Jesienny ideał - Dear, Klairs Pure Vitamin C serum.
Cześć Kochane.
Jesień to zdecydowanie najlepszy okres na wprowadzanie zmian do swojej pielęgnacji i wdrażanie tego typu produktów, które zapewnią skórzę maksymalną rewitalizację, rozjaśnienie czy wyrównanie kolorytu po lecie. Jeżeli czytałyście już o moim pielęgnacyjnym planie na tę porę roku to z pewnością wiecie, że postawiłam na witaminę C, która bardzo lubi się z moją tłustą cerą. Znalezienie dobrego kosmetyku bazującego na witaminie C wcale nie jest łatwe - większa część z nich szybko się destabilizuje, albo produkt kosztuje tyle, że zamiast jaśniejszej i zdrowszej skóry dostajemy bólu głowy. Jako, że moja przygoda z kosmetykami azjatyckimi trwa w najlepsze pomyślałam sobie, że warto byłoby więc poszukać czegoś dla siebie w ich asortymencie. I tak za sprawą prawdziwych pasjonatów koreańskiej pielęgnacji twarzy trafiłam na markę Dear, Klairs czyli jedną z najlepszych firm na koreańskim rynku, a przy okazji okazało się, że moje serum z witaminą C to prawdziwy światowy bestseller.
Kwas czy witamina C?
To najczęściej zadawane pytanie w kwestii jesiennej pielęgnacji. Wprowadzenie do swojego rytuału zarówno kwasy albo witaminy C to duży krok i trzeba go odpowiednio zaplanować. Ja jestem zdecydowanie po drugiej stronie barykady i choć wiem, że dobrze dobrany kwas może zdziałać cuda to niestety nie jest to kuracja dla mnie - nie lubię procesu złuszczania, nie lubię zaczerwienienia i oczekiwania na koniec, dlatego zawsze sięgam po coś z witaminą C i choć wiem, że działanie tego produktu to kwestia bardzo indywidualna (u jednych mocno widoczna u innych wcale) uwielbiam ją za to, że tak naprawdę oprócz cudnej regulacji pracy gruczołów czy wyrównania koloru nie odczuwam przy tym żadnych skutków ubczonych. Serum marki Dear, Klairs zaciekawiło mnie ogromnie swoją formułą gdzie witamina C jest tak stężona, że nie ma szansy by uległa destabilizacji i może być umieszczona w przezroczystym opakowaniu... to chyba jedyny taki produkt na rynku.
Rozgrzewanie, mrowienie i inne cuda...
Zacznijmy jednak od kwestii technicznych - nasza skromna, biała i minimalistyczna buteleczka zawiera w sobie 35 ml bardzo tajemniczego żelu-olejku, który dosłownie cuda wyprawia na skórze. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z tak nieoczywistą konsystencją... niby olejek, niby żel, niby troszkę woda... niesamowicie dziwna, inna i bardzo dobrze się z nią współpracuje bo serum nałożone na skóre wchłania się niemal w kilka chwil pozostawiając po sobie przyjemny, wygładzający film. Ma delikatny, kwaskowaty zapach, który jednak jest niewuczuwalny na skórze. Standardowa cena tego serum to 92zł (do kupienia TUTAJ). Produktu używam od dwóch miesięcy, codziennie rano tuż przed nałożeniem makijażu.
Dwie krople szczęścia.
Do nałożenia pełnej dawki produktu wystarczą zaledwie dwie krople- serum przez swoją konsystencję jest naprawdę niesamowicie wydajne. Po nałożeniu zaczyna się zabawa... serum zaczyna grzać. Uwielbiam to uczucie! Skóra staje się leciutko zaczerwieniona, zaczyna przyjemnie mrowić i nagrzewać się - jest to spowodowane różnicą w pH pomiędzy skórą a witaminą C i jest to objaw jak najbardziej normalny - niczego nie należy się obawiać. Kiedy serum wchłonie się całkowicie, efekt zanika, a my finalnie otrzymujemy bardzo gładką, lekko napiętą i nawilżoną skórę.
5% witaminy C.
Stężenie witaminy C w produkcie marki Dear, Klairs nie jest duże stąd też bardzo zaskakujące było dla mnie jego działanie (przyznam, że nie doczytałam opakowania na początku i byłam pewna, że to co najmniej 15%). Jak same widzicie - skład jest naprawdę obszerny i zawiera w sobie także mnóstwo naturalnych składników takich jak ekstrakt z brokuła czy olej z pomarańczy brazylijskiej. Dzięki takiemu połączeniu składników serum oprócz wyrównania kolorytu, uspokojenia skóry czy jej rozjaśnieniu ma zapewnić także dawkę odżywienia i nawilżenia.
A jaki jest finał?
Po dwóch miesiącach codziennego używania serum zauważyłam przede wszystkim znaczne zmniejszenie widoczności rozszerzonych porów - i dzięki Ci Panie za Dear, Klairs bo już zaczyna mi brakować pomysłów jak z tymi dziadami walczyć. Nie powiem, że ich nie widać bo widać, ale zdecydowanie mniej. To serum radzi sobie naprawdę dobrze na całej płaszczyźnie oczyszczania - moje przepiękne przebarwienie po lecie w okolicy nosa nieco się wybieliło, a skóra sama w sobie wygląda po prostu zdrowiej. Jest ujednolicona, jakby bardziej rozświetlona... a podkład czy krem BB wygląda o niebo lepiej. Serum Dear, Klairs to zdecydowanie najlepszy produkt z witaminą C jaki miałam przyjemność używać i dzisiaj jestem pewna, że wcale kwasów nie potrzebuję. Dziewczyny na innych blogach polecają też inne produkty tej marki i już narobiłam sobie chrapki na małe zakupy :)
A Wy co stosujecie tej jesieni?
Buziaki!
kusi mnie od dawna, ale jeszcze nie uległam tej pokusie :)
OdpowiedzUsuńMnie tez jakoś kusi.
OdpowiedzUsuńZmniejszone pory i przebarwienia - to brzmi niezwykle zachęcająco :)
OdpowiedzUsuńI jak ja mam to skomentować oprócz prostego WOW ;)
OdpowiedzUsuńDear Klairs coraz bardziej mnie intryguje, jeszcze nie spotkałam negatywnej recenzji ich produktów...
Już mam to serum na chciejliście. Produkty Dear, Klairs ogromnie mnie ciekawią, a ten produkt w szczególności. Czytałam już o nim u kilku dziewczyn i wszędzie jest zachwytów co niemiara. A jako że moja skóra witaminę C uwielbia to jestem pewna, że i ja się nie zawiodę ;)
OdpowiedzUsuńSwoje już skończyłam, ale bardzo dobrze mi służyło:)
OdpowiedzUsuńCzytałam już gdzieś o nim, a po tym Twoim wpisie wylądowało ono na mej wishliście!
OdpowiedzUsuńJa też właśnie stosuję produkty z witaminą C (Mincer Pharma i Sesderma), ale o tej marce jeszcze nie słyszałam. Fajnie, że rozjaśniło przebarwienia przy nosie i że zwęża pory :)
OdpowiedzUsuńJa skusiłam się na naturalne kosmetyki z zawartościami kwasów aha, kwasów glikolowych i oczywiście witaminy C :)
OdpowiedzUsuńSerum Biochemii Urody z witaminą C to moje jesienne Must Have:)
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że skusiłabym się na taki produkt :)
OdpowiedzUsuńOno zdecydowanie do mnie przemawia :)
OdpowiedzUsuńWielokrotnie już mu się bliżej przyglądałam, ale do zakupu jeszcze nie doszłam ;)
Właśnie się zastanawiałam nad jakimś serum z witaminą C ;) moja teściowa poleca od Dr Ireny Eris :)
OdpowiedzUsuńTo skoro tak przypadło to serum Ci do gustu koniecznie musisz spróbować toniku i kremu nawilżającego. Dla mnie produkty marki Klairs to podstawa pielęgnacji od ponad pół roku. Dzięki nim problem z suchą skórą odszedł w niepamięć, jest też mniej zaczerwieniona i wyraźnie gładsza :)
OdpowiedzUsuńKwasy nie dla wszystkich i z rozwagą ;) z witaminą C jeszcze nie eksperymentowałam. Obecnie mam jeden peeling z Bingo Spa z kwasami - nie widzę różnicy także po jego zużyciu raczej już do niego nie wrócę. Największy efekt jaki dotychczas przeżyłam to złuszczanie naskórka Polskim Peelingiem Ziołowym Jadwiga. Po tym zabiegu przez 3-4 dni twarz jest opuchnięta a później zaczyna się złuszczać. Efekt jest taki, że miałam naprawdę "czystą" przez dłuższy czas bez żadnych niespodzianek. Oczywiście po skończeniu kursu z tej firmy zakupiłam kosmetyki do własnego użytku i zdecydowałam się wypróbować. Należy jednak uważać i nie jest to zabieg wykonywany w domu przez każdego bo nieodpowiednio zastosowany może przynieść negatywne skutki. Jeśli ktoś chciałby spróbować to warto zapytać o taki zabieg w salonie kosmetycznym. A wracając do kwasów - nie miałabym odwagi wykonać tego w domu bo widziałam kilka zdjęć z internetu i się przestraszyłam ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam to serum i też pisałam o nim kilka dni temu. Najlepszą rekomendacja jest to, że moja kosmetyczka była w szoku że tak mi rozjaśniały przebarwienia.
OdpowiedzUsuńWłaśnie na nią poluję, krem z Klairs i maseczkę w płachcie uwielbiam, a witamina - pewnie na grudzień sobie ją zasponsoruję :D
OdpowiedzUsuńNo proszę, ale ciekawy kosmetyk. Jeszcze nigdy nie stosowałam niczego z witaminą C,a mam dużo rozszerzonych porów. Ale niestety ja potrzębuję chyba czegoś mocniejszego, ze względu na blizny.
OdpowiedzUsuńNie znam tego produktu. Zdjęcia są takie orzeźwiające.
OdpowiedzUsuńZapraszam w wolniej chwili na nowego posta - AUTOPORTRET 2016
Pierwszy raz mam styczność z tą marką. Zastanawiam się jednak, czy efekty o których piszesz nie zaszkodziły by mojej suchej i wrażliwej cerze
OdpowiedzUsuńMuszę się rozejrzeć za produktami tej firmy :)
OdpowiedzUsuńJa jestem ogromnie zadowolona z ich toniku, bardzo polecam ;) A na to serum narobiłaś mi ochoty! Aktualnie nie potrzebuję serum, ale w przyszłym roku pewnie się skuszę ;)
OdpowiedzUsuńCzęsto sięgam po produkty z wit.C na jesień czy zimę, bo moja skóra lubi wyglądać na szarą :).
OdpowiedzUsuńUwielbiam kosmetyki z witaminą C :)
OdpowiedzUsuńJa stoję po kwasowej stronie barykady, a włączenie do tego serum z wit. C prawdopodobnie zupełnie by nie rozeźliło mojej pancernej skóry :) Super, że jest warte uwagi, miałam ostatnio Dermofuture, ale niestety tam jest niestabilna forma wit. C i w zasadzie nic się nie wydarzyło podczas stosowania. Kiedyś używałam też Flavo-C z BU.
OdpowiedzUsuńKosmetyk prezentuje się wspaniale. Chętnie sama bym wypróbowała.
OdpowiedzUsuńOo proszę, kolejna świetne serum z witamina C o którym ostatnio czytam i muszę zanotować go sobie na liście :D Uwielbiam produkty z wit C, bo świetnie wpływają na moje przebarwienia pozapalne, które zostają mi po ropnych wypryskach, dzięki czemu nie wyglądam jak biedronka ;) Ostatnio zrobiłam sobie krótką przerwę od tego typu produktów, ale w najbliższym czasie muszę do nich wrócić bo jednak brakuje mi tego efektu rozjaśnienia ;)
OdpowiedzUsuńW tym roku poznałam dwa sera z witaminą C. Jedno z GlySkinCare, a drugie olejkowe z Mincer Pharma. Oba bardzo polubiłam i przekonałam się, że moja mieszana cera również lubi się z witaminą C, o czym wcześniej nie miałam pojęcia. Teraz kończę używać olejkowego serum z Mincer Pharma i będę się pewnie rozglądać za jakimś nowym, to z Klairs wydaje się naprawdę interesujące, szczególnie ze względu na inne składniki aktywne, te poza witaminką C :)
OdpowiedzUsuńKrólestwo za coś, co zwalczy rozszerzenie porów! :)
OdpowiedzUsuńTo serum czeka u mnie na półce na swoją kolej, póki co używam olejku tej marki, ale zachwytów na razie nie ma.
OdpowiedzUsuńuwielbiam witaminę C, robi cuda na mojej skórze :)
OdpowiedzUsuńNo ja u siebie cudami bym tego nie nazwała, ale dobrze robi to na pewno! :)
OdpowiedzUsuńOooo... mowa o olejku do demakijażu?
OdpowiedzUsuńA dałabym nawet dwa bo już spać nie mogę przez te wstrętne dziady :(
OdpowiedzUsuńO rany zaciekawiłaś mnie tym serum do mojej mieszanej cery by się przydało :) Lubię bardzo kosmetyki z witaminką C :) Fajnie, że walczy z przebarwieniami bo troszeczkę też mi zostało ich po lecie ;p Obserwuje także kochana! <3
OdpowiedzUsuńMiałam właśnie zabrać się za to z Mincer Pharmy, ale że w łapki wpadł mi Klairs to postawiłam na niego - Mincera zostawię sobie na wiosnę, ale mam nadzieję, że będę zadowolona równie mocno jak Ty :)
OdpowiedzUsuńA no to my obie takie ogarnięte hahahaha :D Buźka :*
OdpowiedzUsuńBiedronka hahah :D byłabyś śliczną biedroneczką mimo wszystko :*
OdpowiedzUsuńRozumiem - wiele osób bardzo chwali sobie kwasy i ja sama uważam, że działają lepiej, ale dla mnie to zbyt długa męczarnia jednak :(
OdpowiedzUsuńJa też mam zawsze szarą skórę po lecie :(
OdpowiedzUsuńZapisuję na listę do wypróbwania! :)
OdpowiedzUsuńTeoretycznie producent mówi, że serum można także stosować do skóry suchej :)
OdpowiedzUsuńOj to ja bardzo polecam spróbować :)
OdpowiedzUsuńA który krem? Ten niebieski? :)
OdpowiedzUsuńWidziałam Madziu u Ciebie ten post - nasze zdania się pokrywają :)
OdpowiedzUsuńJa zawsze stosowałam maksymalnie 10% - na więcej też nie miałam odwagi. Są takie dziewczyny, które kombinują w domu i z 30% stężeniem... szczerze podziwiam bo ja bym się strasznie bała. Podzielam Twoje zdanie - takie zabiegi najlepiej wykonywać u osób doświadczonych i z odpowiednim wykształceniem :)
OdpowiedzUsuńAsiu, a o którym kremie dokładnie mówisz? Tym niebieskim ? :)
OdpowiedzUsuńO nawet nie wiedziałam, że mają takie cudo w drogerii :)
OdpowiedzUsuńOooo niezła mieszanka, trzymam kciuki za wspaniałe rezultaty :)
OdpowiedzUsuńZwężanie porów to dla mnie największa zaleta :)
OdpowiedzUsuńTak tak, przyznaję, że to dopiero mój drugi olejek do demakijażu, ale o ile z pierwszego, polskiej marki, byłam bardzo zadowolona, to ten póki co wypada przy nim blado. No ale zobaczymy, jak będzie dalej.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę! :)
OdpowiedzUsuńJa też jestem pewna, że będziesz zadowolona bo wiem, że wiele ulubieńców nam się pokrywa :)
OdpowiedzUsuńŻanetko szkoda tylko, że składowo nie są takie "Twoje" :(
OdpowiedzUsuńOooo to jestem zaskoczona bo ten olejek raczej zgarnia same super recenzje - powiesz mi co to za polskie cudo?
OdpowiedzUsuńTeż mam tłustą cerę, więc koniecznie muszę wypróbować to cudo :)
OdpowiedzUsuńBandi :)
OdpowiedzUsuńU mnie sera z witaminą C musze dawkować ostrożnie. Póki co jednak zachwycam się Flavo C. Używałaś?
OdpowiedzUsuńświetny blog :) ciesze się, że tutaj trafiłam :) podoba mi się w jaki sposób go prowadzisz :) zdradzisz jakim aparatem wykonujesz zdjęcia ? :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie http://zanzadra.blogspot.com/ :)
Noo właśnie, zarówno kwasy jak i witaminka C to substancje, z którymi trzeba obchodzić się ostrożnie. O ile kwasy goszczą u mnie od kilku lat tak z witaminą C współpracuję od niedawna :)
OdpowiedzUsuńKosmetyk niezwykle kuszący :)
OdpowiedzUsuńojaaa z chęcią zakupię, witamina C to składnik który uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńJa nie lubię złuszczającego się naskórka, ale jeśli jest to efekt kuracji kwasami, to nawet mi to nie przeszkadza. Oczywiście skóra nie wygląda ładnie i trzeba jej poświęcić zdecydowanie więcej czasu, ale z drugiej strony widzę, że rzeczywiście moja pielęgnacja ma jakiś sens :D
OdpowiedzUsuńAle to nawet lepiej ;) Intryguje, ale nie kusi :D
OdpowiedzUsuńMam obydwa :) jeśli chodzi o nawilżanie i łagodzenie to Reach Moist Soothing Cream nie ma sobie równych, na dodatek nie zapycha zupełnie (mam ultra zapychającą skórę więc wiem co mówię). Natomiast Midnight Blue Calming Cream (niebieski) super redukuje zaczerwienienia, trądzik różowaty i naczynka po nim nie są aż tak widoczne. Stosowałam go 2 razy dziennie przez 1,5 miesiąca na całą twarz (pod spodem miałam krem nawilżający), a teraz używam go od czasu do czasu. Zero suchych skórek, suchych placków. Najlepsze w tym nawilżającym kremie jest to, że to najlepszy nawilżający krem pod oczy. Stosowałam podobne kremy pod oczy co Ty i żaden nie dawał rady, a ten w końcu ujędrnił okolice oczu. Zmarszczki nie zniknęły, ale wyraźnie się spłyciły, a skóra wokół oczu jest wyraźnie napięta i nawilżona :)
OdpowiedzUsuńO ciekawe, może nad nim pomyśle :)
OdpowiedzUsuńmyślę, że cała rzecz w tym, że jestem trochę starsza od Ciebie i witamina C ma, że tak powiem, większe pole do popisu. naprawdę ładnie wygładza i zagęszcza mi skórę, zwęża pory no i uspokaja grę naczynek. aczkolwiek i tak raz na rok czy dwa lata chodzę na ich laserowe zamykanie, żeby problem nie wymknął się spod kontroli, ale widzę, że kiedy regularnie sięgam po witaminę C, pojawia się mniej "pajączków"
OdpowiedzUsuńJa jestem po drugiej stronie, stawiam na kwasy. Chociaż jest ten irytujący proces złuszczenia, to niskie stężenia mają na tyle delikatne działanie, że nie podrażniają mojej skóry. Powiem szczerze, że najpierw czytając Twoją recenzję stwierdziłam, że chyba muszę spróbować i dać szansę witaminie C w tym serum. Potem jednak doczytałam o tym rozgrzaniu, mrowieniu i zaczęłam się obawiać czy nie podrażni mojej skóry. Mam bardzo wrażliwą cerę, na której pod wpływem zmian temperatury potrafią pękać naczynka i nie jestem pewna czy to serum by się u mnie sprawdziło.
OdpowiedzUsuńNie stosowałam jeszcze witaminy C, nie licząc krótkiej przygody z podobnym produktem Bielendy, który niestety zakręcił mi się na amen i musiałam go wyrzucić, bo nikt nie potrafił go odkręcić :P
OdpowiedzUsuńZaskoczyłaś mnie teraz efektem rozgrzewania, miałam juz kilka serum z Wit.C ale jeszcze żadne z nich mnie nie mrowiło :) Kusi mnie ta marka, tym bardziej , że ostatni krem okazał się hitem :)
OdpowiedzUsuńChyba skuszę się na ten produkt. Za witaminą C chodzę już jakiś czas. Czytam o różnych serach z jej zawartością. Ciężko jest znaleźć to najlepsze. Jeśli jednak chodzi o zmniejszenie porów to u mnie takie cuda robią ostatnio dwa produkty. Krem BB od Smashboxa (cudo, po zmyciu makijażu moja skóra jest jednolita i pięknie napięta, co przy innych produktach nigdy się nie zdarzało) i krem od Rexaline (Hydra-Dose-Rich), działa cuda i choć cena jest zawrotna, to dla mnie z pewnością jest jej wart. :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam działanie kwasów. Moja skóra wygląda po nich bardzo dobrze :)
OdpowiedzUsuń