Maski w płacie - chwilowy trend czy wielka rewolucja?
Chyba najbardziej rozpoznawalnym produktem, który przywędrował do nas wraz z trendem na koreańską pielęgnację twarzy są maski w płatach - kolorowe, niekiedy śmieszne, na bazie mnóstwa różnych składników i w końcu niewiarygodnie proste w obsłudze. Za co Europejki pokochały maski w płatach? Jestem pewna, że za różnorodność i możliwość fajnej zabawy. Nigdy nie spotkałam się z tak szerokim asortymentem danego produktu i tak wieloma wariantami do wyboru - możesz na te 20 minut zamienić się w misia, fokę, Pikachu albo zaserwować swojej skórze dawkę ekstraktu z brokuła, wina czy fermentowanego śluzu ślimaka - to jak bogata jest oferta koreańska dla wielu kobiet w Europie jest wręcz abstrakcją i myślę, że stąd wynika fenomen tych masek - są po prostu czymś totalne nam nieznanym, choć zauważcie, że nasi producenci zaczynają już wprowadzać rodzime zamienniki - sięgając jednak do korzeni dziś opowiem Wam o maskach w płacie marki Holika Holika, która chyba jak żadna inna nie zaskakuje swoją ofertą.
Ale... o co chodzi?
Maski w płatach to nic innego jak produkty jednorazowego użytku - przeważnie wykonane są ze 100% płata bawełny skrojonego na kształt naszej twarzy, który uchodzi za jeden z najlepszych materiałów nośnych w przypadku substancji aktywnych do skóry. Zdarza się też, że możemy spotkać się z płatem żelowym - często dwuczęściowym, który podzielony jest na partię od nosa do czoła i od okolicy ust aż po brodę. Płaty żelowe mają zdecydowanie lepszą przyczepność do skóry natomiast z bawełnianymi może być troszeczkę zabawy jeśli macie np. wyjątkowo szczupłą buzię - należy wypracować sobie sposób jej nakładania by móc cieszyć się najlepszym efektem. Cała zabawa z płatami polega na nałożeniu go na twarz... i już. Żadnego brudzenia rąk, żadnego mycia - maski te mają za zadanie wprowadzić w Waszą skórę esencję z substancjami, którą bawełna czy żel jest nasączony i przynieść natychmiastowy efekt. I z tym zgodzę się w 100% - płaty dają efekt już po pierwszym użyciu, ale uwielbiam je jeszcze z kilku innych powodów...
Genialne pomysły.
Marki w formie... drinków dla skóry. Kto by na to wpadł aniżeli nie Koreańczyk? Właśnie za to uwielbiam azjatycki rynek kosmetyczny - niebanalne pomysły, świetne grafiki i coś co da się zapamiętać po pierwszym użyciu. Wesoła seria ze słoiczkami i naczyniami kreowanymi na drinki to nic innego jak maski, które przede wszystkim odświeżają naszą skórę - dają uczucie chłodu, lekko napinają i sprawiają, że skóra staje się żywsza. Są niesamowicie mocno nasączone esencjami, a przy tym bardzo delikatne i pachnące. W asortymencie znajdziecie między innymi wersję aloesową, pomidorową, z granatem i moją ulubioną czyli jagodową. Ich cena też jest korzystna bo to 9,99 zł. za sztukę w sklepie Kosmetykomanii.
Jeden kluczowy składnik naturalny.
Mimo, że maski w płacie są produktami o bardzo specyficznych składach (jest to mieszanka chemii i naturalnych składników) to bywają serie, których bazą jest jeden konkretny składnik naturalny. Koreańczycy i w tej kwestii nie pozwalają nam się nudzić - jagody acai, róża damasceńska, cytryna, perły, truskawki, awokado... prościej byłoby powiedzieć, że wszystko! Używałam już masek brokułowych, z algami czy na sfermentowanych drożdżach i mało jest mnie w stanie już zaskoczyć. Jeżeli lubicie więc eksperymentować to zwróćcie na płaty bawełny z serii dedykowanej konkretnemu składnikowi naturalnemu - od siebie polecam różaną, która ma właściwości wygładzające oraz rozjaśniającą cytrynkę, która świetnie odświeża skórę. (seria dedykowana to koszt 10,99 zł. za sztukę na stronie Kosmetykomanii).
Na randkę... i po imprezie.
Nie mogło zabraknąć czegoś bardziej wymyślnego - takich cudów jeszcze nie widziałam. Holika Holika całkiem niedawno wypuściła serię, która ma rewitalizować i przywrcać skórze komfort ... w określonych, życiowych sytuacjach! Maska przed randką, maska dla zapracowanych... maska po długiej podróży i wreszcie maska na kaca! Uśmiałam się totalnie gdy po raz pierwszy zagłębiałam się w asortyment Kosmetykomanii i nie mogłam się oprzeć żeby nie spróbować tych dziwaków (11,99 zł./szt.) - przyznajcie same, że pomysł jest niezły i nawet z czystej ciekawości można je wypróbować na sobie. To kolejny przykład masek na płacie bawełny, które wyraźnie chłodzą, napinają i energetyzują skórę - zauważyłam, że dobrze wpływają na koloryt skóry.
Maski uzupełniające.
... poszczególne serie kosmetyków. Jest taka zabawna i bardzo słodka ujędrniająca linia Holika Holika z różową świnką, która jest jednym z bestsellerowych wypustów marek. Jeżeli z jakiś powodów nie odpowiada Wam płat (jest niewygodny, zbyt mokry lub spada) to płat żelowy rozwiąże wszelkie problemy bo dosłownie zasysa się na twarzy. Spodziewałam się, że w jej przypadku nic wielkiego mnie nie zaskoczy, ale różowa galaretka zamieniła mnie w świnkę z obrazka - spójrzcie zresztą na opakowanie - wszystko jest fantastycznie przemyślane, inne i choć niekiedy infantylne to trafia to do mnie bardzo mocno. Lubię takie rozwiązania - nie warto brać przecież życia zbyt poważnie :) Maski żelowe są niestety nieco droższe - ujędrniająco-napinająca różowa świnka na stronie Kosmetykomanii kosztuje 18,99 zł. za sztukę, ale są o wiele wygodniejsze i działają zdecydowanie bardziej intensywniej niż płat bawełniany.
Maski do podbródków, ust, pod oczy i na dekolt....
No pewnie! Koreańczycy dbają o całe swoje ciała z należytą starannością więc czemu by nie wymyślić masek bardziej ukierunkowanych ku konkretną jego partię? Zdecydowanie najciekawszą opcją w asortymencie Holika Holika jest trzyetapowy zabieg na usta i mimo, że razem z mamą płakałam ze śmiechu i kilka razy mi z tego powodu spadła (no wygląda komicznie na ustach!) to efekt jaki ten zabieg zapewnia jest fantastyczny! Krok pierwszy to płatek peelingujący, krok drugi to żelowa maska, którą przyklejamy do ust i na koniec nakładamy serum na bazie miodu. Śmiechu kupa! A niech Was kurier zastanie... :) Polecam serdecznie spróbować! Cena zabiegu to 25 zł za sztukę - dużo, ale ale usta są fantastycznie nawilżone, wygładzone i baaaaaardzo apetyczne :) Ps. W trakcie "noszenia" fajnie mrowi i nieco powiększa :)
Zamień się w misia!
Kota, foczkę czy na co masz ochotę... Zwierzakowa seria jest moją ukochaną i choć zapewnia tylko poprawny efekt wygładzenia i nawilżenia to jednak te wszystkie wzorki są niesamowicie zabawne i w babskim gronie mogą zrobić połowę wieczoru :) Widziałam też, że można zamienić się... w jajko,lisa i panterę! Dla każdego alterego coś wyjątkowego - ja np. swoją bratnią duszę odkryłam w pandzie. Co zresztą zauważycie na zdjęciu niżej. Cena zwierzaka to 18,99 zł. za sztukę.
Jestem strasznie ciekawa jaki jest Wasz stosunek do masek w płatach - kupujecie je czy uważacie, że to zbyt wiele jak na jeden zabieg? Ja odkąd je poznałam... pozbyłam się z domu prawie wszystkich tradycyjnych masek. Prostota, szybkość i zauważalny efekt po pierwszym użyciu przekonały mnie na tyle mocno, że już żadne tradycyjne maski mnie nie kuszą - zero mycia, zero brudzenia. Czy można chcieć więcej?
Buziaki!
Kochana post cudowny ;) tu w Szwecji raczej nie znajdę tych cudów.
OdpowiedzUsuńAle niedługo przyjeżdżam do Polski ,więc napewno się na nie skuszę .
Uwielbiam maseczki na twarz tę domowe i gotowe :)
Polubiłam tę formę masek, bo daje naprawdę dużą wygodę :) No i ten szeroki wybór : )
OdpowiedzUsuńPiękna z Ciebie panda :)))))
OdpowiedzUsuńTe maski to świetna zabawa, ale na kaca to jeszcze nie widziałam! Muszę ją kupić córkom na Dzień Dziecka :D
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam zarówno maski w płacie, jak i te standardowe do zmywania. Jednak zdecydowanie maski w płacie są prostsze i czyściejsze w użyciu - to po nie sięgam najczęściej :)
OdpowiedzUsuńTego typu maski to ciekawe urozmaicenie dla tych klasycznych ;)
OdpowiedzUsuńA ja ich nie lubię! Bo nigdy nie widzę jakiegoś super efektu, są zazwyczaj wycięte w uniwersalny sposób, który mi ni pasuje, spada mi na usta, tłuści włosy. Miałam dwie z naszego rynku, dwie koreańskie, jedna mnie zapchała.
OdpowiedzUsuńTak na dobrą sprawę też nie są wcale takie tanie. Ja lubię robić maseczki 2-3 razy w tygodniu, więc to koszt ok. 120 zł w miesiącu, czyli cena maseczki z półki już luksusowej. Oczywiście plusem jest brak konieczności bawienia się ze zmywaniem, ale dla efektów wielu masek warto to zrobić:)
Oczywiście nie wszystkie tego typu maski są fajne - ja np. miałam kuku po Skin 79 i różowej wersji Pandy. Podobna sytuacja była z niektórymi maskami Tony Moly - to chyba po prostu kwestia trafienia na dobry produkt :)
OdpowiedzUsuńDokładnie :) Warto spróbować chociażby z ciekawości :)
OdpowiedzUsuńJa też lubię te standardowe, ale kiedy mam wybierać w wolny wieczór to szybciej sięgnę po płat :)
OdpowiedzUsuńhahahaha :D mogą być zdziwione :D
OdpowiedzUsuń<333!
OdpowiedzUsuńDokładnie! :) Nie można się nudzić :)
OdpowiedzUsuńJeśli masz u siebie TK MAXX to tam warto polować :)
OdpowiedzUsuńMi się one podobają, a raczej pomysł na nie. Są ciekawe! To przyciąga, jednak gdy spróbowałam jednej jakoś nie chciało mi się sięgać po kolejne. Jestem dość ruchliwa i z reguły robię sobie maseczkę jak czymś sie zajmuje, a maseczka w płachcie mi sie ześlizgiwała... Nadawają sie swietnie do chwili relaksu za to :)
OdpowiedzUsuńPotwierdzam! :D
OdpowiedzUsuńJa byłam sceptyczna, ale się przekonałam :) nie lubię jedynie momentu nałożenia bo taaakie zimne i obślizgłe :D
OdpowiedzUsuńLubię maski w płachcie, choć może nie dają rewelacyjnych efektów, ale nie trzeba się z nimi brudzić :D
OdpowiedzUsuńJa je uwielbiam- zaleta mojej zupełnie nieszczuplej twarzy (yay! W końcu jakąś znalazłam!) jest taka, że pasują do niej idealnie ;) mam nawet wersję suchą, sprasowaną wersję masek, którą sama nawilżam czym akurat potrzebuję :)
OdpowiedzUsuńja miałam jak do tej pory tylko jedną z Garnier, która efektu super nie dała, ale wygodna była. Tylko strasznie ziiiimna ;) Z chęcią skuszę się na te koreańskie. Wyglądają naprawdę super :)
OdpowiedzUsuńDzisiaj na promo w typowo koreańskim sklepie kupiłam 40 za 70 zł xD
OdpowiedzUsuńNigdy nie używałam takiej maski w płachcie, ciekawe :)
OdpowiedzUsuńHahaha a co mi tam, niech się dziwią :D
OdpowiedzUsuńWłaśnie w Szwecji ruszył niedawno założony przez Polkę (a może Polki?) sklep internetowy z maskami: https://sheethappens.se/
OdpowiedzUsuńSklep znam z IG, sama oczywiście nic tam nie kupowałam, ale jeśli mieszkasz w Szwecji - warto przyjrzeć się ofercie.
Ja lubię maski w płachcie przede wszystkim za wygodę i prostotę stosowania, ale przyznaję, że nie jest łatwo znaleźć maskę, po której widać konkretne efekty, a nie jedynie nawilżenie.
OdpowiedzUsuńUwielbiam maski w płatach. Obecnie mam ich kilka w zapasie i co jakiś czas sobie je dokupuje :)
OdpowiedzUsuńLubię maski w płacie, właśnie za wygodę i ich działanie. Fakt, często ten jednorazowy wydatek może się wydawać wysoki, ale od czego są promocje :)
OdpowiedzUsuńPod względem wygody są te maski naprawdę świetne. Cena niestety jest dość odpychająca, bo jednak jest to jednorazowy zabieg i wypadałoby tak dwa razy w tygodniu go stosować. Na koreańskich stronach można maski dostać zdecydowanie taniej i liczę, że za jakiś czas u nas staną się jeszcze bardziej dostępne i tym samym tańsze. Sama nie używałam zbyt wielu tego typu masek i to głównie dlatego, że trzy przeze mnie użyte piekły mnie w twarz (nie wiem, czy jakiś składnik mnie podrażniał). Teraz mam kilka maseczek do przetestowania, więc zobaczę, czy do tych w końcu się przekonam :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam maski w płachcie, Panda jest jedną z moich ulubionych. Aktualnie czekam na zestaw Pokemonów :D
OdpowiedzUsuńSzkoda, tylko że cena jest czasem wysoka jak na jednorazowy zabieg, bo za np 30 złotych można kupić duże opakowanie na kilka/naście razy.
Trzy czy cztery razy miałam maski w płachcie, i nie zauważyłam wielkiej różnicy. W głównej mierze zależy to pewnie od marki, mam więc jeszcze trochę do sprawdzenia.
OdpowiedzUsuńJa wciąż staram się do nich przekonać, ale nie znalazłam jeszcze takiej, z której byłabym w 100% zadowolona. Bardzo często esencja, którą nasączona jest maska po prostu się nie wchłania i pozostaje klejąca warstwa na twarzy, którą muszę zmyć. Ale wciąż testuję i próbuję nowości ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam maski w płacie, głównie z lenistwa ;) Nakładam, mogę robić co chcę, ściągam, nie muszę zmywać... :)
OdpowiedzUsuńPróbowałam, testowałam, było fajnie, ale bez wielkiego łał :) Na jednorazowy użytek ponad 10 zł wydaje mi się drogo, po prostu, gdzie skład też czasem nie powala :) Świetnie działają na mnie maski w tradycyjnej konsystencji, ale te od Agafii. To jest wielkie odkrycie i tutaj od razu po użyciu czuję różnicę. Tak samo jak po naturalnych glinkach :) Może nie wyglądam jak Pikachu (raczej jak potwór z Loch Ness), ale mi to nie jest potrzebne do szczęścia :) Widoczne działanie po 10 minutach, które utrzymuje się na następne dni to jest to, w tych maskach nie odczuwam tego aż tak bardzo :)
OdpowiedzUsuńNawet jeśli to tylko trend to genialny i oby został z nami na długo :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam maski w płacie, głównie za natychmiastowy efekt i fakt, że nie trzeba się męczyć z ich zmywaniem ;) Nie używam ich jednak regularnie, bo jednak kilkanaście złotych na jednorazowy użytek to niemało. Jednak przed jakimś większym wyjściem czy imprezą to punkt obowiązkowy! :)
OdpowiedzUsuńMaski w płachcie stosuję sporadycznie, ponieważ jestem jednak większą fanką tych "brudzących" :) Natomiast maski koreańskie, ze względu na te swoje cudne formy, opakowania , kolory kuszą mnie niemiłosiernie i zaraz lecę obejrzeć co tam dokładnie w tym sklepie się znajduje :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam maski w płachcie <3 odeszłam prawie w 100% od tych kremowych (zostały jakieś wyjątki nieliczne), dla mnie ta forma aplikacji jest najprzyjemniejsza i przy okazji można się zrelaksować :) najczęściej kupowałam te marki Sephora ale czas wypróbować też inne firmy :)
OdpowiedzUsuńBardzo polubiłam się z maskami w płachcie i cieszę się że ich dostępność na Polskim rynku jest coraz większa.:)
OdpowiedzUsuń