Kire Hada... czyli japoński sposób na piękną cerę. Kire Skin i konkurs dla Was!

Kire Hada... czy to nie brzmi jednakowo płynnie, pięknie... i tajemniczo? I tak właśnie jest także w praktyce, bo Kire Hada to po japońsku ... piękna skóra. A jeśli już jesteśmy w tym jednym z najpiękniejszych krajów świata, wśród najpiękniejszych cer na świecie, to zatrzymajmy się tutaj na chwilę, bo koniecznie chcę Wam opowiedzieć o marce, która łączy w sobie cudowną filozofię, idee Dalekiego Wschodu, ale także... perfekcyjne, bogate składy, które urzekły mnie od pierwszego wejrzenia. Wejdźcie dziś ze mną razem do świata kwitnącej wiśni, poznajcie nową marką na polskim rynku, która korzeniami sięga po wszystko, co w Japonii najpiękniejsze... i przenosi to wprost do Twojego domu. Poznajcie dziś Kire Skin... w teorii i praktyce, bo w ramach mojej wielkiej konkursowej akcji na Facebooku, mam dla Was pełny zestaw produktów marki... w prezencie!





Kire Skin - Kira Hada ... piękna skóra na wyciągnięcie ręki.


" Wierzymy, że każda z nas zasługuje na piękną skórę "... i ja się z tym zupełnie zgadzam, dlatego miejsce, które tworzę, jest, jakie jest. Z Kire Skin poczułam sie związana od pierwszego wejrzenia. Wiecie, co najbardziej urzeka? Ta prostota, ta siła składów, które za moment Wam pokażę... i tworzenie, a nie produkcja. Musicie wiedzieć, że Kire Skin nie jest masowym producentem - w ofercie znajdziecie zaledwie, albo AŻ cztery podstawowe produkty pielęgnacyjne, które można uzupełnić o autorskie rollery i maseczki w formie tabletek. Jestem całym sercem za tego typu producentami - uważam, że jakość nie idzie w parze z ilością, o czym zresztą najlepiej świadczy nadal porażający stan polskich drogerii. Kire Skin przywraca nadzieje, że da się zrobić to dobrze... bez zbędnego blichtru i reklamy. Jestem całym sercem z Wami! 

Urzeka mnie także szczerość Kire Skin, który otwarcie przyznaje, że z premedytacją zamyka w swoich kosmetykach składniki z całego świata i chce wprowadzić w naszych kosmetyczkach prawdziwą rewolucję! Aż chciałabym teraz pojechać z Dawidem Podsiadło, który swoim ultra miękkim głosem dodaje... i ja to szanuję! No, ale tak właśnie jest. Ja to po prostu ogromnie szanuję. Do tego jasność, pełnia informacji - wystarczy wejść sobie na stronę marki i KAŻDY składnik jest pięknie rozpisany. Żadnej ściemy, żadnych maleńkich kropeczek. Czysto, pięknie... po prostu perfekcyjnie!

Już za momencik pokażę Wam dwa, absolutnie cudowne produkty i pragnęłabym z całego serducha, żebyśmy pochyliły się nie tylko nad tą urzekającą prostotą, skromnością i pasją tworzenia, ale przede wszystkim nad składami i ich cenami. Bo wydawać, by się mogło, że przez wzgląd na użycie ogromu substancji i ekstraktów naturalnych, marka zaskoczy Was ogromnymi cenami - a tak nie jest i ... i ja to szanuję!



Kire Skin - Tonik Giseng Root an Ylang Ylang



Bardzo smuci mnie, kiedy podczas analizowania Waszych kosmetyczek, otrzymuję od Was informację, że tonik wydaje się zbędnym produktem. Niestety, nadal w świadomości większości kobiet uciera się przekonanie, że to dodatkowy i niepotrzebny krok pielęgnacyjny. Zawsze wtedy całą sobą staram się przekonać Was, że dobrej jakości tonik to nie tylko NIEZBĘDNY element we właściwej pielęgnacji skóry, ale jego regularne używanie przynosi mnóstwo zalet, do których możemy zaliczyć:

- przywrócenie właściwego pH po oczyszczaniu skóry
- doskonałe przygotowanie skóry pod kolejne kosmetyki
- nawilżenie, odświeżenie, rozświetlenie (w zależności od funkcji toniku) już na etapie przed użyciem właściwego pielęgnacyjnego kosmetyku
- wzmocnienie działania kremu lub serum
- możliwość używania toniku, jako produktu wspierającego działanie masek i wszelkich zabiegów kosmetycznych
- odbudowa utraconego płaszcza hydrolipidowego podczas oczyszczania.

... a gdybym chciała, mogłabym wymienić Wam jeszcze więcej zalet używania toników. Mam zatem ogromną nadzieję, że jeśli trafi tu ktoś, kto uważa, że nie warto... zmieni swoje nawyki i da swojej skórze, coś znacznie więcej. 



Wracając jednak do naszej japońskiej marki Kire Skin, zatrzymajmy się na pierwszym produkcie z asortymentu, czyli toniku, którego bazą są dwa składniki aktywne: żeń-szeń, który odpowiada przede wszystkim za silną regenerację skórę, ale także działa przeciwstarzeniowo i mój ukochany orientalny składnik, jakim jest Ylang Ylang, który nazywanem królem wszystkich kwiatów pachnie tak przepięknie, że korzystanie z z toniku Kire Skin to jest nie tylko pielęgnacja, ale także uczta dla nosa! Osobiście zapach kwiatów Ylang Ylang kojarzy mi się z dziećmi - jest to otulający, słodko-pudrowy zapach, który nieodłącznie przywodzi mi na myśl niemowlęta. Jeżeli nie miałyście jeszcze okazji powąchać... to zachęcam Was do tego ogromnie!

Kolejnymi składnikami aktywnymi, które znajdziecie w toniku, jest przede wszystkim znany i kochany przez nas wszystkich łagodząco-regenerujący aloes, który w towarzystwie antyoksydacyjnego ekstraktu z kory wierzby białej i odświeżającej zielonej herbaty, sprawia, że już na etapie tonizowania dostarczacie swojej skórze prawdziwej bomby nawilżająco-odżywczej. Jakby jednak tego było mało... w toniku znajdziecie bardzo rzadko występujący w kosmetykach olej z kolendry, który ma silne działanie przeciwzapalne, a także olej sojowy, który znany jest ze swoich niesamowitych właściwości odbudowujących płaszcz hydrolipidowy. I to wszystko zamknięte w jednym toniku!

Żeby jednak wzbogacić go o jeszcze coś więcej... dodano do niego ekstraktu z brzoskwinii, lawendy, wanilii, plumerii, bergamotki i... róży. Całośc tworzy mieszankę, którą pokochałam całą sobą - chyba długo nie znajdę nic lepszego! 

Skład INCI: Aqua, Glycerin, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Propanediol, Polyglyceryl-6 Caprylate, Polyglyceryl-3 Cocoate, Polyglyceryl-4 Caprate, Polyglyceryl-6 Ricinoleate, Sodium Ascorbyl Phosphate, Panax Ginseng Root Extract, Panthenol, Pantolactone, Salix alba Bark Extract, Cananga Odorata Flower Extract, Vanilla Planifolia Fruit Extract, Jasminum Officinale Flower/Leaf Extract, Plumeria Rubra Flower Extract, Camellia Sinensis Leaf Extract , Prunus Persica Fruit Extract, Rosmarinus Officinalis Leaf Extract, Lavandula Angustifolia (Lavender) Flower/Leaf/Stem Extract, Cupressus Sempervirens Seed Extract, Coriandrum Sativum Seed Extract, Citrus Aurantium Bergamia Fruit Extract, Rose Extract, Fucus Vesiculosus Extract, Chamomilla Recutita Flower Extract, Caprylic/Capric Triglyceride, Glycine Soja Oil, Sodium Lactate, Sodium PCA, Glycine, Fructose, Urea, Niacinamide, Inositol, Lactic Acid, Citric Acid, Sodium Phytate, Alcohol, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, Linalool



Kire Skin - Fermented Red Giseng Root and Papaya Seed



Uwaga... wrażliwych na zachwyty prosi się o ... pozostanie na miejscu. Uwaga, będę się zachwycać, pałać pięknymi słowami i w ogóle i w ogóle... i w ogóle to musicie koniecznie spróbować tego serum. O WOW, jakiż on ma skład! Słuchajcie... to jest coś niespotykanego w tej cenie. Muszę Was przeprowadzić przez to bardziej szczegółowo.

Zaczniemy tym razem bezpośrednio od INCI:

Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Caprylic/Capric Triglyceride, Silica, Isopropyl Myristate, Pseudozyma Epicola/Apricot Kernel Oil/Olive Fruit Oil/Sunflower Seed Oil/Sweet Almond Oil/Panax Ginseng Root Extract Ferment Extract Filtrate, ROSA CANINA FRUIT, Carica papaya seed oil, Simmondsia Chinensis Seed Oil, Tocopherol, Helianthus Annuus Seed Oil, Squalane, Rosmarinus Officinalis Leaf Oil, Glycine Soja Oil, Vanilla Planifolia Fruit Extract, Jasminum Officinale Flower/Leaf Extract, Plumeria Rubra Flower Extract, Camellia Sinensis Leaf Extract, Prunus Persica Fruit Extract, Rosmarinus Officinalis Leaf Extract, Lavandula Angustifolia Flower/Leaf/Stem Extract, Cupressus Sempervirens Seed Extract, Coriandrum Sativum Seed Extract, Citrus Aurantium Bergamia Fruit Extract, Rose Extract, Fucus Vesiculosus Extract, Cananga Odorata Flower Extract, Laminaria Ochroleuca Extract, Linalool

Tak naprawdę to nawet nie musiałabym dodawać więcej, bo INCI broni się samo w sobie, natomiast chcę Wam koniecznie poopowiadać o właściwościach poszczególnych składników. Gotowe? No to zaczynamy. Cóż skrywa w sobie serum Kire Skin?



- olej ze słodkich migdałów, który wykazuje działanie odżywcze

- ekstrakt z fermentowanego korzenia żeń-szenia, który jest ultra wartościową bombą przeciwstarzeniową

- olej z nasion papai, który rewelacyjnie wygładza i uelastycznia skórę

- wyciąg z alg Laminaria, jeden z najbardziej wartościowych składników regenerujących skórę i spłycających zmarszczki

- olejek różany, ukochany przez kobiety na całym świecie wielofunkcyjny składnik nawilżająco-odżywczo-regenerujący

- olej słonecznikowy, który spełnia dobrą funkcję emolientacyjną i dostarcza skórze witamin

- olej jojoba, który regeneruje i silnie odżywia nawet najbardziej wymagającą skórę

- olej lawendowy o doskonałym działaniu regeneracyjnym i antyseptycznym

... a do tego składniki wzbogacające i formułe i zapach w postaci naszego Ylang Ylang, plumerii, jaśminu... i szyszki cyprysa.

KOSMOS! I to jeszcze w takiej cenie!



Muszę się jeszcze zatrzymać na momencik przy konsystencji - zapewne spodziewałybyście się, że przy takim dużym udziału olei i ekstraktów serum będzie ciężkie, płynne i mocno obciążające. Nic bardziej mylnego, chociaż sama przyznam, że uległam takiemu myśleniu. Dziewczyny z Kire Skin stworzyły serum, które... jest żelowe! Serio... sama oniemiałam. Jest ultra lekkie, ultra przyjemne w użytkowaniu, pięknie pachnie i w ogóle no... nie, ten post już zaczyna być nudny, więc go kończę. Ale ja to szanuję!



 A teraz czas na przyjemności... i to nie jedną, ale dwie!

Marka Kire Skin bierze udział w mojej wielkiej akcji na 10 tysięcy polubień i przekazała dla Was aż trzy swoje produkty w towarzystwie tabletkowych maseczek! Jeśli macie ochotę popiać z zachwytu razem ze mną... to dziś o 16,30 zapraszam Was na mój fanpage, gdzie przez 24 godziny będziecie mogły zgarnąć ten przepiękny zestaw.

Ale jakby tego było mało...

Mamy także dla Was niespodziankę w postaci rabatu na zakupy: na hasło KIREIHADA otrzymacie 10% rabatu na swoje zakupy.

Dobrze? Perfekcyjnie!





Komentarze

instagram @hushaaabye

Copyright © Hushaaabye