Mineralne palety cieni Lily Lolo - czy warto inwestować w naturalne cienie do powiek?

Cześć Kochane.

W całym moim mineralnym arsenale brakowało jednego - cieni do powiek. Właściwie to nie ma sensu doszukiwać się głębszych przyczyn bowiem większej ignorantki w kwestii makijażu oczu na próżno szukać w blogosferze. Moje postanowienia odnośnie nauki tejże odległej dla mnie dziedziny musiały jednak zaoowocować nowościami i stąd też obecność bohaterów dzisiejszego posta w moich zbiorach - cienie mineralne nie mogły zostać przeze mnie pominięte w całym moim "minerałowym zwariowaniu", a że mogłam połączyć przyjemne z pożytecznym oczywiście sięgnęłam do asortymentu Lily Lolo, które jest jedną z nielicznych marek, której ufam w 100%. I tak oto ta jakże pasonująca historia staje się przyczyną dzisiejszego posta - dwie palety mineralne, każda z nich zawierająca osiem różnych kolorów wpadły w ręce najbardziej nieporadnej sierotki w blogosferze.


Nie taka baba straszna... jak się umaluje.


Powiem Wam szczerze, że odkąd na serio zaczęłam interesować się makijażem oka w swoim oczuciu wypadam naprawdę lepiej (skromność podstawą). Podobam się sobie zdecydowanie bardziej aniżeli w wersji saute, do której bądź co bądź już się przyzwyczaiłam na przestrzeni tych wszystkich lat, więc teraz zabawy mam tyle co dziecko kiedy dostanie swoje pierwsze klocki. Do tego posta przymierzam się od kilku miesięcy - tyle powiem zajęło mi opanowanie podstaw, rozcieranie i wszystkie te zabiegi, które wydawały mi się abstrakcją - dziś mam już całkiem pokaźną grupę palet do oczu i bawię się w najlepsze jednak tak naprawdę to Lily Lolo sprawiło, że kombinowałam na wszelkie możliwe sposoby by w końcu przejść transofrmację from zero to hero.

Drogeryjne czy mineralne?


Jeśli macie oczy podobne do moich czyli niesamowicie wrażliwe czy alergiczne - to powiem Wam od razu, że mineralne. Chyba każda z Was wie jak wiele korzyści niesie ze sobą przestawienie się z produktów drogeryjnych na te mineralne i tyczy się to dokładnie każdego rodzaju produktów w tym także cieni mineralnych. Prosty skład, naturalne pigmenty... cóż więcej wymaga oko? W cieniach do powiek oprócz wymyślnej gamy kolorów oczekujemy przede wszystkim dobrej pigmentacji i o ile w sypkich formułach minerałów osiagniecie ją bez problemów tak już z produktami prasowanymi jest nieco gorzej i tak też jest w przypadku tych palet - ich pigmentacja jest średnia i albo zastosujemy dobrą bazę, albo musimy zadowolić się lekkim, dziennym efektem.

Sixteen shades of...


Dwie palety i szesnaście różnych cieni dla takiego amatora jak ja to prawdziwy kosmos na pierwszy rzut oka... na szczęście mamy tu zestawienia, którymi naprawdę ciężko zrobić sobie krzywdę bowiem każda z nich składa się z bardzo bezpiecznych, powiedziałabym raczej dziennych kolorów, których oswojenie wcale nie jest trudne (ta pigmentacja w przypadku nauki to ma nawet swoje zalety). Zamknięte w klasycznych paletkach utrzymanych w moim ukochanym minimalizmie prezentują się dostojnie, elegancko i z klasą (zresztą jak na Lily Lolo przystało) - ich cena to 120,50 zł za sztukę, a do kupienia są oczywiście u Costasy. 

Lily Lolo Laide Bare.


Cóż można o niej powiedzieć... ideał! Kolory i wykończenia są tutaj skomponowane tak, że nie zabraknie niczego - na co dzień leciutkie, świecące brązy, na wieczór ciemne skrzące odcienie i ten cudny miedziany kolor, który z moimi rudymi włosami komponuje się niesamowicie dobrze. W głównej mierze mamy tu do czynienia z satynowymi odcieniami, jednak nie brakuje też podstawowego matu i czerni z drobinkami. Dla mnie asbolutny strzał w dziesiątkę.


Lily Lolo Smoke&Mirrors.


Paleta nieco odważniejsza bo większa część cieni jest utrzymana raczej w ciemnej tonacji - tutaj potrzebowałam nieco czasu zanim się polubiliśmy, bo jednak Laid Bare nie można było sobie zrobić krzywdy, a jednak jeśli ma się zbyt ciężką rękę to praca na ciemnych kolorach jest nieco trudniejsza. Smoke&Mirrors oprócz trzech jaśniutkich, dziennych kolorów składa się przede wszystkim z różnej tonacji czerni oraz stalowego granatu dzięki czemu ewidentnie klasyfikuje się do zestawienia wieczorowego. Podobnie jak w przypadku poprzedniczki - zawiera w głównej mierze cienie satynowe, ale jest tu także mat i coś z drobinkami.


Mineralna jakość.


Jak na Lily Lolo przystało (chyba się powtarzam) jakość produktu od A do Z jest fantastyczna - począwszy od opakowania po wykończenie produktu. Kasetki są solidne i nie ma mowy o ich uszkodzeniu, a cienie same w sobie tak piekielnie wydajne, że używając ich grubo ponad kilka miesięcy nie widać żadnego ubytku - podkreślam raz jeszcze, że mają średnią pigmentację i wymagają bazy, aczkolwiek na początek drogi w zupełności wystarczą. Nie uraczę Was makijażem oka w ich wydaniu, bo to jeszcze nie czas i pora... ale kto wie, może niebawem Was zaskoczę? Jestem ciekawa czy już macie je w swoich zbiorach - niedawno wyszła nowa wersja Filthy Rich, która w moim odczuciu jest najpiękniejsza i pasowałaby do mnie najbardziej (tup nogą!) więc żałuję, że jej nie mam bo widzę, że wyprzedała się już jakiś czas temu :(.

Jak Wam się podobają?




Komentarze

  1. Paletki wyglądają cudownie, a cienie jak dla mnie bajka ;) Obie wersje z wielką przyjemnością bym przygarnęła. ;) Pozdrawiam ;* aaa Filthy Rich ach wzdycham <3

    OdpowiedzUsuń
  2. uważaj na te cienie. ich bazą jest olej jojoba, co oznacza,że w pewnym momencie po prostu zjełczeją... (pisane z doświadczenia)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wyglądają świetnie i mam nadzieję, że kiedyś wpadną w moje łapki

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam jedną paletkę i bardzo ją lubię:))
    ps. chyba przegapiłam Twoje urodziny, bo przy opisie zmieniła się cyferka, sto lat!

    OdpowiedzUsuń
  5. Obie bardzo mi się podobają! Ale chciałabym wypróbować u siebie Laide Bare :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Idealne zestawienie kolorów. Mam nadzieję, że niedługo pokażesz jakiś makijaż oczu :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale one pięknie wyglądają <3 Ja póki co dopiero zaczęłam z podkładem mineralnym ale cieni może też kiedyś spróbuję ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Brązy mają przepiękne ale ja się pytam gdzie swatche??? :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie ma bo mi do stylu zdjęć nie pasowały hahahah :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam podkłady mineralne- na lato wybawienie <3

    OdpowiedzUsuń
  11. A mnie to się najbardziej marzy ta najnowsza... wyprzedana :(

    OdpowiedzUsuń
  12. Haahhaa <3 Kochana to było w czerwcu, ale dziękuję Ci :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Ola Ola Ola! Muszę nadrobić braki u Ciebie <3

    OdpowiedzUsuń
  14. po prostu trzymaj się terminu PAO - kiedy zacznie się zbliżać, zapach samych cieni Ci powie, czy są jeszcze dobre, czy już nie


    to że nie są mocno konserwowane jest zarówno wadą jak i zaletą ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Powiem Ci szczerze, że ich zapach od razu zwrócił moją uwagę - jest dość... papierowy?

    OdpowiedzUsuń
  16. nie, to zapach oleju jojoba. on ma taki dziwny aromat. nie wiem, na jakiej bazie są robione ich prasowane róże, ale jeśli na oleju jojoba, będą pachnieć podobnie.


    ja miałam kilka paletek ich podwójnych cieni i jedną czwórkę, a także różo-rozświetlacz. cienie miały być dobrze przez rok od otwarcia i nieco przed tym terminem zjełczały. wcześniej jednak sprawowały się OK. jak zjełczeją, pachną naprawdę nieprzyjemnie, coś jak zgniłe jajka. do tego czasu jesteś bezpieczna. różo-rozświetlacz nie doczekał zepsucia, bo trafił przez przypadek w ciekawskie łapki dwulatki :P



    a poza tym ja te cienie miałam ze dwa lata temu. może od tego czasu ulepszyli formułę. nie wiem.


    ja uwielbiam ich sypkie produkty - podkład, sypane cienie. z nimi nic się nie dzieje z upływem czasu, a noszą się fantastycznie. poza tym z cieniami sypkimi Lily Lolo paradoksalnie pracuje mi się łatwiej niż z ich prasowańcami, bo są trochę suchsze i łatwiej się rozcierają :)


    moje komentarze nie miały Cię zniechęcać, a tylko przestrzec, co się może stać. tak jak mówiłam, te produkty nie są mocno konserwowane, dzięki czemu nie podrażniają wrażliwych skór, ale właśnie kończy się tak, że nie możemy jak przy "zwykłych" cieniach liberalnie traktować daty ważności ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Średnia pigmentacja też ma swoje zalety! W dziennym makijażu jak znalazł - przynajmniej człowiek nie zrobi sobie plamy :D A mocno napigmentowane cienie często maja w gratisie pewną wadę - strasznie się osypują. Za to właśnie nienawidzę theBalm - kolory super, palety idealne, zestawienia na plus, pigmentacja wymiata... a ja muszę zmiatać pyłek spod oka. O!

    OdpowiedzUsuń
  18. Nad cieniami Lily Lolo zastanawiam się już od pewnego czasu... Obydwie paletki są bardzo ładne! Ja przymierzałam się do zakupu tej drugiej, ale w końcu wstrzymałam się, bo rzeczywiście zbyt dużo tam ciemnych kolorów, których nie używam... Może zdecyduję się ja pierwszą albo na pojedynczecienie
    A poza tym śliczna stronka i przepiękne zdjęcia :-)

    OdpowiedzUsuń
  19. śliczne palety, w moich odcieniach, uwielbiam kosmetyki mineralne a szczególnie podkład Lily Lolo

    OdpowiedzUsuń
  20. Są na prawdę piękne! Ja powoli myślę nad zakupem jakiejś mineralnej palety :D

    OdpowiedzUsuń
  21. Bardzo ładne kolory mają te paletki :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Bardzo kusi mnie, by wypróbować ich tusz do rzęs, no a teraz jeszcze te palety... ;)))))

    OdpowiedzUsuń
  23. Magdalena Musińska10 października 2016 13:02

    czytałam i czytałam, przewijałam zdjęcia czekając z napięciem na zdjęcie Twojego makijażu a tu klops :D

    OdpowiedzUsuń
  24. klops to by był jakbyś ten makijaż zobaczyła hahahah :D

    OdpowiedzUsuń
  25. Śliczne są <3 Kuszą mnie bardzo i pewnie na jakąś się kuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Paletki są przepiękne. Ja mam od niedawna Laid Bare, a do kompletu wzięłam ich bazę pod cienie ;) A o miano nieporadnej blogosferowej sierotki śmiało mogę z Tobą konkurować, bo w kwestii cieni też niewiele potrafię. Możemy przybić sobie piątkę :D

    OdpowiedzUsuń
  27. Podobają mi się bardzo, szkoda, że mam masę palet...mogłabym ściany wymalować :D

    OdpowiedzUsuń
  28. Piękne są te paletki, już wizualnie cieszą oczy ;) Ja na co dzień też niewiele kombinuje z oczami ;D Dwa jasne cienie i heja, jestem umalowana ;D

    OdpowiedzUsuń
  29. Nie miałam jeszcze typowych mineralnych cieni, więc jestem ciekawa jak się z nimi ,,pracuje".
    Podoba mi się Laide Bare:).

    OdpowiedzUsuń
  30. Nigdy nie miałam nic z tej firmy,ale ciągle obiecuję sobie, że kiedyś wypróbuję ich kosmetyki. Odcienie mi się podobają w tych paletach i myślę, że używałabym takiej paletki codziennie ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za Twój czas i komentarz - jeśli podoba Ci się tu na tyle, byś chciał wrócić - zapraszam do obserwowania i odwiedzenia mojej strony na facebooku.

W wolnej chwili na pewno odwiedzę Twój blog, nie musisz zostawiać osobnego linku :)

instagram @hushaaabye

Copyright © Hushaaabye