Rozpoczynam WŁOSING! ... duże zamówienie z drogerii ezebra.

Stała się rzecz, o którą nie podejrzewałabym się w najśmielszych snach - oto ja, największy włosowy sceptyk i totalna lewa, kulawa w dodatku noga w kwestii świadomej pielęgnacji włosów, postanowiłam, że koniec z wymówkami i czas na wejście w temat na 100%. Oczywiście mój zdrowy rozsądek podpowiedział mi, żeby absolutnie nie zaczynać tej walki samej - gdybym posiadała choć podstawową wiedzę na temat włosingu (uwielbiam to słowo) to może byłoby prościej, ale jak się w praktyce okazało, sama umiejętność analizy składu wcale nie wystarczy. I tu postanowiłam udać się po pomoc do Dagmary - właścicielki holenderskiego sklepu dla włosomaniaczek, a prywatnie mojej wspaniałej kumpeli, która o włosach wie tyle, że chylę przed nią wszystko, co posiadam. 

 


Dagmara zgodziła się mi pomóc i zbudować dla mnie plan pielęgnacji moich jak się okazało średniporowatych włosów i wziąć mnie pod swoje zdolne skrzydełka, a ja wejść w to na 100% bez żadnych pytań i zastrzeżeń. Oto więc rozpoczyna się moja walka o piękne, zdrowe i lśniące włosy właśnie z Dagą, której ufam jak nikomu innemu w tej materii. Po przejrzeniu jednak moich włosowych produktów okazało się, że czekają mnie wielkie zakupy ... tak naprawdę z całego arsenału, który posiadałam niewiele wchodziło w grę i tak oto dając Dadze wolną rękę w kwestii wyboru produktów poczyniłam spore zamówienie w drogerii ezebra. I tego tyczy się ten post - pokażę Wam wszystko, co trafiło do mojego domku i wkrótce wyląduje na moich średnioporach (aż nie wierzę, że używam tego typu słów!)

Po pierwsze... peeling

Kiedyś, kiedyś... bardzo dawno kiedyś używałam jakiegoś peelingu do skóry głowy, ale stwierdziłam, że to jakaś totalna bzdura i odłożyłam go na bok. Teraz dostałam po głowie od Dagi i pierwszą rzeczą, którą musiałam zamówić jest właśnie peeling do oczyszczenia skóry głowy. Teraz już nie mam wymówek i mam go używać regularnie inaczej będzie kopniak w tyłek. Wybór padł na markę Biovax i ich trychologiczny peeling do skóry głowy z czystkiem i czarnuszką.

Po drugie... wcieranie

" Będziemy pobudzać wzrost", co rozumiem jako to, że teraz będę mieć bujną czuprynę :) Dagmara wybrała dla mnie dwa produkty do wcierania (plus mój Kaminomoto, o którym niebawem) w skórę głowy, które mam używać regularnie i bez żadnych wymówek. Po pierwsze jest do serum marki Skrzypovita, które zamówiłam od razu dwa (po co nie wiem, ale tak właśnie uczyniłam), którego zadaniem jest odżywienie i wzmocnienie cebulek włosowych, a także mega dziwny produkt z nieznanymi dla mnie literkami, która nazywa się Banfi Hajszesz (serio!) na bazie chrzanu i gorczyczy z majerankiem (póki co nie chcę sobie wyobrażać jej zapachu, ale włosomaniaczki bardzo ten produkt kochają), które ma być remedium nie tylko na wzrost włosów, ale także stan skóry głowy. Wcierka podobno działa wielotorowo w tym również przeciwzapalnie, antybakteryjnie i przeciwłupieżowo, więc będzie ciekawie! 



 

Po trzecie... podkład?

Ha! O tym słyszałam i nie dałam się zagiąć :) Żeby nałożyć na włosy odpowiedni olej trzeba mu zapewnić odpowiednie warunku tj. podkład nawilżający. I wiedziałam, że musi to być dobrej jakości żel aloesowy, ale żeby nie przesadzać i nie kłaść sobie Santaverde, zgodnie z Dagą wybrałyśmy chyba najlepszy pod względem skład->cena żel aloesowy marki EQUILIBRA, który będzie mi wiernie towarzyszył w najbardziej znienawidzonej przeze mnie czynności czyli ... olejowaniu. Jeszcze nie jestem na to psychicznie gotowa, ale nie dam się i zacznę to robić regularnie. 


 Po czwarte... olejowanie średnioporów

Tu się zaczęły dla mnie schody, bo o ile oleje, które zamówiłam nie są dla mnie niczym obcym w pielęgnacji skóry, tak określenie i dopasowanie ich pod konkretną porowatość włosów było już dla mnie wyzwaniem. Zaufałam więc Dagmarze i kazałam jej wybrać dla mnie najlepsze oleje, a ja tylko grzecznie wsadziłam je do koszyka. Tym sposobem przygarnęłam aż cztery różne butelki w tym:

- olej z nasion bawełny marki Nacomi, który generalnie znany jest z tego, że głęboko regeneruje i nadaje się do przesuszonej skóry (więc zapewne włosów również) 

- olej z pestek winogron marki Nacomi, który uwielbiam w pielęgnacji skóry (ma działanie zmiękczające, łagodzące i ograniczające poziom wydzielanego sebum)


- olej lniany marki marki Targroch (tak, można go lać do sałatek), który znam i bardzo sobie cenię, zerknijcie na jego cenę, aż żal było nie skusić się na dużą butelkę, a przy okazji włosingu można sobie machnąć np. dobry dressing :)

- olej z czarnuszki  marki Targroch zamówiony nie tylko w celu olejowania, ale także spożywania (słyszałam o jego mega właściwościach antyalergicznych), więc na pewno duża butla się nie zmarnuje w żadnym aspekcie. Podobno smak jest nieciekawy, ale jakoś to zniosę i na włosach... i w brzuchu.


Po piąte... oczyszczanie

Bez szaleństw w kwestii szamponów - Daga na początek mojej przygody z łagodnym oczyszczeniem (swoją drogą, wiece, że myje się wyłącznie skórę głowy, a szampon ma spływać po reszcie włosów?!) wybrała chyba najpopularniejszy obecnie produkt marki Cztery Szpaki, czyli ich szampon w kostce, który ma przepiękny skład i ogólnie właściwości, których w życiu nie przypisałabym do szamponu. Będzie to dla mnie wielka rewolucja bo do tej pory raczej używałam mocnych i standardowych szamponów, ale ufam Dadze i wiem, że przyniesie mi to same korzyści. A więc kostka w dłoń! :)


Po szóste... odżywianie!

I tu nie pytajcie mnie absolutnie po co, jak często i dlaczego akurat to, bo jest to tajny plan Dagmary rozpisany indywidualnie dla mnie. Ja tylko grzecznie dokonałam zamówienia odżywek z listy dostarczonej przez moją ekspertkę i tym oto sposobem zostałam bogatsza aż o cztery różne propozycje, które będę używać zgodnie z potrzebami moich włosów (tzn. wtedy gdy nauczę się je obserwować). Oto co znalazło się w moim koszyku:


 Po pierwsze dwie propozycje od marki Barwa Naturalna:

- odbudowująca odżywka jajeczna (stawiam, że to po prostu proteiny) o naprawdę przyzwoitym jak na Barwę składzie, którą będę używać wtedy, gdy włosy będą potrzebowały "cegiełek" w swojej budowie. Swoją drogą proteiny to po prostu sekwencja aminokwasów, które stanowią budulec włosa. 

- nabłyszczająca odżywka octowa, która ma mi służyć do zakwaszania (sic, robi się naprawdę PRO), a tym samym do wydobywania blasku, tafli i ogólnie pięknego, zdrowego wyglądu moich kosmyków.


- regenerująca odżywka do włosów z biotyną marki Tresemme (swoją drogą, upolowałam ją na wyprzedaży w ezebra za niecałą dyszkę za 700 ml!, warto śledzić ich zakładkę z wyprzedażami bo tam się lubi zadziać magia)

- nawilżająco - wygładzająca odżywka marki Biolaven (swoją drogą, Daga twierdzi, że warto również zaopatrzyć się w szampon tej marki ze względu na bardzo fajny i łagodny skład, także miejcie to na uwadze) 

Po siódme... maskowanie

Uwielbiam maski do włosów i choć podobno nie różnią się niczym od odżywek (poza nazwą) to miałam tu radochę bo Dagmara wybrała dla mnie aż pięć słoików, które zamierzam używać z wielką radością! Spójrzcie tylko na te cudaki:



Na początek dwa produkty od jednej z moich ulubionych marek Eco Laboratorie - Dagmara wybrała dla mnie głęboko regenerującą maskę do włosów z olejem kameliowym i olejem jojoba - ta propozycja ma zapewnić naprawdę mocnego kopa odżywczo-regenerującego, a przy tym ładnie dociążyć i nabłyszczyć moje włosy. Druga maska z kolei to propozycja do stosowania bezpośrednio na skórę głowy - maska aktywacja wzrostu to kosmetyk na bazie ... ekstraktu z orzechów piorących w otoczeniu masła Shea i masła kakaowego. Jak nazwa wskazuje jej zadaniem jest pobudzanie wzrostu włosów, przy jednoczesnej głębokiej regeneracji. Czuję się zaintrygowana!


Jakby tego było mam tu jeszcze:

- maskę arganową marki Dr. Sante, która w swoim składzie posiada dodatek keratyny

- maskę aloesową marki Dr. Sante również z keratyną, ale także z olejami i masłami (jest dość intensywna w swoim działaniu)

- maskę marki Planeta Organica z olejem z orzechów macadamia, który podobno też jest rewelacyjny do włosów o średniej porowatości

Będzie się działo, serio :)

Po siódme... zabezpieczanie.

I ostatni produkt, który Wam pokażę ma mi oczywiście służyć do zabezpieczania końcówek włosów - to typowo silikonowy produkt marki Biovax, który cudownie pachnie. Bazuje na oleju z opuncji figowej i mango... pachnie obłędnie, mam nadzieję, że działa równie fantastycznie. Producent chyba nie bez kozery nazwał go... eliksirem do włosów.


 Uff! Czuję się naprawdę jak dziecko we mgle, ale wierzę, że Dagmara nauczy mnie wszystkiego, co powinnam wiedzieć o swoich włosach. Nareszcie po tym poście mogę zabrać się do namiętnego testowania tych wszystkich cudaków - oczywiście o efektach, przemyśleniach i ulubionych produktach będę Was informować na bieżąco! Trzymajcie kciuki :)





Komentarze

instagram @hushaaabye

Copyright © Hushaaabye