Kosmetyczne hity i kity ostatnich tygodni.
Pora na podsumowanie kosmetycznych przygód ostatnich tygodni... choć w nieco zmienionej formie. Zauważyłam, że zbyt rzadko informuję Was o bublach, na które trafiam, a że sama bardzo chętnie czytuję czego unikać postanowiłam nieco zmodyfikować wpisy, które powstają średnio co półtorej miesiąca. Dziś więcej zapraszam Was nie tylko na przegląd ulubionych kosmetyków z minionego okresu, ale także na krótką wzmiankę o tym na co trafiłam, a niekoniecznie zasługuję na zakup - mam nadzieję, że taka forma spodoba Wam się jeszcze bardziej i podzielicie się ze mną także swoimi propozycjami. Akurat tym razem fajnie złożyło się, że mamy trzy wielkie hity i dla równowagi dwa totalne niewypały, z którymi przyszło mi się męczyć.
HIT! Puder prasowany Revlon Colorstay 820 Light to Pale.
O ile kultowy podkład Colorstay nie zrobił na mnie jakiegoś piorunującego wrażenia (jest poprawny, ale chyba spodziewałam się czegoś lepszego) tak puder kupiony bardzo spontanicznie okazał się strzałem w dziesiątkę. Od idealnego pudru na co dzień wymagam przede wszystkim dobrego zmatowienia i długotrwałego efektu, ale znalezienie czegoś co zostanie ze mną na dłużej okazało się wcale nie tak proste jak mogłoby się wydawać. Przeglądając ofertę jednej z drogerii kosmetycznych natknęłam się na puder Revlon z serii Colorstay, a że był akurat w fajnej cenie (około 27 zł.) postanowiłam zaryzykować. Długo nie mogłam znaleźć zamiennika wycofanego Lirene, który był moim ukochanym pudrem prasowanym, aż tu taki spontaniczny krok skierował mnie ku kolejnemu fantastycznemu produktowi. Ten puder spełnia wszystkie cechy - pięknie matuje, utrzymuje się praktycznie przez cały dzień, a do tego zapewnia leciutkie krycie w ciepłym odcieniu. Jestem pewna, że gdy tylko mi się skończy sięgnę po niego raz jeszcze.
HIT! Santaverde - Krem pod oczy Aloe Vera.
Produkty Santaverde pojawiają się na moim blogu dość regularnie - chyba mogę śmiało powiedzieć, że wypróbowałam już większą część asortymentu, ale... wcale nie mam dość! W tych kosmetykach oprócz aloesu tkwi jakaś doza magii - chce się do nich wracać, chce się je oszczędzać i stale próbować czegoś nowego. Tym razem muszę wyróżnić krem pod oczy z podstawowej serii o działaniu nawilżającym i kojącym, który zachwyca mnie jednocześnie swoją lekką formułą, szybkością wchłaniania i tym, że już minimalną ilością można uzyskać wyraźnie wyczuwalny efekt zmiękczenia i nawilżenia. Kosmetyki Santaverde odziane w bardzo skromne opakowania już od ponad roku nieustannie mnie zachwycają - ten krem pod oczy zdobył moje serce swoim bogatym, ale jednocześnie bardzo delikatnym składem, który koi moje wrażliwe oczy (szczególnie po produkcie, który za momencik Wam pokażę).
HIT! Venus Nature - Ekstrakt z liści aloesu
To dopiero odkrycie! Dostępny w Rossmannie (choć nie każdym) 100% ekstrakt aloesowy - czy może być lepiej? Uważam, że tego typu produkty to must have każdej kobiety - tak naprawdę można wykorzystać go na tyle sposobów, że ogranicza Was tylko wyobraźnia. Końcówki włosów, dodatek do kremu, dodatek do balsamów czy szamponu, wzbogacenie maski z glinką, domowy peeling, maska do włosów... paznokcie, rany, ukąszenia... można by tak naprawdę w nieskończoność. Ja używam go bezpośrednio na włosy i przed nałożeniem olejku na dłonie lub twarz - dla mnie totalna rewelacja i to jeszcze w niskiej cenie! :) Ukąszenia komarów już nie są straszne, a i po nadmiernej ekspozycji na słońce można dać skórze prawdziwego orzeźwiająco-łagodzącego kopa.
KIT! Biolove - Dezodorant Flower Freshness
Niestety nie polubiliśmy się i wcale mu nie zarzucam, że nie chroni bo nie takie jest jego zadanie, ale... miałam już mnóstwo naturalnych dezodorantów i ten tutaj niestety zamyka moją listę. Mimo fajnego składu i ceny jest strasznie wodnisty - czasami mam wrażenie, że dosłownie ocieka... a nie tego oczekuję. Zapach ma dość poprawny chociaż kojarzy mi się z takim tanim kwiatowym antyperspirantem z drogerii. Szkoda bo myślałam, że w końcu znalazłam coś taniego z dobrym składem, a tak niestety muszę szukać dalej...
KIT! Maybelline - Matowa pomadka Vivid Matte Liquid w kolorze 50 Nude Thrill.
Fantastyczna konsystencja musu, świetny aplikator, fajny kolor... i trwałość w porywach do pół godziny. Już podczas pierwszego nakładania na usta zdałam sobie sprawę, że producent niejako wprowadza klienta w błąd - wykorzystując nazewnictwo i obecnie panujący trend na maty w płynie pozwala myśleć, że mamy tu do czynienia z formułą zastygającą jakiej pełno teraz w drogeriach. I z takim zamysłem ją kupiłam, a tu się okazało, że mamy zwykłą szminkę w formie musu z lekko matowym (a nawet bardzo lekko) wykończeniem o trwałości mniejszej niż błyszczyk z kiosku. Jessst... i zaraz nie ma. Próbowałam z nią walczyć i mimo, że kolor 50 szalenie mi się podoba nie używam jej bo to po prostu bezsensu...
Mam nadzieję, że takie wydanie miesięcznego podsumowania spodoba Wam się o wiele bardziej :) Koniecznie dajcie znać czy znalazłyście tym razem jakąś propozycję dla siebie.
Buziaki! :)
Mam nadzieję, że takie wydanie miesięcznego podsumowania spodoba Wam się o wiele bardziej :) Koniecznie dajcie znać czy znalazłyście tym razem jakąś propozycję dla siebie.
Buziaki! :)
jestem jak najbardziej za taką formą wydania :) tez myslalam, żeby cos takiego wprowadzic na swojego bloga, ponieważ nie lubię piac o bublach a mysle ze warto o nich informowac :)
OdpowiedzUsuńta pomadke Maybelline tez mam i tez czeka ona na swoj bublowy post....
Właśnie szukam niedrogiego dezodorantu z dobrym składem, myślałam o tym Biolove, ale teraz to sama nie wiem...
OdpowiedzUsuńKoniecznie musze poprosic mame zeby mi ten zel aloesowy kupila ;D
OdpowiedzUsuńInteresowała mnie ta nowa seria Venus !
OdpowiedzUsuńŚwietny film i bardzo przydatny :-)
Zapraszam w wolnej chwili
Ja mam Biolove z zieloną herbatą i zobaczymy jak będzie. Tą pomadkę z Maybelline mam, ale w innym kolorze i jest on u mnie też średnio trwały, bo jakieś 2-3 godziny, a przy tym nieładnie schodzi z ust.
OdpowiedzUsuńVenus totalnie mnie zaskoczyło tymi olejkami
OdpowiedzUsuńciekawa jestem olejku venus :)
OdpowiedzUsuńEkstrakt z liści aloesu kuszący :D
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe zestawienie. Wiadomo nad czym mam się bardziej zastanowić lub w ogóle skreślić z listy
OdpowiedzUsuńJesteś kolejną osobą, u której czytam o kosmetykach Venus z Rossmanna, ale w żadnym z "moich" nie ma tej marki... Krem pod oczy SantaVerde chcę coraz bardziej...
OdpowiedzUsuńO, a ja miałam ochotę na pomadkę Maybelline w innym odcieniu, ale chyba jednak odpuszczę...
OdpowiedzUsuńmam pomadę Maybellline w odcieniu oranżu. jeszcze jej nie testowałam, ale mam nadzieję, że intesywny kolor będzie dłużej się trzymać niż nudziak...
OdpowiedzUsuńTen ekstrakt z aloesu z Venus jest naprawdę ciekawy! Jestem zaskoczona! Będę miała go na uwadze ;)
OdpowiedzUsuńMusze pomyśleć o tym aloesie z Venus i poszukać Santaverde.
OdpowiedzUsuńAloes Venus i Santaverde bardzo chcę wypróbować 😊
OdpowiedzUsuńVenus ma w ofercie takie produkty? Pierwsze słyszę, ale jestem mocno zaintrygowana. Żel aloesowy to stały gość w mojej kosmetyczce i chyba nie ma bardziej uniwersalnego kosmetyku :)
OdpowiedzUsuńJa się dawno nie zastanawiałam nad moimi hitami :)
OdpowiedzUsuń