Najlepsze kosmetyki, jakie kiedykolwiek używałam. TOP OF THE TOP... pielęgnacja twarzy!

Krem de la krem! TOP OF THE TOP... niezależnie od tego jak nazwiemy ten wpis, ma on na celu jedno: pokazać Wam absolutnie najlepsze, sprawdzone hity pielęgnacyjne z gamy do twarzy, jakie używałam w całej swojej kosmetycznej przygodzie. Same perełki, same perfekcyjne składy... wieloletnie doświadczenia. Sprawdźcie koniecznie, które z kosmetyków do twarzy wyryły u mnie najlepsze wspomnienia i działanie.






TOP OF THE TOP - krem do twarzy


Kire Skin  MOISTURIZER FERMENTED POMEGRANATE &SALICYLIC ACID

Ogromny udział składników emolientowych - można powiedzieć, że w większości... a do tego ekstrakty oczyszczająco/regulujące plus kwas salicylowy. Powiem Wam szczerze, że osobiście nie wpadłabym na połączenie takich składników - mamy tu z jednej strony remedium na wszelkie problemy skór suchych, uszkodzonych, zniszczonych, a nawet odwodnionych... a z drugiej strony składniki idealne w pielęgnacji cer trądzikowych, zanieczyszczonych. Z jednej strony emolienty, z drugiej oczyszczenie i regulacja poziomu wydzielanego sebum czy walka z rozszerzonymi porami. I przyznam, że Kire mi w tym momencie zaimponowało, bo takiego rozwoju spraw to ja się moje Panie nie spodziewałam!Zadaniem kremu jest więc jednocześnie pielęgnacja cer wrażliwych... i trądzikowych. A umówmy się - takich kremów na rynku nie ma wiele. Ciekawym zjawiskiem, który zauważyłam w przypadku tego produktu... jest chłodzenie twarzy. Naprawdę, mam wrażenie, że po nałożeniu, moja skóra z automatu staje się chłodna i to jest niesamowite uczucie. Konsystencja kremu jest lekka i przypomina mi balsam - nie polubiłam się z zapachem, który jest mocno ziołowy (a ja od ziół w aromatach stronię równie mocno, co od rosołu), aczkolwiek nie jest to coś, co mocno mi przeszkadza. Jestem absolutnie zakochana w tym produkcie - zużyłam go do ostatniej kropli z równie wielkim zachwytem na końcu, jak i na początku. Kire Skin i sfermentowany granat zrzuciło boleśnie z piedestału absolutnie wszyskie kremy do twarzy, jakie wcześniej używałam. To moje wielkie kosmetyczne odkrycie! Co za nawilżenie, co za wygładzenie, co za zmiękczenie... CUDO! Musicie mieć go z całą pewnością.






TOP OF THE TOP - serum do twarzy


IOSSI - Serum rozświetlające Dzika Róża. 

Im dłużej go używam tym bardziej jestem zadowolona. Z ręką na sercu muszę przyznać, że nigdy nie miałam kosmetyku, który robiłby mojej skórze aż tak dobrze. Mimo ciężkiej olejowej konsystencji i mocno barwiącego na pomarańcz koloru używam go z prawdziwą przyjemnością, bo to jak wygląda skóra rano jest nie do opisania. Miewałam już mocno odżywcze produkty, ale ten tutaj jest hitem nad hitami - rano budzę się tak z miękką i tak nawilżoną skórą, że gdybym nie użyła później kremu to raczej nie czułabym wielkiej różnicy. Głównymi składnikami serum jest dzika róża, cyprys i geranium (mocno wyczuwalne podczas nakładania), a także witaminy C i E - wspaniały, naprawdę wspaniały kosmetyk. Przyznam szczerze, że to chyba jedyne serum na rynku, po którym realnie czułam się po prostu... ładniejsza. CUDO wszechczasów i polecam każdemu! Nigdy, przenigdy nic nie zrobiło na mnie równie piorunującego wrażenia.



TOP OF THE TOP - tonik do twarzy


Santaverde Toner Sensitive

Zamknięty w szklanym, ciężkim i utrzymanym w prześlicznym minimalizmie tonik to produkt, który jest pierwszym krokiem, jaki stosuję po oczyszczaniu twarzy... i tak naprawdę kosmetykiem, który rozkochał mnie w sobie na tyle mocno by po kilku tygodniach używania określić go mianem ideału. Przepiękna butelka z bardzo praktycznym aplikatorem (dziś już wiem co oznacza określenie mgiełka) spodobał mi się tak naprawdę od pierwszego użycia. Pachnący kwiatami, leciutki jak woda tonik należy rozpylić na naszej twarzy i nie dopuszczać do jego wyschnięcia tylko niezwłocznie nałożyć na niego kolejny produkt, by wzmocnić działanie kremu i zapewnić skórze kwaśne pH nie dopuszczając jednocześnie by kolejne warstwy nakładane na skórę zaczynały się ważyć. Nie trudno oczywiście domyślić się, że to właśnie połączenie aloesu oraz tajemniczo brzmiącego hydrolatu nardu jest kluczowe dla jego działania. Zadaniem toniku jest silne nawilżenie skóry dzięki aloesowi oraz ujędrnienie i zwiększenie jędrności skóry poprzez działanie stymulującego hydrolatu. Tonik ma zwężać pory, napinać skórę i dodawać jej blasku... a ja zgadzam się ze wszystkim w 100%, Uwielbiam ten produkt za wszystko... za jego lekkość, za wspaniałe uczucie ukojenia, jakie zapewnia po oczyszczaniu, za niesamowicie wyczuwalne, ale przyjemne napięcie, za zapach, za opakowanie i tak cudowne przygotowanie skóry do kremu, który sunie po nim niczym jedwab. Cudowny produkt pod każdym względem i niestraszne mu nawet moje alergiczne oczy! Zużyłam już kilka butelek tego produktu i zawsze wracam do niego co jakiś czas - jest wspaniały pod każdym względem, ultra delikatny, mega wydajny... idealny!

TOP OF THE TOP - krem pod oczy


Fridge by yDe -1.4 EYE

Wiedziałam, że jeśli zacznę swoją przygodę z marką to pierwszym kosmetykiem, jaki wypróbuję będzie ten ukierunkowany na pielęgnację okolic oczu, która w moim przypadku jest obszarem najbardziej problematycznym. Jak wiecie - jestem alergikiem i atopowcem, a moje oczy bardzo często cierpią z powodu kolejnych rzutów stąd też muszę być bardzo ostrożna w kwestii swoich wyborów. Postanowiłam więc skorzystać z porady eksperta marki Fridge by yDe i tym samym do moich potrzeb został dobrany krem 1.4 o właściwościach regenerujących i odmładzających. Muszę Wam powiedzieć, że sam fakt trzymania kosmetyku pod oczy to jest wielkie odkrycie dla mnie - nigdy bym nie przypuszczała, że na moje podrażnione okolice zbawienna okaże się mocno zimna formuła - połączenie kremu pielęgnacyjnego z chłodem to dla mnie mistrzostwo świata, natychmiastowa ulga, ukojenie i żałuję, że po tylu latach dopiero odkryłam taki patent. Nasz krem ma pojemność 14 g i należy go zużyć w ciągu dwóch miesięcy od produkcji - przy stosowaniu dwa razy dziennie nie ma z tym absolutnie żadnego problemu. Moich kremów na dzień dzisiejszy już nie ma - zużyłam je w tym samym czasie :) Wracając jednak do problemu, który magicznie się rozwiązał... i aż z tą wiadomością poleciałam wprost do przedstawiciela marki - krem 1.4 całkowicie zaleczył moją atopię na oczach! Jego konsystencja to coś pomiędzy gęstym balsamem a masełkiem, które dość długo się wchłania, ale zostawia po sobie niesamowicie przyjemny, nawilżający film. Zauważyłam, że regularne stosowanie w dość dużej ilości przynosi niesamowitą ulgę mojej atopii, aż w końcu nadszedł dzień, w którym ona po prostu zaczęła zanikać! Czerwone plamki zaczęły się zmniejszać, suchość została zredukowana, aż pewnego poranka zauważyłam, że po atopii nie ma śladu - wierzcie mi lub nie, ale dla mnie to jest mały cud. Mamy tu więc nie dość, że regenerację, to odżywienie, nawilżenie i właściwości kojące. Dla mnie krem 1.4 to chyba największe kosmetyczne odkrycie od lat - jestem naprawdę w szoku.





TOP OF THE TOP - PEELING DO TWARZY


 MOKOSH - Aktywny peeling do twarzy Róża z jagodą

Absolutnie wspaniały peeling do twarzy, który pokochałam od pierwszego użycia. Do tej pory nie znalazłam i chyba nie znajdę czegoś co jednocześnie jest peelingiem mechanicznym i enzymatycznym, który można stosować w dwojaki sposób. Po pierwsze: można go nałożyć na kilka minut na twarzy i poczekać aż enzymy zrobią swoje, a po drugie... można użyć go jako peeling mechaniczny, ponieważ w składzie zawiera korund. Nie dość, że przepięknie oczyszcza, pozbywa się martwego naskórka dosłownie w kilk chwil to jeszcze pachnie niesamowicie rześko i kobieco. Nie spotkałam się do tej pory z lepszym peelingiem do twarzy i jestem pewna, że zostanie ze mną na długo.


TOP OF THE TOP - MASKA W PŁACIE


Huangjisoo maski na płacie bawełnianym

Niezależnie od rodzaju... maski Huangjisoo są po prostu najlepsze na świecie. Przepiękne, bogate i bardzo długie składy, cudownie przylegający płat, mega nasączenie... i działanie tak intensywne, że za każdym razem gdy ściągam jakąś wersję z twarzy jestem równie mocno zachwycona. Ktoś kiedyś napisał, że w przypadku tych masek "czuć piniondz" i ja się z tym totalnie zgadzam. Uważam, że nie ma na rynku lepszych, bogatszych i tak doskonale działających płatów. Traktuję je wyjątkowo, zostawiam tylko na specjalne okazje i są dla mnie uosobieniem prawdziwego rytuału pielęgnacyjnego tylko dla mnie. Kocham miłością dozgonną!


TOP OF THE TOP - MASKA DO TWARZY


Sukin SUPER GREENS - Detoksykująca maska z glinką

Jedną z najlepiej działających masek w słoiczku jest propozycja od marki Sukin, którą mam w domu już po raz kolejny. to maska do twarzy o właściwościach oczyszczających, detoksykujących i dogłębnie odblokowujących pory - w swoim składzie zawiera glinkę porcelanową, glinkę bentoitową, olej z awokado, olej z nasion róży, witaminę E, spirulinę, ekstrakt z baobabu, ekstrakt z jagód Goji, ekstrakt z wodorostów, pietruszki i kapusty - całość w otoczeniu zabezpieczających emolientów. Ukierunkowana jest głównie ku skórom mieszanym, tłustym i wymagającym odświeżenia, ale przy umiarkowanym i dobranym do potrzeb stosowaniu sprawdzi się nawet w przypadku cer wrażliwych czy normalnych. To, co czyni tę maskę wyjątkową nie tylko pod względem składu to także fakt, że po otworzeniu słoiczka otacza nas przepięknym, naturalnym zapachem... kojarzącym mi się ze świeżym wiśniowym sokiem - do tego wszystkiego dodajmy sobie jeszcze gęstą, ale bardzo kremową konsystencję o wykończeniu pudrowym, która po zastygnięciu tworzy na skórze przyjemną w dotyku otoczkę przypominającą zamsz. To za co pokochałam tę maskę to przede wszystkim fakt, że przepięknie uspokaja wszelkie zmiany, oczyszcza pory lepiej niż niejedno serum... no i tak cudownie wygładza, ujednolica skórę, że ma się ochotę sięgać po nią codziennie. Jestem pewna, że ją pokochacie - nie znam nikogo, kto narzekałby na jej działanie.


TOP OF THE TOP - BALSAM DO UST


Resibo - Kojący balsam do ust 3 w 1
Cena: około 40 zł

Moim absolutnie ukochanym produktem w gamie pielęgnacji ust jest kojący balsam do ust marki Resibo, na który zdecydowałam się pod wpływem wielu pochlebnych opinii. Jeżeli szukacie czegoś o mocno skoncentrowanej formule i przy tym intensywnym działaniu musicie koniecznie poznać ten produkt! Jest to kosmetyk mocno specyficzny, ponieważ trochę przypomina błyszczyk, jest ciężki, dość klejący i ma mocno wyczuwalną cytrusową nutę, ale... to jak on działa jest wprost nie do opisania. Pomaga walczyć z mocno spierzchniętymi, niekiedy nawet popękanymi wargami, ma niesamowicie bogaty i perfekcyjny jak na markę Resibo przystało skład, a nałożony na noc sprawia, że usta o poranku są w znacznie lepszej kondycji. Intensywnie nawilża, zmiękcza, pomaga w regeneracji uszkodzonych partii, wygładza, a przy tym wspaniale koi wszelkie podrażnienia. Do tej pory nie znalazłam lepszego produktu do pielęgnacji ust i, mimo że jego cena jest stosunkowo wysoka, to nie wyobrażam sobie bym mogła w tej chwili sięgnąć po coś innego.

TOP OF THE TOP - HYDROLAT


Hydrolat bławatkowy ECOSPA 

Hydrolat bławatkowy to dla mnie mistrz ukojenia i nawilżenia. Jestem absolutnie zakochana i zauroczona hydrolatem z bławatka, bo wyróżnia go przede wszystkim jego bardzo łagodny charakter. Mogę nim psikać oczy, zmiany atopowe, wszelakie podrażnienia, a on cudownie koi i przywraca komfort. Jestem nim zachwycona od pierwszego użycia i naprawdę polecam go każdej z Was, która boryka się ze ściągnięciem, pieczeniem albo nadmierną wrażliwością skóry. Pachnie trochę jak mokre siano, ale mimo wszystko go uwielbiam. Do tej spory nie spotkałam tak łagodnego i kojącego hydrolatu na swojej drodze.



TOP OF THE TOP - PRODUKT MYJĄCY


Biolaven - Żel myjący do twarzy
Cena: około 15 zł

Pech chciał, że mój ukochany żel Esse Organic został już wycofany dawno temu, a wszystko co po nim... jest tylko ułudą, więc wybór żelu był dla mnie niesamowicie trudny. Przekopując się jednak przez czeluści mojej pamięci stwierdzam, że jednym z najprzyjemniejszych, najdelikatniejszych i najfajniejszych produktów myjących jest ten od marki Biolaven. Kocham ten zapach, kocham jego wydajność, oczyszczenie... do tego mega cena i dostępność od ręki. Czego chcieć więcej? Choć przyznam szczerze, że chętnie napisałabym tu Wam o cudaku od Esse, natomiast uznałam, że skoro już nie da się go kupić... to nie ma to najmniejszego sensu. Choć bardzo żałuję!

TOP OF THE TOP - DEMAKIJAŻ


Bielenda płyn micelarny z serii Fresh Juice
Cena: około 20 zł.

Hurt! Serio, te micele schodzą w moim domu na masową skalę. UWIELBIAM i to niezależnie od wersji. Czy to limonka, czy ananas czy pomarańcza - micele z serii Fresh Juice to mój hicior i wielkie odkrycie, które pogoniło z piedestału różową Biodermę, głównie dlatego, że za 500 ml płacę 20 zł. a nie 70 zł. co już jest niesamowicie wielkim plusem. Cóż - te cudaki radzą sobie totalnie z każdym makijażem, nie straszny mu tusz, cienie czy matowe szminki. Pachną wspaniale, są dostępne w każdym Rossmannie i nie podrażniają w żaden sposób moich oczu. Wracam do nich nieustannie i uważam, że to najlepszy produkt spod skrzydełek marki Bielenda... EVER.

TOP OF THE TOP - FILTR


Odylique Natural Sun Screen SPF30

Prosta sprawa... to jedyny filtr mineralny, który ma doskonałą konsystencję, która w żaden sposób NIE BIELI! Idealnie współgra z makijażem, jest leciutki, napakowany substancjami pielęgnacyjnymi... i w ogóle same och i ach! Wyjątkowo czysty pod względem składu krem przeciwsłoneczny o formule wegańskiej, hipoalergicznej i przyjaznej dla środowiska naturalnego. Bezpieczny dla raf koralowych, a także całej rodziny w tym dzieci i niemowląt. Zawiera w sobie naturalny zestaw minerałów pielęgnujących skórę i dziewięć organicznych roślin przeciwutleniających dla potrójnej ochrony ciała i twarzy.Stanowi naturalny ekran słoneczny idealny nawet dla najbardziej wrażliwej skóry. Nie zawiera silikonów i innych syntetycznych dodatków, dzięki czemu pozwala skórze oddychać, a przy tym czerpać ze składu co najlepsze. Szerokie spektrum UVA i UVB było testowane przez niezależne laboratoria, które potwierdziły również silne działanie przeciwutleniające i niszczące wolne rodniki. Dla mnie totalne cudo, odkrycie tego roku! UWIELBIAM pod każdym względem.

TOP OF THE TOP - PRODUKT PUNKTOWY


Pure by Clochee - Żel punktowy na niedoskonałości

... czyli pogromca nieprzyjaciół. Mały... wielki ulubieniec wszechczasów! Każda z nas miewa spotkania, w których pojawia się on - nieproszony, zazwyczaj niemile widziany, mocno wyróżniający się, niemiłosiernie wkurzający i zawsze w miejscu najbardziej newralgicznym, jakie tylko istnieje - w całej swojej krasie i dostojności, nie pytając o zdanie, wchodzi on... Marian, który potrafi zepsuć i dzień i randkę i makijaż i w ogóle cały jest paskudny. Sterczy niemiłosiernie, a Ty masz -50 do pewności siebie. No dajcie spokój... Nie wierzę, że znajdę tu chociaż jedną kobietę, której Marian nie nawiedza przynajmniej raz w miesiącu. Nie uwierzę, po prostu nie! No i można z nim walczyć, można go cisnąć, próbować kochać (podobno każdy facet ucieka, jak zaczyna się go kochać :>), przekonywać, odprawiać czary i kryć pod setną warstwą korektora... a można użyć cudaka od Pure by Clochee i załatwić temat w 24 godziny.To maleństwo nie ma skomplikowanego składu - kwas mlekowy, kwas glikolowy, do tego kora wierzbu i ananas, trochę kwasu cytrynowego. DWIE APLIKACJE - Marian odchodzi w niepamięć. Serio! No ja jestem tym produktem zachwycona, bo gdzie tam coś wypatrzę, a już nie daj Boże, jak on serio postanowi po raz kolejny pokazać mi swój tyłek - raz, dwa, smarujemy... nie ma śladu. Jestem oczarowana tym produktem, zakupiłam właśnie drugą buteleczkę. Taki mały, a taki wariat! Pure by Clochee - robicie to dobrze! 

TOP OF THE TOP - PRODUKT RATUNKOWY


Odylique Calendula Balm

Moja odpowiedź na potrzeby najbardziej problemowych i wymagających skór z problemami dermatologicznymi tj. egzemą, atopowym zapaleniem skóry i łuszczycą. Nie będziemy się oszukiwać - trudno jest znaleźć w aptece produkty wspierjące walkę z atopowym zapalaniem skóry, które nie zawierają w sobie komponentów parafiny i jej pochodnych. Oczywiście nie neguję dobrych właściwości okluzyjnych tego składnika w przypadku tych problemów, ale w marce Odylique nie chodzi wyłącznie o stworzenie "płaszczyka" a realne działanie, regeneracje, ukojenie i ochronę tej problematycznej skóry. W przypadku marki Odylique kosmetyki zostały stworzone w oparciu o lecznicze dawki olejków eterycznych czy substancji naturalnych. Marka współpracuje ściśle z naukowcami i tworzy swoje produkty w taki sposób, żeby realnie działały, a nie były tylko kolejnym dodatkiem do pielęgnacji czy kuracji sterydowych. I doskonałym przykładem na to jest balsam balsam nagietkowy, który jest ze mną zawsze. Każdy komponent ma swój własny certyfikat, a dodatek w postaci chociażby masła Shea posiada odznaczenie FairTrade. Napotkałam pewien opór wśród odbiorców związanych z cenami produktów marki Odylique, jednak pragnę zaznaczyć, że te wszystkie cechy, które wyróżniają samą markę oraz jakość surowców, opakowania czy chociażby działania minimalizujące ślad węglowy przekładają się na cenę, co ja jako konsument absolutnie rozumiem.To odżywcze, nawilżające, bezzapachowe produkty nieodzowne dla przesuszonej skóry ciała i twarzy, a także szczególnie wymagającej okolicy wokół oczu. Doskonale sprawdza się również w przypadku atopowego zapalenia skóry, egzemy oraz łuszczycy. Produkty są wchłaniane w głębokie warstwy skóry, gdzie nawilżają i podtrzymują ochronną barierę skóry bez zatykania porów tak jak czynią to oleje mineralne, otrzymywane z ropy naftowej. 

TOP OF THE TOP - AKCESORIUM


Gąbki konjac od The Konjac Sponge Company 

... ze szczególnym uwzględnieniem wersji z węglem. To maleńki, niepozorny i bardzo prosty kosmetyczny wynalazek, który służy do naturalnego, bezinwazyjnego oczyszczania twarzy - Konjac może być stosowany zarówno do codziennego rytuału oczyszczającego, ale może także służyć jako narzędzie do demakijażu. Tworzona jest z byliny rosnącej całkowicie dziko w krajach Dalekiego Wschodu - roślina ta (Amorhophalls konjac) jest o tyle wyjątkowa, że ma odczyn zasadowy przez co wspaniale spełnia funkcję myjącą, ale co najważniejsze jest naturalnie bogata w minerały, witaminy i wiele składników odżywczych. W składzie konjacu znajdziemy między innymi bardzo bogate źródło kwasu foliowego, fosforu, żelaza, miedzi oraz witamin A, B1, B6, C, D i E - dobroczynne działanie konjacu zostało odkryte w Japonii i choć początkowo bylina ta wykorzystywana była do produkcji leków to później zauważono, że wykazuje wspaniałe właściwości pielęgnacyjne jeśli chodzi o skórę. Jej wyjątkowość polega na tym, że specjalna struktura włókien naszej byliny w żaden sposób nie uszkadza naszego naturalnego naskórka - proces oczyszczania zamienia się jedynie w przyjemny, pobudzający krążenie oraz wspomagający odnowę komórek masaż - z tego względu gąbki Konjac polecane są szczególnie dla osób z cerami tłustymi, mieszanymi i trądzikowymi. Mówi się o niej, że strukturą przypomina ludzką skórę. Kocham, kocham, kocham!

TOP OF THE TOP - URZĄDZENIE


Foreo LUNA 2

Mija dokładnie 3 rok z moją Luną, a ona wygląda i działa tak samo jak pierwszego dnia. LUNA 2 powstała by odpowiadać na dwie najbardziej istotne potrzeby skóry - by dogłębnie oczyścić ją z pozostałości makijażu, brudu oraz sebum, a także po to by działać w kierunku ochrony przeciwstarzeniowej poprzez wygładzanie linii mimicznych i zmarszczek. Oprócz tego producent obiecuje nam ujędrnienie skóry, zmniejszenie widoczności porów i ujednolicenie skóry. Czy to aby nie za dużo jak na jedno, maleńkie urządzenie? Należy pamiętać, że ani LUNA ani żaden inny produkt marki FOREO nie służy do demakijażu - często spotykam się ze stwierdzeniem, że użytkowniczki nie są zadowolone bo LUNA nie domywa makijażu - niestety nie jest to produkt do tego przeznaczony, a co więcej przy takich eksperymentach można szczoteczkę zniszczyć - podkład może bardzo mocno wejść w silikonowe wypustki i niestety na to rady już nie ma. Miejcie więc na uwadze, że LUNA 2 służy do oczyszczania w drugiej fazie - czyli podczas kontaktu skóry z wodą. Cały sekret LUNY 2 ma polegać na technologii T-SONIC, która w trakcie jednej minuty wytwarza aż 8000 pulsacji. Trzeba przyznać, że oczyszczanie w jej przypadku jest baaaardzo efektywne - czasami już po krótszym czasie czuję, że moja skóra nie potrzebuje nic więcej. Generalnie brakuje mi w niej czegoś co zatrzymywałoby urządzenie po tej minucie natomiast można jej to wybaczyć ze względu na mocniejsze wibracje dające sygnał do tego by przejść w kolejne miejsce (czoło, polik, polik, broda, nos) - po pięć mocnych pulsacjach wyłączam urządzenie i myję pod strumieniem ciepłej wody. Tak naprawdę LUNA jest absolutnym mistrzem w oczyszczaniu twarzy - skóra aż piszczy po jej użyciu i zdecydowanie potrzebuje kremu natomiast należy nauczyć się z nią pracować, ponieważ zbyt długie lub zbyt intensywne pulsacje (jest 12 trybów regulowanych plusikiem i minusem) mogą spowodować, że skóra będzie czerwona. Ja używam LUNY co drugi dzień i wtedy odczuwam najlepsze efekty - zanieczyszczone pory nie są już taką zmorą jak kiedyś, kremy wchłaniają się błyskawicznie, mogłam zrezygnować z dodatkowego kosmetyku, a kolor skóry stał się bardziej rześki i zdrowszy - zapewne dzięki efektowi masażu jaki przy okazji oczyszczania zapewnia nam szczoteczka. Zrezygnowałam z codziennego użytkowania bo miałam wrażenie, że to dla mnie zbyt dużo - skóra stała się bardziej wrażliwa, natomiast w trybie dwudniowym sprawdza się wprost idealnie. Jest to mój trzeci produkt marki FOREO i zdecydowanie najlepszy - buzia po użyciu LUNY zachowuje się tak jakby została potraktowana korundem bo jest idealnie gładka i mięciutka.3 lata razem... chcę więcej!

Komentarze

instagram @hushaaabye

Copyright © Hushaaabye