Rozświetlona cera na lato z kosmetykami mineralnymi Lily Lolo

Z czym kojarzy Ci się letni makijaż? Z kolorem? Szaleństwem? A może wręcz przeciwnie - ustawiasz się zupełnie po drugiej strony barykady podobnie jak ja i uważasz, że makijaż na lato powinien być przede wszystkim lekki i nieobciążający? Od bardo długiego czasu wyznaję zasadę, że w lecie im mniej tym lepiej - tyczy się to zarówno pielęgnacji, o którym wspomniałam Wam w ostatnich wpisach, ale jeśli chodzi o makijaż sytuacja ma się u mnie dokładnie tak samo. Niestety nadal nie jestem osobą, która opuści mieszkanie bez podkładu, ale mam świadomość tego, że lato jest okresem kiedy ciężkim i obciążającym formułom mówię zdecydowanie nie - to jest właśnie czas moich ukochanych minerałów, minerałów, które jak żadne inne nie dają mi takiego komfortu i pewności - nazywam je swoją letnią, drugą skórą. Dlaczego? Postaram Wam się opowiedzieć dzisiaj o tym jak najwnikliwiej.




Jakie cechy powinien spełniać makijaż letni?


Przede wszystkim - musi pozwolić skórze oddychać. Umówmy się, że skóra i tak dostaje od nas w kość - ekspozycja na słońce, stres, chlorowana woda, przesuszone powietrze - nie dokładajmy do tego obciążającego makijażu, który w połączeniu z naszym potem nie tylko nie będzie wyglądał estetycznie, ale przy okazji znacznie pogorszy stan cery. Makijaż letni jest więc dla mnie lekki, maksymalnie naturalny i świeży lub innymi słowy - rozświetlający, rześki i wyglądający jak druga skóra. Takiego efektu nie da się osiągnąć niczym innym w moim przypadku jak właśnie kosmetykami mineralnymi - od przeszło trzech lat jestem wierna marce Lily Lolo i jestem pewna, że to się nie zmieni nigdy :)


Podkład lub krem BB.


Wyrównanie kolorytu skóry jest od zawsze dla mnie najważniejszym elementem makijażu - w swojej kosmetycznej przygodzie przerobiłam już setki różnych maści produktów i to właśnie te naturalne w okresie letnim spisują się u mnie najlepiej. Podkład mineralny marki Lily Lolo (niezmiennie od trzech lat w kolorze Popcorn). Jest to produkt, którego krycie należy budować - tzn. poprzez nakładanie kolejnych warstw, aż do osiągnięcia pożądanego efektu. W moim przypadku są to dwie, bardzo cienkie warstwy wpracowane ruchami kolistymi pędzlem kabuki. Mimo możliwości budowania krycia - podkład Lily Lolo nadal pozostaje w gamie produktów średniokryjących - nie uzyskacie nim efektu maski, przesady i teatralnego wyglądu. Tak jak mówiłam wcześniej - tego typu produkty sprawdzą się najlepiej w przypadku osób z mało problematyczną cerą - myślę, że mógłby średnio poradzić sobie z zakryciem mocno widocznych niedoskonałości. Bardzo dobrze maskuje za to rozszerzone pory i zmarszczki - nie wchodząc w nie i nie podkreślając wszelkich mankamentów skóry. Na mojej skórze utrwalony pudrem utrzymuje się około 8 godzin po czym równomiernie ściera. Raz jeszcze podkreślę - największą zaletą tego kosmetyku jest fakt, że skóra wygląda tak jakby nie miała na sobie niczego - wygląda bardzo naturalnie, świeżo i zdrowo. Podkład idealnie stapia się z cerą przez co odnosi się wrażenie jakby nic na niej nie było. I właśnie za to kocham kosmetyki mineralne. W sumie to zużyłam już chyba z osiem opakowań :)

Gdyby jednak skóra była w gorszej kondycji i sam minerał nie spełniałby oczekiwań (i tak może się zdarzać) mam swoją tajemną broń w postaci lekkiego, mineralnego kremu BB, który stosują jako bazę. Jest to produkt, który doskonale zgrywa się z podkładem mineralnym bo nie wymaga stosowania innego kosmetyku nawilżającego i zdecydowanie wzmacnia krycia samego minerału - z takim duetem mam pewność, że nic w ciągu dnia złego się nie przytrafi, a nadal podkreślam... że skóra po prostu oddycha co jest dla mnie czynnikiem najważniejszym w całym makijażu letnim.





Odpowiedni puder.


Utrwalenie makijażu pudrem to kolejny bardzo ważny krok - w moim przypadku nie do pominięcia ze względu na to, że lubię kiedy makijaż jest trwały, ale przede wszystkim dlatego, że mam tendencję do świecenia się w ciągu dnia. Na lato jednak zmieniam swój puder - oprócz tego, że oczywiście jest on w pełni naturalny to najważniejszą cechą jest dla mnie jego wykończenie. Lato jest okresem, w którym mówię stanowcze NIE skrajnie matowej twarzy - nie pasuje mi on do tego okresu, sprawia wrażenie sztucznego i niezdrowego, więc znalazłam dla siebie fantastyczną opcję - puder marki Lily Lolo Flawless Silk -  brzoskwiniowo-różowy mineralny puder o jedwabistej konsystencji, który dzięki zawartości rozpraszającej światło miki, optycznie redukuje widoczność drobnych zmarszczek oraz niedoskonałości. Jest znacznie lżejszy i bardziej rześki na twarzy niż wersja Flawless Matte więc jeśli szukacie dla siebie alternatywy na lato - bez problemu możecie sięgać właśnie po Silk. Swoją drogą ma on przepiękny kolor, który stapia się ze skórą niezależnie od tego czy jesteście opalone czy też nie - taki mały, mineralny magik.



Konturowanie? Opalanie?


A komu by się chciało latem bawić w typowe konturowanie, prawda? :) Ja wyznaję zasadę, że nie letni makijaż powinien składać się zaledwie z kilku prostych tricków. Bronzer jest moim must have przez cały rok - o ile w ogóle nie sięgam po róże tak bronzerów znajdziecie u mnie naprawdę sporo. Latem służy mi jednak nie do konturowania, a do ocieplania twarzy - mój niezastąpiony duet to bronzer marki Lily Lolo w przeeeepięknym kolorze Honolulu wraz z grubiutkim pędzlem również Lily Lolo... i całość ocieplania składa się na dosłownie czterech ruchach pędzlem. Kocham efekt jaki zapewnia Honolulu - ma piękny dość ciemny odcień w neutralnej tonacji, jest pieeeekielnie wręcz wydajny, utrzymuje się na buzi cały dzień i można nim wyczarować naprawdę cuda na twarzy - zdecydowanie produkt ten wpisuje się w czołówkę moich ukochanych kosmetyków mineralnych i polecam Wam go z całego serducha! Do konturowania też spisze się idealnie, ale jeśli chodzi o ocieplanie i nadawanie fajnego kolorytu skórze - nie do zastąpienia :)




Wisienka na torcie.


Jak myślicie co stanowi klucz do sukcesu w makijażu letnim? Oczywiście, że rozświetlacz! Nie wyobrażam sobie makijażu bez niego tak naprawdę o każdej porze roku, ale to właśnie latem jest on numerem jeden. Mam typowo ciepły odcień skóry więc po rozświetlacze sięgam również w podobnej tonacji - najczęściej decyduje się na lekko złote wykończenie lub te typowo szampańskie... i tu z pomocą przychodzi kolejny, bardzo niepozorny magik, który na skórze tworzy nienachalną, subtelną i pięknie rozświetlającą taflę. Champagne Illuminator to ultra lekki, przepięknie odbijający światło kosmetyk, który może być nałożony na szczyty kości policzkowych, ramiona i dekolt - ja używam go tak naprawdę wszędzie - biorę do ręki pędzelek typu wachlarz i omiatam swoją skórę tam gdzie mam ochotę - najczęściej oczywiście szczyty kości policzkowych, powieki, nos i łuk Kupidyna, nie żałuję go sobie także na dekolt - taka mieszanka sprawia, że twarz zawsze wygląda na świeżą i wypoczętą... a kiedy w grę wchodzi jeszcze przepiękne letnie słońce - skóra dosłownie promienieje zdrowiem! To w nim uwielbiam :)




Teraz już wiecie jakie cechy powinien spełniać makijaż letni - jestem bardzo ciekawa jakie macie zdanie w tej kwestii. Celujecie podobnie jak ja w lekkość, subtelność i rozświetlenie czy może wręcz przeciwnie to właśnie latem pozwalacie sobie na szaleństwo? Dajcie mi koniecznie znać! :)


Komentarze

instagram @hushaaabye

Copyright © Hushaaabye