5 kosmetycznych grzeszków... które sama popełniam.

Wiem, że wiele z Was będzie dziś zaskoczone... w końcu, komuś, kto uczy świadomości i stara się maksymalnie budować idealne schematy kosmetyczne... nie przystoi żadna wtopa - idealny makijaż, ciało wypielęgnowane na 100% i perfekcyjny manicure na każdą okazję. Dobre sobie - to wcale tak nie działa :) To, że od lat pasjonują mnie kosmetyki i wszelkie nowinki wcale nie oznacza, że nie zdarzają mi się wpadki... dziś porozmawiamy sobie właśnie o nich - o tych małych grzeszkach, które mimo wszystko zdarza nam się popełniać w codziennej pielęgnacji czy makijażu. Podzielisz się ze mną swoimi?




Wróżka zębuszka...


Hybrydowa historia... któż z nas jej nie zna. Mam potworne uczulenie na aceton, a wizytę u swojej specjalistki tylko raz w miesiącu - zdarza się, że coś odpryśnie, coś zahaczy... i niemiłosiernie mnie to wkurza. Jak więc sobie radzę z odchodzącą hybrydą lub jakimś uszczerbkiem. Zębami. Tak. Niech Was nie przeraża jednak ta praktyka, bo o ile wiem, że robię źle, fuj i w ogóle jak tak można tak jednak mam to szczęście, że hybryda wcale nie przylega do moich paznokci tak mocno, jak powinna, więc wygląda to mniej więcej tak, że wystarczy ją podhaczyć i schodzi sama.

Niemniej jednak - proszę po mnie nie powtarzać. Nu nu! To jest bardzo złe i cieszę się, że taki wypadek zdarza mi się raz na x czasu.


Rachu ciachu... i do spania


Przyznam Wam się, że po ciężkim dniu marzę jedynie o tym, żeby zasnąć w swoim ciepłym łóżku - wtedy ograniczam się tylko i wyłącznie do demakijażu, pielęgnacji twarzy i szybkiego prysznica - nie balsamuję wtedy swojej skóry, nie nakładam żadnych masek, kremów do stóp i tego typu przyjemności... wtedy tylko i wyłącznie oddaje się przyjemności długiego snu.

Niestety - dni takie zdarzają mi się bardzo często w obecnym czasie, ale nie poradzę nic na to, że zasypiam na stojąco. Kto by wtedy myślał o balsamach! :)



Stopy przyjmą wszystko!


No nie sposób się nie zgodzić, prawda? Właściwie nie wiem, czy popełniam grzech niedbalstwa czy z kolei dopuszczam się rozpusty, kiedy na stopach ląduje krem z wyższej półki, co to na mojej twarzy nie robi nic. Wychodzę z założenia, że każdy zbędny krem, serum, maskę można wetrzeć w stopy i tak też czynię od ładnych kilku lat - ostatnio nawet zużyłam w ten sposób pomadkę do ust i przynajmniej sumienie mam czyste, że nic się nie marnuje. Jest to też doskonały sposób na zużycie produktów z nieco gorszymi składami - o ile nie są one tragiczne, tylko akceptowalne, ale niekoniecznie chcecie ich używać do twarzy... śmiało - stopy przyjmą wszystko!

O jeden włos za daleko...


O ile po wyjściu od fryzjera i cięciu mam niesamowity zapał do tego, żeby w swoje włosy wcierać wszystko, co możliwe, czesać je w koczki do spania, nie używać prostownicy i tych wszystkich narzędzi zbrodni tak z czasem... po prostu mi przechodzi. Regularna pielęgnacja włosów w trybie zaawansowanym i PRO nigdy nie była moją specjalnością i myślę, że prędko się to nie zmieni. Po kilku tygodniach od cudownego objawienia włosowego powracam do starych nawyków, czyli szampon, maska + serum na końcówki... i to tyle. Wcale mi nie jest z tym dobrze, ciągle się uczę, ale... idzie mi bardzo opornie. Włosy to nigdy nie będzie moja domena.



Wszystko jest dobrze!


Na poranny makijaż mam jakieś 15 minut - same rozumiecie, że w tym czasie realnie nie da się stworzyć perfekcyjnego looku rodem z magazynu, więc nie raz i nie dwa zdarzy mi się, że omsknie mi się ręka gdzieniegdzie, ale niespecjalnie się tym przejmuję. Wychodzę z założenia, że dla otoczenia to żadna krzywda, kiedy blendowanie nie jest perfekcyjne, a kreska niekoniecznie ma grubość nitki - nigdy nie wykonuję poprawek, nie denerwuje się na swój brak umiejętności pracy pod presją czasu i nie zmywam wszystkiego w popłochu.

Ps. Nie zauważyłam, żeby ktoś uciekał na mój widok, więc chyba zachowuję granicę rozsądku.


No dobra moje Panie... ja się właśnie wyspowiadałam, więc pora na Was...





Komentarze

instagram @hushaaabye

Copyright © Hushaaabye