Podepcz, opluj i zbesztaj - jesteś zerem bo jesteś inna.



Moje szkolne czasy nie należały do najłatwiejszego okresu w moim życiu. Chociaż nie... po tych wszystkich latach mogę śmiało powiedzieć, że to najgorsze co mnie w życiu spotkało. I choć wiem, że dziś mojego bloga czyta wiele osób, które w tych latach chodziły ze mną czy to do klasy czy jednej szkoły to dziś mimo wszystko, że wtedy kończyłam z bólem brzucha w ramionach mamy wcale nie wstydzę się o tym mówić. A temat jest ważny - bo nikt nie potrafi zrobić Ci większej krzywdy niż najbliższe otoczenie. Otoczenie koleżanek, chłopców czy członków rodziny - czy ktoś myśli jaki będzie to miało skutek na przyszłość? Dlaczego z wiekiem nadal o tym pamiętam?





Atopowe zapalenie skóry kontra reakcja otoczenia.


Problemy z moją skórą zaczęły się bardzo wcześnie - właściwie to chorowałam odkąd tylko pamiętałam. Atopia była moim największym przekleństwem. Kiedyś nie było leków, nie było dobrych lekarzy, a zamiast eliminacji czynników szkodliwych otrzymywałam kolejne tabletki po których tyłam, albo miałam tak bardzo wysuszoną skórę, że w wieku 18 lat pojawiły się pierwsze zmarszczki pod oczami. Atopowe zapalenie skóry to przeraźliwie okrutna choroba bo uderza w najczulszy punkt kobiecy - wygląd zewnętrzny. Nie da się jej ukryć pod podkładem czy ubraniami... Nie da się z nią żyć normalnie - wszystko Cię swędzi, wszystko boli a zwykła kąpiel zamienia się w cierpienie. Moja atopia obejmowała większą część twarzy, ręce, dłonie i okolice pod kolanami. Nie mogłam wychodzić na słońce. Nie mogłam jeździć na basen. Nie mogłam jeść czekolady... właściwie to nie mogłam robić niczego - wszystko mnie podrażniało, wszystko powodowało reakcje... ale nie to było najgorsze. Okazało się, że zostałam wykluczona także ze środowiska.


Reksio! Do nogi!


Czerwone piekące plamy, skrajnie wysuszona skóra, opuchnięcia oczu i zaognianie problemu w kontakcie ze słońcem czy kurzem stało się moją codziennością. Codziennością, która zrujnowała mi najlepsze lata życia. Nie mówię Wam o tym po to by się wyżalić, ale po to by uświadomić jak ogromny wpływ miało to na moje dzisiejsze życie. Tak - wyzywano mnie. Brutalnie i dosadnie. Nie miałam koleżanek, nie miałam chłopaka, byłam tanim obiektem kpin. Byłam skrajnie zestresowana - bolał mnie brzuch, wypadały włosy, nie chciałam chodzić do szkoły, aż w końcu całkowicie zamknęłam się w środku. Paradoksalnie w momencie głębokiego stresu problemy nasilały się tak bardzo, że przyjmowałam końskie dawki leków. I tak przez kilka lat. Ludzie zniszczyli całą moją pewność siebie - w oczach innych byłam po prostu brzydka i przez cholernie długi okres czasu czułam się brzydka także i w swoich. Byłam tą z którą można było zrobić wszystko - wyzywać czy opluć nieważne, byleby zabolało. W końcu ja nie miałam uczuć, przecież to nie bolało, nie chorowałam - byłam tylko obiektem. Brzydkim obiektem. A dzieci są naprawdę brutalne. Ich kreatywność z biegiem czasu bardzo mi imponowała - moje czerwone, bolesne plamy zainspirowały ich do nazywania mnie Reksiem, psem. Dlatego wołali do mnie... do nogi.


Mam 26 lat i wyglądam dobrze - AZS nie ukatywnia się w takim stopniu jak kiedyś. Zmieniłam nawyki żywieniowe, zadbałam o komfort psychiczny, stosuję produkty na bazie kannabinoidów by dbać o skórę, nabrałam pewności siebie i świadomości odnośnie kosmetyków, środków chemicznych i zapomniałam. Paradoksalnie - prowadzę bloga o urodzie i dbaniu o siebie. Ten paskud, Reksio, ten pies. Pokochałam kosmetyki naturalne - to one pokazały mi, że mogę wyglądać dobrze bez ingerencji lekarzy. Właściwie nikt w życiu nie powiedziałby co przeszłam bo na pierwszy rzut oka tego po prostu nie widać.  Ale pamiętam. I będę pamiętać. Jestem pewna, że to co się wydarzyło odcisnęło piętno w mojej osobie. Nie lubię zdjęć. Nie lubię jak ktoś mnie lustruje wzrokiem. Mimo, że problemu nie ma to ja nadal czuję w sobie tę barierę. Ale postanowiłam się przełamać. Dziś jestem silna. I na pewno nikt już nie sprawi, że wrócę do punktu wyjściowego.






Czemu właściwie dziś o tym piszę? Bo zauważam co raz mocniej mimo rozwoju cywilizacji i głoszonej wszem i wobec tolerancji piętnowanie osób z chorobami skórnymi (choć nie tylko - mam bardziej na myśli ocenę osoby przez pryzmat jej wyglądu zewnętrznego) nabiera siły. W telewizji jest bardzo głośno o samobójstwach nastolatek - bo gruba, bo inna, bo kolorowa lub całkowicie wyobcowana - nie dokładajcie do tego swoich cegiełek. Typowa powierzchowność - mnie też nikt nie zapytał kim tak naprawdę jestem, co czuję, jakie mam w sobie wartości - widziano tylko czerwone plamy na mojej skórze i rujnującą się dziewczynkę, która prosiła Boga by to wszystko się skończyło. Swoją, krótką, ale bolesną historią chcę Wam pokazać, że brzydcy są tak naprawdę Ci, którzy Was oceniają -  z biegiem lat zrozumiałam, że to nie ja jestem problemem. I wiecie jak fantastycznie się czuję gdy gdy patrzę na człowieka zupełnie innego niż ja i nie mam z tym problemu? Nie widzę trądziku, nie widzę nadwagi, nie widzę krzywych zębów i koślawych kolan - widzę człowieka. I z całego serca chciałabym żeby każdy kto rzuca kamieniem w osobę dotkniętą problemami kiedyś zrozumiał jak wielką potrafi zrobić krzywdę.

I wiecie jak cholernie jestem z siebie dumna, że jestem tu gdzie jestem? Że znalazłam w sobie siłę. Że los tak mocno zmienił karty? Niech dla każdej z Was, która w środku czuję się źle będzie to mała lekcja... 

Bądźcie silne.
Bądźcie mądre.



Wszystkie jesteśmy piękne.

...

Bo piękno tkwi w środku. W wartościach, życzliwości i szacunku do drugiego człowieka.

Komentarze

  1. Aneta Wojtulewicz17 czerwca 2017 22:25

    Świetnie napisane ;) brawo za odwagę widać nie jesteś słaba i nigdy nie byłaś z nietolerancją każdy z nas się spotkał w jakimś większym bądź mniejszym stopniu ważne jest co z tym zrobimy dalej i jak bd patrzeć na innych ludzi mimo tego czy to my mamy problem czy ma co ktoś inny . Pozdrawiam trzymaj się :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przykro mi że tyle przeszłaś jako małe dziecko, teraz jesteś silną i piękna kobietą pięknie napisane :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Nawet nie wiesz jak dobrze Cię rozumiem. Nie miałam co prawda problemów skórnych, ale również coś związanego z wyglądem, czego w pewnym momencie nie dało się ukryć. A dzieci i nastolatki są brutalne.
    Ale przez te wszystkie doświadczenia jestem kim jestem. Mam w sobie wiele tolerancji i empatii. Podobnie jak Ty, widzę człowieka, a nie jego wady.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przykro mi, że musiałaś tyle przejść, że spotkały Cię właśnie takie reakcje, ale.. Co nas nie zabije to nas wzmocni! Teraz możesz każdej osobie, która linczowała Cię psychicznie, pokazać środkowy palec, bo jesteś piękną, mądrą kobietą! Niestety taki terror psychiczny dopadł również mnie w czasach podstawówki - brzydka, krzywe zęby, "większa" niż inni.. Nie chciałam chodzić do szkoły, pokazywać się, zwyczajnie się bałam, bo oprócz terroru psychicznego były i popychanki (uwaga, to dzieło mojej kuzyni i jej koleżanek!) Na szczęście po reakcji rodziców, nauczycieli, wszystko zniknęło, choć uraz mam do tej pory. Z drugiej strony, gdybym aż tak nie przejęła się swoim wyglądem to może nie zwracałabym uwagi na krzywe jedynki czy nie zainteresowałabym się makijażem.. Takie sytuacje obnażają naszą pewność siebie, która w latach dzieciństwa, w takich sytuacjach jak Twoja czy moja, jest zerowa. Obecny czas mnie przeraża, szczególnie dostrzegalne jest to w dużych miastach, gdzie dziewczyny z podstawówki (nie mówiąc o "najgłupszym" czasie gimnazjów) szykowane są dosłownie za wszystko - za status materialny, ubrania, wygląd.. Nastały okropne czasy dla nastolatków - jeszcze gorsze niż były.

    OdpowiedzUsuń
  5. Anna Grzybowska17 czerwca 2017 23:16

    Ja przez wiele lat miałam ogromny problem z zapaleniem zatok i to niestety przekładało się na wygląd zewnętrzny. Trafiłam na różnych ludzi,niektórych dobrych, niektórych nie. Miałam też mnóstwo kompleksów. PAradoksalnie im jestem starsza tym bardziej doceniam to jak wyglądam i pozbywam się tych kompleksów.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ada Szczepańska17 czerwca 2017 23:16

    Wiem o czym mówisz. Niestety masz rację. Dzieci są brutalne. Też byłam wyzywana z powodu małego biustu w gimnazjum (który teraz całkiem nieźle się prezentuje;)), co prawda, z tego co piszesz, nie było to aż tak okropne jak u ciebie. Zawsze szłam z wysoko podniesioną głową i po prostu się tym nie przejmowałam. Strasznie mi przykro, że musiałaś przez to przechodzić, ale tak ja napisała Aga - co nas nie zabije to nas wzmocni. Jesteś piękną i mądrą kobietą. Niejedna z nas może Ci pozazdrościć wiedzy na temat kosmetyków. Masz wspaniałą rodzinę i świetnego bloga. Pielęgnuj to, a wszystkie inne negatywne rzeczy olej! Szkoda życia na takich ludzi!:)

    OdpowiedzUsuń
  7. To fakt, dzieci są okrutne... Ale to wszystko przez to, że są tak wychowywane, inaczej nie zwracałyby uwagi na odmienność innych, świetnie pokazują to eksperymenty z udziałem dzieci. Smutne jest to, że masz takie przeżycia i że tysiące dzieci też takie ma... Ze mnie też sie śmiali, ale było to mniej okrutne i krótkotrwałe. Podziwiam Cię za Twoją siłę! A takie teksty są ważne i cieszę sie, że go napisałaś!

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj, wiem co czułaś, aż za dobrze to wiem. Mój problem niestety nie minął i jest mocno widoczny, ale w domu zawsze mi tłumaczyli, że dorośli nie są tak okrutni jak dzieci, więc z wiekiem stanie się to mniej przykre i to prawda. A co do najlepszych lat życia- z tą młodością to bzdura: teraz zaczynają się Twoje najlepsze lata, jesteś starsza, dojrzalsza i mądrzejsza, a błędy młodości to naprawdę nie jest coś, do czego warto tęsknić :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Prawda jest taka że dzieci dużo wynoszą z domu i znam przypadki gdzie 8 latek wyzywał 6 latka od brudasów i biedusów co mnie zszokowało bo zdaje sobie sprawę jakie okropne słowa mogły lecieć do Ciebie ;(

    OdpowiedzUsuń
  10. Dzieciaki są okrutne i wytykają każdą odmienność. Rodzice jakoś nie potrafili nauczyć ich empatii, pewnie sami jej nie posiadali, nauczyciele tak samo. Bagatelizowany jest wpływ tego na psychikę, na pewność siebie i samoocenę, a to się ciągnie za człowiekiem bardzo długo.

    OdpowiedzUsuń
  11. Współczuję Ci bardzo. Wiem, co to znaczy bycie inną i dokuczanie najbliższego otoczenia. Dobrze, jeśli jest wsparcie w rodzinie, ale mimo to można sobie tym zniszczyć psychikę. Dobrze, że już jesteś silniejsza, to najważniejsze. Też miałam traumy z lat szkolnych, ale teraz to oni nam mogą zazdrościć :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Nigdy nie powiedziałabym, że miałaś atopowe zapalanie skóry!!! Twoja cera wygląda idealnie! Współczuję ci tego, przez co musiałaś przechodzić ale ważne że uporałaś się z tym i teraz jesteś o wiele silniejsza i pewniejsza siebie. Wpis bardzo piękny i głęboko wzruszający oraz cieszę się, że podzieliłaś się tym ze światem. Jesteśmy z Tobą i wspierajmy się nawzajem :)

    OdpowiedzUsuń
  13. och, opisałaś moje lata gimnazjum. z tym że to bicie, plucie i wyzywanie (a raz zepchnięcie z mostu do płytkiej rzeki niedaleko szkoły) w moim przypadku nie miało związku z chorobą skóry ani w ogóle z wyglądem zewnętrznym. w sumie do tej pory nie wiem, dlaczego to miało miejsce - zaczęlo się na szkolnym biwaku od jednego chłopaka z klasy (bo kolegą go nie nazwę), który wciągnął w to prawie całą resztę chłopców. dziewczyny raczej nie brały w tym udziału, ale też żadna specjalnie nie stawała w mojej obronie. jednemu koledze i mojej kuzynce za bronienie mnie nieraz się oberwało, więc.... :( ale to trzyletnie doświadczenie trwi we mnie niczym zadra, bo w tamtym czasie obrało mnie z godności, pewności siebie, radości z życia... a przecież gimnazjum skończyłam 15 lat temu! chyba chciałabym wiedzieć dlaczego. i fajnie byłoby usłyszeć przepraszam, nie powiem.

    dzieciaki/młodzież nawet nie zdają sobie sprawy, jaką krzywdę robi takie wykluczenie. na całe życie pewnie, bo ta zadra od 15 lat we mnie tkwi, choć przecież teraz w życiu mi się układa i nie mogę narzekać.

    OdpowiedzUsuń
  14. Och, ale Ty przecież jesteś śliczna! Z atopowym zapaleniem skóry czy bez, piękna z Ciebie kobieta... W dodatku bardzo mądra, dojrzała i miła! Myszy Cię uwielbiają :)
    PS Dzieciaki już w przedszkolu potrafią być okrutne, o czym niestety przekonał się Mały Mysz zanim jeszcze zamieszkał z nami jego ojczym, Pan Mysz. Oczywiście dzieci są z natury czyste, dobre, troskliwe i współczujące. To rodzice zmieniają je w "małe potworki".

    OdpowiedzUsuń
  15. Ludzie niestety są okrutni. Ja także nie byłam zbyt lubiana w gimnazjum, ale na szczęśćie udało mi się przez to przejsć ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. oj tak wielki ból czuje człowiek inny....

    OdpowiedzUsuń
  17. Współczuję. Ja nigdy nie przejmowałam się debilami. Miałam w dupie ich opinie. Może dlatego nigdy to mnie nie dotknęło tak jak Ciebie. Haha ale potem sobie jeszcze uświadomiłam że to takie inteligentne i ambitne typy były że można boki zrywać 😅 A potem kariery porobiły w Biedronce czy innym Tesco. Nooo szał.

    OdpowiedzUsuń
  18. Dzieciaki potrafią być niesamowicie okrutne. Przykro mi, że musiałaś przez coś takiego przechodzić, kochana. Ale co nas nie zabije to nas wzmocni. Jesteś piękną i mądrą kobietą. To co się wydarzyło na pewno jakiś ślad po sobie zostawiło, ale teraz możesz być z siebie tylko dumna.

    OdpowiedzUsuń
  19. Wczoraj rozmawiałam o tym z chłopakiem - nasza córka idzie od września do szkoły i mam z tym wielkim problem - boję się dzieci bo wiem jak okrutne potrafią być. Boję się nauczycieli, którzy nie reagują albo mają w dupie to, co się dzieje w ich klasie - pamiętam z dzieciństwa dzieciaki, które stawały się pośmiewiskiem klasy, a nauczyciele nie stawali w jego obronie.

    Mam wielką nadzieję, że będę potrafiła być taką mamą, aby moje dziewczyny były w stanie mi powiedzieć o takich rzeczach.

    OdpowiedzUsuń
  20. Współczuję Ci i zarazem muszę przyznać, że miałam niesamowite szczęście, że byłam tym "popularnym" dzieciakiem, miałam mnóstwo koleżanek i kolegów i uwielbiałam chodzić do szkoły - nie wiedziałam wówczas, że ktoś może "bać się" chodzić do szkoły z powodu uszczypliwości innych :/

    OdpowiedzUsuń
  21. Wpis przeczytałam wczoraj, ale pod koniec się rozkleiłam i nie miałam już sił (wewnętrznych) na napisanie czegokolwiek. Niestety też byłam bardzo piętnowana w szkole. W podstawówce dzieci śmiały się ze mnie, bo ubierałam się gorzej od wszystkich (wszystkie ubrania po siostrze 9 lat starszej, a 9 lat to już przecież modowo nowa epoka, szczególnie w latach 1980-2000), dodatkowo zawsze dobrze się uczyłam, byłam grzeczna, miła i ułożona. Idealny obiekt do wyśmiewania, w dodatku słaby psychicznie. W gimnazjum bardzo burzliwie przechodziłam okres dojrzewania pod względem hormonalnym, cała twarz w wypryskach (blizny w postaci podziurkowanej twarzy mam do dziś), włosy tłuste w 3 godziny od mycia. Dodatkowo okulary wybrane przez rodziców (czyli straszne) i w dalszym ciągu ubrania po siostrze. Byłam tak wyśmiewana, że wielokrotnie myślałam o samobójstwie, to był koszmarny okres w moim życiu. Wiesz, jak mnie przezywali? Tłusty łeb. Ale nie, że ja MAM tłusty łeb, tylko że ja JESTEM tłusty łeb. Potrafili się ze mnie naśmiewać publicznie - przed szkołą (wszystkie klasy w całej szkole), na korytarzu. Nie tylko w obrębie klasy. Rzucanie we mnie plecakiem, szarpanie, wyśmiewanie. Dodatkowo, zupełnie nieświadomie i niechcący, ogień podsycali sami rodzice - od zawsze miałam same piątki w szkole, więc mieli wobec mnie zbyt duże wymagania, gdy przyniosłam czwórkę, zdarzały się pytania "czemu tak słabo?", a to był jeszcze gwóźdź do mojej pewności siebie, jeszcze większe poczucie bezwartościowości. Zbawieniem było pójście do technikum w innym mieście - zmiana otoczenia, czysta karta. Dodatkowo ludzie nie byli już tak nabuzowani hormonami, jak się ktoś nie lubił, to ze sobą nie rozmawiał i tyle, bez żadnych afer. Później jeszcze dobiło mnie spotykanie się z chłopakiem, który przez 4 lata mnie we wszystkim okłamywał. I mimo, że już wtedy byłam wielu rzeczy świadoma, to była to kolejna rysa na psychice, która czasem odzywa się do dziś, nawet mimo że jestem już mężatką i tworzę szczęśliwy związek. Ale do dziś nie potrafię zaufać drugiemu człowiekowi w 100%, niestety... Ludzie są okrutni :(

    OdpowiedzUsuń
  22. O tym, jak wielka jest to rana na psychice człowieka, świadczy już sam fakt tego, że po Twoim wpisie rozpłakałam się dwukrotnie - raz, gdy go przeczytałam. Drugi, gdy komentowałam. Człowiek dorasta, zaczyna rozumieć wiele rzeczy, umacnia się psychicznie, zakłada własną rodzinę, piętnowanie dobiega końca, ale tak naprawdę nigdy tego nie zapomni, a to nie przestaje boleć nawet po latach.

    OdpowiedzUsuń
  23. Tak naprawdę nie zrozumie tego nikt kto nigdy nie doświadczył podobnej krzywdy. To jest trauma, trauma na całe życie i całe swoje serce włożę w to by swojego syna wychować tak by nigdy nie rzucił w nikogo kamieniem... To jest głębokie przeżycie i choćby człowiek nie wiadomo ile sił wkładał w to wszystko to nie da się tego zapomnieć i wymazać. Mnie przezywano "Reksio" - miałam wielkie czerwone i bolące plamy na twarzy, więc moi "przyjaciele" ze szkolnej ławki zrównali mnie z kreskówkowym psem. Słyszałam to określenie w każdym momencie - większość przerw przesiedziałam w toalecie, albo zwyczajnie uciekałam ze szkoły z bólem brzucha. Moi rodzice nie wiedzieli co robić, a szkoła... temat totalnie olewała. Nigdy nie miałam wsparcia z ich strony.Przyjmowałam tak końskie dawki leków, że cud, że dziś moja wątroba jeszcze pracuje... Basiu nawet nie wiesz jak bardzo to wszystko rozumiem. Pociesza mnie myśl, że dziś Ci oprawcy nie mają tak naprawdę nic - są pustymi, bezwartościowymi ludźmi. Trzymam za Ciebie kciuki z całego serca - dotknęła mnie niesamowicie Twoja historia :(

    OdpowiedzUsuń
  24. Obawa przed szkołą to i tak najmniejszy problem - dzieci popełniają samobójstwa, samookaleczają się, uciekają z domów, albo w okresie dorosłości leczą się z ciężkich depresji...

    OdpowiedzUsuń
  25. U mnie niestety nie było wsparcia szkoły - co z tego, że nauczyciel pokiwał palcem skoro po wyjściu ze szkoły bałam się, że dostanę czymś w głowę. Niestety - jeśli dziecko nie wyniesie wartości z domu to marne szanse, że nauczy się tego w szkole... smutne to, ale prawdziwe. Trzymam kciuki za Ciebie i Twoje dziewczynki.

    OdpowiedzUsuń
  26. Zostawiło i to bardzo głęboki ślad, ale przede wszystkim nauczyło, żeby nigdy przenigdy nie szydzić z problemów innych.

    OdpowiedzUsuń
  27. Hahahaha, a wiesz, że coś w tym jest jak teraz na to popatrzę?

    OdpowiedzUsuń
  28. Wielki i nie do opisania słowami.

    OdpowiedzUsuń
  29. Najważniejsze, że masz to za sobą.

    OdpowiedzUsuń
  30. Myszki moje Kochane <3 Ile ciepłych słów! Też uważam, że wiele zachowań wynosi się z domu, ale prawda jest taka, że w grupach rówieśniczych też potrafią dziać się cuda :(

    OdpowiedzUsuń
  31. Dobry Boże... włos mi się jeży na głowie gdy czytam takie historie :( Domyślam się jak wielką krzywdę Ci zrobiono... choć pewnie ta fizyczna była niczym w porównaniu z tym co działo się z Tobą w środku. Jesteś bardzo silna... bardzo! Cieszę się, że wyszłaś z tego z podniesioną głową. Trzymam za Ciebie kciuki z całych sił.

    OdpowiedzUsuń
  32. Jesteś Kochana Elu <3 zawsze to wiedziałam :)

    OdpowiedzUsuń
  33. Oczywiście, że mogą! :) Jesteś piękna, mądra i silna! :)

    OdpowiedzUsuń
  34. Tak naprawdę to się ciągnie przez całe życie... wiem po sobie i swoich reakcjach w wielu sytuacjach dnia dzisiejszego...

    OdpowiedzUsuń
  35. Tak... chociaż towarzystwo szkolne też niestety robi swoje. Wiele jest przypadków gdy słyszy się, że przykładowo "ta dziewczynka z dobrego domu, to niemożliwe" - tacy utajeni oprawcy są najgorsi...

    OdpowiedzUsuń
  36. Właśnie najgorsze w tym wszystkim jest to, że niby mamy co raz mądrzejsze i nowocześniejsze społeczeństwo, a to wszystko trwa nadal..

    OdpowiedzUsuń
  37. Ada bardzo Ci dziękuję za miłe słowa <3

    OdpowiedzUsuń
  38. Bardzo, bardzo Ci dziękuję:)

    OdpowiedzUsuń
  39. Widzisz Ewelinko... trzeba dziękować losowi, że tak pięknie odwrócił kartę :)

    OdpowiedzUsuń
  40. Oczywiście - wiek tutaj też odgrywa swoją rolę - dorosły i dojrzały człowiek trzy razy zastanowi się co powie i gdzie skieruje swoją obelgę... u dzieci niestety tego hamulca nie ma.

    OdpowiedzUsuń
  41. Nie trzeba nawet szukać daleko przykładów - w każdej klasie był tzw."popychacz", który robił za maskotkę tej popularnej części klasy... to jest straszne, porażające i bardzo bardzo smutne :((

    OdpowiedzUsuń
  42. Oj znam te rzeczy po starszych siostrach. U mnie była różnica 10 i 8 lat. Mama przerabiała, ale to nie było to samo... Współczuję serdecznie. W szkole podstawowej miałam to samo, a do teraz niektórzy wyśmiewają z mojego niezbyt głośnego głosu. To jest masakra, bo mam taką wadę wrodzoną, ale kto to zrozumie.

    OdpowiedzUsuń
  43. Kochana, ściskam Cię bardzo mocno. Niestety dobrze wiem, jak duży uraz zostawia to na całe życie. To zepchnięcie z mostu do rzeki... jestem w stanie sobie wyobrazić, co wtedy czułaś wracając do domu. Coś okropnego :( I dokładnie, masz rację, mimo że człowiek dorasta, ma swoją rodzinę, jakoś mu się układa, to jednak jest potężna rysa na psychice, myślę że na zawsze.

    OdpowiedzUsuń
  44. Dziękuję Kochana :* Tobie tym bardziej! Jesteś do tego młoda i piękna, możesz wszystko. O tamtych latach najlepiej nie myśleć, szkoda zdrowia. Przed Tobą same najpiękniejsze lata i chwile :* <3

    OdpowiedzUsuń
  45. Serdecznie Ci dziękuję za odpowiedź! To prawda, musimy zadbać o to, by nasze dzieci miały w sobie empatię w stosunku do innych ludzi. Ale czasem jak dzieciaki trafią w złe towarzystwo, to nawet rodzice nie wiedzą, co wyczyniają... Ci, co mnie terroryzowali, pochodzili z "dobrych, normalnych domów". Ale też chciałabym, żeby dziecko miało mi odwagę powiedzieć, że coś jest nie tak... Współczuję Twojego przezwiska, na pewno musiało bardzo boleć :( Ja nawet nie wiem, co u nich, zupełnie mnie to nie interesuje, nie chcę ich znać. Wiesz, dziś jest ok, prowadzę normalne, zwyczajne życie. Ale w chwilach takich, jak ta, wszystko wraca :( Ściskam :*

    OdpowiedzUsuń
  46. Jeżeli nadal ktoś Cię wyśmiewa z powodu głosu, znajdź w sobie siłę, by się temu stanowczo przeciwstawić, koniecznie! Jeżeli chodzi o temat ubrań, ech, doskonale to znam :((

    OdpowiedzUsuń
  47. Ubrania do dziś dostaję, na szczęście nie mogę narzekać bo są dobrej jakości, ale siostra ma też kilka kg więcej i teraz bardziej pasuję rzeczy po siostrzenicy ;))) Gorzej z wysilaniem się, żeby ktoś przygłuchy mnie dosłyszał, bo tak normalnie nie mam z tym problemu. Gorzej jak rozmawiam z kimś starszym, albo przygłuchym. Ciężko by mi było też pracować w szkole z dziećmi. Męczy mnie też długie gadanie, dostaję wtedy bezgłosu, albo chrypki ;)

    OdpowiedzUsuń
  48. U mnie tak nie do końca bo problem jest nierozwiązywalny, wyczerpałam wszelkie dostępne możliwości. Ale z wiekiem ludzie coraz mądrzejsi.

    OdpowiedzUsuń
  49. Całkiem niedawno widziałam podobny poruszający wpis o życiu dziecka z tym problemem. Ludzie naprawdę są okropni. Dlaczego rzadziej linczuje się tych, którzy odpychają swoim charakterem niż tych, którzy mieli nieszczęście borykać się z jakimś fizycznym problemem, na który nie mają wpływu? Nie rozumiem... Przykro mi, że coś takiego zepsuło Ci tak ciekawe i z założenia radosne lata życia. Ja we wczesnej podstawówce miałam problemy, choć chyba nie aż takie i to dlatego, że za dobrze się uczyłam... no cóż. Priorytety. Dalsze etapy edukacji wspominam już dużo lepiej, zwłaszcza liceum, gdzie poznałam dużo cudownych ludzi, którzy pozwalali mi być sobą:)

    OdpowiedzUsuń
  50. To bardzo dobre podejście. My kierujemy się w życiu podobną zasadą i wszelkie nieuzasadnione opinie puszczamy mimo uszu. Ale do tego niestety trzeba być wytrzymałym psychicznie, a nie każdy ma twardy charakter... i tyłek.

    OdpowiedzUsuń
  51. Może nie jest na temat, ale mnie kiedyś wyzywano od grubasów. Dobrze, w dalszym ciągu nim jestem, ale nauczyłam się mieć do siebie dystans i śmieję się z tego.
    Zostało mi też kilka barier, np. Nie tańczę publicznie, bo mam wrażenie, że buja się mój tłuszczyk na boki... xD
    Ale to nic. Ważne, żeby akceptować się i jak ja to mówię... człowiek z wiekiem mądrzeje i nie patrzy na swoje kompleksy tak jak za gówniarza :)

    OdpowiedzUsuń
  52. No tak, ale w dorosłym życiu to już trochę inaczej, można sobie wymyślić jakieś fajne stylizacje, dobrać dodatki, zrobić to z gustem. A za dzieciaka wcisną Ci niebieskie spodnie w kropki, bluzę w myszkę miki i masz tak iść do szkoły... ;) Współczuję problemów z głosem, to musi bardzo utrudniać codzienne życie, właśnie w komunikacji z innymi :(

    OdpowiedzUsuń
  53. Znam to doskonale, na szczęście moje siostry mają dobry gust. Z tym głosem to mam tak, że niby mówię normalnie, ale jak już trzeba głośniej to jest problem. Nie jestem w stanie przekrzyczeć więcej ludzi, ani zawołać kogoś z oddali. Nie jest to komfortowe, a jeszcze jak się nagadam to już całkiem mam dość :D Podobno jestem idealną kandydatką na żonę (nie drę się za bardzo), ale tylko z tego jednego powodu :D

    OdpowiedzUsuń
  54. Basiu, nie miałam pojęcia, że masz takie doświadczenia na koncie :(( ściskam mocno, bo bardzo dobrze Cię rozumiem. łącznie z myślami samobójczymi :(((( mnie głównie wyzywano od śmieci, suk i ku*w.

    zastanawialam się wiele razy, czy mój "problem" wziął się z tego, że dobrze się uczyłam i też byłam na tyle cicha, że nie potrafiłam się nikomu postawić.z drugiej strony osoby mnie szykanujące często wyrywały mi z rąk zeszyty i odpisywały zadanie domowe, więc to chyba nie ma sensu. nie wiem, nie wiem. też miałam to szczęście, że liceum i nowe znajomości i przyjaźnie bardzo pomogły wyrwać mi się ze skorupy. w liceum w końcu odżyłam, a nawet opowiedziałam o swoich doświadczeniach koledze, któremu się podobałam i on pewniego dnia na moich oczach przyłożył głównemu z oprawców, który chodził do innej szkoły, ale w tym samym mieście. jakoś lepiej się wtedy poczułam. okazało się, że mogę się podobać, i że ktoś jest gotów stanąć za mną murem.


    co do Twoich rodziców, nie rozumiem niestety ich postawy :( przecież wiedzą, że w życiu nie da się być ciągle we wszystkim najlepszym :(


    dobrze, że masz to za sobą. że jesteś w szczęśliwym związku.naprawdę przykro mi, że musiałaś przez to przejść. zwłaszcza przykro, bo wiem, że nigdy nie zapomnisz :((((

    OdpowiedzUsuń
  55. lider bandy chłopaków, którzy zamienili moje lata gimnazjalne w piekło, również pochodził z normalnej rodziny. mój tata pewnego dnia pojechał rozmowić się z jego rodzicami i ponoć zareagowali. nie żeby to cokolwiek pomogło; wręcz dokuczano mi bardziej.

    szkoła nie była nic lepsza. nie miałam za bardzo ochoty zmieniać szkoły, bo to gimnazjum było 10 minut spaceru od mojego domu,a do innego musiałabym już dojeżdżać, ale moja wychowawczyni zablokowała mi mozliwość zmiany klasy. bo miałam pasek i podnosiłam średnią swojej. co prawda starała się z chłopakami rozmówić, ale ich takie akcje tylko jeszcze bardziej podjudzały. wychowaczyni doskonale wiedziała o problemie, bo wiele razy mówiła mi, żebym była silna, że będzie lepiej, że wytrwam. z perspektywy czasu uważam, że sama powinna była mnie przenieść, widziała, jak się męczę. ale ja nie postawiłam na swoim, nie potrafiłam powiedzieć nie. co gorsza, tę akcję ze zrzuceniem z mostu widziało dwóch wuefistów (wracaliśmy z drugą klasą z plenerowej lekcji wuefu) i NIE ZAREAGOWALI. natomiast koledzy i koleżanki z obu klas śmiali się do rozpuku. bo byłam mokra. rzeka naprawdę płytka, ale woda była lodowata, a na dnie same śmieci. moja wuefista wysłała mnie jedynie do szkolnej higienistki, żeby zdezynfekować rozcięcia na nogach od puszek i kamieni. a przecież jeśli nauczyciele nie reagowali, to banda czuła się bezkarna.

    ale jak Basia sama stwierdziła, znęcanie psychiczne jest o wiele wiele gorsze od fizycznego, przynajmniej dla mlodej nastolatki. raz chłopcy napisali o mnie wiersz pełen szykan i wyzwisk, i wywiesili na tablicy informacyjnej. z pół szkoły to widziało, naśmiewało się ze mnie. moja klasa za wyjątkiem czterech osób była dojeżdżająca z mniejszej wioski. zdarzało im się robić zawody, kto mnie opluje z autobusu i trafi. tego typu rzeczy. chciałoby się zapomnieć, ale się nie da. zadra na całe życie.

    moja córcia jest strasznie nieśmiała i zawsze wszystkim ustepuje. na przykład na ślizgawce, nie pojedzie, jak jej kolej, wszystkich przepuści najpierw. strasznie się boję, żeby przez to i jej nie spotkały takie szykany. codziennie staram się ją dowartościowywać i mam nadzieję, że zawsze będzie mi mówić, jeśli coś by się działo.ja na pewno zareaguję. choć mam gorącą nadzieję, że nigdy nie będzie takiej potrzeby....

    OdpowiedzUsuń
  56. ja również mam w sobie teraz duże pokłady empatii. to chyba jedyne, co wyniosłam dobrego z tego całego doświadczenia.

    OdpowiedzUsuń
  57. Dzięki, kochana, też Cię bardzo mocno ściskam :* Jak czytam komentarze pod wpisem, to jestem przerażona, bo z tego co widać - bardzo wiele osób było tak prześladowanych. Z pewnością o wiele więcej, nie każdy napisze, nie każdy przeczyta. Myślę, że dużo osób założyło bloga właśnie dlatego, że borykało się z jakimś problemem (skórnym, wizualnym?) i to skierowało tą osobę na ścieżki zainteresowań kosmetycznych. Przynajmniej ja tak mam i już co najmniej kilka takich historii czytałam. Oczywiście nie chcę też uogólniać, że każdy.

    Koszmarne wyzwiska... Ale dziś wiemy, że świadczą tylko o strasznie niskim intelekcie prześladowców - co to za sztuka intelektualna, wyzwać kogoś od kur...? To tylko wytyka straszną słabość tych prześladowców - najprostsze wyzwiska, znalezienie kruchego obiektu... Czym tu imponować? Jakby komuś silnemu podskoczyli, to by było coś...

    Wiesz co, być może tak właśnie było? Znaleźli delikatny, kruchy obiekt, który łatwo skrzywdzić, który się nie obroni... Wyobrażam sobie Twoją satysfakcję, gdy kolega się za Tobą wstawił, super że miałaś wtedy takie oparcie :)

    Do rodziców nie mam żalu, choć wygórowane oczekiwania mają do dziś, myślą że jak kończę Finanse i Rachunkowość to zaraz będę główną księgową i z pewnością 5 tys. na rękę ;) Prawda jest oczywiście zupełnie inna, jestem na samym początku mojej ścieżki zawodowej, dopiero się wszystkiego uczę, jestem jeszcze słaba w tym, co robię. Długa droga przede mną, pełna nauki i praktyki, a w tym zawodzie też jest wyzysk, o czym się już przekonałam. Ciężko jest mi im przemówić do rozsądku, żyją w nieco innym świecie, obojgu ciężko to zrozumieć.

    Dobrze, że obie jesteśmy już na tym etapie, na którym jesteśmy, że to wszystko już za nami. A dziś jesteśmy silniejsze i z pewnością nie damy sobie wejść tak łatwo na głowę. Trzymaj się ciepło <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  58. Rozumiem :) Czyli są jakieś plusy! :D Trzymaj się ciepło! :)

    OdpowiedzUsuń
  59. Tego się jako dziecko bałam najbardziej - zakomunikować o problemie bo wiedziałam, że nie dość, że to nie pomoże, to jeszcze zaszkodzi, dodatkowo będą wyzywać od kabli i mścić się jeszcze bardziej... Z perspektywy czasu wiem, że trzeba takie problemy rozwiązywać, wtedy to nie było takie oczywiste. Jako rodzic nie dałabym za wygraną, walczyłabym do końca. Ze szkołą, z rodzicami, a jak nie, to chyba sama bym gówniarzom nakopała do dupy...

    To strasznie egoistyczne ze strony wychowawczyni! Choć z drugiej strony, myślę, że zmiana klasy by nie pomogła, i tak widywałabyś ich na szkolnych korytarzach i po szkole, wtedy mogliby Cię piętnować z podwójną siłą. Jestem totalnie zszokowana tym, że dwóch nauczycieli widziało sytuację i nie zareagowało, to jest coś strasznego! Oni bezwzględnie powinni wtedy Ci pomóc! Te zawody z pluciem.... :(((((

    Obserwuj bacznie córcię, takie nieśmiałe dzieci są pierwszym obiektem :((( Choć z drugiej strony, taka z niej ślicznotka, może uda się jej tego uniknąć? Śliczne dziewczyny w mojej klasie miały o niebo lepszą sytuację. Z drugiej strony, kolor skóry mógłby być powodem do "inności", ale patrzę z polskiej perspektywy, może w UK jest pod tym względem większa tolerancja? Mam nadzieję, że Twoją kochaną ślicznotkę to ominie!!!

    OdpowiedzUsuń
  60. w UK jest więcej takich dzieci, to prawda. inna sprawa, że ona rdzennie nie ma w sobie ani kropli brytyjskiej krwi, a w UK brexit i od niedawna ataki terrorystyczne wywołują dużą nietolerancję do wszelkiej inności. poza tym, jeśli życie pozwoil, za kilka lat wrócimy do Polski,a wtedy mała pójdzie do polskiej szkoły. gdzie nie będziemy, tych pierwszych etapów szkolnej edukacji boję się bardzo, choć dziecku oczywiście tego nie okazuję

    OdpowiedzUsuń
  61. bardzo dobrze, uff.
    wiem, jak jesteś ambitna i pracowita, nie mam zatem żadnych wątpliwości, że w wybranej przez siebie karierze daleko zajdziesz :*

    intelekt dorosłego jest zupełnie inny od intelektu młodego czlowieka. często zastanawiam się, czy oni wracają myślami do tego okresu i czy żalują tego, co zrobili. czy mają wyrzuty sumienia. jeden miał, odszukał mnie na fejsie po kilku latach i przeprosił tam, bo nie chciałam się z nim spotkać. nigdy zresztą nie pójdę na żadne gimnazjalne klasowe spotkanie. ale tego kolegi postawę szanuję

    OdpowiedzUsuń
  62. Rozumiem Cię, od zawsze miałam nadwagę, więc niejedno się słyszało na temat swojej wagi. A człowieka powinno się oceniać po czynach, nie po wyglądzie. Szkoda, ze nie wszyscy o tym wiedzą i niszczą innym życie :)

    OdpowiedzUsuń
  63. Ja też mam AZS, od 5 roku życia. W szkole, jak to w szkole, byłam wyśmiewana z wielu powodów, między innymi problemów skórnych. To było bardzo przykre, ale nauczyło mnie jak sobie z tym radzić i uświadomiło, że z każdym problemem można sobie poradzić. Może dalej jestem przesadnie czuła na punkcie swojego wyglądu i nieśmiała, ale bardzo chcę wierzyć, że mam w sobie siłę. Ty masz w sobie tę siłę, skoro potrafisz w otwarty i śmiały sposób napisać o tym, nie wstydzić się tego. Poradziłaś sobie i wiesz, że jesteś piękna, czego chcieć teraz więcej?

    OdpowiedzUsuń
  64. Rozumiem :( No tak, teraz po Brexicie i ostatnich atakach atmosfera się trochę zmieniła... Nie wiedziałam, że chcecie wrócić :) Trzymam kciuki za powrót i za spokój Viki!

    OdpowiedzUsuń
  65. Dziękuję :* Różnie bywa ;)

    Też się czasem zastanawiam, czy z perspektywy czasu rozumieją, czego dokonali i czy jest im choć trochę wstyd.

    OdpowiedzUsuń
  66. Teraz tylko chcieć żeby siła nigdy nie opuszczała :) Dużo zdrówka dla Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
  67. Niestety... ale tego chyba nie jesteśmy w stanie zmienić.

    OdpowiedzUsuń
  68. I przez to jesteś bardzo mądra i rozsądna! :) Brawo dla Ciebie bo w tej walce już zwyciężyłaś :)

    OdpowiedzUsuń
  69. U mnie w liceum też już było cudownie - najgorsze są lata gimnazjum gdzie dzieciaki czują się już dorosłe, a nadal mają mentalność zwykłych gówniarzy i pozwalają sobie po prostu na zbyt wiele. Pytanie, które postawiłaś jest trudne... ale bardzo mądre. Każdy powinien się nad tym poważnie zastanowić.

    OdpowiedzUsuń
  70. Moje Kochane... czekałam wolnej chwili żeby móc na spokojnie usiąść i przeczytać Wasze komentarze... z jednej strony jestem na wskroś poruszona Waszymi opowieściami, ale z drugiej jestem z Was tak niesamowicie dumna! Jesteście bardzo, ale to bardzo silne!!!! Mam nadzieję, że ta dyskusja dotrze do ogromnej rzeszy ludzi! Ściskam z całego serca <3

    OdpowiedzUsuń
  71. Niesamowite, silne i motywujące! Uwielbiam Was dziewczyny! <3

    OdpowiedzUsuń
  72. Dzieci w Polskich szkołach rzeczywiście potrafią być okrutne.. współczuje. A tak poza tym to jesteś śliczna i wogóle nie pomyślałabym o atopowym zapaleniu skóry ! Najważniejsze, że sobie poradziłaś :)

    OdpowiedzUsuń
  73. Ściskam Cię mocno <3 Wszystkie przeżyłyśmy mniej więcej to samo, Ty również bądź silna już zawsze!

    OdpowiedzUsuń
  74. Boże kochany, takie przykre, ludzie są gnojami, zwłaszcza nastolatki nie nauczone w domu empatii 😑 Teraz Ci Zazdroszczą zapewne nie jedna nie ma tak pięknej skóry, włosów i serca 😍

    OdpowiedzUsuń
  75. Nie wiem, skąd się bierze tyle okrucieństwa i nienawiści wśród dzieci, ale też wśród dorosłych. Od dziecka mam problemy z rogowaceniem mieszkowym, nic tak nie pomogło jak natura. Syfu moja skóra nie toleruje, źle reaguje, dlatego cieszę się że pomógł blog, a nie drogie leki. W szkole czy na koloni też mnie wyśmiewano. Na siłowni zasłaniałam ramiona, żeby uniknąć pytań. Wielki szacun za napisanie tego :*

    OdpowiedzUsuń
  76. Cóż znam to z doświadczenia trochę, ale myślę, że wystarczy dojrzeć aby spojrzeć na to inaczej :) No i dzieci uczą się od nas, to my musimy dawać przykład. Niestety często o tym zapominamy..

    OdpowiedzUsuń
  77. Anna SZczurek7 lutego 2018 00:33

    Ja w sumie walczę dopiero 11 lat z problemami skórnymi (egzema dłoni, momentami bardzo silna). Ale tak naprawdę jedna osoba mi bardzo dopiekła. Wymyśliła, że jak przyszła do mnie na kawę a ja miałam zaostrzenie, to ją zaraziłam. Była na mnie zła. Początkowo byłam w szoku, bo to było niemożliwe, skoro mój kilkomiesięczny synek i mąż się nie zarazili a ona od jednego kubka kawy tak. Okazało się, że użyła silnego preparatu do grilla do kafli i zniszył jej dłonie, ale przepraszam nie usłyszałam. Gdzieś po 2 latach ponowne zaostrzenie i znowu koleżanka się "zaraziła". Oczerniać umiała, ale nie docierało do niej, że egzemą nie można się zarazić bo jest albo genetyczna albo na tle alergicznym. Kiedy się okazało, że mój syn ma epilepsje to zaprzestała ze mną kontaktów, pewnie się bała że przejdzie na jej syna ;)

    OdpowiedzUsuń
  78. Och, doskonale to rozumiem :( Moje, niestety liczne, choroby też bardzo odbiły się na moim wyglądzie i życiu, w szkole również byłam obiektem kpin...

    OdpowiedzUsuń
  79. Kazdy ma jakieś problemy, moje to silne uczulenie słoneczne gdzie bez filtra nie ma wyjscia na dwór bo pali żywym ogniem, podrażnienia od tkanin a dokładniej niektórych barwiników w koszulkach, już nie wspomne o kosmetykach... Kompleksy rodzą się z ludzi którszy nas otaczają, jak wyjdziesz z kregów takich hien to od razu wzrasta samopoczucie

    OdpowiedzUsuń
  80. Ja przez okres szkolny przez nerwy i ciągłe zamartwianie się doprowadziłam do niedoczynności tarczycy- tak, ona może uaktywnić się m.in. przez silny stres, nerwy, Do dziś leczę się i długa droga przede mną. Przeraża mnie to, że dziś dzieci są coraz bardziej odważne a tym co mówią, w szkołach często one maja więcej praw niż nauczyciel i moga mu pwoiedzieć co im się tylko podoba. Ale wiele razy byłam świadkiem jak dzieci odzywają się do innych dzieci lub nawet dorosłych i to nie są miłe słowa a rodzic nie reaguje... Rodzice pokazują jak postępować, uczyć, wychowywać ale jak on nie pomaga to dziecko samo ustala sobie co może, a najlpiej wszytko. Sama mam córkę małą, 2,5 lat ale przeraż mnie w jakim kierunku podąża świat.

    OdpowiedzUsuń
  81. Poszłam do szkoły w innej miejscowości - tej, do której przeprowadziłam się 3 lata pozniej. Oczywiście byłam obiektem zainteresowania, bo nie dość że inna, bo tu nie mieszka to jeszcze nie wymawialam 'r'. Oczywiście nie dawano mi spokoju i męczono żebym powiedziała 'frutki' czy ''stoje pod chorem' - to najbardziej zapadło mi w pamięć...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za Twój czas i komentarz - jeśli podoba Ci się tu na tyle, byś chciał wrócić - zapraszam do obserwowania i odwiedzenia mojej strony na facebooku.

W wolnej chwili na pewno odwiedzę Twój blog, nie musisz zostawiać osobnego linku :)

instagram @hushaaabye

Copyright © Hushaaabye