Zimowy niezbędnik, czyli bez czego nie wyobrażam sobie tej pory roku?

Zima to taki szczególny czas w roku, w którym pielęgnacja nie dość, że jest bardziej intensywna i efektywna to skłania mnie do tego, żeby była przyjemna i sprawiała na maksa dużo radości. To właśnie w tym okresie najbardziej ukochałam sobie treściwe formuły, dłuższe pielęgnacyjne zabiegi, wszystkie umilające akcenty i innym słowem... tworzenie wokół niej jakiejś aury magii i niepowtarzalności. Żadna inna pora roku mnie do tego nie motywuje tak jak zima, dlatego postanowiłam, że w tym wpisie podzielę się również z Wami wszystkim tym, co uważam za niezbędne właśnie w tym wyjątkowym okresie. Kto wie, może wśród moich propozycji znajdziecie również coś dla siebie?




































Wyjątkowy czas w równie wyjątkowej odsłonie

Zima to dla mnie czas, w którym powracam do świec - o ile nie palę ich w ogóle wiosną czy latem, tak na przełomie jesieni i zimy są dla mnie wyjątkowo cennym dodatkiem do przetrwania ciemnych i długich wieczorów. Lubię kiedy w domu pachnie ciepłem, elegancją, ale jednoczesną czystością, dlatego szukam nut, które są moimi pewniakami i raczej nie decyduję się w tym okresie na coś kwiatowego czy owocowego. W tym roku powróciłam do świecy marki Yankee Candle Warm Cashmere - dawno nie było u mnie tej marki i chyba się trochę za sobą stęskniliśmy. Zapach ciepłego kaszmiru pachnie dokładnie tak jak brzmi ... ta wyważona, elegancka mieszanka kojarzy mi się trochę z męskimi aromatami, ale jest cudownym dodatkiem do zimowych wieczorów, który, choć nienachalny to przepięknie otula mieszkanie. Moją wielką miłością jest jednak marka WoodWick - sojowy wosk, drewniany wosk, przepiękne wieko, a nawet kształt słoika wypiera u mnie uwielbienie do Yankee Candle bardzo skutecznie - kto wie może w przyszłości całkowicie przerzucę się właśnie na WoodWick. Zapach, który obecnie gości w moim domu to White Honey - absolutnie piękne połączenie palonego karmelu z wanilią i drzewem sandałowym. To była moja wielka zapachowa miłość od pierwszego wejrzenia i choć na początku skusiłam się na maluszka to kolejnej zimy zamawiam ją w jak największej odsłonie.

Świeca marki Yankee Candle Warm Cashmere dostępna jest TUTAJ w cenie 94,99 zł za duży słoik (ja posiadam średni, ale właśnie się wyprzedał, jest jeszcze maluszek oraz wosk)

Świeca marki WoodWick White Honey dostępna jest TUTAJ w cenie 34,99 zł za malutki słoik (niestety trzeba będzie na nią polować, bo co się pojawi... to wyprzedaje. Chyba nie tylko ja tak bardzo ją pokochałam)

Jeśli i Wy macie jakieś ukochane zapachy to proszę podzielcie się ze mną swoimi ulubieńcami! Chętnie się czymś zainspiruję :)


Tłusty i mocno odżywczy peeling do ciała

O ile w ciągu lata czy wiosny sięgam po mocno owocowe zapachy, lekkie, wesołe i rześkie peelingi tak już w trakcie zimy najbardziej pożądane przeze mnie to właśnie te, których formuły nie dość, że pachną zupełnie inaczej to są przede wszystkim bardzo tłuste, a ich bazą są masła i oleje. Bardzo lubię efekt po takim oczyszczaniu, ponieważ później nie muszę stosować dodatkowego produktu nawilżającego, a wbrew pozorom ... kremowanie całego ciała nie przychodzi mi z łatwością i przyjemnością :) Kiedy więc raz czy dwa razy w tygodniu sięgnę po taki tłusty, bardzo odżywczy peeling mogę zająć się inną partią na ciele. Ostatnio powróciłam do marki Oblepikha Siberica i ich produktów na bazie rokitnika, które testowałam już lata temu. Scrub, który widzicie na zdjęciu nie dość, że jest naprawdę duży, a przy tym tani to jego skład zapewnia mi wszystko czego oczekuję - masło Shea, miód, ziołowe ekstrakty i całe mnóstwo dobra sprawia, że sięga się po niego z wielką przyjemnością. Jeśli jeszcze nie testowałyście rokitnikowych kosmetyków to naprawdę zachęcam!

Peeling marki Oblepikha Siberica dostępny jest TUTAJ w cenie  19,99 zł za 300 g


Aromatyczne kąpiele

Jeśli miałabym wybrać tylko jedną rzecz z całego tego wpisu to zdecydowanie byłyby to kąpiele z dodatkiem soli i kul. Jestem ogromną fanką wygrzewania się w wannie, mogłabym siedzieć tam długimi godzinami, a jeśli jezcze coś dodatkowo mi to umili - jestem w niebie! W moim domu nigdy nie brakuje kul do kąpieli, mam nawet specjalny słoik przy wannie, a gdy tylko widzę dno to od razu je dokupuję :) Ostatnio również doceniam różnej maści sole zapachowe, które choć natłuszczają skórę w mniejszym stopniu to też są niesamowicie przyjemne. Nie ma dla mnie zimy bez długich i pięknie pachnących kąpieli! Jeśli chodzi o wybór konkretnych to nie kieruję się niczym szczególnym - główną rolę odgrywa tu zapach i cena (tu Cafe Mini wypada fantastycznie, jest kilkadziesiąt do wyboru!), a jeśli zależy Wam na solidnym nawilżeniu i odżywieniu to można sięgnąć po Nacomi, Fluff czy Sanctuary SPA. Tu ogranicza Was tylko wyobraźnia. Co do soli mam niemalże takie same wyznaczniki - im taniej i piękniej pod względem zapachu, tym lepiej - grunt, żeby nie zawierała w swoim składzie niepotrzebnej chemii :) I tu też zdecydowanie polecam Wam asortyment Cafe Mini czy doskonałe pudry kąpielowe Nacomi.

Kule do kąpieli marki Nacomi w kilku rodzajach można kupić TUTAJ w cenie 12,99 zł. za sztukę (są na tyle duże, że dzielę je na dwie części)

Kule, babeczki czy pączki do kąpieli w ogromnej ilości do wyboru można kupić TUTAJ w cenach już od 4 zł. za sztukę.

Sole do kąpieli Cafe Mini można kupić TUTAJ w cenie około 4 zł. za sztukę (saszetka mniej więcej na 2-3 razy)




 

Otulające masła do ciała

Pod pojęciem otulające mam na myśli masło o gęstej konsystencji i mocno treściwej formule. Choć nie jestem fanką balsamowania każdego dnia i przychodzi mi to z wielkim trudnem jeśli już faktycznie sięgam po masło zimowe musi ono pozostawać na mojej skórze długo i być bogate w składniki, które będą wyczuwalne jeszcze rano np. masło Shea czy masło kakaowe. W tym roku znów wróciłam do produktu, który już testowałam jakiś czas temu i zrobił na mnie wrażenie - mowa tu o maśle do ciała marki Cosnature, które, choć wygląda i pachnie dość przeciętnie to jednak zapewnia mi wszystko, czego w tym okresie potrzebuję. Wspaniale i na długo nawilża, odżywia, wygładza, jest bardzo wydajne, a przy tym się nie lepi - do tego naprawdę świetna cena i cóż chcieć więcej? :) Jeśli nie miałyście okazji jeszcze go używać to naprawdę polecam!

Masło marki Cosnature na bazie Shea i ekstraktem z fasoli tonka możecie kupić TUTAJ w cenie 18,99 zł za 200 ml


Intensywna pielęgnacja dłoni i stóp

Z racji tego, że od lat zmagam się z AZS na swoich dłoniach ich intensywne nawilżenie o każdej porze roku jest dla mnie niezwykle ważne - zimą oczywiście szczególnie, bo sezon grzewczy, skrajne zmiany temperatur czy mróz są dla mnie naprawdę dotkliwe. Jeśli decyduje się na krem, szukam czegoś treściwego, ale jednocześnie okluzyjnego - mile widziane także silikony czy parafina, które zabezpieczają mnie przed utratą i tak nikłej ilości wody w naskórku. Moim zdecydowanym hitem jest krem do rąk marki BasicLab, a od niedawna testuję także propozycję od Nature Queen. Grunt, żeby był dobrze wyczuwalny no i żebym nie musiała po niego sięgać co dziesięć minut, bo chyba bym zwariowała :) Zimą staram się też szczególną uwagę przykładać do pielęgnacji stóp, które są wtedy wyjątkowo przesuszone - nie mam jakichś większych wymagań odnośnie kremu do tej części ciała i raczej kieruję się podobnym wyznacznikiem, co do masła do ciała - gęsty i otulający będzie po prostu idealny :) Muszę Wam powiedzieć, że odkryłam ostatnio bardzo ciekawego cudaka, którego pokazywałam na Instagramie - to maleńki krem do stóp marki Cafe Mini, który kosztuje 4 zł. a doskonale nawilża, pięknie pachnie i i ładnie wygładza. Jestem dość zaskoczona, bo nie wiązałam z nim większych nadziei. W moim domu gości również rokitnikowy krem do stóp Oblepikha Siberica, który wzięłam razem ze wspomnianym wcześniej scrubem. No, ale tego cudaka za 4 zł. musicie wypróbować! :) A nawet za 3,28 jeśli mówimy precyzyjnie - dostępny jest w drogerii ezebra.



Produkty do pielęgnacji ust w hurtowej ilości!

Achhh ja i moje usta to jest temat na odrębną historię. Zima daje im naprawdę nieźle popalić i gdyby tak zapomnieć o nich na kilka dni to po prostu byłby jedną wielką skorupką. Peeling musi być i testowałam tu już naprawdę sporo produktów. Szczególnie mocno mogę Wam polecić Szrostkiego Smakosza od Faceboom który sprawdza się u mnie bardzo dobrze, robi co powinien, a przy tym naprawdę jest dobrze smakuje :) Teraz będę testować sławny już peeling marki Orientana, który urzekł mnie "formą" jego podania, bo wygląda jak jakaś droższa pomadka. Dam Wam znać jak mi się sprawdzi, ale wiąże z nim nadzieję, bo jak na peeling do ust jest dość drogi (24,90 zł). Jeśli chodzi o pomadki do ust, które idą hurtem - szukam takich, które moje usta koją i silnie nawilżają. Przerobiłam już całe stosy różnych produktów i grzecznie w tym roku wróciłam do Resibo Lip Lip Horay (choć w nowej odsłonie i nieco wyższej cenie, choć w domu mam jeszcze te od marki Vianek, które na co dzień i dla ust bez większych wymagań są naprawdę w porządku :)

A jak wygląda Wasz zimowy niezbędnik? Podzielcie się swoimi ulubieńcami w komentarzach! :)



Komentarze

instagram @hushaaabye

Copyright © Hushaaabye