Jesienna pielęgnacja skóry w siedmiu krokach!

Nie żebym chciała komuś zepsuć humor w poniedziałek... ale jesień już nadchodzi i lekkie bluzki muszą pójść na dno szafy na najbliższe kilka miesięcy. Jestem pewna, że niejedna z Was już przygotowuje ubrania, garderoby i wykonuje porządki w domach, ale czy ma to również przełożenie na pielęgnację skóry? Czy wiecie już jakich produktów i zabiegów potrzebuje Wasza skóra? Co warto zrobić jesienią, a co można schować do szafy razem z letnim kapeluszem? Jeżeli nie... to ten post jest właśnie dla Was!
 
 

 
Żeby Wam to ułatwić, przedstawiam Wam swój pielęgnacyjny plan na jesień - być może zainspiruje to i Was, żeby zacząć myśleć o wdrożeniu nieco innych nawyków pielęgnacyjnych i kosmetyków? Mam nadzieję! 

A żeby smutków jesiennych nie było, to zapraszam Was również na kolorowe zdjęcia! :)


1. Podstawa pielęgnacji - właściwe oczyszczanie z gąbkami Konjac

Oczywiście niezależnie od pory roku oczyszczanie jest podstawą pielęgnacji KAŻDEJ skóry, niemniej jednak jesienią jest ona szczególnie ważna jeśli łączy się ją z regularnym złuszczaniem. Oczyszczanie gąbkami Konjac (oczywiście tylko tymi oryginalnych) i opatentowanymi marki The Konjac Sponge Company) niesie ze sobą cały ogrom bardzo zauważalnych efektów. Przede wszystkim - brak charakterystycznego ściągnięcia twarzy po umyciu - niestety nadal nie mogę się przekonać do używania ich solo, więc łączę je z maleńką ilością żelu Biolaven i przystępuję do masażu. To co zauważyłam bardzo szybko to cudowny efekt wygładzenia - skóra po użyciu gąbek jest delikatna w dotyku, jedwabista i naprawdę gładka.  Raz jeszcze przypomnę najważniejszą rzecz. Marka Konjac Sponge Company jest jedyną marką na świecie z opatentowanym procesem produkcji gąbek, dzięki czemu może zapewnić klienta o biologicznej czystości, jakości surowca i dać Wam gwarancję najlepszej jakości. Żadna inna marka na świecie nie posiada takiego patentu i to powinno determinować Wasz wybór - a przynajmniej tak jest właśnie w moim przypadku, dlatego nie sięgam po gąbki innych producentów.

 


Sam proces oczyszczania jest też naprawdę przyjemny - gąbeczka jest miękka, świetnie dopasowuje się do buzi, nie podrażnia jej w żaden sposób i bez problemu można jej używać także na oczach. Zauważyłam też, że znacznie rzadziej pojawiają się niedoskonałości więc cóż... same zalety! :) Oczywiście -należy dokładnie przemyśleć na jaką gąbkę się zdecydujecie i zwrócić uwagę na potrzeby skóry - mimo, że sama w sobie jest niezwykle delikatna to już nieodpowiedni dodatek składnika aktywnego mógłby nie przynieść nic dobrego. Miejcie więc na uwadze, że istnieje cały ogrom różnych Konjacków. 

Ps. Mój faworyt to z aktywnym węglem <3  to co robi z rozszerzonymi porami to bajka! :)

A jesienią no cóż - bez nich po prostu nie wyobrażam sobie swojej pielęgnacji. Aby dowiedzieć się więcej o rodzajach, sposobie przechowywania, a także dobieraniu odpowiedniej gąbki dla siebie, wystarczy kliknąć TUTAJ, gdzie przygotowałam dla Was obszerny wpis na ten temat.


2. Złuszczanie przede wszystkim!

Mimo że gąbki Konjac, o których napisałam zapewniają mi oczyszczenie na najwyższym poziomie, to jednak peeling do twarzy jest u mnie absolutnym niezbędnikiem - szczególnie przed nałożeniem maski. Musicie wiedzieć, że taki zabieg niesie ze sobą mnóstwo fantastycznych korzyści dla naszej skóry.
 
Do najważniejszych zalet regularnego peelingowania skóry twarzy należą:
  • wyraźne wygładzenie skóry
  • usunięcie martwego naskórka i jednoczesne oczyszczanie porów
  • wspomaganie regeneracji, odświeżenia i rozjaśnienia skóry, a także letnich przebarwień
  • zniwelowanie suchych i odstających skórek
  • przygotowanie skóry do lepszego wchłaniania się substancji aktywnych z kosmetyków (zawsze wykonuję peeling przez nałożeniem maseczki, dzięki czemu działa ona lepiej i efektywniej)
  • wyraźna poprawa wizualna skóry, która wygląda po prostu bardziej zdrowo
  • skóra na twarzy staje się lepiej ukrwiona i bardziej dotleniona poprzez wspomaganie krążenia
  • zwiększenie elastyczności skóry, a także poprawa miękkości

Produkt, który mogę Wam szczerze polecić to propozycja marki BIO2YOU (będzie ich w tym wpisie naprawdę sporo), który urzeka od pierwszego otworzenia pudełka, bowiem pachnie tak niesamowicie intensywnie migdałami, że chciałoby się go zjeść. Zważywszy jednak na to, że gąbki Konjac są już solidną dawką oczyszczenia i wygładzenia dla mojej skóry nie zdecydowałam się na żadną intensywnie, złuszczającą propozycję, tylko właśnie tę od BIO2YOU, która zawiera roślinne składniki, oleje, witaminy i sproszkowane pestki słodkich migdałów skutecznie usuwają zanieczyszczenia i martwe komórki naskórka pozostawiając skórę właściwie zrównoważoną, oczyszczoną, miękką, gładką i rozświetloną, a przy tym jest mega delikatna i bez problemu nadaje się do skór wrażliwych. Jeżeli podobnie jak ja stosujecie obecnie gąbkę Konjac to przy wyborze peelingu pamiętajcie, żeby wybierać właśnie łagodne i delikatne sruby bez mocnych drobin. Wciąż króluje zasada... co za dużo to nie zdrowo.

Migdałowy peeling do twarzy BIO2YOU -> KLIK


 

3. Regularne stosowanie masek odżywczo-nawilżających

Jesienią co najmniej dwa razy w tygodniu sięgam po maseczki o właściwościach silnie odżywczych i nawilżających. Jeżeli nie jest to bawełniany płat (o którym za moment) to stawiam na tradycyjną, kremową formułę w opakowaniach na co najmniej kilkadziesiąt razy. W moim domu aktualnie goszczą dwa kosmetyki marki BIO2YOU, o których już też mogłyście czytywać na moim blogu. Pierwsza z masek, która wchodzi w mój jesienny kanon pielęgnacyjny to Nutritive Face Mask, która idealnie łączy intensywne działanie odbudowujące, regeneracyjne i łagodzące z dawką optymalnego koktajlu składników nawilżających i odżywczych w postaci kwasu hialuronowego, aloesu, gliceryny roślinnej oraz olejów: ze słodkich migdałów, awokado i rokitnika i masła Shea i kakaowego - jest to propozycja idealna na okres jesienno-zimowy, kiedy skóra potrzebuje prawdziwego kopniaka regeneracji przy jednoczesnej odbudowie uszkodzonych lub nadszarpniętych słońcem i suchym powietrzem skóry. 
 
 

 
Żeby jednak nie było nudno w pielęgnacji, mam również wersję Moisturizing, która jak sama nazwa wskazuje skupia się na dogłębnym nawilżeniu, ale zawiera również w składzie kompleks kwasów AHA, które są nieocenione w jesiennej pielęgnacji. Musicie wiedzieć, że działają przede wszystkim antyseptycznie i regulująco na skóry tłuste i mieszane, a przy tym, dzięki łagodnemu rozpuszczaniu martwej warstwy rogowej naskórka - odsłaniają młody naskórek i stymulują odnowę komórkową, powodując, że skóra, szczególnie starsza, grubsza i matowa, staje się miękka, nawilżona i wygładzona. Zauważcie, że dzięki takiemu duetowi zapewniam sobie totalnie wszystko, czego skóra wymagałaby w okresie regeneracji po lecie - począwszy od nawilżenia, odżywienia, aż na złuszczeniu i odbudowie kończąc. Swoją drogą... naprawdę lubię markę BIO2YOU.

Maska Nurtitive -> KLIK
Maska Moisturizing -> KLIK

 


4. Maska w płacie - raz w tygodniu

Wspomniałam Wam również o maskach na płatach, jako sposobu na dostarczenie skórze czegoś skoncentrowanego i intensywnego w działaniu. Oczywiście totalnie podtrzymuje swoje zdanie, bo dla mnie maska na bawełnianym płacie jest po prostu zabiegiem, a nie jakimś tam trzymaniem czegoś na twarzy. Od zawsze płaty traktuję wyjątkowo, ponieważ decydując się na te o bogatych składach, możemy skórze dać naprawdę coś wspaniałego. 

Maska na bawełnianym płacie/płachcie to coś, co towarzyszy mi raz w tygodniu, najczęściej w sobotę, kiedy to decyduje się na małe, domowe SPA, czasami zamieniam je na wersje kremowe w zależności od potrzeb, natomiast płat nieodzownie kojarzy mi się z czymś co po prostu jest wyjątkowe. Bardzo długo szukałam odpowiednich masek na płacie i wiernie towarzyszy mi tu marka, która już się pojawiła, czyli Huangjisoo. Mój wybór padł na nie, głównie dlatego, że ich składy są po prostu imponująco dobre i bardzo skoncentrowane. Dawno nie spotkałam się z tak genialnymi płatami i jeśli miałabym Wam polecić jedną konkretną markę, to stawiam właśnie na Huangjisoo i z tego co już mi wiadomo, wiele z Was również uważa podobnie!  

 


Niezależnie od rodzaju... maski Huangjisoo są po prostu najlepsze na świecie. Przepiękne, bogate i bardzo długie składy, cudownie przylegający płat, mega nasączenie... i działanie tak intensywne, że za każdym razem gdy ściągam jakąś wersję z twarzy jestem równie mocno zachwycona. Ktoś kiedyś napisał, że w przypadku tych masek "czuć piniondz" i ja się z tym totalnie zgadzam. Uważam, że nie ma na rynku lepszych, bogatszych i tak doskonale działających płatów. Traktuję je wyjątkowo, zostawiam tylko na specjalne okazje i są dla mnie uosobieniem prawdziwego rytuału pielęgnacyjnego tylko dla mnie. Kocham miłością dozgonną!

 

5. Odrobina rozświetlenia? 

Niezależnie od tego jak bardzo rytuał pielęgnacyjny jesienią będzie rozbudowany to jednak cera od czasu do czasu lubi płatać figle. Jeżeli faktycznie nadużywałyście słońca, lub nieco mniej przykładałyście się do pielęgnacji latem, jesienią będziecie mogły zauważyć poszarzałe partie skóry i jest to absolutnie normalną rzeczą. Po wprowadzeniu jednak regularnego peelingowania i oczyszczania zauważycie znaczną poprawę, jednak jeśli potrzebujecie jeszcze więcej glow, to warto sięgnąć również po maskę stricte rozświetlającą, która sprawi, że skóra będzie żywsza, zdrowsza i po prostu ładniejsza. I tutaj również mam propozycję BIO2YOU (jak zamawiać to hurtem, jak ja hahaha), która ma przepiękny skład i zawiera w sobie krwawnik, pantenol, kwas hialuronowy, a także cudowny i antyoksydacyjny rokitnik. Taki produkt wprowadzony raz na jakiś czas do pielęgnacji w ciągu tygodnia (szczególnie na noc) będzie super dodatkiem na drodze ku pięknej, rozświetlonej skórze po lecie - a uwierzcie mi, że 7/8 kobiet takowej obecnie nie posiada :)

 

 

6. Skoncentrowana pielęgnacja serum

Jesień to zdecydowanie dla mnie czas wyboru odpowiedniego serum - zaopatruje się zawsze w zapas, który ma mi zahaczyć również o pielęgnację typowo zimową. W tej chwili zdecydowałam się na trzy propozycje zupełnie różnych marek i nie mogę się doczekać aż będę mogła Wam opowiedzieć o efektach. Po długich poszukiwaniach pierwszy mój wybór padł na markę Odylique, o której pisałam Wam już na łamach mojego bloga. 
 
Wybrałam dla siebie superowocowy skoncentrowany koktajl na bazie awokado, rokitnika i mojej ukochanej dzikiej róży (swoją drogą ja o róży muszę Wam napisać bo obok CBD to mój ukochany składnik w kosmetykach) w towarzystwie granatu. Taka mieszanka to prawdziwa bomba antyoksydantów oraz niezbędnych nienasyconych kwasów tłuszczowych, która chroni przed promieniami UV i wolnymi rodnikami. Jednocześnie wspomaga regenerację komórek skóry i syntezę kolagenu dla uzyskania gładkiej i promiennej skóry. Wypatrzyłam sobie ten produkt już w momencie, gdy tylko pojawił się na polskim rynku i wiedziałam, że wkrótce trafi do mnie. Cudowne połączenie składników, perfekcyjny skład i niesamowita jakość surowców, które są charakterystyczne dla marki Odylique. Spójrzcie tylko na INCI w pełnej krasie ... tu nawet nie ma konserwantów (za właściwości ochronne przed bakteriami odpowiada jedynie ekstrakt z rozmarynu). Kocham Odylique i polecam Wam z całego serca.

Skład INCI: Persea gratissima fruit oil*, Simmondsia chinensis seed oil*, Rosa canina fruit extract*, Punica granatum seed extract*, Hippophae rhamnoides fruit extract*, Rosmarinus officinalis extract*
 

 
 
 
Postanowiłam również wrócić do produktu, który pierwszy raz w moim domu zagościł ... 4 lata temu!  Beauty Elixir od marki Santaverde to drugi w kolejności produkt, który rozkochuje... i wiernie do niego wracam. Eliksir to innymi słowy to silnie odżywcze, luksusowe serum do twarzy, które bazuje WYŁĄCZNIE na naturalnych olejach. Zamknięte w szklanej butelce z pipetką, intensywnie żółte serum ma postać średniej gęstości olejku o przepięknym i dość intensywnym zapachu kwiatów, które mimo, że nie wchłania się do końca to efekt jaki zapewnia wynagradza wszelkie niedogodności. Nakładam go na noc - co dwa dni (tak co dwa) właśnie przez to, że jest piekielnie wręcz odżywczy i rano jeszcze wyczuwam jego warstwę na swojej twarzy, a że działa tak silnie i tak długo zwyczajnie jest mi go szkoda stosować na co dzień w obawie o to, że się skończy. 

Olej z pestek moreli, ze słodkich migdałów, sezamowy, z wiesiołka, dzikiej róży, marakui, pomarańczy, bergamotki, geraniowy, kamforowy, z drzewa herbacianego + witamina E i naturalny ekstrakt zapachowy z wanilii... czy należy dodawać więcej? Skład broni się sam - każdy olej pochodzi z certyfikowanych upraw organicznych. Olejek pachnie wspaniale - świeżo, kwiatowo i jednocześnie otulająco. Tak jak wspomniałam nie wchłania się całkowicie i nawet rano wyczuwalna jest jego warstwa, ale to co robi ze skórą jest nie do opisania - rano kiedy zmywam nadmiar oleju widzę jak wspaniale jest nawilżona, miękka i zdecydowanie jaśniejsza. Ma wyrównany koloryt, jest rześka, wypoczęta i taka... jedwabista. Produkt jest dość ciężki i zapewnia naprawdę mocne działanie, więc dla mnie posiadaczki cery tłustej używanie go raz na dwa dni jest zupełnie wystarczające. Mieszanka nie zapchała mnie, nie spowodowała przeciążenia... a skutecznie ograniczyła wydzielanie sebum bo wreszcie mam wrażenie, że napija się do syta. Dlatego właśnie jesienią wiernie do niego wracam. Zresztą zobaczcie na jego skład:

Skład INCI: Prunus Armeniaca Kernel Oil*, Prunus Amygdalus Dulcis Oil*, Sesamum Indicum Seed Oil*, Oenothera Biennis Oil*, Rosa Canina Fruit Oil*, Passiflora Edulis Seed Oil*, Citrus Aurantium Dulcis Peel Oil**, Citrus Aurantium Bergamia Peel Oil**, Pelargonium Graveolens Oil**, Cinnamomum Camphora Linalooliferum Leaf Oil**, Melaleuca Ericifolia Leaf Oil**, Helianthus Annuus Seed Oil*, Tocopherol, Aroma,**, Citral, Geraniol, Citronellol, Limonene, Linalool, Benzyl Benzoate.
 

 
I na koniec zamówiłam również coś stricte przeciwzmarszczkowego już bardziej pod kątem przejścia w okres jesienny (zanim zużyję dwa pozostałe produkty to zapewne obudzę się w styczniu, albo i dalej), dlatego wtedy wdrożę produkt od marki BIO2YOU, którym jest ANTI-AGEING Face Serum. Warto wiedzieć, że zawiera ono cenne składniki, które zwalczają problemy przedwczesnego starzenia się skóry i powstawania zmarszczek podskórnych, zanim stanie się to widoczne. Serum odmładza skórę, poprawiając jej zdolność do długiego utrzymania właściwego poziomu nawilżenia. Intensywnie też zmiękcza skórę i wspomaga wytwarzanie kolagenu. Dzięki swojemu działaniu hamującemu pigmentację oraz rozkładającemu melaninę, zmniejsza ciemne zabarwienie i może być używane do rozjaśniania przebarwień na skórze. Serum poprawia odbudowę tkanki podskórnej, wspomaga mikrokrążenie i regenerację skóry. Dziękuję, ja naprawdę nie potrzebuję nic więcej, a ten słodki maluch już grzecznie sobie czeka na nadchodzące zimowe wieczory.

I oczywiście jego skład: Aqua, Achillea millefolium extract, Hippophae rhamnoides extract, Aloe Vera extract, Sodium ascorbyl phosphate, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Panthenol, Citric Acid, Sodium Hyaluronate, Parfum.

Serum przeciwzmarszczkowe BIO2YOU -> KLIK


7. Powrót do olejowania

W kwestii pielęgnacji ciała nie zmienia się u mnie wiele, pozostaje wciąż przy łagodnych żelach pod prysznic, gąbce Konjac do ciała, ale zamiast balsamu wybieram olej. Tak naprawdę to jedyna modyfikacja, której dokonuję, bo zależy mi na tym, żeby skórę na ciele realnie odżywić i dać jej wszystko czego potrzebuje. Obecnie zamówiłam sobie olej marki SPEICK, którą wciąż poznaję i namiętnie testuję, tym razem decydując się na linię Active o właściwościach typowo regenerujących. Jego skład jest prosty bo tak naprawdę bazuje na oleju sojowym, oleju sezamowym i oczywiście charakterystycznym dla marki SPECIK ekstrakcie z waleriany. Pachnie intensywnie ziołowo, na pewno nie nadaje się do stosowania na dzień, no chyba, że chcecie pachnieć walerianą z daleka :), ale ma cudowne właściwości rozgrzewające i dla zmarźluchów jest super. Nie wiem jak Wy, ale ja za olejowanie ciała jesienią zabieram się zawsze mocno intensywnie. 
 
A dla marki SPEICK ogromny plus za zamknięcie oleju w szkle i super dozującą pompkę -> KLIK

Komentarze

instagram @hushaaabye

Copyright © Hushaaabye