerów.. :D
OdpowiedzUsuńMary jest w porządku; mamuśkę używam tylko w śladowej ilości, bo to nie do końca "mój" odcień, wolę biszkoptowe bronzery :)
OdpowiedzUsuńWszystko pięknie tylko te kiczowate opakowania wrr
OdpowiedzUsuńJa to tak wzdycham i wzdycham do tej Mary i strasznie mnie kusi, by w końcu kupić. Później jednak patrzę, że w kosmetyczce kilka rozświetlaczy już mam i chyba więcej nie potrzebuję. Ale znając siebie, prędzej czy później do mnie trafi (raczej prędzej) :)
OdpowiedzUsuńOstatnio The Balm kusiły mnie w Douglas, ale jeszcze zdołałam się powstrzymać. Ciekawa jestem na jak długo :P.
OdpowiedzUsuńMimo, że Mary Lou bardzo lubię i pisałam swego czasu o niej u siebie, że jednak dla mnie, posiadaczki cery mieszanej, daje na co dzień zbyt mocny efekt. Nawet, gdy nakładam produkt lekką ręką. I zgadzam się z opinią, że widać drobinki - bo nie tylko w ostrym sloncu da się je zauważyć ;D nie mniej, jest to produkt trwały, o pięknym kolorze i świetnie wygląda na zdjęciach :) w sam raz na wieczorne wyjścia.
OdpowiedzUsuńZnam obydwa produkty, wiele dobrego o nich usłyszałam :)
OdpowiedzUsuńO tych kosmetykach zostało już powiedziane chyba wszystko, a ja nadal nie miała z nimi styczności poza macaniem w sklepie… Kuszą mnie, ale kosmetyki tego typu są bardzo wydajne i sporo minie zanim wykończę to co mam ;) Ale oba produkty ciekawią mnie już od dawna!
OdpowiedzUsuńNo, ja bym wolała żeby produkty kolorowe były mniejsze :P
OdpowiedzUsuńNo tak w pełni CIę rozumiem bo ja dojrzewałam do nich naprawdę długo :) Ale nie żałuję absolutnie :)
OdpowiedzUsuńTak to prawda z Mary trzeba bardzo ostrożnie chociaż powiem Ci, że mi jej efekt pasuje bo ja po prostu lubię mocne rozświetlanie :) a na wieczór - cud miód i tu się w pełni z Tobą zgadzam :)
OdpowiedzUsuńPewnie nie na długo :D Ale nie martw się - na pewno na tym nie stracisz :)
OdpowiedzUsuńNatalka akurat Mary jest warta grzechu - wierz mi :)
OdpowiedzUsuńNo dla mnie ten środek jest warty czegoś lepszego :)
OdpowiedzUsuńBiszkoptowe odcienie ma Lily Lolo <3
OdpowiedzUsuńO Aguś ja CIę pragnę zobaczyć w tej Mary <3 czuję, że wyglądasz w niej prześlicznie :)
OdpowiedzUsuńto jestem pewna, że i Bahamę byś pokochała :)
OdpowiedzUsuń<3 to teraz mamuśkę do kompletu!
OdpowiedzUsuńMuszę koniecznie sprawdzić tę Betty :)
OdpowiedzUsuńkurcze a u mnie tych drobinek nie widać... :( ale jutro przyjrzę się jej znacznie bardziej!
OdpowiedzUsuńDla takiej sieroty jak ja osypujące się cienie to niezbyt dobra opcja :D
OdpowiedzUsuńRozumiem :) na pewno wśród innych marek masz już swoje perełki :)
OdpowiedzUsuńPrzybijam :D ja teraz marzę o tych matowych pomadkach :)
OdpowiedzUsuńooo czytałam wiele dobrego o różach - podobno nie do zdarcia <3
OdpowiedzUsuńOj The Balm ma piękną koralową paletę róży :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki żeby tak było :)
OdpowiedzUsuńO widzisz - to ja już lecę czytać Twojego posta :)
OdpowiedzUsuńNo widzisz Kochana widocznie mamy po prostu różne potrzeby lub gusta :) to normalne :)
OdpowiedzUsuńBardzo piękne założenia :) chwalę!
OdpowiedzUsuńNo właśnie ten bronzer to jest dla mnie zagadka... niby zimny, ale ciepły :D
OdpowiedzUsuńKolejny dowód na to, że Cię muszę porwać na zakupy :)
OdpowiedzUsuńBa <3
OdpowiedzUsuńObym tylko je konsekwentnie realizowała :D
OdpowiedzUsuńJa się świecę sama z siebie, także no, tego :D ale za to rozświetlacz z My Secret nawet na dzień lubię ;)
OdpowiedzUsuńRóż mam Cabana Boy i jest bardzo przyjemny, ale pomadki są moim zdaniem genialne i mocno niedoceniane w tym całym szale na matowe szminki w płynie :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie :D
OdpowiedzUsuńMary - Lou, to faktycznie klasyk <3 Idealny odcień rozświetlacza na lato :-) Nie używałam nigdy Bahama Mama i chyba będę musiała nadrobić zaległości :) Plus za to, że ma dosyć neutralny kolor.
OdpowiedzUsuńKocham Mary <3
OdpowiedzUsuńA Bahama Mamę kocham, kiedy jestem choć trochę opalona :)
OdpowiedzUsuńIleż można mieć tych kosmetyków... (pozostawię to bez dalszego komentarza :D).
OdpowiedzUsuńLadny jest ten rozświetlacz :)
OdpowiedzUsuńOba bardzo ładne, ale na razie mam zapas produktów w obu kategoriach :D
OdpowiedzUsuń