Pomadkowy koszmar czyli najgrosze szminki jakie kiedykolwiek miałam.
Cześć Kochane.
Dziś już trzecia odsłona naszego pomadkowego tygodnia LOVEYOURLIPSWEEK, ale żeby nie było aż tak kolorowo postanowiłam w końcu pokazać Wam coś co mnie totalnie rozczarowało - tego typu posty pojawiają się u mnie niezwykle rzadko i to tylko i wyłącznie z tego względu, że strasznie nie lubię marnować swojego czasu (którego i tak mam mikroskopijną ilość) na produkty, które są nic nie warte. Dwie szminki, które dziś Wam zaprezentuję leżą w moim kuferku już dobry rok (zawsze wiedziałam, że muszę Wam o nich powiedzieć) dlatego, że są totalnie nie do użytku i chyba jeszcze nigdy nie trafiłam na tak koszmarne kosmetyki, które nadają się wyłącznie do kosza. Poznajcie dwa największe buble ever czyli szminki znanej i lubianej marki Makeup Revolution.
Naprawdę lubię Makeup Revolution - ich produkty zazwyczaj sprawdzają się u mnie dobrze no i zaskakują ogromną pigmentacją oraz jakością jak na ten przedział cenowy. Kiedy robiłam zakupy w jednej z internetowych drogerii postanowiłam jako szminkomaniaczka wrzucić do koszyka dwie sztuki tych pomadek tak by po prostu sprawdzić czy faktycznie jest się o co zabijać. Ich cena jest bardzo niska bo płaciłam za nie około 6 zł za sztukę no i byłabym hipokrytką twierdząc tutaj, że wymagałam od nich niewiadomo czego - przyzwyczaiłam się jednak, ze MUR raczej z reguły nie rozczarowuję, ale te szminki to najgorzej wydane 12 zł w całej mojej kosmetycznej przygodzie.
Te niezwykłej jakości opakowania rozwalają się w rękach - dosłownie. Moja pierwsza próba zdjęcia nakrętki skończyła się tym, że zdjęłam cały korpus i moim oczom ukazał się jak widać niezbyt wartościowy i skuteczny klej. Pal licho opakowanie, można przecież uratować chociaż już to dało mi do myślenia. Spójrzcie jednak jak wygląda środek... nie mam pojęcia co takiego jest w składzie tej szminki, ale ona po prostu sama w sobie ulega destrukcji - łamie się, kruszy, rozlewa ... ogólnie jedna wielka masakra. Ten koralowy odcień w dodatku skrajnie różni się od nude, który pokażę Wam za chwilkę - jest tłusty, potwornie wręcz podkreśla nierówność ust no i wygląda mega tandetnie. Nie ratuje ich ani wspaniały kolor, ani pigmentacja... są tanie w dosłownym znaczeniu tego słowa - w każdym najmniejszym calu.
W tym kolorze pokładałam większe nadzieje - opakowanie jest trwalsze, nie zepsuło się do tej pory no i konsystencja tej pomadki jest zupełnie inna... co wcale nie znaczy lepsza. W przypadku tego koloru mamy suchą jak wiór, tępą i niesamowicie kruszącą się konsystencję, która na ustach wygląda tak jakby zaatakowało Was jakieś poważne choróbsko. Waży się, smuży i schodzi po 15 minutach zostawiając tylko nieestetyczne i koszmarne resztki. Nie mam pojęcia co jest w nich nie tak, że tak skrajnie się od siebie różnią, ale i jedna i druga to po prostu dramat. W sumie to już chyba nie wiem, która z nich jest gorsza.
Postanowiłam nie pokazwać tego powalającego "efektu" na ustach. Kolory są przepiękne i to trzeba tym pomadkom oddać - są naprawdę mocno napigmentowane i do pełnego makijażu ust wystarczą dosłownie dwa pociagnięcia. Szkoda. Naprawdę wielka szkoda, bo MUR w swojej ofercie ma mnóstwo perełek, a te pomadki bardzo mnie zniechęciły. Nie mam pojęcia jak inne serie więc dajcie mi znać czy to tylko mój pech czy może faktycznie tej marce w kwestii ust trzeba powiedzieć po prostu nie. Cieszę się, że nie połasiłam się na wiecej odcieni bo chodziło mi po głowie, żeby zamówić od razu większą ilość... ale no tego nie spodziewałam się w najgorszych kosmetycznych snach. Nie kupujcie ich absolutnie.
A jakie są Wasze największe pomadkowe wpadki? Jakich produktów powinnam unikać?
Pamiętajcie, żeby wpaść do pozostałych dziewczyn biorących udział w akcji LOVEYOURLIPSWEEK :)
Buziaki i widzimy się jutro! :)
Pamiętajcie, żeby wpaść do pozostałych dziewczyn biorących udział w akcji LOVEYOURLIPSWEEK :)
www.kotmaale.pl - Alicja
www.agwerblog.pl - Agnieszka
www.okiemjustyny.blogspot.com - Justyna
www.ekstrawagancko.blogspot.com - Klaudyna
www.paulinablog.pl - Paulina
www.apieceofally.pl - Olga
www.tbof.pl - Patrycja
www.agwerblog.pl - Agnieszka
www.okiemjustyny.blogspot.com - Justyna
www.ekstrawagancko.blogspot.com - Klaudyna
www.paulinablog.pl - Paulina
www.apieceofally.pl - Olga
www.tbof.pl - Patrycja
Buziaki i widzimy się jutro! :)
O ja! dobrze wiedzieć, bo już nie raz mnie kusiły ;
OdpowiedzUsuńTa pierwsza wygląda koszmarnie. Po MUR można było spodziewać się czegoś zupełnie innego, a tu taka nieprzyjemna niespodzianka. Nie próbowałam, ale dzięki TObie już na pewno nie spróbuję ;)
OdpowiedzUsuńOoo proszę, a ja posiadam w swojej kolekcji 2 kolorki i może to nie są najwybitniejsze pomadki jakie używałam, ale konsystencje są ok. Są miękkie, ale bez przesady, łatwo się aplikują i tak jak wspomniałaś, mają całkiem niezłą pigmentację ;) No może utrzymywanie nie jest super, ale jeśli nie jem i nie piję w tym czasie to z 2-3h są w stanie wytrzymać na moich ustach ;)
OdpowiedzUsuńSporo osób jest właśnie z nich niezadowolonych.. A szkoda, bo kolory mi się bardzo podobają :)
OdpowiedzUsuńMam jedną, ale bordową i nic takiego się z nią nie dzieje :O
OdpowiedzUsuńkolorki bardzo przyjemne, ale co z tego? :(
OdpowiedzUsuńMam jedną z tych pomadek, ale w innym odcieniu. Skusiła mnie oczywiście super niska cena i ciekawość tej pomadki. Byłam też ciekawa, czy będzie mi w ogóle dobrze w takim kolorze (wybrałam wtedy fuksję wpadającą w fiolet) i najwyżej jak okaże się, że wyglądam tragicznie, to nie będę żałować kilku złotych. Okazało się, że nie dość że pomadka jest świetna, bo trzyma się mega długo na ostach, to jeszcze bardzo pasował mi kolor. I tak - wiem, że większość tych pomadek ma właśnie negatywne opinie, ale zauważyłam, że zależy to od odcienia. Każdy odcień ma chyba inną konsystencję i trwałość. Po przeczytanych opiniach już wiem, że kiepskie są właśnie te nudziankowe odcienie. Natomiast ja nie skreślam tych pomadek. Mam jedną, która mnie zachwyciła :)
OdpowiedzUsuńsłyszałam już kilka razy ze te pomadki to wielki niewypał. jak widać w Twoim przypadku również się nie sprawdziły! ja będę je omijać i zostanę wierna moim ulubieńcom :) coś ostatnio dużo się ich uzbierało :D
OdpowiedzUsuńO rany, chyba otrzymałam je kiedyś jako gratis do zakupów w jednej z drogerii. No i tak - nie dziwię się, że zostały gratisami - mogłabym podpisać się pod Twoimi słowami!
OdpowiedzUsuńojoj, wyglądają tragicznie... Ja mam z MUR taką w różowym opakowaniu (kształt jak MAC) i jest fajna :)
OdpowiedzUsuńFaktycznie wygląda fatalnie, szkoda że się nie sprawdziły.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o cenę nie wszystko co tanie jest złe, jednak trzeba się spodziewać wszystkiego
Kolorki piękne, szkoda, że z jakością jest gorzej.
OdpowiedzUsuńFaktycznie koszmar...
OdpowiedzUsuńKosmetyki z Mur naprawdę mnie zachwycają, a tu taki bubel !!! Dobrze, że szminek nie kupowałam. Paletki, serduszka, czekoladki za to mają świetne :)
OdpowiedzUsuńSporo osób narzeka na te szminki. Szkoda bo kolory są bardzo przyjemne.
OdpowiedzUsuńŁo matko, będę się trzymać z daleka :P
OdpowiedzUsuńSzkoda ze tak kiepsko wypadły :-(
OdpowiedzUsuńJestem w szoku bo zakładałam, że to fajne szminki i nawet chciałam wrzucić ją na konkurs na blogu ale tym razem zdecydowanie 3x NIE po Twojej recenzji.
OdpowiedzUsuńMam też dwie szminki MUR: fioletową i niebieską. Fioletowa jest wspaniała - nawet jak schodzi to wygląda trochę jak fajne ombre xD ale niebieska... Ciężko wyciągnąć z niej jakiś kolor, nie porywa ust i jest ogólnie 'taka se', ale to kolorowe szminki. Te kolory bardziej codzienne powinny być trochę lepsze, nawet jeśli kosztują kilka złotych.
OdpowiedzUsuńOkropieństwo... Mam dwie szminki z MUR i jedna jest świetna, druga bardzo dobra, ale i tak między nimi jest spora różnica. Wnioskuję, że są bardzo nierówne jakościowo ;/ Ja rozumiem, że to parę złotych, jak się dołoży jeszcze kilka, to można mieć świetną szminkę, np. z Golden Rose :)
OdpowiedzUsuńniestety podzielam Twoją opinię, Te pomadki są koszmarne. Moje sztuki bardzo szybko wylądowały w koszu na śmieci
OdpowiedzUsuńNiejednokrotnie słyszała, że produkty tej marki do ust to porażka. Chociaż cienie zazwyczaj świetnie się sprawdzają :)
OdpowiedzUsuńA jakie kolorki? U mnie np. fiolet jest okej, za to przy nude mam wrażenie, że zaraz stracę usta :D
OdpowiedzUsuńI co ja mam powiedzieć - mam ich chyba z 10 i tylko jednej używam - fioletowej. Jako jedyna ma przyzwoitą jakość:D A nawet pomarańcz mam w kolekcji. Ktokolwiek pracował nad tymi pomadkami, chyba chciał nam zrobić niemiłego psikusa. I proszę - udało się.
OdpowiedzUsuńJa tych pomadkowych wpadek miałam sporo, ale chyba jeszcze nigdy nie spotkałam sie z pomadka która sprawiałaby takie problemy jak ta z MUR :(
OdpowiedzUsuńNo to siup do kosza z tymi gagatkami! ja ostatnio byłam baaaaaardzo rozczarowana matową pomadką z Sephory, o której pisałam kilka dni temu. To jak ona się zjada, to ciężko opisać. Kolejne warstwy tylko pogarszają sprawę :/
OdpowiedzUsuńFujka to zdjęcie z klejem :D Ale dobrze, że je pokazałaś, wiem, czego nie kupować :)
OdpowiedzUsuńW zasadzie nie mam do nich dostępu wiec mała strata.
OdpowiedzUsuńOj, nie lubię takich kremowych gnieciochów...
OdpowiedzUsuńPOmadki MUR i pomadki Freedom to totalna porażka...sama dałam się złapać i kupiłam
OdpowiedzUsuńKredki z Rimella to mój pomadkowy koszmar. Zupełnie się u mnie nie sprawdziły!
OdpowiedzUsuńMoja wpadka to były matowe pomadki od Avon - dla mnie tragedia ! Ale czytałam o tych MUR,że są nieciekawe !
OdpowiedzUsuńooo kurcze, a wydawało się że będą fajne, bo marka taka chwalona!
OdpowiedzUsuńto prawda, kolory są boskie. sama mam przepiękną fuksję, ale jakość to jakieś nieporozumienie. moja w takim stanie nie jest, wygląda wręcz nieskazitelnie, bo praktycznie jej nie używam, ale aplikacja to jakiś koszmar. jakoś dziwnie się ślizga, a o trwałości nic nie powiem. Podobne podejście mam z pomadkami z Avon.
OdpowiedzUsuńMiałam kiedyś jakąś pomadkę od nich! Nie wiem jak się do mnie przyplątała ale odplatała się bardzo szybko.To był koszmarek...
OdpowiedzUsuńeh, już ba ręce prezentują się nie za ciekawie :(
OdpowiedzUsuńNie kupować i nie żałować :)
OdpowiedzUsuńHahah :D nie ma to jak dobra reklama marki :D no ale nie ma się co oszukiwać :)
OdpowiedzUsuńSzczęściara :D ja podziękuje za test kolejnych. Wolę loda za 6 zł :)
OdpowiedzUsuńKolory są ślicznie i to trzeba przyznać... no i wybór jest ogromny.
OdpowiedzUsuńA widzisz bo ja tu czytam, że to chyba od koloru zależy :(
OdpowiedzUsuńA no i wtopa :(
OdpowiedzUsuńMasz rację - ja też już gdzieś słyszałam, że to najwyraźniej jest spowodowane dodaniem konkretnego pigmentu... no ale z drugiej strony ryzykować i kupować po kolei żeby w końcu trafić na perełkę to totalnie bezsensu :( Dobrze, że Ty masz swojego ulubieńca :)
OdpowiedzUsuńO i super :) A co to za ulubieńcy? :)
OdpowiedzUsuńO widzisz Kochana... czyli to jednak po prostu buble i inaczej nazwać tego nie można.
OdpowiedzUsuńWidocznie trafiłaś na jakiś okaz :) Super, że się udało :)
OdpowiedzUsuńDokładnie - chociaż też wielokrotnie się przekonałam, że drogie wcale nie znaczy lepsze :)
OdpowiedzUsuńJakości to tu za grosz!
OdpowiedzUsuńO tak... dosłownie.
OdpowiedzUsuńPrawda! Uwielbiam cienie, uwielbiam róże, serduszka... ale produktom do ust to ja mówię zdecydowane nie :)
OdpowiedzUsuńTo prawda... a paleta jest ogromna!
OdpowiedzUsuńJak najdalej ;)
OdpowiedzUsuńJuż chyba gorzej się nie da :)
OdpowiedzUsuńO nie nie Kochana - lepiej nie ryzykować, ktoś mógłby się gorzko rozczarować :)
OdpowiedzUsuńNiestety... nie da się z nich totalnie nic wykrzesać choćbym chciała z całego serca.
OdpowiedzUsuńA pewnie. Wolę jedną a dobrą niż dwie, z którymi potem się miotam niewiadomo w sumie w jakim celu :)
OdpowiedzUsuńI moje po tym poście wylądowały w śmietniku :)
OdpowiedzUsuńCienie, róże, serduszka są rewelacyjne :)
OdpowiedzUsuńHyhy no to już w ogóle porażka :D
OdpowiedzUsuńMoże dlatego, że takie tanie? Już sama nie wiem...
OdpowiedzUsuńUuuu Sephora i taka wpadka... no widzisz kochana czyli cena tu nie ma właściwie zadnego znaczenia. Jak coś ma być bublem to nim będzie :/
OdpowiedzUsuńEjjj :D starałam się żeby było ładne :D
OdpowiedzUsuńWłaściwie to żadna :)
OdpowiedzUsuńGniecioch, brudas i w ogóle...
OdpowiedzUsuńFreedom też? O losie... to faktycznie porażka.
OdpowiedzUsuńMówisz o tych balsamach wykręcanych w takich okropnych kolorach?
OdpowiedzUsuńUuu to ja się będę od Avonu trzymać z daleka :)
OdpowiedzUsuńOgólnie bardzo lubię MUR aczkolwiek no... tutaj jest masakra :)
OdpowiedzUsuńoooo to to! ta koralowa jest mega śliska... aż się boję myśleć co ona ma w środku bleee...
OdpowiedzUsuńHahaha pogoniłaś na cztery wiatry :D i dobrze!
OdpowiedzUsuńObleśne są - po prostu :D
OdpowiedzUsuńNo dokładnie. Akurat swoją dostałam w prezencie, ale tak mnie zniechęciły, że wiecej kolorów nie dokupię.
OdpowiedzUsuńdokładnie tak. Jestem naprawdę zawiedziona, bo liczyłam na dobry produkt.
OdpowiedzUsuńDokładnych nazw nie znam, bo napisy się starły po tygodniu, ale jeden z nich to krwista czerwień, a drugi to delikatny róż ;)
OdpowiedzUsuńmoże kiedyś pójdą po rozum do głowy i zrobią coś z formułami
OdpowiedzUsuńChyba tak, Rimmel Colour Rush się zwą ;d kolory faktycznie, okropne
OdpowiedzUsuń...tragedia :)
OdpowiedzUsuńOjej jakie dziwne...
OdpowiedzUsuńkolory łądne, szkoda tylko, że produkty takie beznadziejne. Też lubię tą markę ;)
OdpowiedzUsuńA ja mam jedną szminkę z tej marki i jest naprawdę fajna :)
OdpowiedzUsuń