Naturalnie w nieznane. Lulu&Boo Organics czyli pielęgnacja cery mieszanej na najwyższym poziomie.
Cześć Kochane.
Przepraszam za chwilę nieobecności - jak zapewne zauważyłyście mój blog przez prawie dwa nie istniał, a to dlatego, że wprowadzałam zmiany - od dziś będę funkcjonować na nowej domenie a także nowym sposobie przeliczania statystyk - witajcie więc na oficalnej stronie hushaaabye.pl i życzcie mi dużo szczęścia bo będzie niezwykle potrzebne. Jednak nie o zmianach technicznych dzisiaj mowa a o pielęgnacyjnych. Zmianach wyjątkowych i całkowicie innych niż dotychczas - o mojej małej podróży do nieznanego mi do tej pory zakątka kosmetyków organicznych produkowanych na najwyższym poziomie i z ogromną dbałością o dobór składników. Czy moja podróż okazała się tą niezapomnianą? Poznajcie Lulu&Boo luksusową markę ekologiczną certyfikowaną Soil Associaton.
Naturalny vs. organiczny.
Niewiele z nas zdaje sobie sprawę jaka jest różnica pomiędzy kosmetykiem naturalnym, a organicznym i często oba rodzaje produktów sprowadzane są do jednej rangi z niekorzyścią dla tych drugich. Mimo, że prawo ciągle systematyzowane nadal ściśle nie określa czym tak naprawdę jest kosmetyk naturalny, ale gdzieś tam utarło się w naszych przekonaniach, że to coś na bazie ekstraktów roślinnych, olejów czy po prostu pozbawionego składników syntetycznych - generalnie to wszystko prawda, jednak przez brak szczegółowych przepisów prawnych w praktyce jak na pewno wiecie wypada to różnie. Sytuacja ma się jednak inaczej w przypadku kosmetyków organicznych, które poddane są rygorystycznym normom. 90% składu takiego kosmetyków MUSI pochodzić z naturalnych składników pochodzenia organicznego (np. z kontrolowanych upraw), dzięki czemu mamy pewność iż cała produkcja przebiegła bez użycia ulepszaczy, chemii i innych szkodliwych substancji. Stąd też obecność wielu certyfikatów oraz instytucji czuwających nad prawidłowym przebiegiem produkcji. W przypadku Lulu&Boo mamy Soil Associate (gwaratnującą zawartość od 95-100% składników z upraw ekologicznych).
Herbata z miodem i cytryną nie tylko na przeziębienie.
Żel oczyszczający z wyciągiem z pokrzywy i drzewa cytrynowego to zdobywca międzynarodowych nagród w dziedzinie kosmetyków organicznych. Przeznaczony do delikatnego oczyszczania i jednoczesnej pielęgnacji żel ma za zadanie usunąć zanieczyszczenia i dogłębnie oczyścić pory. Jego orzeźwiający zapach będący dla mnie połączeniem miodu i cytryny pozwala się poczuć jak w rodzinnym domu - i nie trzeba do tego żadnej choroby. Zamknięty w butelce z matowego szkła żel o pojemności 100 ml stanowi nieoczywiste połączenie płynnej emulsji i żelu - pieszczącej skórę nie tylko swoim zapachem ale olejkowym wykończeniem. Rozprowadza się szybko, nie tworząc piany a myjący krem, który daje poczucie komfortu zupełnie jak wspomniana herbata z miodem podczas przeziębienia.
Krwawnik, oczar, propolis i inne dziwactwa.
Analiza składu wbrew pozorom nie jest wcale trudna - mimo szeregu pozornie nieznanych składników nie ma problemu z odnalezieniem informacji na ich temat... Okazuje się, że Lulu&Boo w swoim żelu bazuje przede wszystkim na wyciągach roślinnych. Bazowy aloes na pewno znany jest Wam ze swoich właściwości łagodzących, a pokrzywa już za czasów naszych babć służyła do naturalnego ściągania i odkażania i działania antybakteryjnego. Kiedy jednak zagłębimy się dalej znajdziemy coś co raczej nie jest spotykane na co dzień - propolis będący naturalnym antybiotykiem, krwawnik, który oczyszcza i tonizuje, oczar wirginijski wykazujący działanie ściągające i przeciwzapalne oraz rozmaryn równoważący wydzielanie sebum. Wszystko to nieskalane żadnym przejawem chemii.
Nie taka lipa straszna.
Krem nawilżający przywracający skórze równowagę z wyciągiem z propolisu i dziurawca bazuje na oleju z lipy. Przeznaczony do pielęgnacji praktycznie każdego rodzaju skóry został tak skomponowany żeby odpowiadać na najważniejsze potrzeby cer - zapewnić równowagę i nawilżenie. Otulający, gęsty krem o pojemności 50ml skradł moje serce bardzo nieoczywistym ziołowym zapachem, ale swoją ogromną wydajnością. Przez prawie 3 miesiące zużyłam zaledwie pół słoiczka, a to z tego względu, że wystarczy odrobina by w całości otluć nim naszą twarz - nie bez powodu piszę otulić bo efekt jaki pozostawia na buzi daje wrażenie okrycia jej silnie nawilżającym płaszczykiem. Organicznym płaszczykiem, który skrywa w sobie całe mnóstwo naturalnych skarbów.
Mniej znaczy lepiej?
Kremy do twarzy zdążyły nas już przyzwyczaić do tego, że ich składy są długie niczym napisy końcowe w filmach. Lulu&Boo stawia jednak na proste i nieskomplikowane składy będące połączeniem kilku składników aktywnych - olej ze słonecznika naturalnie nawilżający, wyciąg z dziurawca odpowiada za łagodzenie podrażnień, olej z kwiatów dzikiej róży jest źródłem szeregu witamin, olejek jojoba zmiękcza, chroni i uelastycznia skórę, wspomniany naturalny antybiotyk czyli propolis oraz dwa gwoździe programu czyli olejek eteryczny z kwiatu lipy odpowiadający za detoksykację skóry oraz olejek eteryczny z geranium przywracający równowagę. Żadnej parafiny, żadnego silikonu i barwników. Czysta natura.
Czy kosmetyki organiczne muszą być drogie?
Nie muszą, ale są. W 99% przypadków ich ceny są znacznie większe niż kremów, które na co dzień gdzieś tam wybierałyśmy w drogeriach. No, ale niestety... jeżeli chcemy mieć pewność, że to co nakładane na naszą skórę jest ekologiczne, bezpieczne i niezmącone chemią cena wzrasta razem z dbałością o przygotowanie takiego kosmetyku. Wyrobienie patentów, kontrole i certyfikaty aż w końcu inne niż wszystkie składniki sprawiają, że kosmetyki organiczne są po prostu droższe niż inne. Kosmetyki marki Lulu&Boo do kupienia są u jedynego w Polsce dystrybutora (sklepie Costasy) w cenach : krem 162,20 zł żel 108 zł.
Czy było warto?
Zdecydowanie tak. Żel zaskoczył mnie swoją delikatnością i silnie nawilżającą konsystencją - jego zapach to dopełnienie całości i używa się go naprawdę bardzo przyjemnie. Nie nadaje się do zmywania makijażu, za to dobrze radzi sobie z zanieczyszczeniami dnia codziennego lub tych nagromadzonych nocą. Nie reaguje z oczami, nie powoduje ściągnięcia i pozostawia skórę miękką. Nie podoba mi się jego pompka bo nijak mi pasuje do idei tworzenia tych kosmetyków i jest po prostu szpecąca dla szklanej butelki. Krem z kolei okazuje się strzałem w dziesiątkę po całodziennym noszeniu makijażu - świetnie nawilża, koi i otula skórę. Jest piekielnie wręcz wydajny i jestem pewna, że posłuży mi jeszcze dobre kilka miesięcy. Lubi pozostawiać na buzi warstwę, więc należy używać go na noc. Nie zapchał mojej mieszanej cery, za to zdecydowanie przyspiesza gojenie się ewentualnych zmian. TAK TAK TAK.
Znacie Lulu&Boo? Czy Wy także sięgacie po kosmetyki organiczne? Co jeszcze powinnam wiedzieć na temat takich produktów? Dajcie koniecznie znać jak to wygląda u Was :)
To coś dla mojej skóry :)
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że jesteś zadowolona :) kosmetyki wyglądają kusząco. Niestety nie miałam nigdy okazji ich używać, ale może kiedyś będzie mi dane :)
OdpowiedzUsuńNie znam tej marki, ale z uwagi na ceny raczej prędko nie poznam. Sama również staram się przejść na bardziej naturalną pielęgnację, tylko muszę zużyć zapasy, co idzie strasznie opornie ;)
OdpowiedzUsuńGratuluję wasnej domeny, powodzenia :)
Pierwszy raz widzę markę i produkty :) oba mnie zaciekawił i chętnie bym je wypróbowała na mojej mieszanej cerze.
OdpowiedzUsuńMiałam olejek tej marki, miłość była ajajaj <3
OdpowiedzUsuńnie znałam tej marki wcześniej, ale ciekowość została rozpalona. Cena może nie należy do najniższych, ale wato wydać więcej za produkty tego godne :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mogłaś ją dzięki mnie poznać :) Ja lubię zaskakiwać czymś nieznanym :)
OdpowiedzUsuńO tak tak tak... <3
OdpowiedzUsuńByłabyś równie mocno zadowolona :) Ja mam bardzo kapryśną cerę i rzadko trafiam na dobre produkty a tu niespodzianka :)
OdpowiedzUsuńNo ceny nie są zbytnio zachęcające, ale mimo wszystko mam nadzieję, że uda Ci się kiedyś spróbować :) Dziękuję Ci ślicznie :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki żeby było Ci dane :)
OdpowiedzUsuńWcześniej nawet nie słyszałam o tej marce, ale brzmi bardzo interesująco. Osobiście staram się sięgać po kosmetyki o lepszych składach, ale zwykle kończy się na na produktach naturalnych, bo już one mnie satysfakcjonują. Choć oczywiście kosmetykami organicznymi bym nie pogardziła :D Jednak trochę trudniej je dostać, szczególnie na tej niższej półce cenowej. Z kolei z tymi naturalnymi już nie ma takiego problemu jak kiedyś. Jest Sylveco łącznie z Biolaven czy Viankiem, są kosmetyki rosyjskie i wiele innych, świetnych produktów :D
OdpowiedzUsuńA dla mieszanych cer wbrew pozorom nie jest łatwo znaleźć coś dobrego :)
OdpowiedzUsuńDokładnie... wiesz organiczna pielęgnacja jest być może bardziej ukierunkowana już ku osobom, które przykładają dużą wagę do ekologii, zdrowego stylu życia bądź są weganami :)
OdpowiedzUsuńCena naturalnych kosmetyków czasami przeraża, ale warto po nie sięgnąć by zobaczyć różnice :) Lily lolo bardzo lubię ale tej serii nie miałam :)
OdpowiedzUsuńNie znam zupełnie tej marki, ale zapiszę ją sobie w pamięci by kiedyś poznać!
OdpowiedzUsuńCiekawe kosmetyki, nie powiem, ale cena tez ciekawa. Rozumiem, że w większości przypadków takie kosmetyki są leprze,ale weźmy np. Alterrę marka może nie jest idealna ale i tak o wiele lepsza od wielu kosmetyków drogeryjnych , poza tym ceny za produkty są dość dobre ;) Mimo wszystko byłabym skłonna wypróbować kosmetyków Lulu and boo żeby sprawdzić czy warto ;)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie kuszą te produkty od dawna :) Tak fajnie opisałaś otulanie twarzy kremem, że aż mi się spać zachciało :D
OdpowiedzUsuńO marce już słyszałam i wydała mi się ciekawa. Twój wpis utwierdził mnie tylko w przekonaniu, że kiedyś trzeba wypróbować ich produkty. Ceny dość wysokie, ale coś za coś ;)
OdpowiedzUsuńCzyli kosmetyki naturalne muszą być drogie ;))
OdpowiedzUsuńMasz przepiękny blog!
OdpowiedzUsuńLubię nazwę tej marki, nie wiem czemu ale kojarzy mi się z dziećmi ;D, krem mnie kupuje .. jak wygram w totka ;D
OdpowiedzUsuńHaha ja mam tak samo :D
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci ślicznie :)
OdpowiedzUsuńGeneralnie... Nie muszą, ale przeważnie są jeśli bazują na wyszukanych składnikach i posiadają certyfikaty :)
OdpowiedzUsuńDokładnie - coś za coś :)
OdpowiedzUsuńChodź do nas to Cię utulimy :)
OdpowiedzUsuń❤️ lecę :D
OdpowiedzUsuńJasne,że tak :) chociaż w przypadku Altrrry nie ma raczej mowy o kosmetyku organicznym, choć składy mają naprawdę fajne :)
OdpowiedzUsuńNo w końcu :D a gdzie pochwała mojego przejścia?! :D
OdpowiedzUsuńCostasy lubi zaskakiwać :)
OdpowiedzUsuńPierwsze słyszę o tej firmie, ale nie są to kosmetyki na kieszeń biednej studentki :D
OdpowiedzUsuńO przepraszam :D Z tym poczekam na dalsze dowody :p
OdpowiedzUsuńNa szczęście tylko czasami! :D Jest wiele marek, których cena za bardzo się nie różni od drogeryjnych za to składy to marzenie :D
OdpowiedzUsuńMI pozbycie się zapasów i przejście w pełni na naturalną pielęgnację zajęło rok, także trzymam kciuki! :) Najgorzej jest tylko z kolorówką, a dokładniej z tuszem do rzęs, ale da się! ;)
OdpowiedzUsuńChociaż jest wiele marek, które nie zabiegają o certyfikaty za to mają świetne produkty i są organiczne, za to niedrogie. Przykład z naszego podwórka - Alchemia Lasu :)
OdpowiedzUsuńTo jak już wygracie to koniecznie spróbujcie też kosmetyków Douces Angevines :D
OdpowiedzUsuńZainteresowało mnie myjadło, mimo ze mam swoich ulubieńców, wciąż posztukuję coraz lepszych kosmetyków do mojej wymagającej cery :)
OdpowiedzUsuńGratuluję własnej domeny, zmian i tego, jak idziesz do przodu! Lubię Twój blog, więc cieszy mnie to.
OdpowiedzUsuńOstatnio rzadko zaglądam na blogi poprzez problemy z czasem, ale za tydzień - dwa wszystko wróci do normy (w tym także mój blog, na którym teraz rzadko coś zamieszczam).
Rozbudziłaś we mnie chcę na ten krem z lipą. Uwielbiam lipę w każdej postaci i świetnie mi ona służy, a te kosmetyki kuszą mnie już od pewnego czasu. :-)
Nie znam firmy, ale tak fajnie opisałaś ich produkty, że chce się po nie sięgnąć. Gdyby nie... cena;) No, ale wiadomo. Za dobre trzeba płacić, może na krem się zdecyduje :)
OdpowiedzUsuńWybieram w miarę możliwości kosmetyki z jak najlepszym składem, a te prezentują się świetnie :) Cena wysoka, ale jeśli idzie za tym jakość składników, to moim zdaniem warto kupić rzadziej a coś lepszego :)
OdpowiedzUsuńnigdy nie słyszałam o tej marce,ale staram sie uzywać kosmetyków z dobrym składem ,jednak tutaj cena jest troche wysoka,ale za jakość trzeba płacić
OdpowiedzUsuńPierwszy raz słyszę o tej marce. Dziękuję ,że opisałaś czym różnią się kosmetyki naturalne od organicznych.Przyznaję,że nie myślałam iż to po prostu różne określenie kosmetyków z naturalnym składem. Teraz będą przykładać większą uwagę do tych nazw:) Co do samych produktów, opisałaś je tak przyjemnie że chciało by się je wypróbować. Osobiście chętnie zapoznała bym się z żelem, jednak na chwilą obecną cena nieco zaporowa dla mnie.Nie mniej zapamiętuję sobie nazwę :)
OdpowiedzUsuńdzięki, że tak fajnie opisałaś tą markę ;D
OdpowiedzUsuńNigdy wcześniej nie słyszałam o tej marce, ale chyba warto wypróbować by przekonać się na własnej skórze :) melodylaniella.blogspot.com
OdpowiedzUsuńja też mam krem z Lulu&Boo, multiwitaminowy, ale po kilku użyciach musiałam go odstawić - posmarowany rano nawet cienką warstwą, rano wciąż był wyczuwalny na skórze... a gdy próbowałam go zmyć płynem miceralnym to wacik ślizgał mi się po skórze, bezsensu... potem cały dzień miałam wrażenie oblepionej niedomytej twarzy - czy Ty również zauważyłaś coś takiego u siebie? działanie kremu - faktycznie niesamowite, wszystkie stany zapalne wygojone, uciszone, skóra mega nawilżona... ale czemu ten krem się kompletnie nie wchłania? ;/
OdpowiedzUsuńNie znam tej marki,ale chętnie się z nią zapoznam.Póki co na razie teoretycznie na praktykę przyjdzie czas
OdpowiedzUsuńRozumiem :) Warto zapamiętać, że istnieją takie proste kosmetyki, które działają :)
OdpowiedzUsuńHmmm... nie wiem Kochana jak z tą wersją multiwitaminową bo jej nie używałam :( miałam próbeczki kremu ze słonecznikiem i np. tamten kompletnie nie pasował mojej skórze... może po prostu ten nie jest dopasowany do Twojej cery? Nic innego mi nie przychodzi do głowy :(
OdpowiedzUsuńO tak - jeśli cenisz sobie naturalne rozwiązania to jak najbardziej :)
OdpowiedzUsuńBardzo proszę:) Cieszę się, że Cię zaciekawiło :)
OdpowiedzUsuńBardzo proszę - zawsze staram się przemycać jakieś ciekawe informacje na temat produktów tym bardziej gdy nie są tak powszechnie powielane :) Cieszę się, że mogłaś się ode mnie czegoś nauczyć :)
OdpowiedzUsuńJest jest i nie ma co ukrywać..
OdpowiedzUsuńJa też tak uważam - lepiej jeden sprawdzony krem niż setki bubli z drogerii... ja na przykład nigdy nie znalazła tam dobrego produktu do buzi :)
OdpowiedzUsuńTak masz rację - ceny to ogromna wada tych produktów :(
OdpowiedzUsuńDziękuję Kochana :) Ja też mam okrutnie mało czasu na wszystko i praktycznie u nikogo nie bywam co też niejako odbija się na moich statystykach... ale cóż zrobić no takie uroki okrojonej doby.
OdpowiedzUsuńMyjadło fantastyczne - żelowo-olejowe i do tego silnie nawilżające :)
OdpowiedzUsuńO tak tutaj masz rację :D było się na studiach i się pamięta :D
OdpowiedzUsuńOooo to to jest w ogóle klasa <3
OdpowiedzUsuńI nici z mojej radości echhh :D
OdpowiedzUsuńDokładnie :) Ja czasem testuję coś drogeryjnego, ale koniec końców wracam do naturalnych, ewentualnie aptecznych :)
OdpowiedzUsuńNie znam marki. Chętnie bym wypróbowała.
OdpowiedzUsuń