Jesienne nowości Lily Lolo.
Eye Palette D'Ombres A Paupieres.
Nie odważyłabym się na głos wypowiadać magicznej nazwy, która pojawia się na opakowaniach dwóch nowych palet cieni mineralnych w formie prasowanej. Tak się szczęśliwie składa, że mam dokładnie wszystkie jakie wyszły spod skrzydeł Lily Lolo i same rozumiecie, że na wieść o nowościach właśnie w tej gamie zaświeciły mi się oczy. Dla tych z Was, które z jakichś przyczyn jeszcze nie znają asortymentu Lily Lolo krótka informacja techniczna: palety składają się ośmiu prasowanych cieni o łagodnej i naturalnej formule bez dodatków sztucznych barwników, talku i substancji zapachowych i są odpowiednie dla wegan - jeżeli więc szukacie dobrej jakości cieni do powiek zamkniętych w przepięknych, klasycznych i minimalistycznych opakowaniach z naturalną ideą w tle koniecznie musicie zobaczyć te dwa cudaki.
Pure Indulgence.
Wanilia, karmel... burbon, gorzka czekolada to tylko kilka z nazw cieni z palety, która urzekła mnie od pierwszego wejrzenia. Można by rzec o niej ... klasyka zamknięta w jednej kasetce. No bo jak wyobrazić sobie codzienny, stonowany i nienachalny makijaż bez brązów? Jak utożsamiać kolory jesieni jeśli nie właśnie z ciepłymi odcieniami czekolady czy karmelu... Ta na pozór bardzo klasyczna gama kolorów jest czymś zupełnie nowym w asortymencie Lily Lolo, który do tej pory charakteryzował się raczej dużą rozbieżnością barw w swoich kasetkach - Pure Indulgence jest tak naprawdę pierwszą i jedyną paletą, w której wszystko zgrywa się ze sobą tak idealnie. Jak same widzicie mamy tu do czynienia z połączeniem bazowych cieni matowych z bardzo nieoczywistymi, połyskującymi brązami, które przepięknie wyglądają w świetle słonecznym. Zdecydowanie moim faworytem pozostaje przedostatni cień z palety - głęboki, czekoladowy brąz z milionem złotych refleksów migoczących w rytmie promieni choć na dużą uwagę zasługuje też cień nazwany przez producenta Red Velvet - bardzo ciepłe połączenie brązu z lekkim bordowym pigmentem i miedzianymi refleksami.
Sweet Nothings.
I to jest właśnie coś o czym wspomniałam wyżej - bardzo różnorodne połączenie barw, które na pozór niekoniecznie mają wspólną cechę, ale które razem... tworzą coś naprawdę pięknego. Sweet Nothings kojarzy mi się z dziewczęcą świeżością - to pewnie przez ten cukierkowy, skrzący róż, który przykuł moją uwagę jako pierwszy. Obok różu znów coś bardzo innego - bardzo mocno połyskujacy beż z dodatkiem lilii ... oba kwintesencja słodkiej, kobiecej duszy. I znów dla przeciwwagi mamy cienie matowe - ciemny, zimny brąz, czerń i coś na wzór ciepłego kakao. Musicie przyznać, że wcale nie jest to oczywiste połączenie, ale ma w sobie coś magicznego co ma szansę spełnić swoją rolę w 100% w przypadku blondynek z chłodną, zimową karnacją.
Coctail Hour...
... to zestaw trzech ultra napigmentowanych cieni sypkich w naskakujących kolorach i jedwabistych formułach. Musicie wiedzieć, że kocham te maluszki! Jestem od samego początku swojej mineralnej przygody z Lily Lolo zakochana w nich po same uszy - charakteryzują się naprawdę ogromną pigmentacją, trwałością i intensywnością, a zużycie takiego słoiczka do dna graniczy z cudem. W jesiennej ofercie Lily znalazły się trzy nowości - Chocolate Martini - metaliczne połącznie brązu z fioletem w prawdziwie jesiennej tonacji, Mulled Wine - zimne bordo z zaskakującym srebrzystym wykończeniem i absolutna wisienka na torcie... Bucks Fizz, który już stał się wielkim hitem bo oprócz tego, że jest w gamie moich ukochanych brzoskwiń to połyskuje tak intensywnie i tak pięknie, że już go widzę w kilku sylwestrowych makijażach... no zresztą same spójrzcie, czy nie jest przepiękny?!
Gloss Naturel.
Bardzo ciężko jest znaleźć na rynku produkty do ust o jednocześnie wysokiej jakości i dobrym składzie. Tak naprawdę Lily Lolo jest jedną z nielicznych marek, która w tej kwestii ma naprawdę duży asortyment i nie pozwala się nudzić. Nowości na jesień i zimę są tego najlepszym dowodem. Pytałam Was ostatnio na swoim Facebooku co sądzicie o metalicznym wykończeniu na ustach i większość z Was odpowiedziała mi wtedy, że faktycznie jest to coś ciekawego i godnego wypróbowania. Lily Lolo proponuje więc swoim klientkom dwa nowe błyszczyki zgodne z obecnie panującymi makijażowymi trendami - Bellini i Espresso Martini w absolutnie cudownej odsłonie. Spójrzcie tylko na te miliony refleksów zamkniętych w opakowaniach. Dodajmy do tego prawdziwie karmelowy zapach i smak... no i mamy coś co w kręgu kosmetyków z dobrym składem kładzie inne marki na łopatki. Czyż nie?
Jak Wam się podoba to zestawienie? Mam nadzieję, że znalazłyście tu jakąś propozycję dla siebie :) Mam też dla Was bardzo dobrą informację - śledźcie mnie na Facebooku bo już niebawem będę miała dla Was aż 5 palet Lily Lolo do rozdania :)
Ps. Wszystkich produktów jak zwykle szukajcie u oficjalnego dystrybutora marki - Costasy.
Oj bardzo interesujące kolorki i piękna pigmentacja z chęcią bym wypróbowała bo nie miałam jeszcze takich cieni o mocnych kolorkach a kolorki błyszczyków są bajeczne... Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńFaktycznie piekna i trendy paleta :D
OdpowiedzUsuńCiągle zbieram sie za zakup cieni z Lili Lolo ze wzgledu na ich naturalny skład ( niestety mam meega wrażliwe powieki) ,a tu taka gratka:d na święta prezent idealny. Przede wszystkim cudowne połączenie kolorów, no magia ❤
OdpowiedzUsuńSame wspaniałości :) uwielbiam Lily Lolo :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Lily Lolo i wszystkie nowości (poza błyszczykami) mi się podobają. Największą uwagę zwróciłam na paletkę Pure Indulgence - śliczności! ♥
OdpowiedzUsuńPalety są piękne, ale błyszczyki jakoś mnie nie przekonują. No chyba, że w okresie sylwestrowym. Wtedy czemu nie :)
OdpowiedzUsuńPiękne kolory w paletach.
OdpowiedzUsuńLL jak zwykle szaleje:) Pierwsza paletka świetna:)
OdpowiedzUsuńTe trzy sypkie cienie mają przepiękne kolorki :D
OdpowiedzUsuńSypkie cienie mają piękne kolorki. Pokażesz swatche tych błyszczyków? Ja szukam fajnych metalików i jak na razie znalazłam kilka, ale może te od Lily Lolo okażą się lepsze.
OdpowiedzUsuńTa pierwsza paletka ♥
OdpowiedzUsuńTe trzy sypkie cienie maja obłędne kolorki :)
OdpowiedzUsuńzdecydowanie są to moje kolory! :)
OdpowiedzUsuńZakochałam się w palecie....
OdpowiedzUsuńPaletka bardzo ciekawa :)
OdpowiedzUsuńCoś nie wyglądają cudownie.. śliczne zestawienia kolorystyczne, które podpisują każdemu 😍 za to trend z metalicznymi ustami do mnie nie przemawia.. może kiedyscdam się przekonać 😅
OdpowiedzUsuńPalety są przepiękne!.Idealne do każdego makijażu!
OdpowiedzUsuńja dzisiaj biorę się za zdjęcia tych cudeniek nowych :D pigmenty są przekozackie <3
OdpowiedzUsuńCuda <3 same perełki
OdpowiedzUsuńMoje ulubione kolory :)
Coraz bardziej mi się podobają ich kosmetyki ;)
OdpowiedzUsuńNice post!! Your blog is interesting!!
OdpowiedzUsuńGreat review!!.
I follow you. Mind following back?
http://asweetwoorld.blogspot.com/
Będziemy ze stoiskiem na Ekocudach, jeśli jesteś z Warszawy zapraszamy już w ten weekend (a jeśli nie, kosmetyki Lily Lolo dostępne są w różnych punktach sprzedaży w dużych miastach, więc zawsze chętnie podpowiemy, gdzie się warto wybrać :))
OdpowiedzUsuńOch te małe coctail hour aż mi brak słów
OdpowiedzUsuńSWIETNE PALETKI
OdpowiedzUsuńNiesamowite kolorki, bardzo intensywne. Paletka Sweet Nothings podbiła moje serce :D
OdpowiedzUsuńTo zestawienie jest naprawdę wspaniałe! :)
OdpowiedzUsuńMoja ulubiona marka kosmetyków mineralnych. Uwielbiam je. 🙂
OdpowiedzUsuń